W letnie miesiące niestety, z różnych przyczyn, mam niezmiernie mało czasu na czytanie więc nadal jestem w Paryżu wgryzając się w bardzo interesujące wspomnienia Celeste Albaret o Marcelu Prouście i latach z nim spędzonych. Z drugiej strony to też nie jest, ze względu na różnorodność wątków jaką książka zawiera, pozycja do szybkiego przeczytania - chociaż czyta się ją łatwo i z przyjemnością.
Dzisiaj więc z okazji spotkania środowego u maknety zamieszczam kolejny fragment z książki
ukazujący ogromne oddanie jakie cechowało Celeste, która nie miała łatwego zadania opiekując się żyjącym zupełnie można rzec " na opak" pisarzem, który zamienił noc na dzień i dzień na noc, poświęcając ostatnie lata życia wyłącznie swemu dziełu literackiemu.
Spodobał mi się szczególnie w tym fragmencie wspomnień księgarz Fontaine, który tak przywiązany był do swego zawodu i książek, że trudno mu się z nimi było rozstawać nawet na krótki czas nocnego odpoczynku.
Nieraz też prosił, żebym wyszukała jakiś egzemplarz w stosie książek; światło małej lampki było słabe, a górnego światła nie zapalałam z przyzwyczajenia czy szacunku, nawet jeśli na to nie pozwalał, często więc nie mogłam tej książki znaleźć, pan Proust niecierpliwił się trochę i wreszcie mówił :
- Rezygnuję. Wolę już, żebyś poszła do księgarni i kupiła.
Szłam zatem do księgarni na ulicę do Laborde, między kościołem Saint-Augustin i bulwarem Haussmanna. Księgarz nazywał się Fontaine. Był stary, nosił małą myckę na głowie i biały kitel. Kochał swój zawód, wydawało się, że nie może się zdecydować na pozostawienie bez opieki swoich książek i nawet w okresie wojny nie zamykał sklepu przed pierwszą czy drugą w nocy. Przychodziłam i mówiłam, co jest potrzebne panu Proustowi; pan Fontaine najczęściej odpowiadał:
- Mam to i jeszcze to, ale niestety tej książki, o którą mu chodzi, nie mam. Myślę natomiast, że ta może mu się przydać. Jeżeli nie, proszę ją odnieść.
Bywało, że wracałam do domu z kilkoma książkami. Wręczałam je panu Proustowi powtarzając słowa księgarza. Pan Proust tymczasem albo już zdążył zmienić temat, jak to się zwykle działo ze wszystkimi innymi jego zachciankami, albo mi mówił:
- Byłaby to znów strata czasu. Odłóż to, Celesto. I nawet nie spoglądał na te książki. Nie odnosiłam ich jednak do księgarni; zatrzymywał wszystkie.[*]
Post powstał w ramach
________________________________________________
[*]Celeste Albaret,"Pan Proust, Wyd. Czytelnik, 1976 r, przeł. E.Szczepańska - Węgrzecka, str.131
Z kazdym fragmencikiem coraz bardziej kusisz mnie do kupienia tej ksiazkie:) Pozdrawiam upalnie:)
OdpowiedzUsuńNawet się nie zastanawiaj....jak tylko jest na allegro kupuj....im bardziej się wgłębiam tym bardziej jestem zadowolona z tego, że ją mam. To nie tylko wspomnienia, to ciekawy zapis pewnej epoki, która zniknęła wraz z wojną a poza tym czerpie się z niej naprawdę wiele mądrości życiowej...zagubionej dzisiaj w naszej szybkiej epoce.
UsuńI ja odwzajemniam Ci się upalnymi pozdrowieniami.
UsuńMoim wielkim wyrzutem czytelniczego sumienia są natomiast pierwsze dwa tomy słynnego cyklu Prousta, które od lat paru kurzą się wśród innych książek..
OdpowiedzUsuńzałączam słoneczne pozdrowienia :)
tommy z samotni
Ja też nie czytałam nic Prousta, ale tez i nie mam w biblioteczce żadnej jego książki, ale po przeczytaniu tych wspomnień Celeste będę szukać na allegro starych wydań....
UsuńI moje pozdrowienia są słoneczne....
Oj, kusisz mnie tym "Panem Proustem", kusisz... To życie wywrócone na opak tylko się przysłużyło jego największemu dziełu.
OdpowiedzUsuń