Co dopiero skończyłam czytać czekającą na swoją kolej mnóstwo lat Thérèse Desqueyroux Francoisa Mauriaca i podczytuję w internecie różne informacje na jego temat a także opinie o książce. Przy tej okazji natrafiłam na taką oto jego myśl :
źródło |
"Nie ma takiego cierpienia, którego by nie złagodził kwadrans lektury".
Czy jest tak faktycznie?
Czytałam tę książkę. I kilka innych tego autora. Najbardziej podobały mi się Genitrix, Młodzieniec z dawnych lat, Kłębowisko żmij i właśnie Teresa. Mam nadzieję, że Twoja recenzja będzie pozytywna i że będziesz kontynuowała znajomość z tym autorem. Moim zdaniem warto :)
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o tę myśl, uważam, że autor nie ma racji. Być może nie cierpiał wystarczająco mocno. W najgorszych chwilach swojego życia nie dałam rady skupić się na treści książki i przeczytać choćby strony. W ogóle mnie książki nie interesowały.
Opinia jeżeli powstanie oczywiście będzie pozytywna. To książka, która porusza i daje do myślenia. I chyba jeżeli chodzi o wątek dramatyczny nie straciła na swej aktualności. Świadczą o tym zbrodnie kobiet dokonywane na swych partnerach. Już sobie zaznaczyłam książki, które chciałabym przeczytać.
UsuńI ja również nie potrafiłabym nic w chwili dużego cierpienia czytać...może fizycznego prędzej, ale psychicznego nie.....
Tak to jest, jak małżonkowie nie są dobrani charakterami, nie kochają się i nie umieją się szanować. Teresa była wrażliwa, inteligentna, ale słaba psychicznie. Jej mąż ograniczony to ograniczony umysłowo hipokryta. Mauriac fajnie analizuje, skąd wziął się w Teresie - zwyczajnej, dobrej kobiecie - zbrodniczy impuls.
UsuńJa bym nie powiedziała, że była słaba psychicznie...chyba raczej przeliczyła się co do swych możliwości nie poddania się nie tak samemu mężowi, jak jego pełnej hipokryzji rodzinie. Jej pewne wyemancypowanie przyjęto jako dziwactwo i traktowano ją do momentu dramatu w pobłażliwy sposób jedynie ją tolerując. A mąż okazał się prostakiem pozbawionym uczuć traktującym ją przedmiotowo. Dochodzenie przez samą bohaterkę do źródeł swego czynu było tu interesującym zabiegiem.
UsuńTego autora mam Tajemnicę Frontenaków. Jakoś nie umiem się zabrać, ale może się wreszcie zmobilizuję :)
OdpowiedzUsuńTo moja jego pierwsza książka i dobry początek znajomości.
UsuńCo do cytatu to są cierpienia, których nic nie złagodzi....serdecznie pozdrawiam...
OdpowiedzUsuńTeż się z tym zgadzam.
UsuńZależy od rodzaju cierpienia. Na fizyczne nie pomoże....
OdpowiedzUsuńA mnie się wydaje, że na psychiczne to już absolutnie...przynajmniej ja tak mam...
UsuńJednak są takie cierpienia, które nie złagodzi czytanie jakiejś książki...
OdpowiedzUsuńTo prawda....ciekawe dlaczego pisarz tak twierdził...
UsuńKolejny autor nie odkryty przeze mnie :( ale skoro obie z koczowniczką polecacie biorę pod uwagę.A co do cierpienie- to popieram poprzedniczki- zależy jakiego rodzaju, bo bywa ból, który nie pozwoli się oddać lekturze.
OdpowiedzUsuńKoczowniczka jest tu lepsza...poznała go wcześniej, chociaż to pisarz zaliczany do największych pisarzy katolickich ubiegłego wieku. Jednak ludzkie dylematy, które porusza są ponad czasowe.
UsuńMnie "Therese..." przekonała, że warto sięgnąć po jego inne książki też. U mnie z pisaniem coraz gorzej, ale może jak obejrzę sobie film z 2012 roku to coś skrobnę.
A co do bólu .... to prawda, że są takie i fizyczne, i psychiczne, którym żadna lektura by nie poradziła......ale też każdy ból znosi inaczej.