W ubiegłym tygodniu przypadkowo odwiedziłam swoją bibliotekę. Nie zabrałam ze sobą książek do oddania, ale mimo to mając trochę wolnego czasu przepatrzyłam półki, by zobaczyć co ewentualnie zabrałabym ze sobą do domu. I trafiłam na Johna Fowlesa, którego poznałam dzięki przeczytanej Kochanicy Francuza, a że był Mag oraz Hebanowa wieża pozwoliłam sobie przywlec do domu obydwie powieści.
Przy tej okazji przypomniałam sobie, że Anna - Karin Palm w swej powieści Córki malarzy zaprowadziła swą bohaterkę Marię, w poszukiwaniu ojca, do Lyme Regis, w którym toczy się akcja Kochanicy Francuza.
źródło |
"Przyjechali o zmierzchu. Może udzieliła się jej pewność Martina, bo kiedy na skraju drogi wyłoniła się tablica z napisem Lyme Regis, ona nabrała jakichś przeczuć. Możliwe, że właśnie tutaj skończy się ich podróż.
źródło |
- Mathilde mówiła, że to tutaj kręcili Kochanicę Francuza - powiedział Martin.
Maria skinęła głową.
- Poznaję molo, a może to się nazywa falochron. Meryl Streep stała tam podczas sztormu.
- On pewnie tutaj mieszka - zaczął Martin, ale nie dokończył, bo coś przykuło jego uwagę.
- Kto? - spytała Maria, myśląc, że brat mówi o ojcu.
- John Fowles, autor tej książki. Tak twierdzi Mathilde.
Nie czytała Fowlesa, więc nie odpowiedziała, obrzuciła spojrzeniem ulicę i zahamowała, widząc w oknie jednego z domów informację o wolnych pokojach".[ str.310-311]
"Miranda zatrzymała się na placyku do zawracania; droga rozwidlała się. Na jej skraju leżały w stosach kłody, a kawałek dalej, po lewej stronie, widniała duża tabliczka, na której czerwienił się napis "DANGER". Ostrzegał przed zdradzieckim terenem, informując, że za tabliczką można chodzić jedynie na własne ryzyko. Miranda wskazała ręką na majaczący pośród drzew biały dom.
źródło |
Córki malarzy u nas zostały wydane w 2004 roku a John Fowles zmarł w Lymes Regis w 2005 roku.
______________________
* Anna - Karin Palm, Córki maklarzy"przeł. H. Thylwe, Świat Książki, 2004 r.
Czytałam "Maga" i po lekturze stwierdziłam, że nie chciałabym spotkać się oko w oko z pisarzem. Na półce jednak już czeka "Kochanica Francuza". Może zmienię zdanie. Uwielbiam takie lektury, które prowadzą do innych lektur. A jeśli można dzięki nim zobaczyć miejsce, w którym mieszkał pisarz - to jeszcze lepiej:)
OdpowiedzUsuńTaka straszna?
UsuńNie :) Nie wiem jak Ola, ale ja poległabym intelektualnie :) No i gdyby zaczął ze mną taką "zabawę", jaką zafundował bohaterowi .... Świetnie się czyta, ale w realu nie chciałabym znaleźć się na tamtej wyspie :)
UsuńJestem coraz bardziej zaintrygowana.
UsuńW Przedmowie do książki Fowles napisał : "W pierwotnej wersji maszynopisu występował czynnik zdecydowanie ponadnaturalny - próbowałem stworzyć coś w rodzaju arcydzieła Henry Jamesa "W kleszczach lęku". Czytałam w "kleszczach lęku" ...dzisiaj już ta książka nie ma takiego odbioru jak mogła mieć wówczas, gdy James ją napisał. Ale pisze również o innej książce, której nie znam, a która miała również wpływ na "Maga" - to "Wielkie nadzieje" Dickensa, książka, która ponoć autor "Maga" bezkrytycznie podziwiał.
