wtorek, 28 lutego 2017

"Sanktuarium śmierci" Dariusza Rekosza czyli kryminalnie i sensacyjnie, ale czegoś zabrakło.


źródło

             Szukając książek do lutowej odsłony "łów słów" z "mi"  w tytule znalazłam na storytelu ten o to kryminał Dariusza Rekosza. Nazwisko autora nic mi niestety nie mówi, ale jak się okazuje dorobek literacki, wprawdzie różny, ma spory. Kryminały to nie jest moja ulubiona kategoria literacka, ale nie mogę powiedzieć, by ten -  utrzymany w stylu klasycznych policyjnych powieści kryminalnych -  mnie  nie zaintrygował. 
            Akcja "Sanktuarium śmierci" toczy się w Gdańsku, gdzie w dziwnych i makabrycznych okolicznościach znajdowane  są męskie trupy, nie tylko pozbawione odzienia, ale również gałek ocznych. Elementem, który wydatnie wskazuje na to, że policja ma do czynienia z serią zabójstw jest posiadany przez denatów  za lewym uchem niewielkiego i identycznego tatuażu.
           Dochodzenie w sprawie dziwnych zejść z tego świata młodych mężczyzn prowadzi nadkomisarz Maciej Szerman z aspirantem Woźniakiem. Intensywne śledztwo, jakie prowadzą obydwaj, przynosi zaskakujące wyniki, gdyż okazuje się, że tatuaże jaki posiadali zamordowani i okaleczeni mężczyźni wykonane zostały w Pakistanie a każdy z nich przed śmiercią miał kontakt z pewną piękną blondynką. A tak w ogóle wszyscy byli kiedyś komandosami i brali udział w zagranicznych misjach wojskowych.
           Sprawa morderstw zaczyna więc być coraz bardziej intrygująca a nawet sensacyjna i skomplikowana, gdyż zatacza coraz szersze kręgi, z  mocno niepokojącą rolą służb wojskowych w tle. 
           Ale zanim dosłuchałam audioksiążkę do końca, by zostać zupełnie zaskoczoną dowiadując się  kim się okazała być tajemnicza blondynka, dwukrotnie zirytował mnie grubiański i liczący się tylko ze sobą nadinspektor : w pierwszym przypadku, gdy swym mało profesjonalnym podejściem przyczynił się do śmierci kolejnej ofiary oraz aspiranta Woźniaka a w drugim tym, że nie sprawdził czy kobieta -  która mu w końcowej fazie dochodzenia pomagała -  żyje, tylko sam zabrawszy dokumenty jakich oboje szukali wziął nogi za pas. Te błędy nadinspektora z takim stażem pracy a co idzie doświadczeniem zawodowym, jak Szerman, może nawet nie tak zirytowały mnie,  jak mocno zdziwiły. Okazał się być wyjątkowo pozbawionym wrażliwości facetem, który zupełnie obojętnie potraktował śmierć swego podwładnego, do której się ewidentnie swym, mogę nawet stwierdzić, że głupim, zachowaniem przyczynił. 
             Autor "Sanktuarium śmierci" miał moim zdaniem interesujący  pomysł na intrygę kryminalno-sensacyjną, ale odnoszę wrażenie, że nie do końca sobie z tym pomysłem poradził. O ile bowiem rozpoczął bardzo dobrze zaciekawiając fabułą kryminalną i dodatkowymi wątkami sensacyjnymi to końcówka wypadła w sumie jakoś nijako co sprawiło, że pozostałam z dużym niedosytem jeżeli chodzi o sposób rozwiązania zagadki tajemniczych zgonów byłych komandosów i okoliczności im towarzyszącym. 
               
Audiobook bierze udział w wyzwaniach : łów słów, pochłaniam strony, bo kocham tomy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy pozostawiony komentarz to balsam na moją duszę. Toteż za każdy serdecznie dziękuję i zapewniam, że czytam je z uwagą i staram się nie pozostawiać ich bez odpowiedzi.