źródło |
Jestem w trakcie pisania posta o książce Krzysztofa Kąkolewskiego i jak zwykle w takiej sytuacji szukam w sieci różnych miejsc, w których mogę pogłębić swoją nikłą wiedzę o autorze. Tak jest i tym razem, a ja wczytując się w życiorys pisarza na portalu Culture.pl wyczytałam coś co mi się ogromnie spodobało i z czym chcę się podzielić. Autorka tego artykułu czy też wpisu w dwu zdaniach wspomina rodziców Kąkolewskiego i o matce pisze tak przytaczając wypowiedź samego pisarza:
"Matka skończyła dobrą pensję. Świetnie znała języki, literaturę francuską czytała w oryginale".
"Nie musiała czekać aż Boy-Żeleński coś przetłumaczy".
Tak mi się po prostu skojarzyło z postem u guciamal o Boy'u.
Dobra pensja dla panienek, bez potrzeby studiów filologicznych, pozwalała czytać w oryginale. A jak to dzisiaj wygląda, gdy jesteśmy po maturze.
Niby takie zwykłe pensje dla dziewcząt, a jednak niezwykłe kobiety je kończyły.
OdpowiedzUsuńMyślę, że nie tak znów niezwykłe jak świetnie przygotowane do swych przyszłych ról życiowych, które zazwyczaj kojarzone były wyłącznie z prowadzeniem domu. Niemniej kładziono w nich nacisk na ogólną ogładę. Czego dzisiejsze szkoły nie czynią.
UsuńA jeszcze zapewne popołudniami pięknie grała na fortepianie i rysowała:)
OdpowiedzUsuńJak miała takie talenty to pewno też....ale tego nie wyczytałam.
UsuńNa takich pensjach panny otrzymywały wszechstronne wykształcenie; oprócz języków obcych, w młodszych klasach uczyły się szyć, haftować i gotować. Grać na fortepianie... z pewnością i malować akwarelki :) Świetny temat!
OdpowiedzUsuńI stąd brała się ta "klasa", którą teraz rzadko która kobieta się odznacza. Chyba, że ma ją wrodzoną.
UsuńNo wlasnie, teraz latami uczymy sie jezykow w szkolach i chyba niewiele z tego jest umiemy, czekam z niecierpliwoscia na Twoj post, pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńDzisiaj jest może inaczej, bo jednak młodzi ludzie wyjeżdżają za granicę więc te języki im są potrzebne. Dlatego jednak je szlifują, ale głównie angielski.
UsuńA za moich czasów, gdy możliwość wyjazdu nie dla każdego była osiągalna uczyliśmy się, by szybko później nie używając go zapomnieć.
A z tym postem troszkę potrwa.
Myślę, że i dzisiaj za odpowiednie pieniądze znajdą się podobne szkoły. Jest też kilka (a może więcej) liceów, w których języki są na wyśrubowanym poziomie. Nie jest tak źle.;)
OdpowiedzUsuńPrywatne....tak. Oczywiście, że w liceach już przywiązuje się wagę do j.obcych, bo ich znajomość przecież jest obecnie w zasadzie bezwzględnie potrzebna. Ale ile osób, które uczyły się danego języka przez ileś tam lat szkoły potrafi czytać w oryginale.
UsuńPensje też nie były dla wszystkich.
UsuńNa początek zapytałabym, ile osób w ogóle ma potrzebę czytania w oryginale. Znam kilka osób, które mogłyby czytać po angielsku lub niemiecku, ale tego nie robią. A skoro u nas w ogóle mało się czyta, nie należy oczekiwać, że ktoś będzie czytał w oryginale. Zwłaszcza że te zagraniczne książki są na ogół b. drogie.
Zgadzam się. W zasadzie odpowiadając Ci też pomyślałam o tym dla ilu osób czytanie w oryginale byłoby frajdą. Ja żałuję, że pozostawiłam obydwa języki, których się uczyłam odłogiem i nigdy nie pomyślałam nawet o tym by w nich czytać. I tak już pozostanie.
UsuńPensja pensją, ale świetną znajomość języków obcych często osiągano prostym zabiegiem - rozmowami przy stole w danym języku i zatrudnianiu guwernantek-cudzoziemek. Oczywiście to sposoby dostępne dla bardziej zamożnych rodziców,czyli znowu pieniądze... pieniądze.
OdpowiedzUsuńJa bardzo żałuję swojej edukacji w tym zakresie.
Bo też konwersacja to podstawa przy nauce języka obcego. My się uczyliśmy, ale nie rozmawialiśmy w tym języku, ja we francuskim, bo nie mieliśmy z kim a niestety nie przypominam sobie, by nasza "francuzica" podsuwała nam lektury do czytania oprócz tekstów książkowych.
UsuńA człowiek był młody i głupi, bez perspektyw na ewentualny wyjazd i uważał, że to się mu na nic nie przyda....a teraz żal.
Nie jest źle, jeżdżę codziennie tramwajem do pracy i widok osoby czytającej angielską książkę nie jest niczym nadzwyczajnym.
OdpowiedzUsuńMoja córa też mówi i czyta w j. angielskim, ale to już sama osiągnęła poprzez słuchanie piosenek i oglądanie filmów bez tłumaczenia. Po liceum niestety niewiele potrafiła. Dopiero wyjazdy na wakacyjne zarobkowanie w trakcie studiów zmusiło ją do szlifowania angielskiego.
UsuńNa jeden......ale tylko na jeden.
OdpowiedzUsuńTak. Języki to podstawa.
OdpowiedzUsuńAle chciałam o czymś innym. Jak udało Ci się wsadzić kota na półkę?!
Mój kot sam sobie tam wchodzi...nie ma wysoko, żeby wyskoczyć.
UsuńJakiś czas tam będzie spał a później znów bedzie szukał nowego miejsca, by się zaszyć....
Kot na poziomie.
UsuńOdnośnie czytania w oryginale to wydaje mi się, że młodzieży często się nie chce. Jak uczyłam angielskiego to za własną kasę kupowałam książeczki, wierszyki, bajki ułatwiane, bo większość wydawnictw pedagogicznych to ma w ofercie (Oxford nawet ma serię lektur w komiksach dla 4-6), ale im się nie chce.
A dla mnie takie czytanie w oryginale to wygoda i możliwość porównania, a czasami przeczytania książki, której nie przetłumaczono. Na przykład 'Podróże z owocem granatu' czytałam 4 lata temu.
Kiedyś znałam dobre miejsce z takimi tanimi angielskimi książkami. Martwię się, bo ostatnio nie chce mi się czytać po angielsku.