Paulina K. swym postem High 5 - 5 powodów, dla których kocham biblioteki przypomniała mi, że dzisiaj jest Dzień bibliotekarza i bibliotek a co za tym idzie pobudziła do małej refleksji związanej z moimi kontaktami z tym miejscem, które lubią a nawet może i kochają mole książkowe i odwiedzają często, zanim zaczynają tworzyć swoje własne domowe biblioteczki. Tak było i ze mną. Swoje pierwsze kontakty z Publiczną Biblioteką - wtedy chyba gminną - w Czchowie nawiązałam na przełomie lat 1958/1959, gdy byłam w pierwszej klasie szkoły podstawowej. Były to tak fantastyczne kontakty dzięki młodej bibliotekarce o imieniu Maryla, która właśnie w 1958 roku zaczęła w niej pracę, że do dzisiaj je ogromnie miło wspominam i z sympatią patrzę zawsze na starszą już panią, gdy ją spotykam. To mamie i tej pani zawdzięczam miłość do książek. Zawsze w tej "mojej" bibliotece czułam się doskonale i po wielu latach, mimo już posiadania własnej sporej biblioteczki, powróciłam do niej i bardzo lubię do niej zachodzić, by po napawać się widokiem regałów z książkami, powdychać jej atmosferę i sprawdzić co nowego się pojawiło. Również wdaję się w krótką, bo panie nie mają zbyt wiele czasu, pogawędkę z nimi o książkach oczywiście. W tym miejscu żadnych plotek!
Były jeszcze w moim życiu trzy inne biblioteki: w Tychach, gdy chodziłam do liceum, w Tarnowie, gdy tam pracowałam przez siedem lat i w Tuchowie, gdzie mieszkaliśmy z rodziną dwa lata. W tym czasie miałam bardzo mało czasu na czytanie, ale jednak nie potrafiłam nie pojawić się w niej i nie założyć w karty czytelniczej.
To taka mała garść wspomnień a w przyszłym tygodniu uskutecznię odwiedziny i przy okazji złożę paniom życzenia z okazji ich Dnia.
Wielka szkoda, że moja biblioteka nie ma galerii zdjęć. Nie mogę więc jej pokazać.
Moje serce w jakimś stopniu związane jest teraz z Dublinem i oto natknęłam się w internecie na Polską Bibliotekę w Dublinie "Biblary" i jej blog Czytamy na wyspie. Działa ona od 2007 roku i korzysta z niej 700 czytelników - tj. o około 300 więcej niż z mojej biblioteki - a w zasobach posiada 3,300 woluminów.
Wchodzimy ...........................
i szukamy.....niestety zdjęcia pochodzące ze strony tego azylu polskości w Dublinie są kiepskiej jakości.
Biblioteka jest wielka przez swą gościnność i wiedzę w niej zawartą a nie przez jej rozmiary./autor nieznany/
Dziś obchodzimy w naszej Gminnej Bibliotece to święto o zasięgu powiatowym bardzo uroczyście.
OdpowiedzUsuńA ja nawet nie wiem czy u nas coś się dzieje, ale nie widzę na stronie internetowej żadnej informacji. Może w tygodniu coś będzie.
UsuńMoja pierwsza biblioteka, to oczywiście biblioteka szkoły podstawowej, a później już były różne po drodze:)
OdpowiedzUsuńMoja też, ale jednak z tą gminną mam związane najlepsze wspomnienia.
UsuńPamiętam swoją pierwszą wizytę w bibliotece publicznej, była trochę później :-) Z biblioteki nic nie zostało, nie przetrzymała nowej, kapitalistycznej rzeczywistości.
OdpowiedzUsuńTo przykre......pieniądze z podatków wprost się rządzącym na górze i na dole rozpływają nie wiadomo w sumie gdzie...bo na to co dla nas to wciąż im brakuje....
UsuńBiblioteki są mi potrzebne do życia i pracy.
OdpowiedzUsuńCzytanie dla przyjemności, zbieranie materiałów do własnych książek... Gdzie to wszystko znaleźć jeśli nie w bibliotekach? W mojej miejskiej, w naukowych rozsianych od Katowic, przez Kraków po Warszawę.
Piękne święto!
Piękne święto ...to prawda.
UsuńBardzo lubię biblioteki i często z nich korzystam :)
OdpowiedzUsuńKorzystanie z nich sprawia, że funkcjonują a przecież nie chcielibyśmy, by tak jak u Marlowa były likwidowane.
