czwartek, 6 marca 2014
Daj się poprowadzić poprzez "Wyspy zaczarowane".
Kontynuując prezentowanie na blogu przeczytanych książek zanim on powstał dzisiaj post o niezwykle pięknej, pozostającej na długo w pamięci książce jaką są "Wyspy zaczarowane" Waldemara Łysiaka.
Posiadam ją w swym zbiorze od wielu już lat. Mój egzemplarz został wydany przez PAX w 1978 roku. Książka ta zrobiła na mnie ogromne wrażenie i myślę o ponownym jej przeczytaniu. Waldemar Łysiak zawarł w niej zbiór świetnych, napisanych przystępnym językiem, esejów o kulturze włoskiej zabierających czytelnika w cudownie nastrojową podróż po Italii okresu renesansu, chociaż nie tylko. We wstępie Łysiak min.napisał : "Pokochałem Italię miłością Kolumba, a może dziecka. Nie te obnażającą się bezwstydnie chciwym pielgrzymom, wlepionym milionami oczu w bedekery i w szkiełka kamer, lecz moją budowaną z własnych doznań, z pajęczej siatki wzruszeń, pełną zaczarowanych wysp, które moimi na wieki pozostaną prawem odkrywcy...". [...]
Szczególnie utkwił mi w pamięci esej o Asyżu, o atmosferze tego miejsca i wpływie na tych, którzy go odwiedzają.
O tym świadczy ten fragment :
" Właśnie w Asyżu zrozumiałem, czym może się stać odnaleziona mogiła ze zwłokami jednego człowieka dla milionów innych ludzi. Grobowiec w Asyżu to wśród tysięcy ołtarzy i sanktuariów Italii miejsce szczególne, które razi swą mocą jak rozpalonym prętem i ciska na kolana wszystkich, bez względu na wyznanie czy brak jakiejkolwiek wiary. Wystarczy wiara w człowieka i jakąś wartość, której nie da się przeliczyć na monety.
12 grudnia 1818 roku, po pięćdziesięciu dwóch dniach i nocach nieprzerwanej pracy, odnaleziono pod ołtarzem głównym bazyliki Świętego Franciszka zw Asyżu ciało świętego.
Potężna krypta, w której leży dzisiaj na kamiennym posłaniu w wysokiej niszy, jest dostępna dla zwiedzających. Gdy schodzi się tu z gwarnego kolorowego salonu życia na powierzchni, wydaje się, że mroczna, pełna ciszy, skupienia i szeptów kazamata jest jak święta trumna o niebywałej sile oddziaływania. O jakiej, mogłem się przekonać.
To był chyba Amerykanin, wysoki młody blondyn o zwalistym cielsku, w dżinsach i sandałach. Stał i patrzył z głupawym, drwiącym uśmieszkiem na ludzi klęczących wokół ołtarza pod niszą. I żuł gumę, ostentacyjnie, drażniąco, hałaśliwie. Czuł się wyższy( i był wyższy, bo stał), mniej głupi.
Jak długo się tak czuł, nie wiem. Pamiętam tylko, że oczy zmieniały mu się powoli, jakby zdziwione, że jego demonstracja napotyka obojętność modlącego się tłumu, a uśmieszek spełzał z nalanej twarzy i zastygał w dziwnym skurczu. Przestał mlaskać, a potem nagle wypluł gumę i wcisnął ją wstydliwie do kieszeni, uklęknął, najpierw na jedno kolano, potem na drugie, i pochylił głowę. Tę scenę zapamiętam do końca życia, chociaż nigdy jej pewnie nie pojmę. Gdyby mi ją opowiedziano, być może nie uwierzyłbym. Ale ja to widziałem.
W tym miejscu działy się nie takie rzeczy i nie takim ludziom zginały się kolana i sumienia." [...]
* Waldemar Łysiak, "Wyspy zaczarowane",Wyd.PAX,1978 r,, str7
* Waldemar Łysiak,"Wyspy zaczarowane", Wyd. PAX,1978 rok, str. 41-42
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Będę miał na uwadze tę pozycję, jest bardzo interesująca
OdpowiedzUsuńPrzy Twoich zainteresowaniach Łysiak jest akuratny,
UsuńWydanie z 1978 roku pewnie sporo już przeszło. Stare, pożółkłe strony mają swój urok. I choć obecnie bardziej preferuję śnieżnobiałe kartki, to mam w mojej domowej biblioteczce stary egzemplarz "Czterech pancernych i psa" i nie zamieniłabym go na żaden inny.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię PAX-owskie wydania z lat 70-tych. Lata im nic nie zrobiły.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBył w latach na przełomie lat 70 i 80 -tych rozchwytywany. Moja z antykwariatu jest.
