środa, 12 października 2016

O życiu, na które składają się okruchy codzienności, czyli "Olive Kitteridge".



                  Jego niebieskie oczy obserwowały ją teraz; dostrzegła w nich bezbronność, zachętę, lęk, kiedy cicho usiadła na łóżku, położyła otwartą dłoń na jego piersi i wyczuła puk-puk jego serca, które miało umilknąć pewnego dnia, jak wszystkie serca. Teraz jednak nie było pewnego dnia, była tylko cisza rozsłonecznionego pokoju. Znajdowali się tutaj i jej ciało, stare, tęgie i obwisłe, poczuło niekłamane pożądanie. To, iż na wiele lat przed śmiercią Henry'ego przestała tak go kochać, zasmuciło ją do tego stopnia, że musiała zamknąć oczy.
                  "Czego młodzi ludzie nie wiedzą - pomyślała, kładąc się obok tego mężczyzny, którego dłoń dotknęła jej barku, jej ramienia. Och, czego młodzi nie wiedzą", Nie wiedzieli, że gruzłowate, pomarszczone ciała również mają swoje potrzeby, tak samo jak ich własne ciała, młodzieńcze i jędrne, że miłości nie odsuwa się niedbale na bok, jakby była ciastkiem leżącym na półmisku obok innych ciastek, które wrócą okrążywszy stół. Nie, jeżeli miłość była osiągalna, wybierało się ją albo nie. I jeżeli półmisek Olive wypełniała dobroć Henry'ego, która wydawała się uciążliwa i której okruchu strzepywała co pewien czas, to dlatego, że nie wiedziała, o czym powinno się wiedzieć, że nieświadomie trwoni dzień za dniem.
                  No więc, jeżeli nawet ten mężczyzna obok niej nie był tym, kogo by wybrała, zanim nadeszła obecna chwila, cóż z tego, jakie to miało znaczenie? On wedle wszelkiego prawdopodobieństwa również by jej nie wybrał. Ale teraz znaleźli się tu razem i Olive wyobraziła sobie dwa przyciśnięte do siebie plasterki szwajcarskiego sera; takie dziury wnosili obydwoje do tego związku - dziury, które wydłubało z nich życie.[*]



