sobota, 8 grudnia 2012

"Bóg Cię - No wiesz"

           I już za nami pierwszy tydzień Adwentu. W tym roku po raz pierwszy udało mi się wykonać, nie wieniec, gdyż moje umiejętności manualne niestety na to nie pozwalają, ale prosty stroik z  gałązek z jodełek, które rosną wokół domu, z czterema świecami. Jutro już   zapalę kolejną. Czas odmierzany tygodniami biegnie jak szalony.

              Cały tydzień nosiłam się z zamiarem zwrócenia uwagi na bardzo dobry artykuł adwentowy, pierwszy z czterech, jakie mają się  ukazać w kolejnych Gościach Niedzielnych. Sam ks.Tomasz Jaklewicz, który je pisze, twierdzi, że nie będą  to artykuły, ale" cztery kroki w stronę Tego, który ma przyjść do nas na nowo w Boże Narodzenie".  
 A Gościu Niedzielnym, który nosi datę 2 grudnia 2012 roku ukazał się "Krok pierwszy" pod znamiennym tytułem "

"Bóg cię... No wiesz"

 "Pierwsza wiadomość jest tak dobra, że aż trudno w nią uwierzyć. Bóg cię kocha. Osobiście, bezwarunkowo. Jeśli przyjmiesz tę miłość, ona zacznie układać ci życie w sensowną drogę, zaczniesz żyć.


Być może kaznodzieje zbyt łatwo wypowiadają słowa: „Bóg cię kocha”. Wiele najgłębszych prawd może zamienić się we frazes, który nic nie znaczy. Prawdy wiary też są podatne na taką dewaluację. Nie ma chyba bardziej wyświechtanego zdania jak „kocham cię”. A przecież wszyscy chcemy to słyszeć. Niezależnie od tego, ile mamy lat, ile doświadczeń za sobą, rozczarowań. W głębi serca każdy z nas chce być kochany, akceptowany bez zastrzeżeń, przyjęty, przytulony. Wariujemy bez miłości, giniemy bez niej, umieramy. Całkiem dosłownie. Szukamy jej nieraz rozpaczliwie całe życie, a nieraz i grzesznie, bo chcemy choćby na moment poczuć, że dla kogoś jesteśmy naprawdę ważni, bezcenni. Chcemy, by ktoś ucieszył się na nasz widok, dał nam odczuć, że za nami tęskni, że nas pragnie. Jest w nas samotność, której jednak żadna ludzka miłość nie ukoi. Jan Paweł II: „Człowiek nie może żyć bez miłości. Człowiek pozostaje dla siebie istotą niezrozumiałą, jego życie jest pozbawione sensu, jeśli nie objawi mu się Miłość, jeśli nie spotka się z Miłością, jeśli jej nie dotknie i nie uczyni w jakiś sposób swoją, jeśli nie znajdzie w niej żywego uczestnictwa”.





Samarytanka w tobie 


Bóg cię... No wiesz
                                             
 Henryk Siemiradzki – „Chrystus i Samarytanka”, 1890 r.,Olej na płótnie, Lwowska Galeria Sztuki

Pomyślmy o Samarytance, z którą Jezus rozmawiał przy studni. Kim była ta kobieta? Należała do ludu, którym pogardzano. Jej życie osobiste też nie ułożyło się dobrze. Miała kilku mężczyzn, żyła w kolejnym konkubinacie. Dlaczego szła po wodę w porze największego skwaru? Może dlatego, że unikała ludzi, bała się ich oceniających spojrzeń, potępienia. Żyła w grzechu, poraniona przez niespełnione miłości. W głębi serca musiała być przeraźliwie samotna, smutna, może pełna gniewu, poczucia winy, goryczy. Ta kobieta istniała naprawdę, ale jak każda z biblijnych postaci jest jednocześnie symbolem uniwersalnym. Jest obrazem nas samych. Samarytanka mieszka w nas, współczesnych kobietach, mężczyznach szukających miłości i niepotrafiących kochać. Jest obrazem naszej samotności oraz poczucia winy, które popycha nas czasem w depresję, alkohol, agresję, a czasem w zrywy udowadniania sobie i światu, że nie jest z nami aż tak źle.
Obok tej Samarytanki w tobie chce usiąść Jezus. Tam, gdzie jest  twoja studnia, gdzie koisz swoje pragnienie.On tam czeka.Jest zmęczony drogą.Ile lat Cię szuka? Jak długo czeka,byś wreszcie      z Nim  zechcia(a) porozmawiać serio  o swoim życiu"

 /źródło - Gość Niedzielny nr48/2012, str.18-20

Przy każdym Kroku będzie można zapoznać się z interesującym świadectwem. Przy pierwszym Kroku jest to wywiad z Aleksandrą Sceliną, która od lat posługuje podczas modlitw o uzdrowienie przy chorzowskiej parafii św.Jadwigi. Wywiad nosi tytuł "Plan doskonały".

 Artykuł jest oczywiście obszerniejszy, a cały pobudza do refleksji. Świadectwo matki, która urodziła dziecko z zespołem Downa zaś niezwykłe.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy pozostawiony komentarz to balsam na moją duszę. Toteż za każdy serdecznie dziękuję i zapewniam, że czytam je z uwagą i staram się nie pozostawiać ich bez odpowiedzi.