Historia filmowa, bez znajomości książki, zawsze będzie niepełna, czegoś jej będzie brakowało, bo czas jest ograniczony. Ale jeśli komuś wystarcza tylko połowa historii to jego sprawa :-)
Książka ważniejsza, ekranizacja zawsze jako dodatek. I jest jeszcze taka mała prawidłowość - jak film jest świetny, to książka prawdopodobnie będzie genialna.
O, bardzo podoba mi się to stwierdzenie! :) Jeśli nie lubię ekranizacji (zwłaszcza oglądanych przed przeczytaniem książki), to właśnie dlatego, że często mam wrażenie, że oglądam cudzą wizję danej książki.
Wystarczy tylko wtedy, gdy chcemy rozmawiać o filmie, nie o książce :). Poza tym, ekranizacja to jedna z możliwych wizualizacji i intepretacji książki. I jeszcze nie spotkałam takiej, która byłaby lepsza od oryginału.
Oczywiście, że nie! Ja oceniam 90% ekranizacji w skali od 1 do 3 - tylko nielicznym dałabym 4 lub 5 (szóstek nie daję, bo w moich czasach takiej oceny w szkole nie było). Ekranizacja to subiektywne odczytanie tekstu przez reżysera, tak jak subiektywne jest odczytanie utworu przez każdego czytelnika indywidualnie. Wydaje mi się, że nawet stawia takiej tezy jest co najmniej nie na miejscu dla prawdziwego miłośnika literatury.
Jestem tego samego zdania, że nie!! Film zawsze odbiega w jakiś sposób od książki, dlatego jak dla mnie jak obejrzę film prędzej niż przeczytam książkę, to dobrze jest sięgnąć później po książkę i porównać sobie obie wersje!! :) W drugą stronę też lubię robić ;) jeśli mamy ekranizację książki to po przeczytaniu lubię zobaczyć jak to wygląda na dużym ekranie ;)
Książka to zawsze numer jeden. Zdarza się, że w przypadku dobrej ekranizacji na dźwięk tytułu nieodparcie widzimy filmowego bohatera (ach, ten Bogumił!), ale wtedy książka funkcjonuje w mojej świadomości jako odrębne dzieło.
Miło mi, że zechciałyście się wypowiedzieć. Ja się zniechęciłam do ekranizacji szczególnie książek, które uważam za znakomite a ich fabuła w filmie odbiega diametralnie od treści książki.
A ponieważ mnie to irytuje dlatego nie ogladam filmu zaraz po przeczytaniu ksiązki.
Ale w przypadku lektur ekranizacja nie powinna być wystarczająca.
Często ekranizacja ma się nijak do powieści ("Kamienie na szaniec"). Dla mnie podstawą jest książka. To ja jestem reżyserem mojego filmu w wyobraźni :)
Każdy pozostawiony komentarz to balsam na moją duszę. Toteż za każdy serdecznie dziękuję i zapewniam, że czytam je z uwagą i staram się nie pozostawiać ich bez odpowiedzi.
Można obejrzeć film, ale przeczytanie książki to jednak zupełnie coś innego.
OdpowiedzUsuńHistoria filmowa, bez znajomości książki, zawsze będzie niepełna, czegoś jej będzie brakowało, bo czas jest ograniczony. Ale jeśli komuś wystarcza tylko połowa historii to jego sprawa :-)
OdpowiedzUsuńKsiążka ważniejsza, ekranizacja zawsze jako dodatek.
OdpowiedzUsuńI jest jeszcze taka mała prawidłowość - jak film jest świetny, to książka prawdopodobnie będzie genialna.
Ekranizacje traktuję jak ilustracje książek, mogą być wspaniałym uzupełnieniem, ale tylko uzupełnieniem.
OdpowiedzUsuńOczywiście, że nie.
OdpowiedzUsuńFilm jest zrealizowany o wyobraźnię reżysera - książka o naszą :)
O, bardzo podoba mi się to stwierdzenie! :) Jeśli nie lubię ekranizacji (zwłaszcza oglądanych przed przeczytaniem książki), to właśnie dlatego, że często mam wrażenie, że oglądam cudzą wizję danej książki.
UsuńWystarczy tylko wtedy, gdy chcemy rozmawiać o filmie, nie o książce :).
OdpowiedzUsuńPoza tym, ekranizacja to jedna z możliwych wizualizacji i intepretacji książki. I jeszcze nie spotkałam takiej, która byłaby lepsza od oryginału.
Oczywiście, że nie! Ja oceniam 90% ekranizacji w skali od 1 do 3 - tylko nielicznym dałabym 4 lub 5 (szóstek nie daję, bo w moich czasach takiej oceny w szkole nie było). Ekranizacja to subiektywne odczytanie tekstu przez reżysera, tak jak subiektywne jest odczytanie utworu przez każdego czytelnika indywidualnie.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że nawet stawia takiej tezy jest co najmniej nie na miejscu dla prawdziwego miłośnika literatury.
Jestem tego samego zdania, że nie!!
OdpowiedzUsuńFilm zawsze odbiega w jakiś sposób od książki, dlatego jak dla mnie jak obejrzę film prędzej niż przeczytam książkę, to dobrze jest sięgnąć później po książkę i porównać sobie obie wersje!! :) W drugą stronę też lubię robić ;) jeśli mamy ekranizację książki to po przeczytaniu lubię zobaczyć jak to wygląda na dużym ekranie ;)
Tylko wtedy, gdy ekranizacja jest znacznie lepsza od książki :) No ale to są już bardzo rzadkie przypadki :)
OdpowiedzUsuńCóż, dla miłośnika filmu (tylko i jedynie) - wystarczy :)
OdpowiedzUsuńDla miłośnika książek - nie.
Dla Pani Nauczycielki - zależy :)
Książka to zawsze numer jeden. Zdarza się, że w przypadku dobrej ekranizacji na dźwięk tytułu nieodparcie widzimy filmowego bohatera (ach, ten Bogumił!), ale wtedy książka funkcjonuje w mojej świadomości jako odrębne dzieło.
OdpowiedzUsuńMiło mi, że zechciałyście się wypowiedzieć.
OdpowiedzUsuńJa się zniechęciłam do ekranizacji szczególnie książek, które uważam za znakomite a ich fabuła w filmie odbiega diametralnie od treści książki.
A ponieważ mnie to irytuje dlatego nie ogladam filmu zaraz po przeczytaniu ksiązki.
Ale w przypadku lektur ekranizacja nie powinna być wystarczająca.
Ja to nawet nie lubię ekranizacji, ponieważ jak czytam ksiażkę to sobie wszystko wizualizuję a potem mi się to wali jak domek z kart...
OdpowiedzUsuńCzęsto ekranizacja ma się nijak do powieści ("Kamienie na szaniec"). Dla mnie podstawą jest książka. To ja jestem reżyserem mojego filmu w wyobraźni :)
OdpowiedzUsuńTaką głupotkę to mógł powiedzieć tylko nastolatek, który nie czyta.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na konkurs.
OdpowiedzUsuń