Książkę, o której tym razem piszę posiadam w zbiorze serii Koliber już pewno 30 lat, a inspiracją do sięgnięcia po nią był post na blogu archiwum mery orzeszko. W poście tym przywołana została postać Marii Wisnowskiej, warszawskiej aktorki z końca XIX wieku, która w niewyjaśnionych nigdy okolicznościach została zastrzelona przez swego rosyjskiego kochanka, Aleksandra Barteniewa, a której matka ufundowała pomnik na Starych Powązkach.
źródlo |
Urodzony w 1933 a zmarły w 1999 roku prozaik napisał 20 książek, głownie powieści, ale również zbiory opowiadań.
Podobno najciekawszą część jego dorobku literackiego stanowi proza historyczna, która, jak wyczytałam na Culture.pl, znalazła uznanie krytyki i czytelników. W kręgu jego zainteresowań znajdowały się głównie burzliwe wydarzenia w XIX wiecznej historii Polski związane z ruchami powstańczymi. Zryw z 1863 roku stał się fabułą monumentalnego cyklu prozatorskiego, na który składają się : Spisek, Dwie głowy ptaka, Powrót z Carskiego Sioła, Rośnie las. Utwory te wydawane pomiędzy 1966 a 1977 rokiem Terlecki zebrał w jeden tom w 1979 roku noszący tytuł Twarze 1863. Zwieńczył to dzieło powieścią Lament, która ukazała się w 1984 roku.
Ale Władysław Terlecki pisał także powieści psychologiczno-obyczajowe. Poświęcał je głównie problemom osobowości pisarzy a należą do nich : Cień karła, cień olbrzyma z 1983 roku, Pismak z 1984 roku i Cierń i laur z 1989 roku. I tu jako zasługującą na szczególną uwagę wymienia się pierwszą z nich, w której pisarz dokonał konfrontacji wielkiego formatu duchowego dawnego twórcy /Lwa Tołstoja/ z miałkowością i małostkowością artysty tworzącego współcześnie.
Muszę przyznać, że "Czarny romans" to pierwsze moje spotkanie z twórczością Władysława Terleckiego. Pisarz podjął się w nim stworzenia własnej wizji bardzo głośnego a tak tragicznie zakończonego, 1 lipca 1890 roku, romansu znanej i uwielbianej przez publiczność, 29 letniej aktorki warszawskiej, Marii Wisnowskiej, córki Emilii z Hoffmanów i Oswalda Wisnowskiego, z rosyjskim dragonem. A jest to ciekawy prozaik -wart zainteresowania - a świadczy o tym to co przeczytałam o nim na wymienionej powyżej stronie internetowej z której korzystałam opracowując swój tekst, a mianowicie, że " "ambitne dokonania pisarskie Terleckiego, odznaczające się nowatorstwem formalno-treściowym na gruncie polskiej prozy historycznej, plasują autora w ścisłej czołówce współcześnie tworzących powieściopisarzy. Terlecki wypracował oryginalny styl łączący elementy prozy fabularnej i dokumentalnej; pisarz w swoich powieściach i opowiadaniach często korzystał z technik eseju, kroniki, prozy kryminalnej, sprawozdania sądowego, a nawet felietonu".
I potwierdza się to w powieści "Czarny romans", na której styl pozbawiony akapitów, rozdziałów itp. narzekała jedna z blogerek w recenzji, a niestety znalazłam tylko jedną recenzję tej interesującej książki zarówno pod względem treści jaką zawiera, a także formy w jakiej została napisana.
Narratorem książki jest Wiktor /Aleksander/, który snuje na życzenie doktora opowieść o tym co się wydarzyło w czasie od jego przybycia do garnizonu w Warszawie do momentu, gdy został aresztowany i oskarżony o zastrzelenie swej kochanki, Marii. Jest to opowieść rzeka utrzymana w formie pisanego "ciurkiem" zeznania, w którym Wiktor przytacza sytuacje, prowadzone rozmowy z Marią i pozostałymi osobami, z którymi się stykał jak również zawiera swoje odczucia i przemyślenia dotyczące jego życia, miłości do Marii, jej zachowania i gry jaką z nim prowadziła oraz o swojej zazdrości, nad którą coraz trudniej mu było zapanować.
Tłem opowiadanej przez Wiktora historii jest wielonarodowa a co za tym idzie wielokulturowa Warszawa końca XIX wieku, a w niej główną rolę odgrywa salon Marii, w którym przyjmuje swych licznych adoratorów, i w którym również bywa on sam, chociaż nie czuje się tam dobrze a i nie jest mile widziany przez bywających tam Polaków, znajomych swej kochanki.
Wiktor, jak sam wyznaje doktorowi cieszył się gdy dostał przydział do Warszawy, ale prędko zorientował się, że nie jest to przyjazne mu miasto. Stał się w nim, jak sam to okreslał, tylko "śmiesznym, krzywonogim, nieokrzesanym dragonem, którego nie powinno się przyjmować w porządnym domu" a to sprawiło, że doświadczył obcości, którą zaczął topić w alkoholu, zabijając w ten sposób ogarniający go smutek. Trzymała go jednak w Warszawie Maria, którą poznał w teatrze i zakochał się w niej bez pamięci. Namiętność tę z czasem zaczęła niszczyć niepohamowana zazdrość a także świadomość, że ich związek nie ma żadnej przyszłości i obsesyjna myśl, że tą sytuację można tylko w jeden sposób rozwiązać.
