W ramach majowego wyzwania sardegny trójka e-pik powróciłam do książki, którą od wielu, wielu lat mam w zbiorze i po raz pierwszy czytałam ją również tak dawno.
"Kobieta, którą porzuciłem", gdyż o tej książce mowa, wywarła wówczas na mnie silne wrażenie co sprawiło, że długo pamiętałam o jej bohaterce i miałam ochotę przeczytać ją jeszcze raz, aż nadarzyła się ku temu okazja właśnie teraz.
Tokio - tuż po wojnie japońsko - amerykańskiej - zniszczone, biedne, brzydkie i oni, ubogi student Yoshioka Tsutome pragnący kontaktów fizycznych z dziewczynami oraz Morita Mitsu, wydawałoby się na pozór zwykła, niezbyt ładna dziewczyna, która naiwnie marzy o miłości oglądanej w filmach z ulubionymi aktorami. Morita jest jednak dziewczyną niezwykłą, dziewczyną o duszy anioła, dobrą i głęboko współczująca innym, która nie zawahała się gdy trzeba było odejść z domu by nie przeszkadzać macosze, jak również by pomagać innym, nawet kosztem utraconych własnych marzeń. Yoshioka natomiast jest pozbawionym skrupułów młodym człowiekiem nie widzącym nic złego w tym, że wykorzysta dziewczynę .
Ich krótka znajomość, która odmierzona zostaje w sumie dwoma spotkaniami, jaką nawiązują po przypadkowym wyborze przez Yoshiko właśnie Mitsu na dziewczynę dla zaspokojenia swojego popędu seksualnego, pozostawia trwały ślad w psychikach obojga.
Morita, dla której randka z panem studentem była spełnieniem marzeń, obdarza go uczuciem i nie rozumie dlaczego ten nie chce kontynuować spotkań i porzuca ją po wspólnie spędzonej nocy.
Yoshioka natomiast zapomina szybko o niej, kończy studia, znajduje pracę i narzeczoną a przypomina sobie o Mitsu znów gdy odczuwa potrzebę posiadania kobiety do zaspokajania swoich potrzeb seksualnych. Odszukuje ją ale wówczas okazuje się, że ona jest chora i nie chce się z nim spotykać.
Mitsu z podejrzeniem trądu trafia do leprozorium, gdzie po pierwszych trudnych chwilach zaczyna się oswajać z myślą, że jest nieuleczalnie chora. Gdy jednak okazuje się, że diagnoza była zła, a więc nie jest chora, opuszcza leprozorium, ale nie mając co ze sobą zrobić, gdyż nie posiada rodziny a także pracy, postanawia wrócić i pracować jako wolontariuszka.
Yoshioka żeni się, jest szczęśliwy i postanawia w przypływie współczucia wysłać życzenia noworoczne Mitsu do leprozorium. Po dłuższym czasie przychodzi list napisany przez zakonnicę, z którego wynika, że Moriko zmarła wskutek odniesionych ran w wypadku. Ta wiadomość zaskakuje go i zmusza do refleksji nad swoim zachowaniem wobec zmarłej dziewczyny.
Shusaku Endo w swej książce " Kobieta, którą porzuciłem ", nie tylko przybliża czytającemu egzotyczną Japonię, jej odmienne obyczaje i normy moralne, ale również pobudza do refleksji nad samotnością jednostki w społeczeństwie, którą boleśnie odczuwa bohaterka szczególnie w momencie gdy dowiaduje się, że jest chora jak i wówczas, gdy jako zdrowa powinna odejść z leprozorium.
Czytając ponownie tę książkę znów zostałam poruszona do głębi jej treścią i prawdą, którą uświadomił sobie Yoshioka, "że gdy ktoś choć raz jeden przejdzie przez nasze życie, pozostawia w nim ślad, którego nie można zatrzeć ."
Książkę przeczytałam również w ramach wyzwania " z półki"
Dziękuję pięknie za drugi link, jeszcze tylko klasyka polska :) pozdrawiam niedzielnie :)
OdpowiedzUsuńpiękny cytat i jaki prawdziwy
OdpowiedzUsuńChętnie bym przeczytała, zwłaszcza teraz, kiedy tkwię w klimatach japońskich za sprawą opowiadań Higuchi Ichiyō :) Pewnie nie było wznowienia i książka do zdobycia albo w bibliotece, albo na Allegro?
OdpowiedzUsuńUroczy i trafny cytat!