sobota, 26 kwietnia 2014

W wigilę kanonizacji naszego Wielkiego Rodaka.

żródło
    W wigilię kanonizacji dwu wielkich  papieży naszych czasów, w tym naszego rodaka Jana Pawła II zacytuję fragment posta przeczytanego na blogu : Toyah: Posłuchaj, to do Ciebie.
Fragment ten pochodzi z tłumaczonego przez właściciela bloga, Krzysztofa Osiejuka, tekstu, który tuż przed odejściem  Jana Pawła II napisała amerykańska publicystka Peggy Noonan. Cały tekst, w którym publicystka wspomina audiencję u Jana Pawła II w 2003 roku można przeczytać tu
Tekst, a szczególnie cytowany fragment poruszył mną i dlatego postanowiłam  się nim podzielić z Wami.

"Zostałam do samego końca, jakieś dwie godziny, a potem obróciłam się, by spojrzeć na twarze ludzi stojących za mną, tak bym mogła je później dokładnie opisać… i aż mną wstrząsnęło. Bo już niemal nikogo nie było. Większość, może dwie trzecie, zdążyła już wyjść. Oni wyszli jeszcze zanim nawet sam Papież zjechał ze sceny. Zupełnie jakby skasowali bilet – no to zobaczyliśmy dziadka – i ruszyli w dalszą drogę, obejrzeć sobie koty w Koloseum.
Jego całe życie stanowi dziś pożegnalną trasę. On świetnie wie, że oni przychodzą go zobaczyć trochę po to, by móc powiedzieć: „Widzieliśmy Jana Pawła Wielkiego”. W ten sposób wokół niego wciąż panuje pewien półmrok, od którego nie ma ucieczki.
Wybuch radości i smutku zaznaczy jego odejście. Radości, ponieważ nadchodzi czas, by któryś z młodszych papieży odcisnął swoje piętno na naszych czasach. Smutku, bo to jest prawdziwy mocarz, ostatni papież starego wieku. I jeszcze coś. Po nim przyjdzie już prawdziwy, nowoczesny świat, ten zupełnie już nowy, świat po 11 września, i do gry zostaniemy zaproszeni wszyscy. On był ostatnim owocem starego świata. Jego obecność była równie prawdziwa i niewzruszona, jak sam Watykan.
Jego cierpienie świadczy za niego. Ono ma swój cel. Ono chce nam coś powiedzieć. Wczoraj, kiedy sobie o tym myślałam i wspominałam tamtą audiencję, zadzwoniłam do wybitnego pisarza i myśliciela Michaela Novaka i poprosiłam go, by trochę pomyślał za mnie. Otóż Święta Teresa z Lisieux, przypomniał mi, wierzyła, że jej cierpienie może pomóc innym. A zatem brała ona wszystkie swoje chwile bólu, gniewu, czy smutku i ofiarowała je Bogu, wierząc, że w ten sposób one zjednoczą się z bożą miłością, a więc z czymś nieskończenie potężnym, co istnieje wyłącznie dla ludzkiego dobra. Prosiła Boga, by przyjął od niej to cierpienie i użył go w ten sposób, by pomóc misjonarzom na całym świecie. Wiedziała, powiedział mi Novak, to co wiedział Dostojewski: świat jest otoczony rodzajem sieci, sieci bardzo energetycznej, w której wszyscy jesteśmy zjednoczeni w naszym cierpieniu i w naszej miłości. Kiedy oddasz jej wszystko co posiadasz, masz swój udział w komunii miłości na całym świecie.
Teresa była karmelitanką. Nowak opowiedział mi o tym, co kiedyś zaobserwował George Weigel, że Papież mianowicie ma karmelitańską duszę, duszę, która znakomicie się czuje w karmelitańskiej tradycji codziennego mistycyzmu.
Więc cóż takiego mówi nam cierpienie Papieża? Kilka rzeczy, powiedział mi Novak. Mówi nam, że w czasach, które obecnie przeżywamy, ważne bardzo jest, by szanować cierpienie ludzi starych i słabych. On chce, byśmy wiedzieli, że oni wszyscy mają swoje miejsce na tym świecie i ich życie ma sens. I nie tylko to mówi. On tym żyje. W młodości był aktorem, a więc jego nauczanie odbywa się trochę też i przez demonstrację, przez sam fakt, że on jest. Jego cierpienie to dramat, którym on żyje zupełnie świadomie. Jan Paweł opowiada się za życiem – za wszystkim co je stanowi. Pragnie oddać szacunek temu, czego świat nie szanuje.
W takim razie, czemu, zapytałam, Bóg dopuszcza, by człowiek, którego z pewnością bardzo pokochał, musiał iść przez życie aż tak cierpiąc? Przecież mógł go wziąć do Siebie lata temu. Może, odpowiedział Novak, Bóg pragnie nam pokazać, jak bardzo nas kocha, a robi to każdego dnia, pozwalając, by to właśnie Papież nam pokazał, jak to on nas bardzo kocha. Jezus, cierpiąc na krzyżu, był bliski upadku, a mimo to pozostał tam do końca.
I to mi przypomniało coś, co Papież powiedział komuś bardzo sobie bliskiemu, gdy parę lat temu pojawił się temat, by może przeszedł na emeryturę: „Chrystus nie zszedł z krzyża”. Chrystus odszedł, gdy się wykonało".

11 komentarzy:

  1. Nie czytałam, ciekawa jestem tej książki.
    Pozdrawiam, zapraszam na rozdanie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety to nie książka.
      Ale dziękuję za zaproszenie.

      Usuń
  2. Pięknie to wszystko złożyłaś w całość... Powiem na swoim przykładzie, bo moja dusza wnętrze, cierpiało męki. Pozwoliło mi to poznać samą siebie od środka...
    Dzięki takim momentom człowiek uświadamia sobie, własną słabość, błędną drogę, bądź w bólu pozwala odnaleźć siłę ... Papież umierając na oczach tłumów pokazał że śmierć nie odbiera godności człowieka, odejście na tamtą stronę uszlachetnia
    Pozdrawiam serdecznie
    http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za możliwość przeczytania tych słów.Pamiętam rzeczywiście czas gdy wokół siebie słyszałam dlaczego Papież" nie pójdzie na emeryturę?"Niektórzy źle czuli się patrząc na cierpiącego,starego,schorowanego Jana Pawła II.Taki im już nie odpowiadał....zastanawiałam się wtedy ,że może ....ale jednak podziwiam decyzję Naszego Papieża - umierając na oczach całego świata -właśnie "odszedł do Domu Ojca- wykonało się".....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja, małego ducha, też miałam wątpliwości, ale to był zamysł Boga, Boga, który najwyraźniej realizował swój plan pozbawiając swego sługę sił witalnych a obdarzając go cierpieniem. By łatwiej było mu zostać Świętym.

      Usuń
  4. "Mówi nam, że w czasach, które obecnie przeżywamy, ważne bardzo jest, by szanować cierpienie ludzi starych i słabych. On chce, byśmy wiedzieli, że oni wszyscy mają swoje miejsce na tym świecie i ich życie ma sens."

    Piękne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się. Niestety nie będziemy zawsze młodzi, ale piękni możemy być, duchem.
      Tyle, że musimy się tego uczyć.

      Usuń

Każdy pozostawiony komentarz to balsam na moją duszę. Toteż za każdy serdecznie dziękuję i zapewniam, że czytam je z uwagą i staram się nie pozostawiać ich bez odpowiedzi.