UsuńRzadko korzystam z bibliotek, wolę kupować książki, bo czytam mniej niż kiedyś. Jeśli dubliński biblioteka jest Ci bliska, to w moim poście o Ustroniu pokazałam murale przedstawiające jej wnętrze, od góry do dołu wypełnione książkami. Cudowny widok.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko.:)
I ja kocham kupować, ale z sentymentu do tego miejsca z książkami mnie tam ciągnie.
UsuńWidziałam ten mural z biblioteką dublińską u Ciebie i podziwiałam, ale ja tu wspomniałam polską bibliotekę w Dublinie.
Gapa ze mnie. :)
UsuńTo nic takiego.....
Usuńz bibliotek korzystałam tak długo, jak długo się uczyłam, i dopóki byłam na utrzymaniu rodziców :p Potem czerpałam przyjemność z kupowania książek- ciekawych pozycji- które nie tylko z przyjemnością czytałam, ale też uzupełniałam "ubogą" bibliotekę domową- znaczy się było w niej mnóstwo wszelakich encyklopedii, słowników, atlasów i map, między którymi znalazły się, o dziwo: Pismo Starego Testamentu i Pismo Nowego Testamentu, choć nie wiedziałam wtedy jakim cudem w pogańskim domu?... Dzisiaj są w moim domu i nawet wiem dlaczego tak miało być ;) Były one jakimś namacalnym znakiem... dla mnie ;) Ale to już zupełnie inna historia. Tymczasem tato sam nie kupował i nie pozwalał kupować książek, które się przeczyta raz i... jak to mawiał: rzuci w kąt. Gdy podjęłam pracę, kupiłam sobie nawet 3 lektury, bo uważałam, że "Chłopi", "Krzyżacy", "Stara baśń" powinny być w każdym domu, by móc do nich wracać w przypływie chwili. Mam też "Anię..." Montgomery (3 tytuły) i także mniej znaną "Rilla ze Złotego Brzegu", owej autorki... Stoi obowiązkowo Jerozolimka, Słownik Leon-Doufour'a, wszystkie części Brewiarza, najnowszy Katechizm kościoła Katolickiego... i to nie dlatego, że jakaś ze mnie jakiś "moher", ale jestem 'poszukująca". Stoją też Księdza Jana, Poświatowskiej, Pawlikowskiej- Jasnorzewskiej i obowiązkowo Phila Bosmansa :Żyć każdym dniem, czyli"- nazywam ją biblią poganina... ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKiedyś wyczytałam, że w każdym amerykańskim domu była Biblia i "Wojna i pokój" Tołstoja. Ciekawy zestaw.
UsuńW naszych z pewnością już teraz jest coraz więcej Biblii i my mamy ich kilka, ale ta Jerozolimka mnie zafrapowała.
A co do "Chłopów", "Krzyżaków" i "Starej baśni" mam identyczne zdanie jak Ty i oczywiście od dawna je mam.
Był taki czas zanim wyszłam za mąż, że zarabiane pieniądze głównie wydawałam na książki i płyty i w ten sposób budowałam swoją biblioteczkę.
Później był czas nie kupowania i czytania w minimalnym stopniu a dopiero od czterech lat, odkąd bloguję powróciłam do kupowania i intensywniejszego czytania. Ale jednak zaglądanie do biblioteki należy do jednych z niewielu moich przyjemności.
Poszukiwanie Boga trwa cały czas dla wierzącego w niego.
Ja pamiętam pierwszą książkę wypożyczoną z biblioteki. A jutro rano idę do tego przybytku literek wszelakich, by złożyć życzenia mej bibliotekarce i pobuszować między regałami.
OdpowiedzUsuńByć może i ja do swojej jutro zajrzę.++++++
UsuńTwoje wspomnienia bardzo ciekawe o pani z dawnych lat. Ja z pierwszych lat szkoły podstawowej źle wspominam bibliotekę, bo pani była koszmarna ale na szczęście pod koniec podstawówki to się zmieniło. Moja córka ma dużą bibliotekę i z niej korzystam. Pozdrawiam serdecznie...
OdpowiedzUsuńA ja jakoś nie przypominam sobie szkolnej bibliotekarki...widocznie akurat z tej biblioteki prawie nie korzystałam......
UsuńCo ciekawe, ja też kiedyś wypożyczałam książki w bibliotece w Tychach, choć nigdy tam nie mieszkałam, ani też nie miałam założonej karty :) Moja kuzynka pozwalała mi korzystać ze swojej karty, kiedy byłam u niej na wakacjach (a zdarzało się to przez wiele lat), co tylko świadczy o tym, że nawet wtedy nie mogłam żyć bez książek. Z dala od domu i mojej biblioteki musiałam sobie jakoś radzić :)
OdpowiedzUsuńCzyli coś nas łączy.....
Usuń