środa, 11 grudnia 2013
Nie tylko czytam, czasem oglądam również film . - / Licznik złapany/
Tak się jakoś składa, że rzadko oglądam filmy. Do kina mam daleko więc wyjście do niego wiąże się z dużą wyprawą , bo z wyjazdem a na 24 kanałach telewizji naziemnej nie często zdarz się być wyświetlany na prawdę dobry film. Mam też coś w domowej filmotece, którą od czasu do czasu powiększam, mimo iż rzadko z niej korzystam. Ostatnio jednakże macham na drutach szal dla mojej córy, a ponieważ w tv po południu to już zupełnie nie ma co oglądać sięgnęłam po dwa posiadane filmy.
Na pierwszy ogień poszedł film hiszpańsko-kanadyjski z 2003 roku "Moje życie beze mnie". W filmie zagrali aktorzy zupełnie mi nie znani, ale to mi nie przeszkadzało, a nawet dobrze mi było oglądać twarze, których nigdy do tej pory nie widziałam.
Film opowiada wprawdzie o umieraniu, ale nie ma w nim atmosfery dołującej, gdyż nie doświadczamy fizycznej strony odchodzenia . Główną bohaterką filmu jest młoda, 23 letnia kobieta, która nagle dowiaduje się, że jest chora na raka i ma góra trzy miesiące życia. Jest żoną i matką dwóch dziewczynek.
Męża poznała, gdy miała 17 lat. Małżeństwo, dzieci, mieszkanie w przyczepie, praca sprzątaczki - to jej życie. Nie tak miało ono wyglądać, nie jest to szczyt jej marzeń a tu nagle wyrok.
Ann zaczyna żyć z tym wyrokiem samotnie, nie mówiąc o swej śmiertelnej chorobie bliskim. Natomiast zapisuje w swym notatniku 10 punktów, które postanawia wykonać przed śmiercią.
Film można rzec pozbawiony akcji, niespieszny , ale nie pozbawiony ekspresji chociaż nie epatujący rozpaczą zrobił na mnie spore wrażenie.
Drugi z oglądniętych filmów, tym razem francuski "Jedwabna opowieść" to zupełne przeciwieństwo fabuły "Mojego życia beze mnie", gdyż traktuje on o przyjmowaniu nowego życia.
Bohaterka filmu, młodziutka i śliczna rudowłosa dziewczyna, okazuje się być w ciąży i to z żonatym mężczyzną. O ciąży nie mówi nikomu poza swym kochankiem, a swój stan i dolegliwości z nim związane tłumaczy chorobą nowotworową.Postanawia urodzić dziecko, które prawdopodobnie będzie dziewczynką i oddać do adopcji. Claire, gdyż tak ma na imię 17-latka, ma talent hafciarski i to sprawia, że zatrudnia ją kobieta, która zajmuje się ozdabianiem ubrań dla najlepszych paryskich domów mody. Opłakuje ona nagłą śmierć swego syna i jest w złym stanie psychicznym. Oczekująca na niechciane dziecko Claire i Pani Melikian zaprzyjaźniają się, i nawiązuje się między nimi serdeczna więź. Dzięki temu Pani Melikian zaczyna się uśmiechać i otwierać na świat zewnętrzny a i Claire przestaje być zamknięta w sobie, zaczyna kochać i podejmuje najważniejszą byc może decyzję w swym życiu.
"Jedwabna opowieść" to film, w którym jak jedwabną nić, debiutująca nim, Eleonore Faucher snuje uroczą i subtelną opowieść o zwyczajnym życiu, w którym smutek i radość przeplatają się wciąż. Film jest również pozbawiony akcji i niespieszny, jak poprzedni, a ponadto zachwyca pięknymi kadrami i świetną grą aktorską.
Obydwa filmy należą do obrazów jakie lubię oglądać.
Na koniec informacja :
Zabawa, którą ogłosiłam w poniedziałek rozstrzygnięta. Licznik 70000 złapała Aneta Wojtiuk - Antyśka - co udokumentowała zdjęciem.
Gratuluję Anecie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jesteś tak filmowa jak ja. Nawet czasem żałuję, że nie śledzę nowości na bieżąco. Kiedyś, co wakacje robiłam sobie przegląd filmów nagrodzonych. Na nowościach bywałam w kinie. Telewizji prawie nie oglądam, bo tam sama sieczka. Zdecydowanie wolę książki ;)
OdpowiedzUsuńW młodości byłam wielką miłośniczką filmów i kina, wielką. A i dzisiaj lubię oglądać, ale dobre filmy, a preferuję psychologiczne, a takie w TV wyświetla się późno i przez to rzadko je oglądam.
