czwartek, 13 grudnia 2012

13 grudnia 1981 roku.


        

             Tak przywitał nas generał Jaruzelski w mroźny zimowy poranek 13 grudnia 1981 roku, gdy otwarliśmy rano telewizor. Pamiętam szok ogromy jakiego doznaliśmy wszyscy w domu. Gdy kładliśmy się spać przed północą 12 grudnia nikomu nawet nie przyśnił się chyba ten scenariusz, jaki napisała nam Rada Ocalenia Narodowego na najbliższe lata.
            Oczywiście o tym co się działo w nocy z 12 na 13 grudnia i później dowiadywaliśmy się z czasem. Gdyż wszelkie kontakty były niemożliwe.
 


    
Oby się nigdy już taka sytuacja nie powtórzyła.

19 komentarzy:

  1. Ja miałam wtedy trzy latka i nic nie rozumiałam z tego całego zamieszania. Podobno biegałam wokół stołu ze znaczkiem solidarności w rączce i wykrzykiwałam: "solidarność, solidarność!" :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. a ja urodziłam się dopiero w marcu kolejnego roku, więc nic kompletnie z tego nie mogę pamiętać

    OdpowiedzUsuń
  4. Az się popłakałam na wspomnienie tego dnia. To był straszny weekend. Ja i moja mama bylismy w odwiedzinach u Babci. Rano nic dzialalo, wiec Ciocia poszla do sasiadow zapytac sie, czy u nic jest tak samo. Wrocila po kilkunastu minutach zaplakana z wiadomoscia, ze czolgi i transportery z wojskiem jada ulica i ze chyba bedziemy miec wojne. Rozplakalam sie wtedy, bo moj tata byl zagranica i balam sie, ze juz nigdy go nie zobacze.
    Wrocil po killku dniach w pustym pociagu do Polski. Celnicy na granicy radzili mu wrocic tam skad przyjechal, chociazby pieszo, bo do Polski nie ma po co jechac, bo bedzie wojna:(. On im wtedy powiedzial, ze musi wrocic, bo w Polsce jest jego rodzina.
    Mialam wtedy 7 lat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bardzo przykre wspomnienia.
      Ja aż tak przykrych nie mam, gdyż tam gdzie mieszkam nie byliśmy świadkami tego co Ty. Stan wojenny był dla nas czynnikiem utrudniającym codzienne życie. Natomiast wiadomości, które dochodziły do nas były przerażające.)

      Usuń
  5. A ja byłam na pierwszym roku studiów i martwiłam się, co będzie dalej ze studiami, bo zawiesili zajęcia na uczelniach. Moje miasto było spokojne, czołgów nie widziałam. N najgorsze były "planowe wyłączenia prądu i ogrzewania", więć trzeba było siedzieć przy świecach, których oczywiście nie można było normalnie kupić, a także kolejki po wszystko, a to przecież święta szły. Nawet twaróg na sernik trzeba było kupować o 6.00 rano, bo potem już nie było. Ale jakoś się przeżyło. Moi rodzice pamiętali prawdziwą wojnę i ich ta polsko-jaruzelska nie przerażała jakoś. Mówili, że najważniejsze, iż jest chleb.
    Mama pracowała w gastronomii, więc jakby coś, to byśmy calkiem głodni nie chodzili. Dla rodziców głód był najgorszy w wojnę. Więc póki nie ma głodu, nie ma się co martwić, tak mi mówili, więc się nie martwiłam, tylko po staniu w kolejkach właziłam pod kocyk i czytałam klasykę, mnóstwo Dumasa wtedy poznałam. Koledzy nosili oporniki w swetrach szetlandzkich, taki szpan był wtedy. Była godzina milicyjna,przez co było wiele improwizowanych imprezek:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja pracowałam w tym czasie w Tarnowie i na każdą niedzielę jeździłam do domu co w tamtym czasie było horrorem. W czasie stanu wojennego w 1982 roku jeździłam do Leszna koło Warszawy na kurs i pamiętam,jak dzisiaj, jak milicja wrzucała do przedziałów pociągów na dworcu w Warszawie gaz łzawiący, po wyjściu z dworca nie mogłyśmy z koleżanką długo przyjść do siebie.)

      Usuń
    2. Co do policji, znaczy milicji, to pamiętam, że raz z grupą znajomych poszliśmy na spacer do lasu. To było chyba już w styczniu. Łazimy sobie po lesie, łazimy, a do domu wrócić trzeba. Wracaliśmy inną drogą i wyobraźcie sobie, że na rogatkach miasta stały suki i patrole, i nie chcieli nas wpuścić. Nikt nie miał dokumentów, a wtedy trzeba było nosić przy sobie dowód osobisty. Mieliśmy stracha, ze nas wsadzą do tych suk. Ale jakoś się udało. Nawet nas nie zaczepili, chociaż szliśmy sporą grupą. Łapali za to samochody jadące do miasta ze wsi i wiozące wieprzowinę lub inne mięso.

