piątek, 6 lutego 2015

Lawendowy pokój czyli w francuskim klimacie Niny George.





                Okładka tej książki, którą przyniosłam z biblioteki, a która już powinna do niej z powrotem trafić, może zwieść. To piękne pole lawendowe widniejące na niej wskazywałoby na to, że treść książki przeniesie czytelnika do Prowansji. Ale chociaż ta Prowansja jest  metą, ku której zmierza bohater "Lawendowego pokoju" to jednak zanim tam dotrze ten kto sięgnie po książkę odbędzie z nim daleką podróż w głąb niego samego i z Paryża na południe Francji, ale nie lądem, lecz co bardziej pasjonujące rzeczną trasą na ......pływającej księgarni. Bo Jean Perdu, mężczyzna w średnim wieku jest  księgarzem i na dodatek  księgarzem szczególnym a to nie tylko dlatego, że jego księgarnia o charakterystycznej nazwie "Apteka literacka" mieści się na barce zacumowanej  na Sekwanie, ale może przede wszystkim dlatego, że zachowuje się on jak aptekarz, który książki traktuje  jak lekarstwo na różne stany ducha swych klientów. Problem leży w tym, że sobie jakoś nie może pomóc, na swoje cierpienie nie potrafi znaleźć książkowego lekarstwa. Gdy odeszła  ta jedyna, ukochana Manon, a było to całe dwadzieścia lat temu poczuł się oszukany, dogłębnie urażony i wtedy zamknął w "Lawendowym pokoju" wszystkie dobre, pełne miłosnych uniesień,  wspomnienia a jego drzwi zastawił regałem z książkami i oddał się  wyłącznie swemu  zajęciu czyli sprzedaży książek pomagając swym klientom w przywracaniu radości życia, by w ten sposób zapomnieć o swoim. Zasklepił się  tak w swym żalu a może jednak egocentryzmie, że list otrzymany od niej, według jego przypuszczeń pełnych banalnych wyjaśnień,  nie otwarty pozostawił w szufladzie stołu w pokoju, który kiedyś ona nazwała lawendowym pokojem. Gdy wreszcie go otwiera pod wpływem  nowej lokatorki kamienicy, w której  mieszka -  Catherine - okazuje się, że list rzuca zupełnie inne światło na powody odejścia Manon i to sprawia, że Jean pod wpływem wewnętrznego impulsu odcumowuje swą barkę z książkami, zabiera ze sobą młodego początkowego literata, który stracił wenę pisarską, dwa koty i wyrusza w wielką, pełną jak się okaże przygód podróż  na południe Ta podróż pozwoli mu zrozumieć dlaczego stało się to co się stało dwadzieścia lat temu, wybaczyć sobie a także, a może przede wszystkim  zamknąć minione dwadzieścia lat i powrócić do normalnego życia, i wreszcie znów z  niego korzystać w pełni u boku nowej miłości i w gronie nowych przyjaciół.

                O książce  zanim ją dojrzałam w bibliotece sporo czytałam, więcej dobrego niż złego.  Zebrała ona w przeważającej większości opinie pozytywne zachęcające do sięgnięcia po nią więc i ja, miłośniczka Francji i  lawendy,  nie  oparłam się temu tytułowi. I moja opinia o powieści Niny George też jest pozytywna, bo ja akurat lubię takie książki, w których spokojna w miarę leniwie tocząca się fabuła  zmierza ku dobremu zakończeniu i pozytywnie nastraja. A taki właśnie  jest "Lawendowy pokój" opowiadający pełną ciepła, kolorów i zapachów a nawet muzyki historię wzbudzających sympatię czytelnika bohaterów, którzy cierpią, zawierają znajomości, przyjaźnią się i kochają.

              Oczywiście "Lawendowy pokój" trudno zaliczyć do literatury wysokich lotów, ale jest to moim zdaniem bardzo dobre czytadło dające odprężenie a na dodatek pobudzające wyobraźnię klimatem odrobiny Paryża a głównie francuskiej prowincji  z jej miasteczkami.
A zatem to książka dla  tych, którzy lubią francuskie klimaty, ale również dla tych, którzy lubią zawarte w książkach mądrości życiowe...tym ich w "Lawendowym pokoju" nie zabraknie, bo akurat jest ich tu aż nadto....może nawet do przesady.
I oczywiście dla moli książkowych plusem są przywoływane na kartach powieści inne książki, mniej lub bardziej znane.


