piątek, 3 lutego 2017
Dwie odsłuchane książki w jednym poście.....kryminał i reportaż.
Rzutem na taśmę finiszuję w styczniowej odsłonie wyzwania łów słów. Czasu na napisanie opinii o odsłuchanych jeszcze w styczniu na storytel.pl audioksiążkach mam niewiele więc będę się mocno streszczać.
"Cichy zabójca" to pierwsza książka Izabeli Szolc jaką poznałam. Sama Autorka uważa, że jest to kryminał, o napisaniu którego zawsze marzyła. Mówi również, że jest z niego bardzo zadowolona. Jak zdążyłam się zorientować nie wszyscy z tych, którzy "Cichego zabójcę" czytali odbierają go jako kryminał. Również opinie o tej powieści są różne z przewagą tych mniej pozytywnych. Jedno jednak w opiniach się przewija, to to, że jej fabuła wciąga. I ja mogę to potwierdzić, gdyż z dużym zaciekawieniem słuchałam snutą przez Izabelę Szolc opowieść o policjantce wydziału kryminalnego, Annie Hwierut ; o jej mało ciekawym, i pełnym problemów samotnym życiu, w którym mało miejsca jest na radość i osobiste przeżycia w związku z absorbującą i trudną pracą a polegającą na żmudnym prowadzeniu śledztw dotyczących w większości pospolitych przestępstw, jakie zdarzają się w Warszawie, w której pisarka osadziła akcję swej powieści.
"Cichy zabójca" z pewnością nie jest kryminałem z gatunku jakie teraz się pisze, czyli takim, który podnosi poziom adrenaliny w trakcie czytania, ale z pewnością jest to powieść o charakterze kryminalnym, gdyż wątków kryminalnych jest w niej co najmniej trzy, w tym również morderstwo a trupy dwa. Największym walorem tej powieści jest jednakże ukazanie w niej, przez Izabelę Szolc, w sposób pozbawiony zbędnych emocji prawdziwego obrazu zwyczajnej, szarej egzystencji ludzi, którzy nie bardzo widząc sens swego życia łatwo schodzą na drogę przestępstwa. I w tej warstwie jest w książce brzydko i mroczno, jak życie, które toczy się na ulicach pod osłoną nocy. Ale jest również światełko nadziei choćby w postaci ośrodka prowadzonego przez zakonnice, nastawionego na pomoc ofiarom przestępstw.
W związku z tym, że przedkładam, nad inne, książki o pogłębionej warstwie psychologicznej toteż słuchanie powieści Izabeli Szolc nie nudziło mnie, jak co niektórych, a nawet zachęciło mnie do poszukania innych jej książek, gdyż pisarka pisze, bo faktycznie ma coś do powiedzenia.
Książka jest objętościowo niewielka więc i słuchałam jej tylko 4,5 godziny zagłębiając się w światek, którego nie znam od takiej strony.
"Życiem na miarę" ktoś mnie zainteresował w blogosferze a okładka skutecznie mnie zachęciła do wysłuchania książki, gdy ją znalazłam na storytelu. Dziecko przy maszynie i podtytuł - Odzieżowe niewolnictwo. To przyciąga wzrok i wpływa na emocje jeszcze zanim zaczyna się czytać.
Pamiętam doskonale czasy, gdy w naszym kraju było szaro i buro i jedyną możliwość sprawienia sobie czegoś bardziej kolorowego i w lepszym gatunku dawały nam Pewexy. Więc gdy zdobyło się bony dolarowe lub dolary można było sobie w nich nabyć powiew zachodu w postaci markowego ciucha. Ale wtedy firmowe ubrania szyte były faktycznie na zachodzie Europy lub w USA co widoczne było na metkach, które oprócz samego ciucha przyciągały nasz wzrok. Made ind Francja, Germany, USA. Kolorowe, świetnie skrojone i fantastycznie odszyte. Tak było.
Ale od lat już wiemy, że globalizacja sprawiła, iż firmy, w tym również odzieżowe w poszukiwaniu coraz większych możliwości zarobku, który głównie można osiągnąć poprzez tanią siłę roboczą, już dawno swoją produkcję przeniosły tam, gdzie gdzie podaż robotników znacznie przewyższa podaż pracy. I markowy ciuch ma dzisiaj napisane : wyprodukowano tu czy tam. A są to kraje azjatyckie lub afrykańskie. Mamy więc świadomość, że ubrania czy buty znanych światowych firm produkowane są poza krajami, w których te firmy mają swe siedziby i mamy nawet świadomość, że z pewnością wysoka cena jaką za nie płacimy to cena za markę, za modę i nie ma nic wspólnego z ich wartością, tym bardziej, że wyprodukowane są za bezcen, gdyż robocizna stanowi tu niewspółmiernie niski element tej wartości. A zatem posiadamy świadomość, że robotnicy fabryk rozsianych po całym wschodzie Azji są bardzo nisko opłacani. Ale jak to faktycznie wygląda dopiero uświadomiła mi książka Marka Rabija, w której ujawnia on mechanizmy rządzące produkcją odzieży markowej i ogrom niesprawiedliwości społecznej jaka z tym jest związana. Ludzie niewolniczo pracujący za niezwykle niskie wynagrodzenia, narażeni na złe warunki pracy, które z czasem doprowadzają do wielkich tragedii, w których na dodatek towar ważniejszy jest niż robotnik, co sprawia, że gdy fabryka się pali, by ewakuować magazyny uniemożliwia się bez skrupułów ucieczkę ludzi, pozbawiając ich możliwości uratowania życia.
