Dzisiaj tłusty czwartek u nas nazywany Combrem Babskim, a Comber Babski to stara ostatkowa tradycja, której nazwa pochodzi z języka niemieckiego. Combrzyć bowiem, w innym znaczeniu tego słowa to tyle samo co swawolić, a raczej tęgo swawolić. A więc swawólmy byle bez przesady.
Dzień ten kojarzy się oczywiście ze smażeniem pączków i to mnie niestety dzisiaj czeka, gdyż rodzina mi nie odpuści, nie będzie jadła pączków kupionych. A za oknem znów zima, w nocy świat pobielał i sniegu przybywa, gdyż prószyć nie przestaje.
I jeszcze kilka przysłów na ten dzień znalezionych w internecie.
Dobrego dnia Wam życzę i miłych chwil spędzonych w sympatycznym towarzystwie przy kawie i pączku osobiście usmażonym czy też kupionym.
źródło |
Skawinę też tak zasypało i właśnie próbuję się odkopać przed domem. Pączki już mam i pałaszuję, jak zawsze niezastąpiona jest tutaj babcia mojego męża, która smaży wielkie ilości, bo kolejka wnuków pod drzwiami jest długa!
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci takiej babci. Ja już jestem najstarsza w mojej bliskiej rodzinie, więc to na mnie ciąży obyczaj.))
UsuńA u mnie pączków nie ma... Niby trywialna rzecz ale z czasem za takimi drobnostkami się tutaj tęskni...
OdpowiedzUsuńWłaśnie za takimi najbardziej.... )
UsuńU mnie niestety kupne. Pamiętam jak byłam dzieckiem to mama piekła wielkie ilości pączków i oponek :D Cóż za zapachy i walka z rodzeństwem o każdego ledwo usmażonego pączusia :P Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJeszcze nie zdążyłam zjeść żadnego pączka. Mam nadzieję, że mąż kupi po pracy. :)
OdpowiedzUsuńPiękna zima! U mnie szaro, ale za śniegiem nie tęsknie. Czekam już na wiosnę. :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWrzuciłam z powrotem zdjęcie swojej półki bibliotecznej.
UsuńZ tekstem wciąż eksperymentuję, ale w tym szablonie niewiele można.).
U mnie w pracy z zaprzyjaźnionej restauracji przynieśli trzy tace pączków... a ja nie mogę spróbowac choćby jednego (bo się odchudzam), buuuuu!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńO nie! Gdyby to był początek diety, to bym sobie odpuściła, ale to już szósty tydzień - i co najważniejsze - daje rezultaty! każdego tygodnia chudnę 1 kg :) jeszcze 5 tygodni i już tylko będe utrzymywać wagę :)
UsuńSzkoda, ale tak trzymaj, tylko nie schudnij za bardzo.)
UsuńMielec też zasypany.
OdpowiedzUsuńJa dzisiaj do 14 byłam wyłączona z normalnego funkcjonowania przez niewyobrażalny ból głowy. Teraz powoli przychodzę do siebie.
Jak już usmażysz pączki, dwa dobrze naładuj nadzieniem i rzuć mi :)
Ok. Zaglądnij później na http://natanna-takasobiekronika.blogspot.com/, będzie poczęstunek moimi pączkami.)
UsuńPączki kupne to nie pączki. :)
OdpowiedzUsuńjak się nie ma wyjścia to i kupione się zje :) mam na koncie 2
OdpowiedzUsuńteż mam ochotę pozmieniać bloga, ale nie wystarcza mi czasu....
Kraków też ma pod dostatkiem śniegu... choć w okolicy Myślenic jest go 3 razy więcej
Jej piękna ta zima u Ciebie! U mnie już śladu po niej nie ma, niestety :( A pączków też bym Ci nie odpuściła :)
OdpowiedzUsuńTaka się nam znów w nocy zaczęła.)
UsuńMam nadzieję, że pączusie smakowały. Nie ma to jak takie prawdziwe, domowe. Takie pychotki zawsze smażyła moja Babcia czasem także Mama. A ja powinnam to po nich przejąć, ale jakoś czasu brak. Więc zasiedliśmy z rodzinką do kupnych pączusiów.
OdpowiedzUsuń