środa, 12 lipca 2017

Celeste Albaret o celebracji parzenia kawy dla Marcela Prousta.......



                 Makneta przekształciła  środowe wspólne dzierganie i czytanie na

co oznacza, że głównym wyznacznikiem środowych spotkań u niej będą książki a zatem propagowanie czytelnictwa. Oczywiście mnie ta zmiana bardzo odpowiada, gdyż z robótkami na razie dałam sobie spokój i tak faktycznie tylko czytelnicze hobby u mnie funkcjonuje bez przerw. 
              Dzisiaj  bohaterką mojego posta w ramach środy z książką będzie więc oczywiście książka, ale głównie poprzez jej fragment, który mi się spodobał w trakcie czytania wspomnień  Celeste Albaret o Marcelu Prouście. Więcej o książce "Pan Proust" postaram się napisać, gdy ukończę jej lekturę. 



              Celeste, która od pewnego czasu codziennie przychodziła do domu Marcela Prousta, by pomagać  zajmującemu się nim Mikołajowi, tak wspomina celebrację parzenia kawy dla pisarza, który ogromną wagę przywiązywał do tego by jego codzienna filiżanka kawy była aromatyczna  :


        Zafascynowana patrzyłam, jak po południu Mikołaj przyrządza kawę na śniadanie dla pana Prousta - już wtedy był to nieomal jedyny jego posiłek w ciągu dnia - sprawa parzenia kawy wkrótce miała nabrać dla mnie wielkiego znaczenia.  
        Był to istny rytuał. Przede wszystkim nie wolno było używać innego gatunku niż Corcellet.  I trzeba było po nią chodzić tam, gdzie ja palono, do sklepu w XVII dzielnicy, przy ulicy de Levis,aby mieć pewność, że będzie świeża, dobra i aromatyczna. Filtr był także marki Corcellet i też nie można było zmienić tej marki. Nawet tacka była Corcellet. Filtr napełniało się bardzo drobno zmieloną kawą i aby uzyskać moc, jakiej wymagał pan Proust, woda musiała przechodzić bardzo długo, powoli, po kropelce, a wszystko odbywało się oczywiście nad parą. Trzeba też było dokładnie odmierzyć ilość kawy, żeby wystarczyło na dwie filiżanki - tyle dokładnie wynosiła pojemność srebrnego dzbanka - gdyby pan Proust po wypiciu pierwszej, dużej, miał jeszcze ochotę na drugą filiżankę.
         Ale to nie wszystko. Zazwyczaj pan Proust w przeddzień ustalał godzinę podania kawy i nazajutrz przygotowywało się ją zawczasu, na wypadek gdyby zadzwonił wcześniej. Zdarzało się jednak, że dzwonił później. Jeśli na przykład zapowiedział, że będzie pił kawę - nie określał nigdy dokładnie tej godziny, zawsze mówił około - około czwartej, mógł również zadzwonić dopiero o szóstej, bo postanowił dłużej wypoczywać albo astma męczyła go bardziej niż zwykle i przedłużał inhalacje dymne, które robił zawsze po przebudzeniu. W takich wypadkach, kiedy zapowiedziana godzina mijała, a dzwonka nie było słychać, należało zacząć filtrowanie na nowo, dobrze kalkulując czas, bo gdy woda przechodziła za szybko, albo też gdy kawa zbyt długo czekała na podanie, pan Proust wedle relacji Mikołaja, mówił : "Kawa jest obrzydliwa, cały aromat uleciał".


źródło

_______________

Celeste Albaret,"Pan Proust",wyd. Czytelnik,1976 r.,przeł. E.Szczepańska-Węgrzecka, str.39-40

6 komentarzy:

  1. Ostatnio myślałam o tej książce.;) Zaprezentowałaś tak nęcący fragment, że czuję się zmotywowana do przeczytania prędzej niż później.;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z pewnością książka przypadnie Ci do gustu... mnie zainspirowała prawdopodobnie Kaye swym postem o książce i żałuje tylko tego, że nie mogę jej czytać jednym ciągiem, bo niestety brak mi czasu...a takich fajnych opisów dotyczących przyzwyczajeń pisarza jest w niej sporo.

      Usuń
  2. W ubiegłoroczne wakacje zaczęłam czytać "W poszukiwaniu straconego czasu", skończyłam na początku tego roku - wciągnęło mnie jak nie wiem co i wcale nie uważam czasu poświęconego tej lekturze za stracony, więc może i po "Pana Prousta" kiedyś sięgnę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też myślę o przeczytaniu książek Prousta i dlatego zaczęłam od niego samego....pokazanego go nie przez biografa, ale przez kogoś kto z nim przez 8 ostatnich lat życia żył, poświęcając dla niego cały swój czas, wysiłek...po prostu siebie.

      Usuń
  3. U mnie tez ksiazki caly czas sa czytane, a z robotkami slabo, takze ta zmiana, jaka Makneta zrobila, jest mi na reke:) Alez piekny fragment wstawialas, az mi tu kawa zapachnialo, tez bym sie takiej dobrej napila. Ksiazka warta przeczytania. juz sobie zapisuje. Ta o Schultzu, co u ciebie widzialam zamowilam sobie w Allegro i czeka na mnie w Polsce:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warta...a możesz ja nabyć taniutko na allegro....i będzie czekać razem z Schulzem.

      Pozdrowienia przesyłam....

      Usuń

Każdy pozostawiony komentarz to balsam na moją duszę. Toteż za każdy serdecznie dziękuję i zapewniam, że czytam je z uwagą i staram się nie pozostawiać ich bez odpowiedzi.