Marek Rabij opowiada w swej książce o tym co zobaczył i czego dowiedział się w stolicy Bangladeszu, Dhace, w której znajduje się tysiące drobnych fabryk produkujących firmową odzież i wyzyskujących w sposób porażający swych pracowników, przy cichym przyzwoleniu tych wielkich firm, które dla wysokich zysków kreują popyt na swoją odzież co roku ustalając nowe trendy modowe.
Książka wzbudza niezwykłe emocje i pobudza do refleksji. Czy warto kupować taką odzież, jeżeli za jej produkcją kryje się cudze nieszczęście.
Niestety nie mam czasu pisać więcej. Polecam to reporterskie spojrzenie na to w czym sami świadomie czy też nieświadomie bierzemy udział. Nawet, gdy kupujemy taką odzież w sieciach second hand.
__________________________________________
Książki biorą udział w wyzwaniu łów słów i pochłaniam strony, bo kocham tomy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Kiedyś czytałam o odzieżowym niewolnictwie w Bangladeszu. Reportaż godny uwagi.
OdpowiedzUsuńWart poznania. Bogaty w treść a w niej we fakty.
UsuńŻadnej z nich nie znam, ale z tego co piszesz obie zapowiadają się interesująco.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i uśmiech z przedwiosennego Wrocławia przesyłam.
Wrocław ....u Was wiosna stoi za progiem....
UsuńLubię czytać książki, ale może taka współczesna forma "czytania" jest wygodniejsza:)
OdpowiedzUsuńChyba z powodu "uciekąjacego" wzroku przejdę na słuchanie...
Ja się dopiero w grudniu ubiegłego roku przekonałam do tej formy "czytania" i muszę przyznać, że mi tez ta forma poznawania książek sprawia przyjemność, szczególnie, gdy interpretacja lektora jest miły dla ucha.
UsuńKiedyś oglądałam reportaż o dzieciach pracujących w Azji i szyjących ubrania...
OdpowiedzUsuńTo temat poruszający i powinien być wstydliwy dla tych, którzy na to przyzwalają poprzez nie stosowanie sprawiedliwych reguł.
UsuńTytuł cichy zabójca kojarzy mi się z zatruciami czadem.
OdpowiedzUsuńW Galileo kilkakrotnie pokazywano takie fabryki lub szwalnie gdzieś w Azji lub Afryce i to straszne, co się tam wyrabia. Ale jak mówili o cenach produkcji i że w Niemczech np. takie spodnie sprzedaje się za 10 euro to zawsze mi wychodziło, że najwięcej zgarnia niemiecki hurtownik - np. 9 euro. I to mi się wydaje niesprawiedliwe, że wykłócamy się o te nieszczęsne 1 euro dla producenta, a to, że pośrednik zgarnia lwią część zysku jest oczywiste. Ostatnio pokazywali w Galileo szwalnię dżinsów w Chinach i farbiarnię tych dżinsób, a konkretnie 'spralnię', bo spierano tam dżinsy, żeby wyglądały na stare. I właśnie mówiono, że koszt produkcji wynosi 1 euro i że to szok i straszne, bo pracownicy zarabiają mało. Zgadzam się, ale oburza mnie to, że nikt się nie dziwi, że mówią dalej w tym samym reportażu, że 'koszt dżinsów w Chinach musi wynosić 1 euro jeśli mają być sprzedane w Niemczech za 10 euro. To zgarnianie 90% zysku przez niemieckich pośredników kosztem biedujących robotnic i skażonego środowiska w Chinach jest czymś naturalnym?! Oni o tych pośrednikach w programie nie mówili, ale podali ceny i koszty. No to prosta matematyka wystarczy, żeby wywnioskować, kto na tych dżinsach zarabia.
Rozpisałam się, ale mnie to oburza. Tam robotnicy tylko raz w roku widują się ze swoimi rodzinami!
Masz doskonałe skojarzenie. Bo też nic tak cicho nie zabija. Nawet chyba gaz.
UsuńChińczycy produkują tanio co powoduje, że wyzyskują swoich rodaków, ale to są fabryki skąd wychodzą ubrania z napisem na metce Made in China więc te produkty i tak nie są drogo sprzedawane...wystarczy spojrzeć na ceny ich produktów u nas. Natomiast gorzej jest tam, gdzie potężne światowe firmy zlecają uszycie markowych ubrań, które później sprzedają za setki euro, czy dolarów. Np. t-shirt, który na zachodzie dajmy na to kosztuje 400 euro, bo jest krzykiem mody w danym momencie..... Albo jeansy postarzane przez dzieci metodą wyjątkowo szkodliwą ich zdrowiu a nawet życiu. Jeansy, które również są sprzedawane za ogromne pieniądze. Gdy wynagrodzenia wystarczają z ledwością na życie.
Problem istnieje od lat, ale mimo różnych kontroli, oczywiście raczej pozornych, nadal nic się nie zmienia. A to dlatego, że ludzi do takiej pracy jest ogromnie dużo.
Niesprawiedliwość będzie istnieć tak sługo jak istnieje ten nasz padół ziemski.
UsuńA to dlatego, że to ludzie rządzą tym światem.
UsuńObie te pozycje bardzo mnie intrygują... z naciskiem na drugą :)
OdpowiedzUsuńPierwsza to czysta rozrywka, druga natomiast daje konkretną wiedzę, która może wpłynąć nie tylko na nasze poglądy, ale i zachowanie.
UsuńDziękuje za odwiedziny.
Autorki niestety nie znam, ale wiele o niej słyszałem. Czas to zmienić. Podobnie jak częściej wpadać na tego bloga. Serdecznie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMiło mi i zapraszam częściej.
Usuń