źródło |
75 lat temu, 1 września 1939 roku, moja nie żyjąca już mama miała niespełna 9 lat i w tym dniu miała rozpocząć prawdopodobnie trzecią klasę szkoły podstawowej. A było to w Tarnowie, w którym mój dziadek był zatrudniony w więziennictwie. Wrzesień mama z całą rodzina składającą się z sześciu osób spędziła na ucieczce na wschód. Tam zostali rozdzieleni przez sowietów, którzy odłączali mężczyzn od kobiet. Szczęśliwie udało się im jednak wszystkim powrócić do Tarnowa, gdzie mama spędziła pierwsze lata wojny do czasu, gdy dziadek za pomoc więźniom został osadzony w więzieniu w Wiśniczu. Mama nieraz wspominała tamten czas i okrucieństwa Niemców, których była świadkiem na ulicach Tarnowa. O tym, jak Niemcy traktowali Żydów, o ich rozstrzeliwaniu na ulicach, gdy w tym czasie Polacy musieli zasłaniać okna, gdyż Niemcy do nie zasłoniętych okien strzelali. O tym, jak była świadkiem, gdy Niemiec zabrał Żydówce niemowlę i roztrzaskał o mur. Wspomnienia mamy były pełne takich obrazów. Opowiadała nam również o pierwszym transporcie do Oświęcimia, który właśnie odszedł z rampy tarnowskiego dworca, a w którym znaleźli się więźniowie zakładu karnego w Tarnowie. Transport ten, pierwszy masowy, jak podaje Wikipedia, odbył się 14 czerwca 1940 roku a "w gronie wyselekcjonowanych do transportu więźniów znajdowali się m.in. członkowie ruchu oporu, działacze polityczni i społeczni aresztowani w ramach Akcji AB, osoby zatrzymane podczas próby nielegalnego przekroczenia granicy (w celu wstąpienia w szeregi Wojska Polskiego we Francji), duchowni katoliccy, a także niewielka liczba Żydów".
Wspominała również getto żydowskie i pomoc jaką Polacy nieśli głodującym Żydom.
Przymusowe wakacje mamy trwały długie sześć lat. Gdy skończyła się wojna miała 15 lat. Jej edukacja mocno ucierpiała przez ten czas nad czym bardzo bolała, gdyż już czasu straconego nie dało się odrobić. Jej starsze rodzeństwo było w lepszej sytuacji, gdyż pokończyło przed wojną jeszcze szkoły średnie co dawało im możliwość w miarę dobrego startu zawodowego, ona niestety tej możliwości nie miała. Za cztery lata po wojnie wyszła jednak za mąż, a w sześć lat po tych strasznych dla naszego kraju latach przyszłam na świat ja.
Oby już nigdy dzieci nie miały takich przymusowych wakacji. Nigdzie na świecie.
Na koniec mojego krótkiego wspomnieniowego posta zapraszam do wysłuchania tego co powiedział śp. Prezydent Lech Kaczyński na Westerplatte w 70 rocznicę obchodów wybuchu tej strasznej wojny. To ważkie słowa. Wystąpienie jest krótkie, ale pełne aktualnej treści.
Warto pisać o takich rzeczach i warto pamiętać :)
OdpowiedzUsuńTrzeba pamiętać i wspominać przynajmniej w tym dniu.
UsuńW moi przypadku prababcia opowiadała o tych wydarzeniach, i ciężko opisać jakie targały mną emocje, miejmy nadzieje, że nie odczujemy czegoś takiego na własnej skórze
OdpowiedzUsuńSłuchaj tego co babcia opowiada dokąd żyje choćby powtarzała to co rok.
UsuńTeraz gdy tak źle dzieje się u naszych sąsiadów...taki wpis ma podwójne znaczenie.
OdpowiedzUsuńPo 50 latach totalnego fałszowania historii włos się jeży na głowie, gdy się słucha, a właśnie słucham teraz o porozumieniu między Niemcami a Rosjanami 23 sierpnia 1939 roku. Oby się sytuacja nie powtórzyła.
UsuńŚwięte słowa, oby! A ostatnio wyczytałam w inetrnecie, ze II wojna światowa zaczęła się, gdy dołączyły do niej Anglia i Francja.
OdpowiedzUsuńWłasnie na tym polega fałszowanie historii i marginalizowanie naszego kraju, którego istnienie przeszkadza wybitnie naszym dwu wielkim sąsiadom.
UsuńWstrząsające wspomnienia i... znowu groźne...
OdpowiedzUsuńTrzeba wracać do historii i odczytywać ją na nowo.
