niedziela, 28 lipca 2013

Requiem dla młodego żołnierza. Monte Cassino - Renee Bonneau.)



Wydawnictwo PROMIC - Warszawa - 2012 rok
przekład : Anna Leszczyńska-Woyna

       Wreszcie i u mnie post recenzyjny, którego tym razem przedmiotem jest niewielka objętościowo książka Renee Bonneau, autorki powieści historycznych. Książka ta przyciągnęła mój wzrok już samą okładką w kolorze sepii, na której pokazany jest młody żołnierz w niemieckim mundurze. To nie okładka jednak była powodem tego, że wybrałam ją sobie właśnie z oferty PROMIC lecz tytuł sugerujący, że opowiadać będzie o losach młodego żołnierza, który brał udział w słynnych walkach pod  Monte Cassino we Włoszech, w roku 1944. W walkach tych szczególnym bohaterstwem odznaczyli się polscy żołnierze, zdobywając po morderczej walce i ponosząc wiele ofiar w dniu 18 maja klasztor na Monte Cassino, w którym ukrywali się Niemcy. O czym zresztą wspomina autorka nazywając Polaków "niezłomnymi żołnierzami". Szkoda tylko, że żołnierze ci zostali haniebnie potraktowani przez własną ojczyznę, dla której się wykrwawiali, a  w której po wojnie nastały nowe porządki, im wrogie.
      Walki o klasztor Monte Cassino  są jednakże  w książce jedynie tłem dla opowieści snutej przez ojca Matteo, zakonnika z opactwa cystersów w Casamari, w którym Niemcy utworzyli szpital dla swoich rannych żołnierzy. Zakonnicy opiekują się swymi wrogami z całym oddaniem wykonując wszelką niezbędna posługę łącznie z pochówkiem połączonym z modlitwą w ich intencji. Dla nich nie są to  wrogowie lecz ludzie niejednokrotnie przywiezieni w stanie krytycznym, straszliwie okaleczeni a  więc  potrzebujący pomocy i troski. Ojciec Matteo jest oprócz niemieckiego pielęgniarza  jedyną osobą  potrafiącą porozumieć się z rannymi w ich ojczystym języku co sprawia, że może im przynosić dodatkową ulgę w cierpieniu i robi to podtrzymując na duchu szczególnie umierających. Silnie emocjonalna  więź nawiązuje się między nim a młodziutkim Austriakiem, który poważnie ranny w klatkę piersiową trafia do klasztornego szpitala. Austriak okazuje się  być wrażliwym, wykształconym  muzycznie i nie tylko chłopcem, który wbrew swej woli został powołany do wojska, by wziąć udział w tej strasznej wojnie, która po każdej  stronie zabierała mnóstwo istnień, a przy końcu  coraz młodszych, gdyż jak wiadomo Hitler wysyłał na wojnę wówczas prawie dzieci jeszcze. Ojciec Matteo poświęca mu  każdą wolną chwilę prowadząc z nim rozmowy o muzyce i sztuce a także słuchając wspomnień Franza o Wiedniu, Akademii Muzycznej i profesorze, który uczył go grać na wiolonczeli i o wiolonczeli, którą mu ten profesor zostawił na przechowanie przed opuszczeniem Wiednia. Sam opowiada  mu w swym ojczystym języku o pięknie wsi i miast w Toskani  co  Franz odbiera jak szmer cudownej  muzyki, która daje mu ukojenie w cierpieniu a także przynosi mu książki z klasztornej biblioteki.
     Ze wspomnień Franza wyłania się również obraz walk o klasztor Monte Cassino, obraz zniszczenia jaki dokonały naloty alianckie likwidując nie tylko opactwo, ale  jeden z najpiękniejszych zabytków kultury włoskiej a także obraz nastrojów panujących wśród żołnierzy, które w niezwykły sposób były wyciszane przez kapelana katolickiego.
     Dla Franza, który mimo starań zakonników o pomoc z zewnątrz tej pomocy nie dostaje, nie ma przyszłości i ojciec Matteo nie mogąc znieść myśli o jego coraz większym cierpieniu  podejmuje kontrowersyjną jak na zakonnika decyzję.

