wtorek, 30 stycznia 2018

Muzyka wywierała na nim jakieś dziwne wrażenie, jego twarz łagodniała, reagował na nią całą duszą......fragment ...


            Lubię,  gdy w czytanych powieściach spotykam treści, które inspirują mnie do wkraczania na tereny sztuki czy też muzyki. Jest to idealna przyczyna do tego, by poznać coś czego jeszcze nie znam lub powrócić do tego co znam i rozszerzyć swą wiedzę; obejrzeć czy też posłuchać. Takie posty można spotkać na moim blogu.
             I tak również jest w przypadku "Dziewczyny o zielonych oczach", gdyż Eugeniusz wprowadzał Caithlen, z cierpliwością rzadką u mężczyzn, nie tylko w świat doznań erotycznych. A ja przypomniałam sobie przy okazji o istnieniu kompozytora, którego nazwisko było mi znane, ale muzyka, którą komponował raczej nie.



            Leżałam w jego ramionach i mogłam myśleć tylko o tym, co stanie się za chwilę. Eugeniusz nastawił płytę i muzyka wypełniła pokój. Na dworze deszcz bił w okna i woda przeciekała przez futryny. Panowała cisza i słychać było tylko deszcz i muzykę. On słuchał z zamkniętymi oczami. Muzyka wywierała na nim jakieś dziwne wrażenie, jego twarz łagodniała, reagował na nią całą duszą.
            - To Mahler - rzekł, podczas, gdy ja spodziewałam się, że powie : "Możesz zostać albo możesz sobie iść".
            - Lubię pieśni, które mają słowa - powiedziałam, żeby wyjaśnić mu dokładnie swój pogląd. Ale on miał oczy zamknięte i wydawało mi się, że mnie w ogóle nie słyszy. Muzyka przypominała mi wciąż ptaki, ptaki podrywające się do lotu i zakłócające łagodną ciszę letniego wieczoru; kruki krążące nad starym kamieniołomem, zwielokrotnione własnymi cieniami i nieustannym krakaniem. Pomyślałam o ojcu i wydało mi się, że znów przyjdą po mnie tej nocy.
           - Ale ta muzyka ma słowa - rzekł Eugeniusz niespodziewanie. A więc słyszał, co mówiłam. - Słowa doskonalszego rodzaju, ta muzyka mówi o ludziach, o ich życiu, o postępie, wojnach, głodzie, rewolucjach... Muzyka może wyrazić instrumentem tak prostym jak fujarka całą szarą, bezimienną mękę żywota.


              Nie mogę zaliczać się do melomanek, gdyż obecnie sporadycznie słucham muzyki klasycznej, a o udziale w  koncertach mogę tylko pomarzyć, ale swoją wrażliwość również na tego typu muzykę odkryłam w liceum, gdy słuchałam comiesięcznych występów muzyków i śpiewaków Operetki Gliwickiej, której artyści  co miesiąc witali w progach mojej szkoły......już nie pamiętam czy było to przez rok, czy dłużej, ale to wystarczyło, by słuchanie przynajmniej niektórych utworów było dla mnie przyjemnością, tak jak dzieje się to teraz, gdy, pisząc ten post, słucham przepięknej symfonii austriackiego kompozytora i dyrygenta epoki neoromantyzmu Gustawa Mahlera, który uważany  jest przez krytyków za jednego z najwybitniejszych symfoników w historii muzyki.


________________________________________
Edna O'Brien, Dziewczyna o zielonych oczach, przeł. M. Zborowska, Wyd. Książka i Wiedza,1975 r,str.215-216
         
.

2 komentarze:

  1. Czy wiesz, że Operetka Gliwicka została zlikwidowana? Tańczył tam bratanek męża, a ja byłam tam dzięki niemu na pięknym wieczorze Macieja Niesiołowskiego.
    Z wiekiem coraz bardziej lubię muzykę klasyczną, ale nadal najważniejszy jest rock:))
    Serdecznie Cię pozdrawiam.:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak daleko odeszłam od czasów, gdy mieszkałam niedaleko Gliwic, że nie mogę wiedzieć o tym fakcie. Szkoda...ja jej artystów z lat 60-tych wspominam mile.
      I ja lubię klasykę....i w literaturze i w muzyce....

      Usuń

Każdy pozostawiony komentarz to balsam na moją duszę. Toteż za każdy serdecznie dziękuję i zapewniam, że czytam je z uwagą i staram się nie pozostawiać ich bez odpowiedzi.