czwartek, 12 czerwca 2014
Tam, gdzie Twój dom - Iwona Żytkowiak.
Wyd. Prószyński i S-ka
Warszawa 2014 rok
"Zamknęła okno. Chłód przeszywał jej ciało.
Zaciągnęła zasłony. Jej dom. Własność. Dla Róży słowo to nigdy nie stanowiło wartości, a tu nagle okazała się właścicielką. Nie jakieś tam M-ileś, ale całej kamienicy. Posiadaczka nie w kij dmuchał! Musi się jakoś uporać z tym faktem".
" Róża wróciła do Miasta po wielu latach, choć bywała tu co roku, czasem i po kilka razy, ale zawsze czuła się jak gość. Nie miała ani swojej szafki, ani kapci na półce. Uczyła się na powrót mieszkania matki, swojego dzieciństwa - zamglonego, skłamanego, celowo lub nieświadomie - próbowała rozpoznawać tropy, które w niej utkwiły zakopane głęboko, zaćmione przez dziejące się zdarzenia dnia codziennego, zmagania z życiem w najbardziej banalnych jego wymaganiach czy żądaniach".
Co sprawiło, że gdy się nadarzyła okazja, by móc tę książkę Iwony Żytkowiak, matki czterech synów, nauczycielki z Barlinka, przeczytać skorzystałam z niej. Jako wzrokowca oczywiście przyciągnęła mój wzrok klimatyczna okładka w moich ukochanych brązach, na której zobaczyłam kobietę, która wystawia swą twarz na ciepło promieni słonecznych, przenikających przez szybę w oknie, poddając się ich łagodnej pieszczocie. Druga przyczyna wydaje się być jednak istotniejsza, a jest nią zasygnalizowana króciutko treść na tylnej części okładki, która zaintrygowała mnie na tyle, by stwierdzić, że ta książka trafi w mój gust. Im bowiem jestem starsza tym bardziej lubię czytać powieści o kobietach różnych wiekowo, a szczególnie o tych, z którymi w jakimś stopniu sama mogę się utożsamić, a z opisu wynikało, że książka opowiada o trzech pokoleniach kobiet żyjących na przestrzeni ubiegłego wieku. Lubię również bardzo, gdy w powieści wątki związane z teraźniejszością, w jakiej akcja jest osadzona, przeplatane są wątkami ukazującymi przeszłość bohaterów, i na tę własnie przyjemność w czytaniu "Tam, gdzie jest dom" również liczyłam. I nie zawiodłam się.
Bohaterkami książki są trzy kobiety należące do trzech pokoleń jednej rodziny. Ich życie związane jest w różnym stopniu z Miastem, do którego w 30 latach przybyła pierwsza z nich z córką. To Miasto, którego nazwy autorka nie odkrywa, leży dzisiaj gdzieś na zachodzie Polski, ale wtedy, gdy Ewę umieścił w nim wraz z małą Anielą wiecznie nieobecny w jej życiu mąż, leżało po stronie niemieckiej. Obydwie przetrwały tu wojnę i trudny czas powojenny, gdy Miasto opuszczali Niemcy a wchodzili do niego Rosjanie, a później repatrianci. Wtedy to dzięki znajomej starej Niemce Ewa przeniosła się do kamienicy, która z czasem stała się, dzięki podjętym zabiegom, jej własnością. Do tego domu wrócił na krótki czas jej mąż, z którym już nigdy nie nawiązała ponownie serdecznych stosunków, w tym domu urodziły się córki Anieli, których ojcem został przygarnięty przez Ewę jako dziecko Niemiec. I do tego domu, po wielu latach wraca na stałe już najmłodsza z bohaterek powieści, Róża. Róża to jedna z bliźniaczych córek Anieli i Gustawa, dla której duszna atmosfera domu, w którym matka wciąż czekała na powrót męża oraz całkowity brak porozumienia z bliźniaczką Stefanią stały się na tyle nie do zniesienia, że już liceum wybrała w tak odległym miejscu, by być całkowicie poza domem. Jej życie jednak, w okresie studiów w Szczecinie dość burzliwe, a później po opuszczeniu jedynej sobie w tym nowym świecie bliskiej osoby i osiedleniu się wraz z synem na wsi ustatkowane, chociaż może zbyt monotonne, gdyż skupione wyłącznie na pracy w szkole, w której uczyła i wychowaniu Michała, zatacza koło, by w końcu sprowadzić ją z powrotem w to miejsce, które kiedyś opuściła, jedynie z rzadka i na krótko do niego powracając.
