środa, 19 lutego 2014

Zakładniczka - Clara Rojas.



                        Książkę Kolumbijki, Clary Rojas, p.t. "Zakładniczka", wydaną w 2009 roku przez wydawnictwo Hachette, o której coś tam czytałam zanim pożyczyłam ją w bibliotece jeszcze w ubiegłym roku, przeczytałam na początku lutego. Lubię czytać książki opowiadające  historie, które są prawdziwe, takie które się faktycznie wydarzyły. I to jest taka właśnie opowieść. Historię traumatycznych przeżyć jakie były jej udziałem, gdy stała się zakładniczką, oskarżanej o terroryzm grupy partyzanckiej  FARC,  Clara Rojas opowiada  prostym,  językiem -  prawie beznamiętnym -  nie epatując czytelnika nadmiarem emocji czy sensacji, więc trudno byłoby tych elementów w książce szukać, a jednak przeraża ona swym koszmarnym realizmem.
 


            Gdy 23 lutego 2002 roku Clara wstała o czwartej rano i  wzięła długi, gorący  prysznic, by po dwudziestu minutach wyjść z domu i pojechać po Ingrid Betancourt,  której była szefową sztabu wyborczego, nawet przez myśl jej nie przeszło, że jest to ostatni prysznic jaki bierze w domowych warunkach, i że nieprędko będzie mogła tę czynność powtórzyć. W najbardziej czarnych snach nie wyśniło by jej się chyba, że zostanie razem ze swoja pracodawczynią, która chciała być prezydentem Kolumbii,  uprowadzona i przez długie sześć lat więziona jako zakładniczka w gęstej kolumbijskiej dżungli, w skrajnie nieprzyjaznych dla człowieka warunkach. Długie sześć lat życia, które zostaną jej dosłownie skradzione przez porywaczy, sześc lat, w których pozbawiona zostanie prywatności, intymności, pracy i możliwości rozwijania się, lat straconych dla niej pod każdym względem, lat w których głównym zajęciem  było robić wszystko co było możliwe, by przetrwać koszmar poniżającego bytowania w jak najlepszej kondycji psychofizycznej, a wymagało to ogromnego samozaparcia i narzucania sobie dyscypliny. I o tym właśnie jest ta książka. A także o trudzie ciągłego przemieszczania się przez dżunglę, codziennym narażaniu swojego życia o samotności i strachu, ale również o wielkiej nadziei wypływającej z gorącej wiary i modlitwy połączonej nawet z podejmowaniem postów, która cały czas jej towarzyszyła przez te wszystkie lata, że Bóg jej nie opuści, jej gehenna się skończy i powróci do swoich. To również opowieść o wielkiej miłości do synka, który pojawił się w jej życiu w drugim roku pobytu wśród partyzantów. Z natury powściągliwa, nie okazująca emocji Clara nie pisze w książce, mimo spekulacji mediów, kto był ojcem jej synka. Stwierdza tylko, że synek jest wspaniałym owocem przeżytego w niewoli uniesienia.

     W książce "Zakładniczka", którą postanowiła po powrocie do domu napisać, Clara Rojas zawarła nie tylko trudne, bolesne  wspomnienia z tamtego okresu, opis tego co ją spotykało i jak na co dzień z determinacją z tym czego doświadczała walczyła, by się nie poddać, nie stracić swej godności, ale przede wszystkim dokonała nią swoistego rozrachunku z z tamtym czasem zamykając dzięki niej pewien etap w swoim życiu i rozpoczynając następny. Książka  pomogła  jej również wybaczyć wyrządzone jej krzywdy tym, którzy byli ich sprawcami. 

     "Zakładniczka"  to wciągająca i bardzo dobrze się czytająca książka. Napisana suchym, rzeczowym  językiem nie wzbudza wielkich emocji w czytającym, ale czytając książkę mamy przed oczami ciemną, wilgotną pełną różnych niespodzianek i niebezpieczeństw dżunglę a w niej delikatną kobietę, która nam przekazuje w swej książce jak sobie radzić i nie tracić nadziei w wieloletniej szkole przetrwania.

21 komentarzy:

  1. Kiedy przeczytałam, że ta kobieta spędziła w niewoli 6 lat, w dżungli...pomyślałam, że musi być niesamowicie twarda, silna psychicznie.
    Chętnie poznam jej historię:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja również chętnie poznam bliżej jej historię

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że spodobała by Ci się, gdyż jest w niej również o tym co się działo, ale i dzieje w Ameryce Południowej.

      Usuń
  3. Wstrząsająca historia... Już podziwiam autorkę, chętnie poznam tę historię...

    OdpowiedzUsuń
  4. Podoba mi się recenzja, to pewnie i spodoba książka :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie słyszałam dotąd o tej książce. Muszę koniecznie zajrzeć.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wstrząsająca historia. Muszę przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zauważyłam, że to wydawnictwo wydaje takie biograficzne powieści. Przeważnie omijam taką tematykę, o jakiej jest mowa w "Zakładniczce", ale jak wspomniałaś, że miało miejsce to naprawdę, nabrałam ochoty na przeczytanie. Fikcja to fikcja, ale prawdziwe życie ma się inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  8. Szkoła przetrwania - warto pouczęszczać na te lekcje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sporo mozna się dowiedzieć jak sobie radzić, by nie zwariować.

      Usuń
  9. Czytałam jakiś czas temu jedną książkę z tej serii i podobała mi się, może kiedyś i po tę książkę sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ciekawa jestem, czy pani Rojas przybliża sytuację polityczną w Kolumbii i z czego jej zdaniem wynikała siła FARC (bo teraz już są mocno osłabieni). Jej przeżycia musiały być traumatyczne...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie. Skupia się wyłącznie na swoich przeżyciach. Nawet w przypisach nie prezentuje samej organizacji tylko poszczególne osoby, które stanowiły jej trzon.
      Tak, że trudno wywnioskować co to była za organizacja poza tym, że była uważana przez rządzących Kolumbia za terrorystyczną.

      Usuń
  11. Od czasu do czasu czytam książki z serii Histori pisane przez życie więc rozejrzę się za "Zakładniczką"

    OdpowiedzUsuń
  12. Wydaje mi się, że moim sercem ta książka nie zawładnie. Ale uwielbiam wszystko co hiszpańskie i latynoamerykańskie. Zatem i tej książki jestem ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
  13. Niezwykła kobieta.
    Po Twojej recenzji wypożyczyłam tę książkę. Od przeczytania minął tydzień, a ona dalej nie daje mi spokoju.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Cię zainspirowałam do sięgnięcia po te opowieść. Ona porusza do głębi chociaż autorka nie przekazuje w niej swoich emocji tylko zapoznaje czytelnika z faktami i swoimi odczuciami.

      Usuń

Każdy pozostawiony komentarz to balsam na moją duszę. Toteż za każdy serdecznie dziękuję i zapewniam, że czytam je z uwagą i staram się nie pozostawiać ich bez odpowiedzi.