UsuńTo przykre, że takie zdarzenia miały miejsce w naszej historii. Pocieszające jest jednak to, że potrafimy i chcemy o tym mówić, co jest o tyle ważne, że dociera do innych - szczególnie młodych, którzy z historią są często na bakier... I zgadzam się z wcześniejszymi komentarzami, że to niestety wciąż zatrważająco możliwe (choć uśpione) zagrożenie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Magda!
Po 50 latach sowieckiej dominacji u nas edukacji historycznej o tym co leżało u podstaw tamtej wojny, o tym jak bardzo uwierała sąsiadów powstała po I wojnie Polska i o tym jak dalej uwiera wymaga większość naszego społeczeństwa. Ale o tym nadal oficjalnie się nie mówi. To nadal tematy tabu.
UsuńWiem. Niestety. I to jest tym bardziej przykre i upokarzające, że historię zaciera się właściwie na naszych oczach i - co niestety jest zjawiskiem coraz częstszym - z naszym niemym przyzwoleniem...
UsuńCieszę się a zarazem dziękuję, ze podzieliłaś się tutaj na blogu takimi osobistymi wspomnieniami. Bardzo lubię opowiadania dotyczące tych trudnych czasów. Jednak mam nadzieję, że nam nie będzie dane przeżyć podobnych scen...
OdpowiedzUsuńJakoś tak spontanicznie to wyszło. A teraz widzę, że warto było.
UsuńWspaniale napisałaś, choć o tak trudnych wydarzeniach dot. osoby najbliższej..
OdpowiedzUsuńCieszę się, że doceniłaś mój wpis.
UsuńTrzeba pamiętać o tych strasznych wydarzeniach...
OdpowiedzUsuńTak właśnie trzeba, bo inaczej inni postarają się o to, by były przeciwko nam wykorzystane.
UsuńTwoja mama była z tego samego roku co mój dziadek. Jego edukacja też mocno ucierpiała przez wojnę. Straconego czasu nie udało się już odrobić.
OdpowiedzUsuńZalinkowane wystąpienie z chęcią obejrzę, bo po Bredzisławie nic dobrego się nie spodziewam, więc nawet nie zamierzam słuchać, co ma do powiedzenia 1 września.
Koniecznie posłuchaj i polecam Ci dzisiejsze rozmowy niedokończone w Radiu Maryja. Z pewnością mozna ich zapis znaleźć w internecie.
UsuńBardzo osobisty wpis, bardzo ważny.
OdpowiedzUsuńKażdy z nas ma w rodzinie wojenną historię, ważne by przekazywać dalej, by nie stały się z czasem zasuszonymi niczym bukiety wspominkami, ale żywą historią, przestrogą, która powinna nas czegoś uczyć.
Moi rodzice byli dziećmi w czasie wojny (rocznik 33 i 38), ale dziadek, który przeżył, wywieziony do przymusowej pracy, wrócił do domu kilka lat po wojnie jako kaleka, bez ręki i nigdy o tych wojennych latach nie chciał mówić. Zmarł w 1971 roku, gdy się urodziłam, nie miałam więc szansy, by zadać mu jakiekolwiek pytania.
Po raz pierwszy jakoś mi się narzucił właśnie taki wpis. Mojej rodziny wojna aż tak boleśnie nie dotknęła chociaż, chociaż dwie krewne mojej mamy, maka i córka zginęły w Oświęcimiu za to, że ranny partyzant zerwał firankę z okna, by opatrzyć sobie ranę. Widziałam ich zdjęcia, gdy tam byłam.
UsuńPowaga sytuacji na Ukrainie i to o czym mówił Prezydent Kaczyński 5 lat temu na Westerplatte rodzic może poważne obawy o nasz los.
Bardzo Ci dziękuję za ten wpis. To takie ważne, żeby zachować pamięć o trudnych momentach w naszej historii. Moja Babcia już nie żyje, ale czasem wspominała wojnę. Mieszkała na terenach najpierw zajętych przez ZSRR, potem przez Niemców. To były ekstremalne sytuacje. Oby nigdy już do nich nie doszło...
OdpowiedzUsuńMiała w takim razie sporo bardzo trudnych wspomnień. Gdyby tak je była spisała........
UsuńMi dziadek bardzo czesto opowiadal te czasy... A skolei moj pradziadek zginal w oswiecimiu...
OdpowiedzUsuńMacie więc bardziej bolesne doświadczenia niż ja. Pamięć o pradziadku, który zginął w Oświęcimiu z pewnością jest żywa i pozostanie w kolejnych pokoleniach.
UsuńBolesne wspomnienia...
OdpowiedzUsuń