UsuńMam tę książkę:) Obiecałam sobie jej lekturę zaraz po "Barbarzyńcy w ogrodzie" Herberta:)
OdpowiedzUsuńCzytaj, czytaj - warto.
UsuńChetnie bym przeczytala, z cytatow, ktore umiescilas wyglada bardzo interesujaco:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńPolecam.
UsuńŁysiaka czytałam tylko "Stulecie kłamców". Nie podobało mi się. Ale ta książka sprawia wrażenie zupełnie innej i chętnie po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńNie znam tej książki, ale myślę o niej.
Usuń"Wyspy zaczarowane" to przejaw miłości autora do sztuki przede wszystkim.
Łysiak zawsze i wszędzie! Asyż też zostawił we mnie niezapomniane wrażenia. Rzeczywiście cichnie się i nogi same się uginają. Wenecja i miasto św. Franciszka to dwa najgorętsze wspomnienia Italii:)
OdpowiedzUsuńJesteś szczęściarą Bogusiu.
UsuńPo pierwsze tytuł sprawia, że chce się czytać, po drugie jest o m o i c h Włoszech:) (bezwstydnie sobie Italię zawłaszczam), po trzecie lubię Łysiaka książki o sztuce. Poszukiwałam w księgarniach bezskutecznie, jednak w zalewie książek do przeczytania nie sprawdziłam nawet o czym są Wyspy zaczarowane. Teraz po twoim wpisie zarezerwowałam książkę w bibliotece. Uwielbiam takie literacko-podróżnicze pozycje o sztuce i doceniam erudycję W.Ł Włączyła ci się weryfikacja obrazkowo- mam nadzieję, że uda mi się ją przejść, jak nie to będę musiała podarować sobie komentowanie :(
OdpowiedzUsuńPrzecież ją wyłączyłam kilka dni temu. Zaraz sprawdzę co się dzieje.
UsuńPrzez ta weryfikację zapomniałam napisać, że jest mi niezmiernie miło, że Cię zainspirowałam.
UsuńPisałaś Aniu u Kaye iż masz biografię Bruegla - czy możesz podać tytuł i nazwisko autora? Mam koleżankę uwielbiającą tego malarza i chętnie bym dla niej zdobyła
OdpowiedzUsuńPiotr Brueghel - Feliks Timmermans.
OdpowiedzUsuńCzy kod obrazkowy już zniknął?
UsuńSprawdzam
UsuńZniknął :))) dzięki.
UsuńJa mam wydanie nowsze, z 1997 roku, twarda okładka, 2 wkładki z kolorowymi ilustracjami i dużo czarno-białych w tekście. Na początku "Nota edytorska do wydania IV".
OdpowiedzUsuńZachwycająca, błyskotliwa książka!
Tak samo wydaną mam jego "Francuską ścieżkę."
Moje też ma twarde, materiałowe okładki i wkładkę z czarno białymi zdjęciami, ale "Francuska ścieżka" niestety była już wydana byle jak i niestety się rozpadła.
UsuńMam jeszcze jego : Szachistę, Asfaltowy saloon,Flet z mandragory i chyba MW.
Zgadzam się, że to jest błyskotliwie napisana i zachwycająca książka. Obok niej trudno przejść obojętnie.
UsuńTen cytat jest świetny. jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuńBardzo Cie przepraszam, że nie w temacie do wpisu, ale wracając do Marcina Stycznia chciałam Ci tylko powiedzieć, że razem z Ernestem Bryllem napisali książkę "Duchy Poetów"! Jestem już po lekturze i po przesłuchaniu dołączonej płytki i aż mi się serce rwie, żeby się komuś pochwalić jaka ta publikacja jest wspaniała!!! A nie znam nikogo poza Tobą, kto zachwycałaby się jego muzyką, więc musiałam się podzielić z Tobą moją radością :) jak tylko będziesz miała okazję, to sięgaj po "Duchy Poetów" bez wahania :)
OdpowiedzUsuńOglądałam wywiad z Marcinem Styczniem/ na tv Bosca - chyba/ i mówił właśnie o współpracy z Ernestem Bryllem. Ten wywiad sprawił, że zainteresowałam się jego muzyką.
UsuńOgromnie miło mi, że to właśnie ze mną dzielisz się odczuciami z lektury. I ja poszukam tej książki. Bryla bardzo cenię od lat i wierzę, że to musi być znakomita lektura.