W ubiegłym roku nabyłam, przy okazji innych zakupów książkowych, powstańczą powieść Józefa Stompora Płonące lazarety. Józef Stompor narratorem swej książki uczynił lekarza, chirurga, Bernarda Rombka, a poświęcił ją powstańczym sanitariuszkom. Do przeczytania teraz właśnie tej książki zmotywowała mnie kolejna, już 70-ta, rocznica Powstania Warszawskiego, jaką obchodzimy w tym roku.
Z niej pochodzi poniższy fragment opisujący moment wybuchu powstania.
"Stałem obok majora Skierskiego przysłuchując się rozmowie, gdy nagle zajazgotały serie kaemów, plunęły seriami automaty. Ziemia zadrgała od wybuchu granatów. Zawyły syreny alarmowe. Ludzie wybiegli na ulice. Zaczęli się całować, wznosić okrzyki na cześć powstańczego wojska. Drobny kapuśniaczek zaczął przechodzić w obfity deszcz. Nad Warszawę nadciągnęło kłębowisko czarnych chmur, brzemiennych ulewą. Od czasu do czasu zrywał się wiatr. Z wiatrem niosło się ujadanie ciężkiej broni maszynowej, jazgot automatów. Raz za razem wybuchały granaty. Mimo deszczu i podmuchu wiatru, w górę strzelały kłęby dymu.
Rozpoczęło się powstanie, ale skoncentrowane oddziały nie wyruszyły do ataku. Rozkaz do wymarszu został przełożony. Zniecierpliwieni powstańcy spoglądali na portiernię, gdzie odbywała się narada sztabu. Ale czas narady wydłużał się, irytując spragnionych walki żołnierzy.
Dopiero przed wieczorem padł rozkaz wymarszu. Nasze oddziały odparły atak niemieckiej piechoty nacierającej od Babic i Bemowa. Wkrótce do ataku przystąpiły czołgi. Powstańcze baony zaczęły się cofać. Wycofywały się w rejon cmentarzy powązkowskich.
Przed północą zostałem odwołany do szpitala Karola i Marii. Sale zaczęły się wypełniać rannymi. Wraz z zespołem przystąpiłem do pierwszych zabiegów operacyjnych. Po napływie rannych zapodział się gdzieś radosny nastrój.
W mieście rozszalały się pożary. Mimo deszczu i wiatru w górę strzelały olbrzymie słupy ognia z dymem."[...]
Powstanie Warszawskie, które trwało od 1 sierpnia 1944 roku do 3 października tegoż roku było kulminacyjnym punktem wielkiej operacji AK, prowadzonej w końcowej fazie okupacji niemieckiej, pod nazwą "Burza". Był to czas bohaterskiej, niezłomnej walki powstańców i bezwzględnego terroru ze strony niemieckiego okupanta wymierzonego przeciwko powstańcom i ludności cywilnej Warszawy a także metodycznego niszczenia miasta.
I to wszystko można znaleźć w Płonących lazaretach, o których więcej napiszę po przeczytaniu książki. Dzisiaj tylko napiszę, że 1 sierpnia 1944 roku rozpętało się w Warszawie piekło na ziemi. Nie wiem czy jesteśmy sobie w stanie przybliżyć koszmar tamtych dni.
_________________
*Józef Stompor."Płonące lazarety",wyd. LSW,1979 r.,str.10-11
Ceną była śmierć.
Ostatnia próba uratowania niepodległości Polski. Gloria victis!
OdpowiedzUsuńPodziwiam tych BOHATERÓW ale te wspomnienia budzą we mnie lęk...
OdpowiedzUsuńMój dziadek żałował, że trafił do niewoli i nie mógł walczyć. Kiedy słuchałam jego opowieści o wojnie... czapki z głów dla bohaterów
OdpowiedzUsuń