Opowieść o życiu głównej bohaterki książki, Róży, mojej prawie równolatki, przeplata się często i interesująco z historią życia jej babki i matki, kobiet, które czasy, w których przyszło im żyć skazały na samotność, gdyż ich mężczyźni dokonali wyborów, w których dla ich rodzin miejsca nie było. Dla dziadka Róży najważniejsza była walka ideowa, a dla ojca tęsknota wynikająca z niemieckich korzeni. Ona sama najboleśniej odczuła zdradę ojca, gdy ten pożegnawszy się tylko z nią opuszcza pod osłoną nocy dom by wyjechać do Niemiec, gdy ona ma 12 lat. Ten moment ze swojego życia zapamięta już na zawsze i będzie on miał przełożenie na podejmowane decyzje w jej dorosłym życiu. W tym tę o cichym zniknięciu z życia mężczyzny, który pokochał ją i jej przypadkiem poczęte dziecko, i żywił nadzieję na posiadanie rodziny.
"Tam, gdzie Twój dom" to sentymentalna podróż w głąb siebie, w której Róża, za którą jest już przeżyte pół wieku wraca myślami do czasu minionego wspominając różne epizody, istotne i te mniej istotne, ze swojego dotychczasowego życia, życia, które być może nie układało się po jej myśli, bo też jak sama uważa w większości było dziełem przypadku, ale też i nie przyniosło wielkich rozczarowań, gdyż przyjmowała go takim jakie było, nie przejmując się upływem czasu.
Życie Róży, jak i jej babki, a także matki toczyło się w czasach burzliwych i bogatych w wydarzenia historyczne szczególnie tu na ziemiach zachodnich, które po wojnie wracały do Polski. Na ich oczach zachodziły przemiany społeczno-polityczne na tych ziemiach, co nie obywało się bezboleśnie czego na własnej skórze doświadczyły Ewa i Aniela, a szczególnie Aniela, ni to Polka, ni Niemka.
Wszystkie znalazły się we współczesnej już mi Polsce co sprawiło, że oprócz wydarzeń, które mogłam znać tylko z przekazów, mogłam znów powrócić do tych z lat 50, 60 i 70-tych, które podobnie, jak w ich przypadku również w moim życiu działy się gdzieś poza mną. Natomiast podobnie jak Róża doświadczałam "klimatu i uroków" czasów PRL-u we wszelkich jego przejawach stąd z dużą przyjemnością i ja odbywałam razem z nią tą emocjonalną podróż w przeszłość.
Z przyjemnością piszę, że "Tam, gdzie twój dom" to dobra, refleksyjna lektura, po którą warto sięgnąć, by zanurzyć się w obrazach z przeszłości, które namalowała "piórem" Iwona Żytkowiak.
Muszę również przyznać, że w miarę czytania książki coraz bardziej poddawałam się urokowi nie tylko niebanalnie opowiedzianej historii o zwykłych codziennych sprawach, w których nie ma fajerwerków lecz realne życie, z którym często trzeba się zmagać, by pokonywać jego trudy, które jednakże potrafi obfitować również w miłe chwile, byleśmy je chcieli dostrzec, ale również językowi jakim została opowiedziana. A jest to język ładny, barwny, plastyczny i płynny świadczącym nie tylko o staranności pisania, ale i lekkim piórze autorki. I to dodatkowo sprawiło, że książkę czytało mi się bardzo dobrze i szybko, aż trudno od niej było się oderwać.
Szkoda tylko, że wydawca nie zadbał jak należy o korektę tekstu a to sprawiło, że literówki drażniły w czasie czytania.
Książkę przeczytałam dzięki portalowi nakanapie.pl.
_______________________________
Książka bierze udział w wyzwaniu : Polacy nie gęsi.....
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ależ wyczerpująca recenzja! Ta książka to coś dla mnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Może zbyt wyczerpująca.
UsuńFajnie tak przenieść się w czasie.
Pięknie napisałaś, powiem Ci że miałam tę książkę w rękach w bibliotece ale zrezygnowałam - koleżanka nie polecała, a teraz widzę że jednak rozglądnę się za nią.
OdpowiedzUsuńOpinie o niej są różne - na LC. Jedni byli zachwyceni, drugich zawiodła. Czyli książka wzbudzała pozytywne i negatywne emocje. Ale wzbudzała. Mnie się podobała. Może z natury nie jestem zbyt krytyczna. Ciekawa jestem dlaczego koleżanka jej nie polecała.
UsuńWłaśnie takich historii szukam... Dziękuję za piękną recenzję:)
OdpowiedzUsuńMiło mi Olu, że Ci moje pisanie przypadło do gustu.
UsuńCiekawa byłabym Twego odbioru tej książki.