niedziela, 13 lipca 2014

Coś o jazzie i nie tylko.



      Za oknem nareszcie słoneczko. Trochę jestem nie wyspana, bo wczoraj położyłam się późno spać, a to dlatego, że wieczór spędziliśmy w gronie rodziny na muzycznym spotkaniu na naszym czchowskim rynku, na którym wczoraj królował jazz. Było jak co roku super dzięki fantastycznym  zespołom jazzowym, które w tym roku na nasz Festiwal Jazzowy "Baszta" za sprawą mojego rodaka Jacka Mazura, muzyka krakowskiego Jazz band ball orchestra, przyjechały. Niestety nie robiłam zdjęć ani nie nagrywałam, ale na wrzuconym filmiku daję Wam namiastkę tego co słyszałam, gdyż śpiewający w nim amerykański wokalista też u nas śpiewał. Jacek Mazur to ten co gra na  klarnecie.


Uwielbiam taką muzykę, a ponieważ grano również standardy jazzowe, które znam z wykonań oryginalnych więc uczta muzyczna była wielka  a ręce same podnosiły się do oklasków. 

Witam Was późno, bo późno, w ten niedzielny poranek, ale nie mogłam tego wcześniej zrobić, kawą i ciastem, o którym pisałam w poprzednim poście.  Przepis na to świetne, wilgotne ciasto zaczerpnęłam od kass, której blog serdecznie polecam.





A żeby nie było, że post taki nie książkowy to w związku z tym, że zaczęłam od jazzu prezentuję książkę, którą nabyłam w wydawnictwie TRIO :










Bohaterem książki jest młody człowiek - Tadeusz Jazz. W dniu wybuchu II wojny światowej ma dziewiętnaście lat. Gra na trąbce w lokalach tanecznych i kabaretach. Po wojnie osiada w Londynie. W roku 1946 wraca do zburzonej stolicy, gdzie wiąże się ze środowiskiem jazzowym. Jazz jest jego pasją - uczestniczy w koncertach organizowanych przez Leopolda Tyrmanda, w sopockich festiwalach jazzowych, występuje na Jazz Jambore, gra na jamach w Stodole i w Hybrydach. Jego losy, podobnie jak losy ówczesnego jazzu, są uwikłane w rzeczywistość lat czterdziestych i pięćdziesiątych, które tworzą paradoksy socrealizmu, działalność propagandy, ingerencja cenzury, uległość wobec Wielkiego Brata i izolacja kulturalna.



Dobrej niedzieli wszystkim życzę.

11 komentarzy:

  1. Jakie apetyczne zdjęcie! Ja już po kawie porannej i bułeczkach z jagodami.
    Zazdroszczę takiej muzycznej uczty z standardami jazzowymi.
    Jazz kocham, mam kilka płyt i wieczorami przy winku lubię posłuchać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje ciasto tez z jagodami.
      Trochę spóźniona dzisiaj byłam i tez kawę piłam późno chociaż, jak zwykle po śniadaniu.

      Usuń
  2. Ja ostatnio jadłam pierogi z jagodami.
    PS Prawdopodobnie jechałam przez Twoją miejscowość w czasie swej wycieczki, ale tego nie zauważyłam z busiku. A fotorelacja z wojaży na blogu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje to borówki amerykańskie, odkąd mamy je w ogrodzie nie używamy leśnych, ale nie przebijają je smakiem. Co jagoda to jagoda.
      Fotorelacje będę oglądać, a jakże.

      Usuń
  3. Kocham jazz. Dla mnie oczywiście niekwestionowanym królem w tej dziedzinie jest Miles Davis, ale lubię eksperymentować, dawać szansę nowym dźwiękom :) Ciacho wygląda super, tylko link Ci się pomieszał - zamiast bloga Kass, podlinkowałaś Wikipedię ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My od 15 - tu lat mamy możliwość zawsze w lipcu posłuchać świetnych ojczystych zespołów jazzowych, ale również zagranicznych.

      Dziękuję za informacje.

      Usuń
  4. No nie, następna, kusi słodkościami. Najpierw ZWL wpisem Beksińskiego, teraz Ania. Czytam i zajadam moje tiramisu, którego już dziś jeść nie miałam ... Kiedyś nie przepadałam za jazzem, z wiekiem zaczynam doceniać ten rodzaj muzyki, a myślę, że najlepiej słucha się jej na żywo. Kojarzy się z radością życia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziewczęta prosiły o przepis więc pokazałam ciasto i wskazałam źródło przepisu.
      Zgadzam się, że jazz kojarzy się z radością życia. Wielka szkoda, że młodzież go nie słucha.
      A zespoły mają sporo dinozaurów i mało młodych adeptów.
      I to prawda, że na wolnym powietrzu znakomicie się słucha tej muzyki mimo iż ona klubowa.

      Usuń
  5. Napisałam komentarz i sieć zniknęła;) Powtórzę tylko, że także fascynuję się jazzem, ale słodkości nie robią na mnie wrażenia. Jeśli kiedyś natknę się na makaronowy przepis, skorzystam z pewnością;)

    OdpowiedzUsuń

Każdy pozostawiony komentarz to balsam na moją duszę. Toteż za każdy serdecznie dziękuję i zapewniam, że czytam je z uwagą i staram się nie pozostawiać ich bez odpowiedzi.