U mnie każda wizyta w bibliotece kończy się wypożyczeniem :)
OdpowiedzUsuńJa w zasadzie nie powinnam pożyczać, bo domowe czekają na czytanie, ale nie umiem się powstrzymać
UsuńZ książek Fowlesa na półce czeka "Mantissa" - mam nadzieję, że już niebawem uda mi się zapoznać z twórczością tego pana :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
ksiazki-inna-rzeczywistosc.blogspot.com
Podobno to najgorsza jego książka.
UsuńTak dzisiaj wyczytałam u jednego z blogerów, do którego dzisiaj trafiłam.
Odradzam "Mantissę" na pierwszą randkę z Fowlesem. Nawet można ją sobie darować w ogóle. Najlepsza jest "Kochanica Francuza", książka, a potem film z Meryl Streep i Jeremym Ironsem :)
Usuńuu fajny wstęp
OdpowiedzUsuńZ biblioteką .....?
UsuńNie ma wizyty w bibliotece bez kolejnych wypożyczeń :) Ja na szczęście nie gonię za nowościami, więc jeszcze sporo do czytania da się wyszperać.
OdpowiedzUsuńI ja również nie gonię a ostatnio tak przerzucałam książki na półkach i nie bardzo wiedziałam co sobie wziąć więc skusiłam się na Fowlesa.
UsuńZa domem można tęsknic, i to bardzo- wiem coś o tym...
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą Jadziu.
UsuńJa nie musiałam, bo chociaż miejsce zmieniałam to wciąż byłam z bliskimi.
Uwielbiam książki tego autora, "Maga" szczególnie i "Kochanicę Francuza" :) Ekranizacja "Kochanicy...." też jest paluszki lizać! I bardzo byłam pozytywnie zaskoczona "Kolekcjonerem", który dzięki filmowi z lat '60/'70 kojarzył mi się ze zwykłym kryminałem. Tymczasem jest to świetna książka!
OdpowiedzUsuń"Kochanica Francuza" to interesująca książka, gdyż to o wiele więcej niż romans, na który wskazuje tytuł.
UsuńCiekawa jestem jak odbiorę inne jego książki.
Czytałam " Kochanicę Francuza ". Spodobała mi się ta książka.
OdpowiedzUsuńA " Mag " jeszcze przede mną.
Pozdrawiam:)*
"Kochanica Francuza" jest warta czytania, gdyż to nie tylko romans. Fowles świetnie prezentuje w niej epokę wiktoriańską w Anglii...jej przekrój społeczny,
UsuńFowles jest w moich planach, niestety, tych bardzo odległych.
OdpowiedzUsuńMasz Aniu czas.......
UsuńO tak, biblioteka jest jak magnes. Nigdy nie wychodzę pusto.
OdpowiedzUsuńLubię Fowles'a. Kochanica Francuza to znakomita ekranizacja. No cóż to jedna z jego najgłośniejszych powieści. Tez świetna.
Serdecznie pozdrawiam:)
Na razie znam tylko "Kochanicę Francuza" i uważam, że jest warta czytania a co do reszty spróbuję się przekonać.
UsuńAle, ale! O ile pamiętam pisałaś, że "Córki malarzy" sobie nabyłaś.
Ciekawa jestem, czy czytałaś a jeżeli tak to co o nich sądzisz.
Każda wizyta w bibliotece to dla mnie ostatnio próba nie poddania się pokusie wypożyczania. Stos nieprzeczytanych książek na domowej biblioteczce doprowadził do tego,że próbuję się powstrzymać,ale idzie mi ciężko. Tym bardziej, że do biblioteki chodzę z moimi synami, którzy już odkryli jej magię i mogliby buszować między regałami co tydzień :) Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńWizyta w bibliotece dla mnie zawsze była czymś szczególnym...szczególnie w czasie, gdy nie kupowałam książek.
UsuńI dzisiaj chociaż własnych pewno nie zdążę przeczytać kocham tam zaglądać, bo mogę pogrzebać sobie na półkach. Gdyby nie to nie wiem czy tak chętnie bym tam zaglądała.
To fantastycznie, że chłopcy też lubią takie wyprawy...to twoja zasługa, że ich ze sobą zabierasz. Bakcyla musi się połknąć...
Pozdrawiam również serdecznie.