30 komentarzy:

  1. Książkę mam w domu i na pewno w końcu do niej zajrzę. Ja również lubię takie klimaty.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam, ale jeszcze nie czytałam. Może kiedyś :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tez czytałam sporo recenzji tej książki. A czytadła są dobre dla relaksu w wieczory zimowe. Tylko do książki powinna byc dodana zasuszona lawenda....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podaj mi adres Marto to Ci wyślę wiązeczkę....

      Usuń
  4. Ciekawa pozycja. Moze uda mi sie po nia siegnac!

    OdpowiedzUsuń
  5. Już jej szukałam, niestety- bezskutecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja z biblioteki...może jak biblioteka ją ma to kiedyś uda Ci się ją pożyczyć...

      Usuń
  6. Stoi na półce i czeka... Ale skoro i Ty masz dobre zdanie, to wezmę do ręki w potrzebie odprężenia i wyrobię własne zdanie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja w takim razie czekam na Twoje wrażenia po ewentualnej lekturze...skoro ją już masz...

      Usuń
  7. Jestem ostatnią osobą, która potępiałaby dobre czytadła :-)
    Na marginesie - zawsze żałuję, że takie ciepłe, pogodne książki, które niosą jakieś pocieszenie, dają nadzieję - nie należą do arcydzieł literatury, oględnie mówiąc. A te dobre - przygnębiają. Cóż, trzeba z tym żyć ;-)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życie moli książkowych byłoby smutne bez dobrych czytadeł....które dają relaks i do niczego nie zmuszają....
      Jakoś teraz tak się składa, że dzisiaj pisarze lubią smęcić i straszyć a tego jest dość we wszystkich mediach....
      Może mam czytelnicze skrzywienie związane z wiekiem, ale odnoszę wrażenie, że najlepsza literatura powstała w XX wieku....

      Usuń
    2. Natanno, bratnia duszo :-) To nie jest wcale związane z wiekiem!
      Najdalej w XX wieku, a może nawet wcześniej. A jeśli druga połowa wieku XX, to takie pisarstwo, które w jakiś sposób nawiązuje do klasycznych wzorów, idei, które jakoś zakorzenione jest w przeszłości.
      Oczywiście to tylko moje zdanie, wiadomo, de gustibus..., czytam też nowszą literaturę (ale właśnie tak dla relaksu, trochę z ciekawości, bez jakichś większych odkryć).

      Usuń
  8. Fioletowo w mej głowie i lawenda w niej kwitnie. Tak, dzielę z innymi tęsknotę za Prowansją. Chętnie przeczytałabym w wolnej chwili :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mogę tylko o Prowansji pomarzyć...dobrze, że mogę się do niej przenieść czytając .....

      Usuń
  9. Lubię takie pozytywne książki :)

    OdpowiedzUsuń
  10. A zatem sięgnę i ja, choć - jak piszesz - opinie są róże. Lubię sobie jednak takie lekkie książki czytać wiosną lub latem. Miło tu u Ciebie, Natanno. :) :) Bardzo ciepło...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że Ci się podoba Aniu u mnie......

      Usuń
  11. Mam e-booka więc prawdopodobne, że sięgnę:) Okładka urocza.

    OdpowiedzUsuń
  12. Czytałem mnóstwo recenzji na temat tej książki i nadal mam na jej lekturę ogromną ochotę :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Mam ją zamiar przeczytać:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Mnie Lawendowy pokój zachwycił i lekturę tę bardzo miło wspominam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Późno odpowiadam; i ja ją miło wspominam....

      Usuń
  15. Przeczytałam i uważam, że pomimo tego, co ma w środku.. jest piękna. Nie musi być o miłości żeby zachwycać. A okładka.. potrafi zwieść na manowce. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ma swój niepowtarzalny klimat i jest o miłości....jest tu nie tylko miłość przeszła, miłość łączy tu wiele osób i ma różne odcienie....
      Tylko ja nie za bardzo potrafiłam ją w swej opinii zaakcentować....

      Usuń

Każdy pozostawiony komentarz to balsam na moją duszę. Toteż za każdy serdecznie dziękuję i zapewniam, że czytam je z uwagą i staram się nie pozostawiać ich bez odpowiedzi.