Autor: Jan Panieński (1900-1925) [Public domain], undefined |
"Było popołudnie i ona szła za swymi owcami.Tym razem wystrzelił przed nią nie kwiatem, ale złocistym słupem ognia. Cofnęła się zalękniona. Ale poznała jego głos. Powiedział:
- Witaj, Miriam. Najwyższy jest z tobą....
Osunęła się na kolana. Przycisnęła drżące wargi do głazu, który wychylał z traw swój szorstki grzbiet.
- Czy to może być.... - szepnęła.
- Tak jest - głos z ognia rozbrzmiewał stanowczo, jakby był głosem hazzana, który wygłasza wyrok sądu. Słup stał ciągle nad nią, płonął, choć się nie spalał. Usłyszała :
- Nie bój się. Zostałaś wysłuchana. To ty poczniesz Syna....
Słowa spadały na jej pochyloną głowę lśniącą kaskadą. Ścierały ją w proch i obdarzały na nowo życiem. A przecież zaledwie przebrzmiały, uniosła głowę. Była dalej tą samą zuchwałą dziewczyną, która nie lękała się pytać, czy można prosić Najwyższego.
- Ale przecież ja... ja wyrzekłam się....oddałam Mu....Więc jak ....jak sie to może stać?
Głos nad nią nabrał jeszcze większego niż przedtem majestatu. A jednocześnie zdawał się dyszeć podziwem dla tego, co sam wymówił.
- On sam pochyli się nad tobą. Sam uczyni wszystko. Bo wszystko jest w Jego mocy. Jaka ty jesteś szczęśliwa, Miriam! On chce ci dać znak. Twoja ciotka urodzi syna, choć minął jej czas. Abyś ty wiedziała... Miriam, czy ty to pojmujesz? On cię pyta, czy się zgadzasz. Pyta...
Wzruszenie ścisnęło jej gardło, łzy napełniły powieki. Znowu schyliła głowę, wcisnęła czoło w ostry mech porastający kamień. Słup ognia wciąż stał nad nią, ale zdawał się chylić w kornym ukłonie. Otoczyła ją cisza tak głęboka, jakby świat cały wokoło niej wstrzymał oddech. Z ustami przy kamieniu wyszeptała:
- Jestem tylko służebnicą. Co Pan postanowił niech mi się stanie.
Nie padł grom, tylko coś niby palący wiatr przemknęło nad nią i owiało ją swym tchnieniem. Słup ognia przygiął się jeszcze niżej, a potem zmalał, zbladł, znikł. Od razu zerwała się struna ciszy. Świat wokoło Miriam wrócił do życia, przemówił tysiącem dźwięków.Słyszała szum powiewu, świergotanie ptaków, tupot kopytek owczych. Wolno podnosiła głowę. Nikogo już przy niej nie było. Trawa nie zgorzała w miejscu, gdzie stał płomienny słup. Niebo nie spadło strącone podziwem dla słów, które usłyszała. Słońce świeciło jak przedtem. Stado wokoło niej pobekiwało. Wiatr przynosił z dołu od miasta głos bawiących się dzieci i nawoływania nosicieli wody."
Jan Dobraczyński, "Cień ojca", str.63- 64 PAX 1985 roku
Za dziewięć miesięcy od dzisiejszego Zwiastowania w kościele katolickim znów będziemy obchodzić Boże Narodzenie.
O książce przeczytać można tu.
OdpowiedzUsuńKsiążki o tematyce religijnej czytam rzadko, chociaż mam kilka w swojej biblioteczce:) Za to bardzo lubię oglądać takie filmy. Widziałam film pt"Józef z Nazaretu" z Kolekcji Uczta Duchowa:)
Pozdrawiam:)
Ja też nie czytam zbyt często, nawet zbyt rzadko.)
UsuńNie rozczytywalłm się w Dobraczyńskim,ale bardzo to ładnie napisane.Kiedyś czytałam jakies jego pozycje,ale nie pamiętam ,już co to było.Musze popytać w bibliotece i sobie coś odświeżyc.
OdpowiedzUsuńOsobiście uważam, że warto i mam zamiar po Listach Nikodema, o których będę za jakiś czas pisać czytać go więcej.)
Usuń