UsuńA poza tym faktycznie powróciłam do intensywniejszego czytania, które zawsze kochałam.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen pierwszy chętnie bym obejrzała, sporo dobrego o nim słyszałam.
OdpowiedzUsuńTen drugi również polecam, warto. Polecam, bo jestem miłośniczką języka francuskiego, chociaż sama nim się nie posługuję, tyle, że coś zrozumiem czytając, a poza tym film uważam, że film jest idealny dla Twojej natury, jaką wyczuwam czytając twój blog..
UsuńOba filmy widziałam, mam je nawet w tym samym, gazetowym wydaniu. Warto było.
OdpowiedzUsuńZgadzam się - warto.
UsuńNie oglądałam żadnego z tych filmów, ale na pewno nadrobię to. :)
OdpowiedzUsuńWarto.
UsuńBardzo ciekawe filmy wybrałaś. Pierwszy raz o nich słyszę, ale wydają się być interesujące. Dodam je do listy filmów, które muszę jeszcze w tym miesiącu obejrzeć :)
OdpowiedzUsuńTobie szczególnie polecam drugi z filmów.
UsuńJa obowiązkowo łączę robótki z telewizorem, dlatego korzystam z małego (najtańszego pakietu) naszej osiedlowej telewizji kablowej. Dzięki temu mam kilka kanałów filmowych, ale też oglądam filmy ze swojej filmoteki. W większości to taśmy wideo (niestety uznane przez producentów za przeżytki).
OdpowiedzUsuńFilmów, o których piszesz nie znam, ale zwrócę uwagę (może się trafią).
Nigdy nie biorę udziału w łapaniu licznika (za mało czasu spędzam przy komputerze), ale z ciekawości zajrzałam późnym wieczorem - a tu już było 70.010. :)
Jesteś delikatną, wrażliwą natura Ele - filmy z pewnością Ci się spodobają.
UsuńJa też licznika nie łapię. Wolę sama taka zabawę zorganizować.
hm ciekawe filmy na przerwę świąteczno noworoczną , do koszyczka z napisem do obejrzenia. :-)
OdpowiedzUsuńZwcyiężczyno gratuluję - tez próbowałam łapać :-) z nutką ciepła we mglisty ranek 13 stego - Braszka
Zauważyłam.Mglisty, bardzo mroźny ranek przeradza się w piękny słoneczny dzień.
UsuńPozdrawiam.
A propos jedwabiu, to polecam książkę "Jedwab" Baricco oraz film na podstawie tejże książki.
OdpowiedzUsuńZapisuję. Dziękuję za polecenie.
UsuńZapisałam tytuły filmów, może znajdę gdzieś w necie online. W młodości przesiedziałam w kinie, biegałam na wszystkie premiery. Miłość do kina pozostała i magia kina działa nadal, są takie filmy, które bardzo tracą nie oglądane w kinie, ale jest też wiele, które w fotelu, w domowym pieleszach ogląda się swobodniej i nieskrepowanie.
OdpowiedzUsuńMoja młodość to również fascynacja kinem...ogromna, ale wówczas mieszkałam w miejscach, gdzie do kina mogłam pójść pieszo.
UsuńDzisiaj to wyprawa.....więc pozostaje telewizja i komputer. Jednak muszę przyznać, że zaniedbałam filmy odkąd powróciłam do czytania. A i zajęcia domowe niestety tu mocno ograniczają.
Ale mam sporo tytułów, które koniecznie chciała bym oglądnąć. I w domowej płytotece i dostępne w sieci. W telewizji jedynie na Kulturze można coś wartościowego zobaczyć...chociaż lewicowość telewizji tu się mocno zaznacza.
Polecam "Portret damy".....chociaż może lepiej wcześniej przeczytać książkę. Ale film jest świetny. Wprawdzie nic o nim nie napisała, ale gdy przeczytam książkę napiszę.
Wiele z tych tytułów kojarzę. Jednak są i takie, których nie - dlatego warto będzie obejrzeć kilka. Fajna lista generalnie.
OdpowiedzUsuńFilmy to sztuka wyższa. Uważam, że najlepszym wyborem będzie sięgnięcie po książkę.
OdpowiedzUsuń