źródło |
W nawiązaniu do wczorajszego posta o posiadanym w biblioteczce książko - albumie Andrzeja Zakrzewskiego "Wójt z Wierzchosławic" - o Wincentym Witosie - przytaczam poniżej fragment, w którym ten wielkiego formatu chłopski polityk, który poszedł do szkoły dopiero w wieku 10 lat, gdyż wcześniejszej edukacji nie mógł podjąć z powodu braku butów i odpowiedniego ubrania wspomina o swoim czytelnictwie :
"...Czytając wszystko, co mi tylko dano, przypominam sobie, że między innymi czytałem różne dzieła Ignacego Kraszewskiego, T.T. Jeża, Mikołaja Reja, Frycza Modrzewskiego, Zygmunta Krasińskiego, Ignacego Krasickiego, Pismo Święte ks. Wujka, Żywoty Świętych i Kazania Sejmowe ks. Piotra Skargi, Pamiętniki Jana Chryzostoma Paska, Wieczory pod lipą, wszystkie wówczas istniejące dzieła Henryka Sienkiewicza, Żeromskiego, Przybyszewskiego, Encyklopedię Orgeblanda, dzieje rewolucji francuskiej, włoskiej, powstań węgierskich, kilka książek o Napoleonie, powieści Tołstoja, Zoli, Jokaja i wielu innych pisarzy krajowych i zagranicznych. Ponadto - wszystkie utwory Mickiewicza, Konopnickiej, Słowackiego, Pola, Brodzińskiego, Kochanowskiego, Goszczyńskiego i innych polskich poetów; szereg książek dotyczących wojen rzymskich i greckich, historii papiestwa, filozofów, mędrców świata chrześcijańskiego, dzieje Słowiańszczyzny, zmaganie się jej z nawałą germańską itd. Poza tym całe stosy książek treści politycznej, społecznej i gospodarczej, jak również broszur aktualnych w tym czasie wydawanych...
... Czytanie książek, rozważanie różnych zdarzeń i wypadków, przykłady w nich podawane, działały niesłychanie silnie na moją młodość i wyobraźnię. Z jednej strony czułem się powołany do spełnienia jakichś nieokreślonych jeszcze zadań, z drugiej widziałem się małym, upokorzonym nędzarzem, który tylko z łaski innych może korzystać ze skarbów wiedzy, a swoje młode życie musi poświęcać ciągłej gonitwie za chlebem..."
_________________________
* Andrzej Zakrzewski, "Wójt z Wierzchosławic", wyd. LSW, W-wa 1984 r., str.53
Wspaniały post. Witos był wielkim idolem mojego dziadka, też dziecka chłopskiego, który czytał co popadnie.
OdpowiedzUsuńA mówiłam już, że postanowiłam przeczytać cała serię historyczną Kraszewskiego?
Tak dawniej na wsiach czytano....przy pasieniu krów albo przy lampie naftowej....moi dziadkowie obydwaj również dużo czytali, pewno od dziecka.
UsuńLektura Witosa pokazuje jak doskonale sam się przygotowywał do funkcji, które przyszło mu pełnić.
Kraszewski dzięki mojej mamie to był jeden z pierwszych pisarzy, których czytałam, ale głównie jego książki historyczne, które chętnie bym sobie powtórzyła, bo je miło wspominam. Ale cały zbiór......600 książek?
A wiesz już ile jest historycznych?
Usuńhttp://projekt-kraszewski.blogspot.com/p/dzieje-polski.html I na Wikipedii.
Usuń30 tylko zamierzam, plus jego opowieści o Kresach i 'Zygmuntowskie czasy'. Romansów nie czytam, bo nie ma kiedy. Choć 2 książki mam w domu. Pożyczyłam znajomej mamy, to tak się zaczytała w nich, że aż do kościoła nie poszła.
Kraszewski był chyba pierwszym zawodowym pisarzem w Polsce.
Ja przeczytałam również kilka jego obyczajowych książek, ale dawno temu.
UsuńAle tak pomyślałam, że sobie nabędę "Chatę za wsią"......chętnie bym przeczytała.
Upisał sie to fakt, był płodny bardzo, ale też i miał niezaprzeczalny dar słowa.....ciekawe jak zarabiał.....
Trzeba by sprawdzić, ale zdaje mi się, że żył z pisania. No i chyba miał mająteczek na Kresach. Ale pewna nie jestem. Z obyczajówek Kraszewskiego mam 'Sieroce dole', 'Serce i rękę' i 'Ulanę'. 'Chatę za wsią' moja mama bardzo lubiła.
UsuńBył tłumaczony ...chyba sto jego książek zostało przetłumaczone na inne języki więc chyba musiał zarabiać...chętnie przeczytałabym jego biografię, bo życie miał nietuzinkowe....
UsuńSprawdziłam biogram Kraszewskiego w podręczniku akademickim 'Romantyzm'. No to napisali, że napisał łącznie 223 książki, że wydawał gazetę 'Ateneum' i że nawet w więzieniu siedział za politykę. Z tym 'pierwszym pisarzem zawodowym' pamiętam na pewno, że było w jakimś źródle naukowym, więc prawda.
UsuńTym postem przypomniałaś mi moją babcię, matkę mojego ojca, mieszkała na wsi, bardzo lubiła czytać Kraszewskiego, Sienkiewicza, Żeromskiego, Konopnicką, Rodziewiczównę, czytała te książki po kilka razy jeszcze przy lampie naftowej, nie wiem jaki miała dostęp do literatury, bo przecież do szkolnej biblioteki było jakieś 6 km, taki jej obraz mam zapisany w pamięci. Pozdrawiam:-)
OdpowiedzUsuńA to ciekawe, ale ja nie pamiętam, by moje babcie czytały książki.
UsuńNatomiast dziadkowie tak......każdy gustował w innym rodzaju literatury.
Miło mi, że wpadasz do mnie....
Moja Babcia nie chodziła do szkoły i nie umiała czytać. Sama się nauczyła na książeczce do nabożeństwa, a później, jak mi opowiadała, poleciało jaK z górki. Czytała wszystko co dorwała w ręce,lubiła politykować:) Mój Tato chyba wyssał z mlekiem to czytanie, bo zawsze widziałam go z lekturą. To bardzo się udziela:)
OdpowiedzUsuńPopatrz ile wspomnień wywołałaś tym postem:) Dziękuję.
U mnie to mama odziedziczyła gen czytania po swoim tacie a moim dziadku....a ja po niej. Mój tata czytał tylko fachowe książki a jego ojciec i brat religijne i prasę religijną.
UsuńI ja lubię posty, które wywołują wspomnienia.
Na co dzień raczej nie myślimy o tych co byli przed nami a tyle nas z nimi przecież łączy.
Pozdrawiam Aniu.
Przepraszam, że się wtrącam do Waszej rozmowy, ale mnie zainspirowała. Coś jest z tymi genami po dziadkach! Bo ja też odziedziczyłam go po swoim. Babcie kiedyś nie czytały, bo musiały gotować. Wydaje mi się, że tak je widziano, w takich rolach społecznych. Smutne były to czasy dla kobiet z ubogich rodzin.
Usuń