Z powieścią Wiliama Somerseta Maughama spotykam się po raz pierwszy co nie znaczy, że nigdy nie słyszałam o tym pisarzu.
Maugham, jak wyczytałam w internecie "był błyskotliwym i jednym z najbardziej poczytnych autorów XX wieku a jednocześnie najbardziej znanym pisarzem w świecie". Z wykształcenia lekarz nigdy nie wykonywał swego zawodu wyuczonego, lecz poświęcił się pisarstwu. Początki pisania miał trudne, żył nawet w nędzy. Sukces i powodzenie finansowe przyniosły mu dopiero sztuki teatralne. Z czasem jego książki również znalazły uznanie wśród czytelników a wysoka ich sprzedaż dała mu wygodne życie Prosty styl, jaki cechował jego pisarstwo, pozbawiony liryzmu sprawiał, że mimo sukcesu czytelniczego nigdy nie doczekał się uznania ze strony krytyków literackich. Życie miał barwne, dużo podróżował, między innymi był również w Chinach, w których osadził akcję książki, którą właśnie przeczytałam czyli "Malowanego welonu".
"Malowany welon" po raz pierwszy wydany był w Polsce w 1935 roku i wówczas książka nosiła tytuł "Malowana zasłona". Odnoszę wrażenie, że był to trafniejszy tytuł, który wywodzi się od motta do książki - ...malowana zasłona, którą żyjący Życiem zowią.
Czytane na blogach opinie na temat książki raczej nie pozostawiają wątpliwości, że książka niezbyt się podoba. Być może tłumaczy to stwierdzenie jakie znalazłam tu :
"Malowany welon po raz pierwszy został wydany w Polsce pod tytułem Malowana zasłona w 1935 roku w tłumaczeniu Franciszki Arnsztajnowej. W 2007 roku Świat Książki postanowił skorzystać z tego przekładu przy reedycji powieści i praca tłumaczki ponownie ujrzała światło dzienne. Choć zazwyczaj upływ czasu znaczy tekst atrakcyjnym dla czytelnika nalotem utraconej przeszłości, tak w przypadku tego tłumaczenia podkreśla li tylko jego śmieszność. Ta powieść jak żadna inna aż prosi się o nowy przekład. Kiedy czyta się ją bowiem w oryginale i porównuje z polskim tłumaczeniem, ma się wrażenie, jakby to były dwa zupełnie różne utwory. Przekład jest moim zdaniem fatalny – błędy, niekonsekwentne tłumaczenie imion (Charles, Charlie, Karol) – i pozbawiony jakiegokolwiek literackiego polotu. Jest zwyczajnie toporny, rozprasza i utrudnia lekturę, znakomitej skądinąd, powieści."
Ja w oryginale czytać nie mogę, czego przychodzi mi tylko żałować, ale mimo to książka mnie nie rozczarowała i czytało mi się ją dobrze i szybko, może właśnie zw względu na prostotę jej języka, ale również na jej treść, interesującą i pobudzającą do refleksji nad złożonością postaw ludzkich, a jedynie irytowała faktycznie ta niekonsekwencja w tłumaczeniu imienia jednego z istotnych jej bohaterów.