Terlecki z wielu domysłów na temat rozegranej się 1lipca 1890 roku tragedii wybrał opcję, że to jednak Maria zafascynowana niemieckim filozofem tamtych czasów, którego czytać chce po jej śmierci Wiktor, bojąca się śmierci, ale jednak obsesyjnie o niej myśląca i często o niej rozmawiająca, o czym zaświadcza jej serdeczna przyjaciółka z teatru, sprowokowała swego kochanka do pozbawienia jej życia. I jest to możliwe, gdyż matka aktorki ponoć uważała swą córkę za niezrównoważoną osobę, co mogło potwierdzać fakt, iż chciała umrzeć.
Zastanawiającym w tej historii był fakt, że Wiktor, który myślał o śmierci razem z kochanką jednak nie oddał drugiego strzału w swoim kierunku i nie potrafił tego wytłumaczyć w żaden sposób.
"Czarny romans" to książka mimo niedogodności wynikających ze stylu w jakim została napisana, które sprawiają, że trzeba się odrobinę pilnować w czytaniu, by nie zgubić wątku jest godna uwagi z wielu przyczyn. Ale jednak przede wszystkim przeważa tu intrygująca fabuła z dobrze rozbudowanym podłożem psychologicznym a dotyczącym przyczyn i skutków zachowań ludzkich oraz znakomicie zarysowane tło historyczne, w którym rozegrał się dramat, a w którym wyraźnie daje się wyczuć niechęć Warszawiaków do rosyjskiego zaborcy, która nie do końca jest rozumiana, a nawet dziwi przebywających w Warszawie Rosjan.
Powieść wciągnęła mnie więc nie tylko fabułą, której osią jest romans Marii i Wiktora widziany jego oczami, ale również atmosferą w jakiej tę fabułę osadził jej autor, a którą tworzą razem z bohaterami inne, świetnie nakreślone postaci, z jednej strony związane ze środowiskiem Marii, czyli teatru a z drugiej Wiktora, czyli garnizonu i koszar. A to wszystko przesycone duchem królującego w tym czasie modernizmu.
________________________________
Książkę przeczytałam w ramach wyzwań : Polacy nie gęsi ...II i Czytamy serie wydawnicze.
Wśród wszechobecnych nowości taka ramotka jest dobrą odskocznią, a mam takich w zapasie sporo.
OdpowiedzUsuńSeria "Koliber" jest naprawdę świetna, sam miałem w domu kilka książek z tej serii, m.in "Tristana i Izoldę" :))
OdpowiedzUsuńTeż ją mam, bo trochę ich uzbierałam.
UsuńMam książeczkę ze znanej serii 'Koliber", czytałam dawno temu. Może czas odświeżyć?
OdpowiedzUsuńCzasem warto, czy znajdziesz na to czas?
UsuńSprawę śmierci Wisnowskiej rzeczowo opisał Szeniec w "Pitavalu warszawskim" i w "Cmentarzu powązkowskim". Co prawda to nie beletrystyka ale można się dowiedzieć jak sprawa wyglądała przynajmniej na tyle na ile pozwoliły na to dokumenty, choć i na ich podstawie nie da się odpowiedzieć na wszystkie pytania.
OdpowiedzUsuńTo zagadka raczej nie do rozwiązania, gdyż Maria już nie mogła nic powiedzieć, więc można się było oprzeć tylko na tym co twierdził jej kochanek.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZaczęłam oglądać, może go skończę, chociaż faktycznie nudny.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńBardzo chętnie bym przeczytała pomimo tego stylu pisania i także pomimo nieciekawego układu treści (ciurkiem).
OdpowiedzUsuńHistoria tajemnicza, interesująca, więc jak trafię to przeczytam. Terlecki, to takie nazwisko niezbyt popularne wśród czytelników i choć wymienione przez Ciebie tytuły znam, to jednak niczego nie przeczytałam. jakoś tak wyszło, przyznaję ze wstydem. Świetnie napisana recenzja, przeczytałam z zainteresowaniem.
OdpowiedzUsuńI jeszcze wracając do Ivo Andrica, chyba pisałaś u Mery, że nie czytałaś. Otóż w serii Kolibra ukazały się opowiadania "Kobieta na kamieniu". "Mostu na Drinie" nie czytałam. Poszukam.
Dziękuję za miłe słowa pod adresem tego co napisałam.
UsuńNie mam takiego tytułu w zbiorze Kolibrów, ale uzupełniam go sobie więc jak trafię tę "Kobietę...." to sobie nabędę.
Bardzo ciekawa recenzja :)
OdpowiedzUsuńMiło mi to czytać.
UsuńWidzę, że ci się spodobała muzyka Marcina Stycznia :) ja go uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńBaaardzo, a szczególnie sola gitarowe. Kocham sola na instrumentach a te gitarowe Marcina Stycznia są niesamowite.
UsuńAleż rzadko czytaną książeczkę wygrzebałaś! Autora tego nie znam, książeczkę nieraz widywałam, ale przedtem myślałam, że to naiwne romansidło :)
OdpowiedzUsuń