Któregoś dnia Brandstaetter spotkał na ulicy w Warszawie Tuwima i ten zaprosił go do restauracji. Brandstaetter tak opisał później to spotkanie: „Tuwim zamawia dwie wódki. »A zagrycha?« – pytam. »Tylko niemowlęta piją wódkę z zagrychą” – odpowiada Tuwim. Pijemy. „Co słychać u Pana Boga?” – pyta. „Nie wiem, panie Julianie«. – »Czy Chrystus istniał?« – »Istnieje«. – »A gdyby udowodniono, że nie istniał?« – »To niemożliwe« – odpowiadam. »Dlaczego?« – pyta Tuwim. »Bo Chrystus musi istnieć«. Milczenie. Tuwim powtarza: »Musi istnieć?«... Woła: »Proszę jeszcze dwie wódki!«. I znów powtarza: »Musi istnieć... Musi...«. Podnosi kieliszek. »No, to pijemy na chwałę Wieczności!«. Zrobiło się późno, Brandstaetter odprowadził Tuwima do taksówki: »Żegnamy się. Siada. Zatrzaskuje drzwiczki, ale natychmiast je otwiera, wychyla się z samochodu, wpatruje się we mnie życzliwym i zarazem zakłopotanym wzrokiem i mówi: »Wie pan, pan ma rację... To musi istnieć jest bardzo mądre...«. Uśmiecham się i przyjaźnie macham do niego ręką”./ zaczerpnięte z artykułu "Jeszcze do Ciebie powrócę" Teresy Tyszkiewicz - Miłujcie sie /
Być może to spotkanie dwu poetów wywodzących się z Judaizmu, z których jeden przyjął chrzest a drugi nie, chociaż jak widać miał wątpliwości, stała się inspiracją do napisania przez Tuwima tej pięknej pieśni, którą tak lubiłam śpiewać nie uświadamiając sobie nawet kto był jej twórcą.
Chrystusie
Jeszcze się kiedyś rozsmucę,
Jeszcze do Ciebie powrócę,
Chrystusie...
Jeszcze tak strasznie zapłaczę,
Że przez łzy Cię zobaczę,
Chrystusie...
I z taką wielką żałobą
Będę się żalił przed Tobą,
Chrystusie...
Że duch mój przed Tobą klęknie
I wtedy serce mi pęknie,
Chrystusie...
"Nie
minęła godzina, gdy zadzwonił telefon w pokoju hotelowym
Brandstaettera. Tuwim nie żyje... Anewryzm serca. Nie powinien był
wychodzić podczas takiej pogody. I nie należało pić. Ale stało się...
Brandstaetter narzucił płaszcz i pobiegł do pensjonatu „Halama”, gdzie
śmierć nastąpiła. Wszedł do pokoju, gdzie leżał zmarły: „Bezkrwista,
orla twarz o ostrych, ale już spokojnych rysach, pogodzonych z inną
rzeczywistością, zlewała się łagodnie z bielą poduszki”. Gdy wychodził,
natknął się na kierownika zakładu pogrzebowego, który ucieszył się,
widząc Brandstaettera: – „Pan znał Tuwima?... Nie mam kogo spytać.
Jakiego wyznania był Tuwim? Mam trumnę tylko z krzyżem i Chrystusem. Nie
wiem, czy mam zostawić Chrystusa, czy Go zdjąć”. „Też nie wiem” –
odpowiedział Brandstaetter.
Nieco
później Brandstaetter stał przy wejściu do pensjonatu w grupie pisarzy
omawiających szczegóły pogrzebu i ich udziału w uroczystościach
żałobnych. Miały się odbyć w Warszawie; teraz oczekiwano tylko
przewiezienia trumny z Zakopanego do stolicy. W pewnym momencie
usłyszano powolne, ciężkie kroki i zmieszane głosy; pracownicy zakładu
pogrzebowego znosili trumnę ze zwłokami poety. „Rozstąpiliśmy się” –
relacjonuje Brandstaetter. „Była świerkowa, jasnego koloru. Gdy nas
mijała, spostrzegłem na jej wieku dwie skrzyżowane, wyblakłe, lecz
wyraźne smugi pozostałe po usuniętym krzyżu z przybitym doń Chrystusem”.
W
znaku tej jaśniejszej smugi Chrystus pozostał. Chciał towarzyszyć w
ostatniej ziemskiej drodze temu, który wiele lat wcześniej tak
dramatycznie Go wzywał w swoim wierszu. A żyjącym, którzy umieli ten
znak odczytać, dać wiarę, że żaden krzyk ludzkiego serca nie zostaje bez
Jego odpowiedzi.
Brandstaetterowi
przypomniało się pytanie Tuwima o Chrystusa, zadane w warszawskiej
restauracji. „Musi istnieć... Pan ma rację... To musi istnieć jest bardzo mądre...”. Istnieje. Tuwim się już przekonał. Brandstaetter wracał do domu spokojny o to"./ zaczerpnięte z artykułu "Jeszcze do Ciebie powrócę" Teresy Tyszkiewicz - Miłujcie sie /
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZa drugim odświeżeniem posta poszło.
UsuńPiękny wpis, pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńMiło mi.
UsuńAle fajny post!!! I mądry i ludzki i imprezowy ;)). Jak oni mogli pić bez jakiejś popitki :P.
OdpowiedzUsuńBo to byli smakosze.
UsuńNie wiedziałam, że to Tuwim napisał. Dziękuję!
OdpowiedzUsuńTo tak, jak i ja. Nie tak dawno się o tym dowiedziałam. Przy okazji dyskusji jaka toczyła się na blogach przy okazji recenzji ostatniej biografii poety.
UsuńPiękna i wzruszająca historia.
OdpowiedzUsuńZnam tę pieśń, dawno jej nie śpiewałam...
Lubię takie historie.
OdpowiedzUsuńBardzo piękny wiersz i bardzo ładne wykonanie tej pieśni.
OdpowiedzUsuńJeden z moich ulubionych wierszy!
OdpowiedzUsuńPiękna, jedna z moich ulubionych, bo porusza serce. Serdeczności
OdpowiedzUsuńPiękne.
OdpowiedzUsuńNie przepadam za poezją, ale Twój wpis przeczytałam z przyjemnością :)
OdpowiedzUsuń