Główny wątek książki, której akcja dzieje się w latach 20-tych ubiegłego stulecia, wydaje się być banalnym. Oto młoda Angielka, Kitty Garstin, wchodzi w wiek krytyczny i by uciec przed staropanieństwem, a co za tym idzie jawnie okazywanym niezadowoleniem matki, która z jej zamążpójściem wiązała duże nadzieje, z domu pozbawionego miłości, w którym mąż i ojciec traktowany jest z pogardą, gdyż nie zapewnia pożądanego standardu życiowego, postanawia wyjść za mąż za niekochanego, ale zakochanego w niej Waltera Fane. Razem z mężem, który jest bakteriologiem wyjeżdża do Chin, gdzie ten ma posadę. Już po trzech miesiącach małżeństwa Kitty uświadamia sobie, że wychodząc za Waltera popełniła fatalny błąd. Dzieli ich bowiem można rzec wszystko, a nie łączy nic. Ona, osóbka o wesołym usposobieniu, rozmowna, lubiąca bywać w towarzystwie, do czego była przyzwyczajona w Londynie a on nieśmiały, powściągliwy zarówno w rozmowie jak i zachowaniu, i wciąż zajęty pracą co staje się powodem jej frustracji i nudy, które doprowadzają do romansu z poznanym, na którymś z przyjęć, Charlesem Townsendem. Charles jest zupełnym przeciwieństwem nudnego męża i Kitty, która nie tylko, że nie żywi uczucia do męża lecz wręcz nim gardzi, oddaje się całkowicie namiętności, jaka ją połączyła z kochankiem. Walter odkrywszy zdradę żony zmusza ją pod groźbą wystąpienia o rozwód do wyjazdu z nim na nową placówkę w chińskiej prowincji, gdzie panuje epidemia cholery. Kitty zawiódłszy się na kochanku, który nie spełnia pokładanych w nim nadziei i ani myśli się z nią ożenić, mimo strachu przed epidemią, zdesperowana, decyduje się wyjechać razem z Walterem.
W nowych, trudnych warunkach życia, załamana brakiem miłości ze strony kochanka, pozbawiona nawet uczucia męża, któremu złamała serce, a który poświęca się teraz wyłącznie pracy, Kitty zaczyna zmieniać powoli swój stosunek do życia. Przychodzi jej to wprawdzie z trudnością, gdyż nie wie co sądzić o podłożu pomysłu męża z przyjazdem do miejsca gdzie grozi im śmierć, ale poznany tam Waddington, z którym się zaprzyjaźnia oraz francuskie zakonnice, którym z czasem pomaga w ich pracy zmieniają jej spojrzenie na męża. Zaczyna dostrzegać i doceniać jego zaangażowanie w pracę, jak i inne pozytywne cechy, których wcześniej u niego nie zauważała, jednak definitywnie upewnia się, że nigdy go nie pokocha a jedynie czego od niego oczekuje to wybaczenia i przyjaźni. Gdy okazuje się, że jest w ciąży nie chcąc męża okłamywać stwierdza, iż nie wie czyje to dziecko, co nie poprawia ich stosunków.
Z czasem przyzwyczaja się do warunków w jakich jej przyszło bytować i środowiska z jakim się styka, uznaje nawet fakt życia w ośrodku groźnej zarazy za zupełnie coś normalnego, a to wszystko za sprawą pracy w klasztorze i codziennych kontaktów z katolickimi siostrami zakonnymi, a szczególnie ich przeoryszą. Praca, dzięki której ma zajęcie i nie nudzi się, daje jej poczucie, że "rozwija się i rośnie duchowo", czuje się potrzebna, ale wówczas przychodzi śmierć męża i sprawia, że wbrew sobie musi powrócić do świata, który w tak niezwykłych okolicznościach opuściła.
"Malowany welon" to nie romans opowiadający o trójkącie małżeńskim lecz dramat obyczajowy o podłożu psychologicznym, w którym całą historię opowiedzianą w książce poznajemy z punktu widzenia jej bohaterki. Pozostałe postaci poznajemy przez pryzmat jej odczuć i ocen. Kitty nie darzy uczuciem ani swoich rodziców, ani młodszej siostry a mąż jej jest obojętny, i jak sama przyznaje nie wie dlaczego nie może go pokochać. Jako próżna egoistka kieruje się wyłącznie swoimi uczuciami i swoim dobrem, nie potrafi być wierna, ale nawet uczciwa wobec męża co w efekcie doprowadza do podjęcia przez niego dramatycznej decyzji, a ta kończy się jego śmiercią, śmiercią, której ona wprawdzie nie chce, ale która mimo wszystko daje jej nadzieję, że jej przyszłe życie ułoży się pogodniej, gdyż wspólne życie nie dałoby im szczęścia.
