Dzisiaj kontynuując zabawę rozpoczętą tym postem zaprezentuję kolejny film, którego premiera miała miejsce w 1951 roku, a więc w roku mojego urodzenia.
źródło |
źródło |
Twórcy filmu znakomicie
połączyli muzykę, taniec i fabułę a rozmach realizacyjny, wykorzystanie
koloru, bezpretensjonalna historia miłosna to były tylko niektóre składniki
sukcesu, jakim okazał się obraz Minellego, który Akademia uznała za najlepszy film roku 1951. Sam film opowiada o Jerrym, amerykańskim żołnierzu, który po zakończeniu II wojny światowej przybywa do Paryża, aby uczyć się malarstwa i tu przeżywa różne perypetie a także zakochuje się z wzajemnością w uroczej Lise, która jest ekspedientką.
Znakomity, pełen dynamizmu " Amerykanin w Paryżu" daje dwie godziny ponadczasowej świetnej rozrywki dzięki rewelacyjnej muzyce, fantastycznemu talentowi taneczno-choreograficznemu przystojnego Gene Kelly'ego oraz 19 letniej wówczas, pełnej uroku i bardzo spontanicznej Lesie Caron.
Film kończy się trwająca siedemnaście minut sekwencją, w której występuje 120 tancerzy.
Kiedyś oglądałem :)
OdpowiedzUsuńI jakie odczucia.)
UsuńU Ciebie podróż w czasie:) Widziałam strasznie dawno, należałoby odświeżyć:)
OdpowiedzUsuńI ja o tym pomyślałam tez .)
UsuńUwielbiam Gene'a! I Freda Astaire'a oczywiście również. Wychowałam się na tych wspaniałych musicalach. Muzyka, piękna choreografia i doskonali aktorzy. Dzisiejsze musicale, niestety, nie umywają się do ówczesnych.
OdpowiedzUsuńI ja wspominam je miło. Choćby "Deszczową piosenkę."
UsuńOj, Deszczową uwielbiam za humor: "godność, zawsze godność", albo wspaniały Donald O'Connor i jego Make'em lough!
UsuńZrobić taki film zaledwie 6 lat po wojnie, to była po prostu deklaracja wiary w życie! I w możliwość osiągnięcia mistrzowstwa, bo Kelly, konkurujący z Astairem był mistrzem. Caron - idealna do tej roli. Piękny film, pozytywny.
OdpowiedzUsuńTo prawda. Ameryka była w innej sytuacji niż Europa.
UsuńAle i w Europie to był czas budzenia się życia na nowo. Wojna się skończyła i ludzie chcieli znów pracować i bawić się.
Filmu nie oglądałem, ale muzykę kiedyś katowałem. Dawno było - jeszcze na winylu była :) Może kiedyś i film się zdarzy obejrzeć. Ciekaw jestem następnych tytułów :)
OdpowiedzUsuńMoże mi się uda niedługo zaprezentować trzeci.)
UsuńWidziałam, dość ciekawy. :)
OdpowiedzUsuńSama się zastanawiam, czy nie stworzyć u siebie jakiegoś cyklu. Właśnie ten z 5 filmami w moim wieku bardzo kusi. :)
Twoje byłyby o wiele bardziej współczesne.
UsuńBędę czekać na Twoje równolatki filmowe.)