      Usuń
    3. Też byłam wtedy na I roku... i jak nas rozpuścili do domów (a raczej kazali się wynosić) to zostałam wprzęgnięta w obowiązki domowe: właśnie o szóstej rano stałam w kolejce po śmietanę. Do końca życia tego nie zapomnę :)
      Opornik też się nosiło, ot, durnota :)

      Usuń
  6. Aż mnie ciarki przeszły po plecach... Nie wyobrażam sobie, jak ludzie na to zareagowali... Cieszę się, że żyję w wolnej Polsce (jeszcze wolnej, bo robi się wszystko, by to zmienić...) i szanuję wspomnienia ludzi, którzy przeszli przez to piekło...

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie pamiętam tego czasu i cieszę się , że nie musiałam przez to przechodzić.

    OdpowiedzUsuń
  8. http://www.youtube.com/watch?v=bHXuEyq3EUw

    OdpowiedzUsuń
  9. Pamiętam ten dzień dokładnie. Biegałam od radia do telewizora, nie wiedząc, co się dzieje. Bez przepustki nie mogłam jechać do rodziców. Było głodno, chłodno. Przychodziły ocenzurowane listy... Chyba bagatelizuje się dziś ten czas i ogranicza wiadomości do kartek, wyrobów czekoladopodobnych i kolejek. A przecież jak zawsze najważniejsze były wolność i prawda. Sprawcy nie zostali osądzeni do dziś i żyją w luksusowych warunkach. A ilu Polaków dostało paszport w jedną stronę? Ech, młodzi:( Gdy zapytałam dziś w szkole, czy dzisiejsza data jest z jakiegoś powodu szczególna, dwojgu dzieciom coś zaświtało. To dużo, czy mało, nie wiem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Tobą całkowicie.Kaci się mają doskonale, mają wysokie emerytury a ofiary czasem ich nawet nie mają.Dzisiaj słuchaliśmy wypowiedź jednego z młodych ludzi, którzy robili akcję wspomnieniową dzisiaj w Warszawie, w której zwrócił uwagę na to, jak uczy się historii współczesnej, wiem bo moje dzieci chodziły do liceum, a teraz jest chyba jeszcze gorzej. Czy to nie może dawać do podstawy do wysuwania wniosków kto w dalszym ciągu nami rządzi, kto gra główne skrzypce, kto wraca do władzy? Jak nas uczono w czasie socjalizmu fałszując historię, tak teraz uczą tak by nie dopowiedzieć, by nie uświadomić.)

      Usuń
  10. miałam niespełna 2 latka i niewiele pamiętam... ale rodzice mi opowiadali, że nawet żeby jechać do mojej babci (28km) musieliśmy mieć specjalne zaświadczenie / przepustkę

    OdpowiedzUsuń
  11. Dla mnie to nie do wyobrażenia. Moi rodzice jeszcze mnie pewnie nawet w planach nie mieli, więc wszystko co wiem, to zasłyszane historie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To oczywiste, że dzisiejsi młodzi Polacy, którzy byli dziećmi lub urodzili się trakcie stanu wojennego albo też już po, znają go ze słyszenia.Chociaż oczywiście są tacy, których to bezpośrednio dotyczyło ze względu na rodziców.
      Porażająca jest jednak ogólna niewiedza wśród młodych i to tych wykształconych, szczególnie dzisiejszej młodzieży na temat tamtych lat i późniejszych,a co za tym idzie wpływu jaki to wszystko miało na to co dzisiaj się dzieje. Czyli historii ostatniego trzydziestolecia, ale za to należy winić państwo, które nie chce tej historii uczyć.Pytanie tylko dlaczego?)

      Usuń
    2. Ależ dlatego, że narodem, który nie zna swojej historii, łatwiej rządzić:))) To leży w czyims interesie, że jest taka nikła wiedza z historii w ogóle, a PRL - sczególnie.

      Usuń
    3. To właśnie miałam na myśli.Siły, które na dobre wracają do rządów mają w tym żywy interes.))

      Usuń

Każdy pozostawiony komentarz to balsam na moją duszę. Toteż za każdy serdecznie dziękuję i zapewniam, że czytam je z uwagą i staram się nie pozostawiać ich bez odpowiedzi.