źródło
      


Na Elizabeth Strout zwrócił moją uwagę tommy z Samotni  U nas jest to mało znana pisarka amerykańska, gdy u siebie jest cenioną autorką i w 2009 roku nawet nagrodzoną Pulitzerem za tę właśnie książkę, która u nas po raz pierwszy została wydana w 2010 roku pod tytułem "Okruchy codzienności", a który to tytuł moim zdaniem bardziej trafnie oddawał jej fabułę. Tytuł tego wydania odpowiada oryginalnemu a być może ma się kojarzyć z miniserialem, który powstał w 2014 roku na podstawie książki i dlatego jest nim  "Olive Kitteridge". Jestem w trakcie oglądania tego miniserialu, który jest świetny / ma znakomitą obsadę / i  w zasadzie jest wierny książkowemu pierwowzorowi niemniej jednak skupia się głównie na postaci Olive, gdy książka oprócz niej ma wielu bohaterów, których historie są właśnie takimi "Okruchami codzienności", czyli różnymi codziennymi sytuacjami, częściej może  smutnymi niż radosnymi, z których składa się życie każdego z nas. Ale to, które z nich przeważają oczywiście zależy od naszego charakteru i tego jak postrzegamy swoje życie oraz  tych, którzy w nim uczestniczą a przede wszystkim bliskich. I to jest doskonale oddane w książce.
            Na książkę składają się osobne, zatytułowane historie, z których część dotyczy bezpośrednio Olive i jej bliskich a pozostałe mają własnych bohaterów, z którymi ona utrzymuje bliższe lub dalsze  kontakty, gdyż akcja osadzona jest w małym amerykańskim miasteczku na Wschodnim Wybrzeżu a Olive, gdy ją poznajemy, jest przecież tam nauczycielką. Postać Olive w pewien delikatny sposób spaja ze sobą te wszystkie historie, w których odnalazłam specyficzny dla amerykańskiej prowincji mikroklimat. Szkoła dzięki której znają się wszyscy rodzice, kościół, w którym odbywają się również spotkania o charakterze kulturalnym i bar, w którym można spotkać się ze znajomymi i wypić drinka tu przy melodiach granych na pianinie przez mającą wieczną tremę, którą zapija alkoholem, Angie O'Meara.
           Olive nie wzbudza sympatii w miasteczku, w przeciwieństwie do jej męża Henry'ego.  Apodyktyczna, oschła, a czasem wręcz opryskliwa i wciąż  niezadowolona z życia jakie prowadzi, jako żona  jest zupełnym przeciwieństwem okazującego jej swe uczucia męża, którego starania nic dla niej nie znaczą a wręcz nawet ją irytują. A jako matka zarówno w szkole jak i w domu jest tylko nieczułą i ogromnie wymagającą nauczycielką dla swego jedynego syna, Christophera, co z przykrością przyjmuje nie tylko on sam, ale również jego ojciec. Bywa  równie niemiła dla innych osób chociaż, gdy jest taka potrzeba wyciąga pomocną dłoń.
           Ale ta Olive potrafi jeszcze obdarzyć uczuciem i cierpi ogromnie, gdy obiekt tych uczuć zginie w wypadku. Henry, który nie może dotrzeć do żony i domyśla się stanu jej uczuć, swymi pełnymi ciepła uczuciami obdarza swą młodziutką pracownicę w aptece, lecz pozostaje to tylko w sferze sprawowania szczególnej opieki nad tą kobietą, którą los boleśnie doświadcza. Wydawało, by się jednak, że oboje z Olive chętnie odmienili by swoje życie zmieniając partnerów, ale los chce inaczej, i po latach gdy syn ożeni się a później wbrew ich oczekiwaniom wraz z żoną wyprowadzi się do Nowego Jorku, co obydwoje pogrąży w przygnębieniu a Olive świat stanie na głowie, zostają sami, zdani wyłącznie na siebie. I to wówczas bardzo ich zbliży, ale na tym nie dość bolesnych doświadczeń. Olive pozbawionej bliskiego kontaktu z synem, który niestety nie czuł się kochany i teraz daje jej to wyraźnie odczuć, chociaż ona tego nie rozumie, gdyż uważa, że przecież kochała go bardzo, pozostaje tylko Henry, ale i z nim odkąd uległ chorobie nie ma kontaktu, a jednak gdy codziennie odwiedza go w domu opieki to z nim dzieli się wszystkim co dotyczy jej i ich syna a także wspólnych znajomych. Aż w końcu zostaje całkiem  sama i samotnie odbywa spacery nad rzeką, nad którą w pewien dzień spotyka Jacka Kennisona, który też już jest wdowcem. Ona ma już 82 lata i nagle dociera do niej, że zupełnie nieświadomie nie obdarzając miłością swych bliskich trwoniła swoje życie, tak dzień po  dniu o czym rozmyśla w przytoczonym na wstępie fragmencie książki. 

          Muszę przyznać, że  Elizabeth Strout zauroczyła mnie swą "Olive Kitteridge", tymi wszystkimi historiami, których  bohaterki i bohaterowie są tak wyraziści, pełnokrwiści, że wyzwalają różne, skrajne nawet, emocje co sprawiało, że  ich zachowania złościły mnie  lub wywoływały moje współczucie, ale czasem również bawiły, gdyż w książce nie brak również subtelnego humoru. Czytałam tę powieść z dużą przyjemnością dając się wciągnąć w poszczególne jej wątki, te niby zwykłe opowieści o życiu, mimo iż wiele w nich smutku i pesymizmu, gdyż opowiadają o uczuciach, które wygasają, o rozstaniach i przemijaniu czasu, o nieuchronnej starości połączonej z oczekiwaniem na śmierć, a także o braku więzi między pokoleniami i cierpieniem z tym związanym. Ta mądra i bardzo życiowa książka poruszyła mnie zawartą w swej fabule psychologiczną prawdą o tym czym jest raniący drugich egocentryzm i egoizm a co za tym idzie pobudziła do pogłębionej refleksji nad sobą. Ale chociaż przesycona smutkiem wynikającym z samotności jaka jest udziałem jej bohaterów to jednak przebija w niej również nuta optymizmu co sprawiło, że jej lektura mnie nie przygnębiła, mimo iż cień smutku położyła na moich odczuciach. A przy tym zachwyciła mnie swą bogatą i ładnym językiem prowadzoną narracją, w której dużą rolę odgrywają opisy sytuacyjne oraz dialogi między bohaterami a także ich monologi wewnętrzne. Co lubię w książkach najbardziej....co nie znaczy, że nie lubię również ciekawych opisów np. przyrody.

