środa, 2 października 2013

Dwie różne książki a jedna okładka.




                                Dzisiaj ciekawostka z zakresu projektowania okładek.

      Przeglądając, po przeczytaniu posta o książce Irwina Shawa "Wieczór w Bizancjum" na blogu Andrew Vysotsky, dorobek pisarski pisarza na lubimy czytać.pl ze zdziwieniem wielkim zauważyłam, że okładka książki "Dopuszczalne straty"

przypomina mi już widzianą okładkę innej nie dawno czytanej  książki. Z pamięci wyłoniła mi się prawie, że identyczna graficznie okładka, tyle że inna kolorystycznie. I przypomniałam sobie, że to chodzi o "Wyrok" Mariusza Zielke, którą to książkę czytałam i posiadam. Odszukałam ją i faktycznie okładka do niej wygląda tak:


"Wieczór w Bizancjum" wydała w 2003 roku Książnica w Katowicach a  "Wyrok" wydawnictwo Czarna Owca w 2012 roku.
Okładkę pierwszej projektował Mariusz Banachowicz a drugiej Magda Kuc.  Nie wiem w sumie co o tym sądzić, czyżby ogromna liczba wydawanych książek była przyczyną takiej sytuacji, w której dwu grafików czerpie inspiracje w jednym źródle? I co w tym przypadku jest tym źródłem? A może ktoś wie kim jest ten facet na obu okładkach.

Co tym sądzicie? Czy ktoś z Was już spotkał się z taką sytuacją?

21 komentarzy:

  1. Faktycznie ciekawa sprawa... Podejrzewam, że to model a jego zdjęcie zostało dopuszczone (odpłatnie lub nie) do wykorzystania w grafikach. W takich przypadkach powinna istnieć jakaś baza danych, do czego je wykorzystano bo chyba żaden pisarz nie cieszy się z okładki jego książki, która jest niemal kopią innej. Choć wersja z "Wyroku" bardziej do mnie przemawia...

    OdpowiedzUsuń
  2. Jasne, że się zdarza, wiele wydawnictw korzysta z tej samej bazy grafiki :/

    OdpowiedzUsuń
  3. A popatrz tu ;-)
    https://dl.dropboxusercontent.com/u/10197824/okladki.jpg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niesamowite. Po najprostszej linii oporu. Nie sprawdzają graficy, czy ordynarnie zżynają ?

      Usuń
    2. To już totalna przesada, przecież jak ktoś kojarzy tylko okładkę to łatwo może kupić niewłaściwy tytuł! Te książki są praktycznie takie same :(

      Usuń
    3. Zgadzam się. Dlatego wolę stare wydania książek.

      Usuń
  4. smutne. Sztuka już dawno poszła do lamusa, liczy się tempo, a do stworzenia okładki wystarczy komputer (nawet nie musisz umieć rysować)...
    tak samo robi się plakaty filmowe...
    Tym bardziej cieszy jak trafisz na coś oryginalnego, albo publikację z ilustracjami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak smutne. Dlatego stare wydania okładek z prawdziwą ilustracją są dzisiaj cenne.
      Kiedyś oglądałam świetny film amerykański, w którym opowiadano o wartości książek z ubiegłego stulecia w sytuacji gdy zachowały się obwoluty. Cena takich książek w stosunku do tych samych bez obwolut jest o niebo większa. Jest horrendalnie wysoka, np. książek Hemingwaya, ale nie tylko.

      Usuń
  5. Rzeczywiście ciekawe! I absurdalne jednocześnie - projekt okładki jest, co najwyżej, średni, dziwi więc fakt, dlaczego akurat ten motyw cieszył się aż takim wzięciem u wydawców!?
    Podczas, gdy wielu młodych ilustratorów dobija się do drzwi, czekając (często na próżno) na danie im szansy.
    No, chyba, że książka Mariusza Zielke nawiązuje w jakiś sposób do "Dopuszczalnych strat" Shawa i stąd ten okładkowy zbieg okoliczności, jednak szczerze w to wątpię....Szczególnie po sprawdzeniu linka w jednym z powyższych komentarzy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet gdyby to i tak szkoda, że okładka została powielona. Motyw został przybliżony i kolorystycznie tylko zmieniony co dało trzeba przyznać lepszy efekt, ale i tak od razu podobieństwo rzuca się w oczy. Graficy komputerowi górą. Tu już nie potrzeba zdolności ilustracyjnych. Żal młodych ze zdolnościami, gdyż nie przebiją się w takiej sytuacji.

      Usuń
  6. O matko! Nie mialam o tym pojecia. Przyklad Daddy szokuje jeszcze bardziej.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja kiedyś trafiłam tutaj:
    http://kulturawplot.pl/2013/05/08/rozne-ksiazki-te-same-okladki/
    i już nic mnie nie zdziwi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wrzucenie linku.

      Usuń
    2. Robi wrażenie, prawda? :)

      Usuń
    3. ja również dziękuję! ta dziewczyna w długiej sukni jest wyjątkowo popularna :D

      Usuń
  8. Gdzieś już czytałam na ten temat. Graficy korzystają z tej samej bazy zdjęć i taki jest tego efekt. :/

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozmawialiśmy o tym na Targach Książki z blogerami i Wydawcami.
    Oni potwierdzili, że korzystają z gotowych baz danych, gdzie niestety nie jest odnotowane czy dana grafika została już gdzieś wykorzystana. Czasem wzór okładki narzuca zagraniczny wydawca, od którego prawa do tytułu są kupowane.
    Tak czy inaczej czytelnikom się to bardzo nie podoba.
    Niestety potrafi nas to wprowadzić w błąd, gdy przy kupnie książki sugerujemy się zapamiętaną okładką (bo nie pamiętamy tytułu i autora) :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jednak idą po najmniejszej linii oporu. Szkoda, że nie korzysta się jednak przy projektowaniu okładek z ilustratorów.
      Dlatego tak jak piszesz na witrynie księgarni wszystko się zlewa w jedna wielobarwną masę. Mojego wzroku to nie przyciąga, a wręcz odwrotnie.

      Usuń
  10. To ciekawe, nie spotkałam się z tym wcześniej.

    OdpowiedzUsuń

Każdy pozostawiony komentarz to balsam na moją duszę. Toteż za każdy serdecznie dziękuję i zapewniam, że czytam je z uwagą i staram się nie pozostawiać ich bez odpowiedzi.