niedziela, 5 października 2014

Zofia Ilińska - dwujęzyczna poetka.



                    Czytam teraz książkę Philipa Marsdena.

        Gdy ją kupowałam nie wiedziałam nic ani o jej autorze, ani o jej bohaterce. Inspiracją do nabycia jej był przede wszystkim tytuł związany z Kresami, który sam mówił już wiele na temat ewentualnej tematyki książki.  
Lubię jednak, zanim zaczynam czytać jakąkolwiek książkę,  dowiedzieć się cokolwiek o jej  autorze. Miłym zaskoczeniem więc było dla mnie fakt, że Philip Marsden znał doskonale bohaterkę swej książki  i był od dzieciństwa darzony przez nią  przyjaźnią. Tym razem jednak bardziej zainteresowałam mnie sama jej bohaterka, którą okazała się być polską poetką, która w 1939 roku musiała razem z matką opuścić Kresy na zawsze i osiedliła się po drugim zamążpójściu w Kornwalii. 
Zofia Ilińska, bo to ona i jej matka, Helena, są  bohaterkami książki Marsdena  / zmarła w 1995 roku / tak pisała o swojej matce i sobie :


Przyjechałaś tu dwadzieścia lat temu jako „refugee”.
Dziś masz brytyjski paszport
I prawo do starczej pensji.
Matkę pochowałaś w Irlandii,
Męża pochowałaś w Polsce, nazywanej Rosją
na najnowszych mapach.
Brat twój osiedlił się ostatecznie w Kanadzie.
Córka w Kornwalii hoduje wieprze
i pisze wiersze w obcym języku.
 

Synowie na Malajach walczyli z bandytami/ źródło/


Zofia Ilińska była poetką dwujęzyczną i  jak sama o tym się wyrażała "uprawiała bigamię językową", ale bolała nad tym bardzo, że pisze  w języku angielskim.

Jak przeczytałam w artykule -  zamieszczonym  w "Kulturze" z 1996 roku -   Teresy Halikowskiej -Smith,  poetka w ostatnich latach swego życia intensywnie pracowała na cyklem wierszy autobiograficznych, ale niestety nie dane jej było tego dzieła sfinalizować. Wiersze te w/g autorki artykułu, mimo iż napisane w obcym języku, były silnie przeniknięte niepowtarzalnym "genius loci" i atmosferą życia dworu ziemiańskiego na Kresach.


4 komentarze:

  1. Czytałam kiedyś jeszcze w erze przedblogowej. Mam mgliste wspomnienia, ale pamiętam, że nie zachwyciło mnie pisanie o Kresach przez Brytyjczyka. Ciekawa jestem twoich odczuć. Miłej niedzieli:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Również czytałam tę książkę przed założeniem bloga, ale wrażenia mi się rozmyły. Pamiętam, że byłam nieco rozczarowana, gdyż czytałam ją niemal tuż po "Ostatnim mazurze" A. Tarnowskiego i kontrast był zbyt duży.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kresy jak najbardziej mnie interesują i jestem ciekawa Twojej opinii:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak piszą książkowiec i kaye książka z pewnością nie dorównuje wspomnieniom pisanym przez osoby naszej nacji. To jednak inna mentalność i to się widzi w sposobie pisania.
      Ale czyta sie dobrze.

      Usuń

Każdy pozostawiony komentarz to balsam na moją duszę. Toteż za każdy serdecznie dziękuję i zapewniam, że czytam je z uwagą i staram się nie pozostawiać ich bez odpowiedzi.