środa, 8 listopada 2017

Wenecja oczami Marleny de Blasi, czyli "Tysiąc dni w Wenecji".




           Nie byłam nigdy w Wenecji, ani w Toskani, ani w Orvieto, więc zainspirowana wpisami na blogach nabyłam sobie całą trylogię Marleny de Blasi, która to trylogia niosła obietnicę, że poznam te miejsca, do których prawdopodobnie raczej nie trafię.
I tak faktycznie się stało, w trakcie czytania pierwszej z trzech książek stanowiących zbeletryzowane wspomnienia,  jeżeli chodzi o Wenecję. Autorka książki opowiadając historię swego małżeństwa z Wenecjaninem oraz swojego oswajania się z miastem, do którego wiedziona uczuciem zdecydowała się przeprowadzić, ukazała mi ją przez pryzmat swego nią zachwytu. A ja wędrowałam razem z nią  gondolą i pieszo poznając wciąż nowe miejsca, nazwy i ludzi, barwnych i wyrazistych, którzy żyją zupełnie innym tempem niż my. 
             Książka "Tysiąc dni w Wenecji" bardziej przyciąga kolorami i smakami, o których w niej dużo,  niż samym romansem, który moim skromnym zdaniem dość blado wypada na tle całej jej treści, gdyż szybko zamienia się w zwykłą codzienność, z której wyparowywują miłosne uniesienia. A już z pewnością nie wzrusza tak, jak historia Roberta i Franceski z filmu "Co się zdarzyło w Madison County" o czym  próbuje przekonać czytelnika wydawca książki cytując na okładce amerykańską gazetę. Cała jednak historia znajomości ze swym przyszłym mężem oraz perypetii związanych z małżeństwem opowiedziana jest przez Marlenę de Blasi ciekawie i z humorem.
              Muszę przyznać, że ja jako osoba nie lubiąca zmian w życiu, byłam pełna podziwu dla  autorki książki, która potrafiła niezwyle szybko, nie wiedząc co ją może faktycznie czekać u boku mało znanego sobie mężczyzny - w obcym dla siebie mieście i  w obcej sobie kulturze - podjąć decyzję o likwidacji swego domu i przeprowadzeniu się do niego, zupełnie w ciemno. A jak było ciemno przekonała się, gdy zawitała w progi jego mieszkania.
                      Ogromnym plusem książki jest gawędziarski, potoczysty  styl w jakim jest napisana oraz poczucie humoru jakie posiada  Marlena de Blasi co sprawia, że czyta się ją szybko i z dużą przyjemnością.
      A teraz czeka na mnie "Tysiąc dni w Toscani" a wraz z nimi kolejna zmiana w życiu autorki.


Książka miała brać udział w wyzwaniu gra kolorów, ale niestety nie zdążyłam  z opinią.


18 komentarzy:

  1. Czytając zastanawiałam się, czy odważyłabym się rzucić wszystko i ruszyć " za miłością". W przeciwieństwie do Ciebie lubię zmiany, poddaję im się, czy wręcz je prowokuję.
    Dziękuję za recenzję, chciałabym te książkę przeczytać.
    Serdeczności przesyłam.:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobno jest najsłabsza z całej trylogii, ale wydaje mi się, że warto ją przeczytać dla Wenecji. A poza tym historia Marleny i Fernanda też jest interesująca.

      Usuń
  2. Rozpedziłąm się do tej Wenecji a tu chyba warto sie zastanowić, pewnie poszukam drugiej ksiazki bo Toskanię chyba czytałam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak nie szukasz tylko romansu a myślę, że tak jest to klimat Wenecji w niej znajdziesz.

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. TYle dni w niej spędziła jej autorka przed kolejną zmianą w życiu.

      Usuń
  4. Mnie się nie udało przebrnąć przez tę książkę, jakoś raził mnie opis romansu, on, on, on, brakowało mi Wenecji i szybko odłożyłam książkę na półkę. Być może zbyt szybko się poddałam, skoro jak piszesz sam romans jest zaledwie pretekstem do ukazania Wenecji. A zatem żałuję, bo Wenecję to ja kocham nad życie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oprócz Fernanda jest w książce i Wenecja ze swoimi zabytkami, kanałem/też zabytek, ale wymieniam go oddzielnie/ i Wenecjanami....tymi prostymi, których de Blasi spotyka choćby na targu.
      Ale może ja mam mniejsze wymagania....

      Usuń
    2. Wymagania wzrastają wraz z posiadaną wiedzą i zainteresowaniami....i Twoje są z pewnością adekwatne.

      Usuń
  5. Polecam Wenecję oczami komisarza Brunettiego w serii kryminałów Donny Leon.
    pozdrawiam
    tommy z samotni

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za podpowiedź.....już zwróciłam kiedyś uwagę na te kryminały, ale nie mogę liczyć na swoją bibliotekę....

      Usuń
  6. Jestem jak najbardziej za taką literacką podróżą do Wenecji w czasie gdy pogoda nie nastraja optymistycznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak...fajnie przenieść się tam, gdzie słońce świeci, gdy za oknem jest tak jak teraz mamy. Muszę sięgnąć po drugi tom.

      Usuń
  7. Odważna kobieta. Nie słyszałam o tej książce wcześniej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem też. Ja już mam je chwilę. Jeszcze inne książki Blasi zostały u nas wydane.

      Usuń
  8. Mam książkę 1000o dni w Wenecji. Lubię książki Brasi i te jej przeplatanki: architektury, kulinaria,piękne opisy przyrody...
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń

Każdy pozostawiony komentarz to balsam na moją duszę. Toteż za każdy serdecznie dziękuję i zapewniam, że czytam je z uwagą i staram się nie pozostawiać ich bez odpowiedzi.