źrodlo |
Dzisiaj mija 130 rocznica śmierci Wiktora Hugo, który zasłynął jako autor, pisaną prawie dwadzieścia lat, epicką powieścią "Nędznicy". Jak sądzę chyba mało kto powiedziałby, że jej nie czytał a przynajmniej nie oglądał filmu nakręconego na kanwie jej fabuły. Dla mnie osobiście Jeanem Valjeanem zostanie już na zawsze Jean Gabin, który zagrał go w filmie nakręconym w 1957 roku.
źródło |
A po raz pierwszy z tą powieścią zetknęłam się w szkole, gdy jako lekturę czytając "Kozetę" wzruszałam się dramatyczną historią małej Kozety, której los odmienił się dzięki nieznajomemu mężczyźnie. Mężczyzna ten pomógł jej - małej dziewczynce - nieść ciężkie wiadro z wodą, a jak się później okazało przybył, by zabrać ją z miejsca, w którym traktowana była z okrucieństwem. Wtedy nie zdawałam sobie sprawy, że jest to część całości pod nazwą "Nędznicy". Przypomniałam sobie o tej książeczce czytanej w szkole podstawowej po wielu latach, gdy czytałam już całą tę znakomitą, wielowątkową powieść, w której Wiktor Hugo na tle panoramicznego przeglądu XIX wiecznego społeczeństwa francuskiego ukazał tragiczne losy i przemianę swego głównego bohatera, Jeana Valjeana.
Moi "Nędznicy"
wydani prze PIW w 1980 roku są niestety siermiężne, ale dzisiaj można nabyć ich sobie nie tylko w estetycznym, ale i mam nadzieję trwalszym wydaniu choćby Bellony :
A jakie są Wasze doświadczenia związane z czytaniem
książek Wiktora Hugo, bo ja niestety jak na razie znam tylko "Nędzników.
_________________________
Zdjęcia książek pochodzą ze strony Selkar.pl
Przypomniał mi się fragment z "Ziemi obiecanej", gdy Blumenfeld przyszedł do Grosglika:
OdpowiedzUsuń"- Co słychać w szerokim świecie, panie Blumenfeid?
- Wiktor Hugo umarł wczoraj - rzekł nieśmiało muzyk i zaczął odczytywać głośno jakieś sprawozdanie.
- Dużo zostawił? - zapytał bankier w przerwie, oglądając sobie paznokcie.
- Sześć milionów franków.
- Ładny grosz. W czym?
- W trzyprocentowej rencie francuskiej i w Sue-zach.
- Doskonały papier. W czym robił?
- W literaturze, bo...
- Co? W literaturze?... - zapytał zdziwiony, podnosząc oczy na niego i gładząc faworyty.
- Tak, bo to był wielki poeta, wielki pisarz.
- Niemiec?
- Francuz.
- Prawda, ja zapomniałem, przecie to jego ta powieść Ogniem i mieczem. Mnie Mery ładne kawałki z niej czytała."
Doskonały fragment....ale Sienkiewicz chyba majątku się nie dorobił robiąc w literaturze?
UsuńNigdy się nad tym nie zastanawiałam.
Na pewno nie miał powodów do narzekań, bo jak nie wydawcy to doceniali go czytelnicy, którzy zrzucili się na Oblęgorek, na który zresztą trochę kręcił nosem i stać go było na to by darowiznę od Michała Wołodyjowskiego przeznaczyć na wspieranie innych.
UsuńW końcu sporo napisał....
UsuńAle biografia Hugo wskazuje na to, że był niezwykle aktywnym człowiekiem nie tylko jako pisarz.
Kuknęłam na stronę Wiki a tam tekst ogromny....
Narzekać chyba specjalnie nie narzekał , mam na myśli Sienkiewicza. Przypominam jeszcze o Nagrodzie Nobla o której marzyła przykładowo Orzeszkowa. Za to Małgorzata Musierowicz wspomina że jeśli chodzi o tłumaczenia dzieł Sienkiewicza to : jako obywatela Rosji nie chroniło go międzynarodowe prawo autorskie i większością zysków z dzieł noblisty wydawanych w Ameryce dzielili się wydawcy i tłumacze. Coś tam dostał ale w porównaniu z zyskami były to grosze.
UsuńPoza tym nie zapominajmy że Henryk Sienkiewicz podobnie jak i Kraszewski nie pisali li tylko ku pokrzepieniu serc i że za tym jednak jakieś zyski szły.
Nędzników obowiązkowo czytałam. Kozetę natomiast z własnej, nieprzymuszonej woli- kilkakrotnie. A im częściej zanurzałam się w klimatach opowiadania, tym bardziej się wzruszałam. Gdy czytałam ją pierwszy raz, to dosłownie ryczałam...Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń"Kozeta" mogla faktycznie pobudzać do płaczu, bo działała na emocje bardzo.
UsuńZresztą jak ostatnio oglądałam w kinie musicalowych "Nędzników" też się rozczulałam.
Czytałam jeszcze "Ostatni dzień skazańca". To opowiadanie, w którym Hugo pokazuje, że warto by znieść karę śmierci i publiczne egzekucje. W tamtych czasach ludzi ścinano na ulicy, wśród tłumu gapiów, którzy podniecali się egzekucją, cieszyli się. To była rozrywka dla prostych ludzi...
OdpowiedzUsuńW planach mam "Człowieka śmiechu". A wydanie Bellony istotnie jest estetyczniejsze.
O "Człowieku śmiechu" już ktoś pisał...nie wiem czy nie guciamal.
UsuńTak, to były spektakle dla gawiedzi, która traktowała egzekucje jak najlepsza rozrywkę. Jest tego posmak w "Złodzieju z szafotu " Cornwella, który pokazuje wprawdzie nie ścinanie, ale wieszanie skazańców.
To nie były tylko tamte czasy. Przecież także w Polsce, po wojnie były urządzane publiczne egzekucje. W Gdańsku powieszono publicznie zbrodniarzy z obozu w Sztutowie, Niemców i Polaków a zaprzestano ich nie z jakichś humanitarnych względów tylko dlatego, że przychodziły tłumy tak wielkie, że władze bały się, że nie zapanują nad tłumem i sytuacja wymknie się spod kontroli.
Usuń"Człowiek śmiechu" i u mnie czeka na czytanie w ebooku . Jeśli chodzi zaś o "Nędzników" zdecydowanie bardziej podobał mi się pierwszy tom , drugi zbyt był zdominowany przez watek miłosny.
UsuńOj, przejęzyczyłam się, w swoim poprzednim komentarzu miałam na myśli nie ścinanie, a wieszanie. Tak, to była rozrywka dla gawiedzi. W czasach Hugo robotnicy w godzinach egzekucji byli nawet zwalniani z pracy, choć w innych przypadkach (choroba, problemy rodzinne) o zwolnieniu nie mogli marzyć.
UsuńMarlow - każda nacja ma swoje upiory, wywołane innymi przyczynami.
UsuńTo co się w ludziach przez lata nagromadzi wskutek doznawanych krzywd musi później znaleźć ujście.
I u nas jednak z innych powodów gromadzono się na tych egzekucjach niż we Francji, czy też Anglii. Tak sądzę.
Koczowniczko - Jak kuknęłam - akcja "Człowieka śmiechu" dzieje się w Anglii więc faktycznie tam wieszano. Natomiast we Francji stosowano gilotynę.
UsuńMolesław - ja czytałam "Nędzników" w takim czasie, gdy wątki romansowe szczególnie mnie interesowały więc podobała mi się cała książka. Dzisiaj być może inaczej bym te część książki, o której piszesz odbierała.
Usuń