     "Requiem dla młodego żołnierza. Monte Cassino" to niezwykła lektura przepojona smutkiem, pobudzająca do refleksji nad losem tych, którzy nie mając w zasadzie wyboru oddawali swe młode życie dla idei, która nie była ich ideą, oddawali je tylko i wyłącznie dla przedłużenia utrzymania władzy w rękach Hitlera i jego otoczenia. Renee  Bonneau wykorzystała dla swej interesującej a nawet mogę śmiało rzec fascynującej opowieści z czasów II wojny światowej grób młodego żołnierza, który dziwnym trafem znajduje się na cmentarzu opactwa cystersów w Casamarii w Abruzji, gdy wszyscy pozostali jego koledzy spoczywają na cmentarzu wojskowym w Caira, u stóp góry, gdzie zginęli.

      Książka napisana ładnym literackim aczkolwiek przystępnym językiem / uznanie za staranne tłumaczenie / wciągnęła mnie bardzo swą treścią i nie tylko poruszyła mną do głębi, ale dostarczyła również dodatkowej wiedzy na temat walk pomiędzy aliantami a Niemcami we Włoszech w 1944 roku i tego co się tam działo już po zdobyciu Monte Cassino. Należy ona do tych pozycji, do których będę wracać z przyjemnością.

Książkę przeczytałam dzięki Pani Agnieszce z wydawnictwa

 i w ramach wyzwań:


12 komentarzy:

  1. Będę na miejscu w połowie sierpnia, to posłucham, co ma do powiedzenia przewodnik. Chyba z tą bitwą sprawa tak samo skomplikowana, jak z naszym powstaniem warszawskim. Mnóstwo opinii i gmatwaniny. Komu zależało na zrównaniu z ziemią klasztoru? Ilu ludzi wie, że klasztor był opuszczony przez Niemców w momencie wkroczenia polskich żołnierzy? A od strony literackiej czytałam dawno temu Wańkowicza, trochę później Nurowską. I właśnie po jej "Andersie" napłynęły wątpliwości. Ile czasu trzeba poświęcić, żeby zgłębić wszystkie ciekawe dylematy naszej historii? A Zachód inaczej patrzy na tę bitwę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację Bogusiu. Nie chciałam bardziej rozwijać wątku historycznego, ale jest w nim mowa o tym kto i dlaczego zrównał/ książkę autorce recenzował historyk, ale nie mogę do tego się odnieść, gdyż moja wiedza jest tu żadna/ nalotami dywanowymi klasztor, w którym byli tylko zakonnicy i ludność cywilna, a Niemcy wykorzystali tylko ruiny do obrony klasztoru siejąc śmierć wśród szturmujących. Pisze również o decyzji oskrzydlenia klasztoru i o tym, że gdy Polacy weszli Niemców tam nie było. Zastanawiam się czego nie zafałszowano w historii XX wieku.)

      Usuń
    2. Polecam Ci tę książkę, chociaż jej osnowa jest fikcją.

      Usuń
    3. Czyli Coryllus ma rację - zresztą nie tylko on - że naszą historię trzeba napisać od nowa;)

      Usuń
    4. Być może nawet nie naszą.)

      Usuń
  2. Nawet z Twojej recenzji bije niezwykła melancholia i smutek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi to czytać, gdyż to smutna historia.)

      Usuń
    2. Warta jednak by o niej przeczytać.)

      Usuń
  3. Właśnie zamówiłam tę książkę. Od dłuższego czasu miałam ją w "do przeczytania', ale teraz nie ma wymówek, przeczytam! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawie się zapowiada:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Już od bardzo dawna mam ją na liście książek jeszcze nie przeczytanych - a wartych poznania. Właśnie dzięki Twojej recenzji przypomniałam sobie o niej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To był taki drugi cel mojego posta, by tą niewielką, poruszająca książeczkę przypomnieć.

      Usuń

Każdy pozostawiony komentarz to balsam na moją duszę. Toteż za każdy serdecznie dziękuję i zapewniam, że czytam je z uwagą i staram się nie pozostawiać ich bez odpowiedzi.