piątek, 17 czerwca 2016
W błękicie.........cytat......
Jestem w trakcie pisania postu o przeczytanej powieści Błękitny pokój
ale zanim się on ukaże przytaczam króciutki fragment, który sprawił, że i ja jak jego bohater przeniosłam się na moment w odległe czasy dzieciństwa przypominając sobie czym była i do czego służyła ultramaryna nazywana przez moją mamę farbką.
"Pokój pomalowany był na niebiesko, na kolor, który pewnego dnia w myślach określił jako ultramarynę, przypominając sobie dzieciństwo i małe muślinowe woreczki z niebieskim proszkiem, który jego matka rozpuszczała w balii przed ostatnim płukaniem, by zaraz wynieść bieliznę na dwór i rozłożyć ją do suszenia na lśniącej trawie. Miał wtedy pięć , może sześć lat i zdawało mu się, że to czary, iż błękit przywraca tkaninom biel".
Moja mama już w czasach, które pamiętam pranie robiła w pralce wpierw z wyżymaczką a później już z urządzeniem wirnikowym i suszyła pranie nie na trawie lecz na sznurkach.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Kochana, parę tych zamierzchłych farbek mam na stanie- bo żal wyrzucić- nawet w oryginalnych paczuszkach czy torebeczkach ;) Jak zwał, tak zwał, ale chyba muszę wrzucić zdjątka na bloga, bo nie uwierzą ;) Rok produkcji 1983- kaliskie zakłady farb i lakierów Polifarb (pewnie już nie istnieją) :p cena 22.10 Z 4 paczuszek 100 gramowych, suchutkiego, nienaruszonego proszku, pewnie i cale mieszkanie bym zdołała potraktować ;) Cieplutko pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPokaż Jadziu, pokaż. Ja myślałam, że w dzisiejszych czasach już się farbki nie stosuje, ale widzę, że można ja kupić.
UsuńMoja mama jak sobie przypomniałam wsypywała ja do małej białej szmatki i robiła malusi tłumoczek, który wkładała do wody a woda się niebieściła.....
Czy można jeszcze kupić farbkę?... Nie mam pojęcia, ta, którą mam, przeleżała u mamy całe lata, przynajmniej od roku produkcji, a od śmierci mamy leży u mnie. ;) Nie używałam jej nigdy, biorąc jako zamiennik proszek do pieczenia, który też świetnie wybiela- firany szczególnie. Natomiast obecnie już są takie środki piorące, że nie bawię się w żadne wybielanie czegokolwiek. Pieluszki (jeszcze tetrowe) wybielałam mydląc je obficie białym jeleniem (z tamtych czasów), odkładając na noc, by rankiem porządnie spłukać i były najbielsze pośród wszystkich, jakie wywieszano na podwórko, wzbudzając zazdrość wśród pozostałych młodych matek. Ależ chodziłam dumna z podniesionym wysoko czołem :p W takim razie porobię zdjęcia i wrzucę na bloga, dla potomności. Ciekawa jestem, ile jeszcze osób zna ultramarynę taką właśnie ;) Pozdrawiam cieplutko :)))
UsuńWidziałam w internecie.....więc jednak się ultramarynę stosuje do wybielania...nie tylko te chemiczne wybielacze....
UsuńCzekam na zdjęcia....
ANIU sprawilas , ze na chwile wrocilam do DOMU.......domu w ktorym moja Mama rowniez uzywala ultramaryne .Wspominam rowniez caly ówczesny rytual jaki odbywal sie podczas prania.Mama moja kupowala mydlo Bialy Jelen , ktory gotowala w wodzie do rozpuszczenia.Nastepenie w tymze mydle prala.Jeszcze pamietam gotowanie bialej bielizny w wielkim garze.No i F R A N I A pralka z wyzymaczka.Potem suszenie na sznurkach na sloncu i wreszcie NACIAGANIE. Ile mialam przy tym zabawy......No i wreszcie prasowanie.Aaaaaa.......zapomnialam ........jeszcze bylo KROCHMALENIE ( krochmal oczywiscie Mama sama robila)Bozzze jak to dawno bylo .......AnnaR
OdpowiedzUsuńDokładnie tak się to odbywało...potężny gar na piecu....mam ten cały proces przed oczyma. Jak również to jaka ulga dla mamy była wyżymaczka a później ten wirnik w czeskiej pralce, którą tata jej kupił. Ta pralka to już było w tamtych czasach cudo.....
UsuńA dzisiaj .....na co można narzekać.
Zresztą pamiętam jeszcze mamy tarę...nie metalową tylko szklaną w drewnianej oprawie...