Dla Kitty, której wychowanie, jakie wyniosła z domu, zdeterminowało jej niewłaściwą postawę wobec życia pobyt w ekstremalnie trudnych warunkach staje się szkołą prawdziwego życia, życia, które wyłania się zza "malowanej zasłony " jej życia poprzedniego. Zaczyna dostrzegać coś więcej niż czubek swojego nosa, dostrzega świat wokół siebie, to co się wokół niej dzieje, a z czasem dokonuje się w niej diametralna przemiana, która pozwala jej spojrzeć z nadzieją w przyszłość mimo, iż przyjdzie jej samotnie wychowywać dziecko.Świadczy o tym decyzja jaką podejmuje po powrocie do Londynu jako osoba zupełnie inna niż ta, która go opuszczała.
Przypadł mi do gustu styl jakim Maugham napisał '"Malowany welon" i sposób w jaki przedstawił rozwój emocjonalny i duchowy bohaterki swej powieści. Uważam, że ta książka mimo, iż napisana w pierwszej połowie XX wieku nie straciła nic na swej świeżości i warta jest czytania również dzisiaj.
Książkę przeczytałam w ramach wyzwań :
Kiedyś czytałam W niewoli uczuć tego autora, powieść na motywach autobiograficznych. Książka bardzo mi się podobała :)
OdpowiedzUsuńA mnie się tak spodobał styl Maughama, że kupiłam sobie właśnie tę książkę i jego opowiadania w zbiorze Honolulu, a także Księżyc i miedziak)
UsuńMnie tak się podobało W niewoli uczuć, że nie mogłam się zdecydować na zwrócenie tej książki do biblioteki i przetrzymywałam aż przez trzy miesiące :)
UsuńA po "Malowany welon" sięgnę, skoro zachęcasz :)
Czytałam i jestem w takim razie chyba w mniejszości, której się podobała książka :)
OdpowiedzUsuńNie dziwię Ci się, gdyż mnie też się podobała. Ta książka posiada po prostu głębię, której nie maja często dzisiejsze nowości.)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJa też mam ten przekład i mnie on też odpowiada.)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNie i nawet o nim nie słyszałam. Ja nie chodzę do kina od lat. Obecnie oglądałam tylko Nędzników, którzy maja niesamowite przesłanie katolickie.
UsuńSprawdziłam, że wszedł na ekrany 5 kwietnia. Popatrzymy z córką na kina okoliczne, poszłabym, gdyż nie tylko treść ale i obsada jest interesująca.
Wszystko w jednym, to co lubię.Dzięki za informację.
Ostatnio mieliśmy się wybrać na Układ zamknięty, ale warszawska premiera nas zniechęciła.)
Wiesz, że książki jeszcze nie czytałam, za to film bardzo mi się podobał.
OdpowiedzUsuńPięknie napisałaś o książce:)
Film oglądnęłam później i też mi się podobał, ale z innych względów.Niestety zupełnie realizatorzy odeszli w pewnym momencie od treści książki i chociaż w filmie bohaterowie nawet mówią tekstami z książki to już nie jest ta sama historia.)
UsuńFilm podobał mi się tak bardzo, że kupiłam książkę. Jeszcze niestety stoi na półce i czeka, ale cieszę się, że podobała Ci się. Przy okazji dementuję Twoje słowa o tym, że nie masz lekkiego pióra...świetna recenzja, w której bronisz swojego stanowiska:)pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMiło mi Olu.
UsuńFilm to tylko piękny obraz, który mi też się podobał. Wolałabym jednak by był ekranizacją książki, ale niestety tak nie jest. To dramat w pięknej scenerii, w którym ku mojemu niezadowoleniu zmieniono cały sens zawarty w powieści. Już nie mówiąc o tym, że książce mamy odniesienie do Boga, a w film, takie odniosłam wrażenie, ma wydźwięk antychrześcijański.)
