Nie byłam nigdy w Wenecji, ani w Toskani, ani w Orvieto, więc zainspirowana wpisami na blogach nabyłam sobie całą trylogię Marleny de Blasi, która to trylogia niosła obietnicę, że poznam te miejsca, do których prawdopodobnie raczej nie trafię.
I tak faktycznie się stało, w trakcie czytania pierwszej z trzech książek stanowiących zbeletryzowane wspomnienia, jeżeli chodzi o Wenecję. Autorka książki opowiadając historię swego małżeństwa z Wenecjaninem oraz swojego oswajania się z miastem, do którego wiedziona uczuciem zdecydowała się przeprowadzić, ukazała mi ją przez pryzmat swego nią zachwytu. A ja wędrowałam razem z nią gondolą i pieszo poznając wciąż nowe miejsca, nazwy i ludzi, barwnych i wyrazistych, którzy żyją zupełnie innym tempem niż my.
Książka "Tysiąc dni w Wenecji" bardziej przyciąga kolorami i smakami, o których w niej dużo, niż samym romansem, który moim skromnym zdaniem dość blado wypada na tle całej jej treści, gdyż szybko zamienia się w zwykłą codzienność, z której wyparowywują miłosne uniesienia. A już z pewnością nie wzrusza tak, jak historia Roberta i Franceski z filmu "Co się zdarzyło w Madison County" o czym próbuje przekonać czytelnika wydawca książki cytując na okładce amerykańską gazetę. Cała jednak historia znajomości ze swym przyszłym mężem oraz perypetii związanych z małżeństwem opowiedziana jest przez Marlenę de Blasi ciekawie i z humorem.
Muszę przyznać, że ja jako osoba nie lubiąca zmian w życiu, byłam pełna podziwu dla autorki książki, która potrafiła niezwyle szybko, nie wiedząc co ją może faktycznie czekać u boku mało znanego sobie mężczyzny - w obcym dla siebie mieście i w obcej sobie kulturze - podjąć decyzję o likwidacji swego domu i przeprowadzeniu się do niego, zupełnie w ciemno. A jak było ciemno przekonała się, gdy zawitała w progi jego mieszkania.
Ogromnym plusem książki jest gawędziarski, potoczysty styl w jakim jest napisana oraz poczucie humoru jakie posiada Marlena de Blasi co sprawia, że czyta się ją szybko i z dużą przyjemnością.
A teraz czeka na mnie "Tysiąc dni w Toscani" a wraz z nimi kolejna zmiana w życiu autorki.
Książka miała brać udział w wyzwaniu gra kolorów, ale niestety nie zdążyłam z opinią.
Czytając zastanawiałam się, czy odważyłabym się rzucić wszystko i ruszyć " za miłością". W przeciwieństwie do Ciebie lubię zmiany, poddaję im się, czy wręcz je prowokuję.
OdpowiedzUsuńDziękuję za recenzję, chciałabym te książkę przeczytać.
Serdeczności przesyłam.:))
Podobno jest najsłabsza z całej trylogii, ale wydaje mi się, że warto ją przeczytać dla Wenecji. A poza tym historia Marleny i Fernanda też jest interesująca.
UsuńRozpedziłąm się do tej Wenecji a tu chyba warto sie zastanowić, pewnie poszukam drugiej ksiazki bo Toskanię chyba czytałam:)
OdpowiedzUsuńJak nie szukasz tylko romansu a myślę, że tak jest to klimat Wenecji w niej znajdziesz.
UsuńBardzo interesujący tytuł.:)
OdpowiedzUsuńTYle dni w niej spędziła jej autorka przed kolejną zmianą w życiu.
UsuńMnie się nie udało przebrnąć przez tę książkę, jakoś raził mnie opis romansu, on, on, on, brakowało mi Wenecji i szybko odłożyłam książkę na półkę. Być może zbyt szybko się poddałam, skoro jak piszesz sam romans jest zaledwie pretekstem do ukazania Wenecji. A zatem żałuję, bo Wenecję to ja kocham nad życie. :)
OdpowiedzUsuńOprócz Fernanda jest w książce i Wenecja ze swoimi zabytkami, kanałem/też zabytek, ale wymieniam go oddzielnie/ i Wenecjanami....tymi prostymi, których de Blasi spotyka choćby na targu.
UsuńAle może ja mam mniejsze wymagania....
Albo ja zbyt duże :)
UsuńWymagania wzrastają wraz z posiadaną wiedzą i zainteresowaniami....i Twoje są z pewnością adekwatne.
UsuńPolecam Wenecję oczami komisarza Brunettiego w serii kryminałów Donny Leon.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
tommy z samotni
Dziękuję za podpowiedź.....już zwróciłam kiedyś uwagę na te kryminały, ale nie mogę liczyć na swoją bibliotekę....
UsuńJestem jak najbardziej za taką literacką podróżą do Wenecji w czasie gdy pogoda nie nastraja optymistycznie :)
OdpowiedzUsuńTak...fajnie przenieść się tam, gdzie słońce świeci, gdy za oknem jest tak jak teraz mamy. Muszę sięgnąć po drugi tom.
UsuńOdważna kobieta. Nie słyszałam o tej książce wcześniej.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem też. Ja już mam je chwilę. Jeszcze inne książki Blasi zostały u nas wydane.
UsuńMam książkę 1000o dni w Wenecji. Lubię książki Brasi i te jej przeplatanki: architektury, kulinaria,piękne opisy przyrody...
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:)
Blasi robi to błyskotliwie.
Usuń