Tak, tak tare tez pamietam i wielka balie.A pralke Tata tez Mamie kupil - niemiecka z wirnikiem i wyzymaczka.Na poczatku swego zycia < na swoim > tez kontunuowalam ta tradycje i gotowalam bielizne w garze, ale musialam dzien urlopu brac .bo zajmowalo mi to prawie caly dzien.W tak wypranej wykrochmalonej wyprasowanej poscieli ( czysciutkiej , pachnacej) to sie dopiero spalo.......
UsuńPrzypomnial mi sie taki wierszyk, ktory do dzis pamietam
Tu lewą mam rączkę, a tu prawą mam
jak praczki pracują pokażę ja wam.
Tak piorą, tak piorą ñ przez cały boży dzień. (bis)
Wieszają, wieszają ñ przez cały boży dzień. (bis)
Maglują, maglują ñ przez cały boży dzień. (bis)
Prasują, prasują ñ przez cały boży dzień. (bis)
AnnaR
Niestety ja nie lubiłam naciągać pościeli przed prasowaniem..
UsuńZresztą prasować też nie kocham....
Ale cudnie prasowała moja ciocia, przyrodnia siostra taty, która z nami mieszkała, bo była panienką do śmierci. Prasowanie się okazuje tez być sztuką.
I to z nią własnie musiałam naciągać pościel, ale ja byłam leniem więc się zawsze na to krzywiłam. A dzisiaj chętnie bym z nią te pościel ponaciągała...
Zwróciłem uwagę na ten sam cytat :) Coś jest w tej prozie Simenona, wystarczy często jedno lub dwa zdania, które poruszą strunę pamięci..
OdpowiedzUsuńtommy z samotni
On jeszcze tak fajnie przyrównał ten kolor pokoju z błękitem nieba w skwarny dzień sierpniowy.....trzeba przyznać, że prozę Simenona czyta się z z dużą przyjemnością...
UsuńTo może być ciekawa powieść... czekam na recenzje!
OdpowiedzUsuńTak, to jest interesująca powieść...w tym tygodniu powinna się pojawić.
UsuńMój pokój jest w połowie niebieski i w połowie zielony :) Dla mnie cudNY!
OdpowiedzUsuńCzyli w sumie, gdy się kolory nałożą wyszedłby szmaragdowy....
UsuńUltramaryna- sam dźwięk tego słowa brzmi dla mnie jak najczystsza poezja, bo przynosi na myśl widok najbardziej wyrazistego, najcudowniejszego koloru na świecie. Co prawda nie pamiętam, aby mama używała jej do prania, choć kotły, w których się gotowało bieliznę mieszając wielkim drewnianym kijem, czy wyżymanie we Frani, albo naciąganie firan na specjalnych ramach pamiętam doskonale. Ale ten niebieski proszek mam przez oczyma. Oglądam go często w muzeach, jako składnik malarskiej palety. Jeden z droższych w czasach średniowiecza, używany dla podkreślenia powagi tematu i zamożności zamawiającego obraz, często wykorzystywany na malowanie płaszcza Najświętszej panienki. Kojarzy mi się z lapis lazari. :) Simenona przeczytałam kilka kryminałów, ale najlepiej pamiętam księżkę Premier- psychologiczne kulisy sprawowania władzy:)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą Gosiu...Mnie się ultramaryna kojarzy z impresjonistami i kolorem nieba, to okres w malarstwie, który mnie kiedyś najbardziej uwiódł i to zauroczenie trwa do dzisiaj. Lapis lazuli - piękno w kamieniu zamknięte. Musze sprawdzić czy jeszcze go mam wśród posiadanych kamieni, z których tworzyłam biżuterię.
UsuńNie pamiętam czy czytałam cokolwiek o Maigrecie. Pierwszą jego książką ostatnio czytaną był "Kot" i mam nadzieję, że "Błękitny pokój" jest wstępem do czytania jego "romans dors" jak je nazywał. Bo to te jego książki są podobno najlepsze. O "Premierze" też myślę.
Mam słabość od niebieskiego;) Czekam na recenzję :)
OdpowiedzUsuńJa lubię niebieski kolor....ma on tak duzo odcieni...jak chyba żaden...no może jeszcze zieleń....
UsuńTo tak jak u mnie, jakie pralki były, Frania się to nazywało i suszenie na sznurkach na podwórku. Serdecznie pozdrawiam...
OdpowiedzUsuńTo ciekawe z ta nazwą ..."Frania"..kto ją wymyślił....?
UsuńJa też pamiętam ultramarynę, którą babcia dodawała do wody podczas prania. Babcia na ten proszek mówiła "sinka" (bo siny kolor).
OdpowiedzUsuńnazwa adekwatna do koloru.....a u mnie w domu była to farbka....
UsuńLubię niebieski kolor. Mam teraz sporo elementów w ogrodzie w takim kolorze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
U mnie nawet zaczyna pojawiać się w ubiorze co dawniej nie bardzo było do pomyślenia.
UsuńŚwietnie napisany artykuł. Jak dla mnie bomba.
OdpowiedzUsuń