Tym bardziej czuję się zaintrygowana...Rozumiem teraz skąd złe opinie o książce - jeżeli ktoś spodziewał się tego samego co w filmie, mógł się zawieść.
UsuńWłaśnie tak, wówczas książka mogła zwieść.)
UsuńKsiążka traci, gdy porówna ją się z naprawdę świetnym i pięknym filmem :)
OdpowiedzUsuńNie wierzę, że tak piszesz. Film ma po prostu niewiele wspólnego z książką.
UsuńKsiążka to książka, a film to film i szkoda, że tę historię tak zmieniono dokładając dodatkowo wątki polityczne i społeczne.)
Też znałam do tej pory tylko film (zresztą nie zachwycił mnie do końca), a Maughama chyba nie czytałam wcale, w każdym razie nic nie kojarzę z autopsji, jedynie znam tytuły. Może trzeba by sięgnąć?
OdpowiedzUsuńDobrze, że przeczytałam wcześniej książkę bo nie byłam czytając skażona filmowa wersją Maughama. Ciekawa jestem co by on powiedział o tej niby ekranizacji jego książki, gdyby żył.)
UsuńA ja tam pozytywne opinie czytałam o tej książce i sama taką wystawiłam. Piękna historia, piękna książka i tak samo zachwycił mnie film :)
OdpowiedzUsuńTo znaczy, że ja kiepsko szukałam.)
UsuńNie, po prostu na innych stronach :) Najważniejsze że niezwykła historia!
UsuńCzytałam tę książkę kilka lat temu i mnie przypadła do gustu. Po jakimś czasie obejrzałam również film, który polecam.
OdpowiedzUsuńFilm to zupełnie inna bajka, ale podobać się może jako piękny obraz.)
UsuńOglądałam film, ale tylko ze względu na rolę Edwarda Nortona, do którego mam bezgraniczne zaufanie jako do aktora. Według mnie produkcja świetna pod względem technicznym, ale sama historia nie podobała mi się i film nie zachęcił mnie do przeczytania książki.
OdpowiedzUsuńFilm bardzo odbiega od książki o czym pisałam w poście o nim. Zaginęła w tym pięknym, wystudiowanym obrazie cała psychologiczna głębia fabuły.
UsuńA książkę szczerze polecam......jest warta przeczytania.
Ja czytałem wszystkie opowiadania Maughama w oryginale (trzy tomy). To mistrz. Dla mnie pisarz nr 1, po nim uplasowałbym Tokarczuk, Houellebecq`a, Kosińskiego, Llosę, Iwaszkiewicza, Stasiuka, Głowackiego... Jak mozna prowadzić blog o książkach i nawet nie wiedzieć o ISTNIENIU pisarza, który, gdyby nie jego orientacja seksualna, miał być powaznym kandydatem do Nagrody Nobla.
OdpowiedzUsuńBrawo. Nie czytam po angielsku, ale mam jego inne książki i cieszę się na ich czytanie.
UsuńJestem zwykłą czytelniczką, która dzieli się tym co czyta
i nie mam ambicji prowadzenia ambitnego bloga. Więc ten zarzut jest uważam zupełnie nie na miejscu.
Jeżeli chodzi o orientację seksualną to oczywiście wyczytałam, że Maugham był chyba biseksualny. Dla mnie to nie ma znaczenia więc nie podkreślałam tego w tekście o nim.
Dziękuję za komentarz i te dodatkową informację, która poszerzyła moje wiadomości o pisarzu.
Wszystko super ale błagam przed i nie stawiaj przecinka !
OdpowiedzUsuńDzięki za to "Wszystko super.." i za cenną uwagę.
UsuńNiestety jestem tak dawno po szkole, że wciąż muszę sobie wiele przypominać, by zupełnie fatalnie nie wypadać. Dlatego przyjmuję z radością uwagi....
Pozdrawiam Wielkanocnie.