czwartek, 28 sierpnia 2014

Jeden z moich ulubionych fragmentów "Ani z Zielonego Wzgórza"

       Odwiedzając blogi czytelnicze zauważyłam, że czytanie "Ani z Zielonego Wzgórza" przeżywa prawdziwy renesans. Ja jestem posiadaczką trzech podstawowych, dwutomowych książek o Ani wydanych w przez Naszą Księgarnię w 1970 roku. Książki prawdopodobnie kupiłam już w antykwariacie więc nosiły jakieś ślady używania/ ale to akurat lubię / a obecnie te ślady są jeszcze większe, gdyż były czytane intensywnie nie tylko przeze mnie. Nawet je pożyczałam, ale szczęśliwie powróciły na swoje miejsce.



W tej książce mieszczą się dwie pierwsze części tej fenomenalnej powieści, która wzrusza i bawi, a także uczy,  i z niej właśnie pochodzi jeden z moich ulubionych fragmentów, w którym następuje pogodzenie się Ani z Gilbertem. Do tego fragmentu, jak byłam nastolatką często powracałam.
Fragment ten dedykuję wszystkim, którzy jeszcze nie znają  Ani i Gilberta.






21 komentarzy:

  1. Do tej książki mogę wracać na okrągło, mam kilka wydań i takie jak Twoje również. Czytałam wszystkie części Najbardziej jednak zawsze podobała mi sie 1 i 2 cz. przy których sie uśmiałam do łez. Pamietam jak Ania farbowała włosy ten urywek był świetny, albo jak jechała na pocżatku na wozie z Mateuszem i zasypywała Go swoją paplaniną.... oj chyba sie znowu przeproszę z tą lekturą:))

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem czemu, ale ja do tej książki, jak i całej serii mam jakąś awersję. I to od lat.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak lubiłam Anię, tak nigdy nie przepadałam za Gilbertem. ;) A mój ulubiony fragment to chyba ten z nieudanym farbowaniem włosów (mnie też się to przydarzyło, i to wiele razy).

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie jestem w trakcie powtórki całej serii, skończyłam Anię na Uniwersytecie i zaczynam Anię z Szumiących Topoli. I ile by lat nie upłynęło zawsze wzruszam się w tych samych miejscach, a nawet z wiekie, tych miejsc jakby więcej

    OdpowiedzUsuń
  5. Serię o Ani czytałam dwukrotnie, bardzo ją lubiłam jako nastolatka :). Jeszcze pewnie kiedyś do niej wrócę :). Też mam te stare wydania :).

    http://garscwrazen.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Wstyd się przyznać ale nie czytałam Ani, ale mam w planach, kupiłam dla córki pierwszy tom o Ani który był w kiosku za 5,99 i już sama go podczytywałam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam tylko pierwszy tom, ale bardzo bym chciała mieć całą serię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ann RK :) Koniecznie! Przynajmniej 3 początkowe! Pozdrawiam :)

      Usuń
  8. Ja niestety poprzestalam tylko na filmie...

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam wersję w papierowych okładkach, która się trochę sypie. Zawsze bardzo lubiłam charakterystyczne ilustracje. Niedawno wyszło wznowienie i po przemyśleniu - pozostałam przy swojej, dobrze znanej wersji:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olu! Starą serię czytały moje dzieci, a obecnie zaczynają najstarsze wnuczki :)
      "Ania na uniwersytecie" i "Wymarzony dom Ani"... ach!
      Literatura Lucy Maud Montgomery - niczym serce, nie ma zmarszczek. Pozdrawiam serdecznie wszystkie czytelniczki "Ani z Zielonego Wzgórza"!

      Usuń
    2. O tak, to jedna z książek, która się nigdy nie zestarzeje i która potrafi połączyć pokolenia:)

      Usuń
  10. Miło mi, że większość z Was tak, jak i ja,ma swoje ulubione egzemplarze książek o Ani.
    Cieszy, że w świecie zdominowanym przez nowoczesność mającą różne oblicze w dalszym ciągu czyta się książki, w których dominują uczucia. I, że czyta je młode pokolenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Największy sentyment mam do książek, w których Ania była jeszcze dzieckiem, a potem przygody jej dzieci. Uwielbiam te części:)

      Usuń
  11. Też kocham to stare wydanie i nie zamieniłabym go na żadne inne ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Już nawet samo zerknięcie na wysłużone kartki, wywołują moje wspomnienia związane z tą pozycją :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Przy wyjeździe do Kanady 30 lat temu, zabrałam ze sobą cały komplet Ani, w słusznym przewidywaniu, że będę tej książki potrzebowała jak powietrza. Nie wiem ile razy do niej wracałam, ale było tego dużo i pewnie jeszcze nie raz wrócę, zwłaszcza, że w przyszłym tygodniu wybieramy się na Wyspę Księcia Edwarda ( wszystko zależy czy szef da te kilka dni dodatkowego urlopu) i do miejsc gdzie Lucy MM umiejscowiła swoją książkę. Wspaniale byłoby poczytać książkę w tym właśnie miejscu, więc z pewnością zabiorę ze sobą, co najmniej dwa pierwsze tomy. Pozdrawiam miłośniczki Ani w każdym wieku, tak jak Anna S zauważyła, ta książka nie ma zmarszczek i żadna z nas nigdy nie jest za stara ( o, przepraszam) -zbyt dojrzała, na jej przeczytanie i zanurzenie się z Anią w jej cudowny świat imaginacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Było by fajnie zawitać na Wyspę i zobaczyć miejsca związane z Anią.

      Usuń
  14. Jakoś tak się złożyło, że nie przepadam za Anią. Alle chylę czoła przed tymi, którzy ją czczą :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Zawsze uwielbiałam "Anię..." . Czytałam ja tak wiele razy, że nawet nie jestem w stanie tego zliczyć. I mam dokładnie to samo wydanie, co Ty i choćby ze względów sentymentalnych nie zamieniłabym go na żadne inne :)

    OdpowiedzUsuń

Każdy pozostawiony komentarz to balsam na moją duszę. Toteż za każdy serdecznie dziękuję i zapewniam, że czytam je z uwagą i staram się nie pozostawiać ich bez odpowiedzi.