      "Olive Kitteridge" ze względu na to, że pozwala spojrzeć również na siebie innymi oczami, bardziej krytycznie, polecam wszystkim. 
To pod każdym względem znakomita lektura. A sprawiła, że chętnie sięgnę po następne książki Elizabeth Strout.



_______________________________________________________________
*Elizabeth Strout,"Olive Kitteridge",Nasza Księgarnia, 2010 r., przeł, Ewa Horodyska, str.340-341

14 komentarzy:

  1. O autorce nie słyszałam, czuję się jednak mocno zachęcona do tej powieści:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja myślałam, że ona tak mało znana a tu na LC opinii o "Olive ..." całe mnóstwo.
      A "OLive..." na allegro za 10 zł można było kupić...nowe egzemplarze.

      Usuń
  2. Przytoczony fragment mocno zachęca do sięgnięcia po książkę. Zapisuję, by przeczytać:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie się też on bardzo spodobał...jest taką kwintesencją całej fabuły.

      Usuń
  3. Miniserial oglądałam,obsada świetna, ale "trochę" ne rozumiałam postępowania Olive. Dzięki Twojemu postowi wiele mi się rozjaśniło, nie chciałabym popełnić błędów bohaterki.
    Pozdrawiam serdecznie.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja go oglądam teraz....cieszę się, że już po przeczytaniu książki, ale z drugiej strony zauważam to czego nie lubię czyli zmiany nawet wątków.
      Ale odniosę się może do niego, jak skończę oglądać.
      Cieszę się, że mój post pomógł Ci. Nie jestem specjalnie zadowolona z tego co napisałam. Jakoś trudno mi się teraz pisze a ta książka jest tak wielowątkowa, że post musiałby być o wiele dłuższy, by tylko ukazać tak naprawdę niejednoznaczną postać Olive.

      Usuń
  4. Pięknie napisałaś o sednie tych opowiadań. Specyficzny mikroklimat amerykańskiej prowincji, intrygujące postaci oraz ich dramaty. Wreszcie Olive i jej losy - kobierzec złudzeń, rozczarowań, smutku, ale i też prawa do nadziei.
    Cieszę się bardzo, iż książka przypadła Tobie do gustu. "Mam na imię Lucy" to też bardzo dobra, choć nieco inna, historia pani Strout. Serdecznie polecam i pozdrawiam,
    tommy z samotni

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi bardzo, że tak uważasz. Miałam spory problem z napisaniem tego posta.
      Wielowątkowość książki i sama Olive to duże wyzwanie.
      Już na nią poluję na allegro....lubię tanio kupować.....i liczę jeszcze na wydania innych jej książek.

      Usuń
  5. Mam wielką ochotę poznać tę autorkę, mam już jej dwa tytuły, ale jeszcze nie dotarłam. Miałam jednak wrażenie, że dużo jej na blogach...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może było jej sporo, ale ja tego nie zauważyłam...natomiast sporo opinii o tej książce jest na LC więc dużo osób ją czytało.
      Czytaj...nie zawiedziesz się.

      Usuń
  6. Intrygujący fragment powieści niewątpliwie zachęca do sięgnięcia po tę lekturę ;) Pozdrawiam cieplutko i serdeczności posyłam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fragment mnie osobiście bardzo poruszył.....zawiera przyznanie się Olive do błędów, które zaważyły na życiu jej rodziny, bo nie wspomina tu oczywiście o synu, ale tu poniosła totalną porażkę.....stosując jak my to mówimy "zimny wychów".

      I ja Cię Jadziu pozdrawiam. Miło mi, że zaglądasz nadal, mimo iż jesteś tak daleko i pewno masz sporo zajęć.....

      Usuń
  7. Zaintrygował mnie też miniserial.

    OdpowiedzUsuń

Każdy pozostawiony komentarz to balsam na moją duszę. Toteż za każdy serdecznie dziękuję i zapewniam, że czytam je z uwagą i staram się nie pozostawiać ich bez odpowiedzi.