niedziela, 7 czerwca 2015

Również o tym co drzewo morwowe widziało......"Drzewo białej morwy" Willa Cather.


                                     





     Czerwiec przyjdzie mi w większości, gdyż po prawie 5 dni w tygodniu,  spędzić poza domem i w związku z tym przed pierwszym wyjazdem,  w ubiegłą niedzielę,  dokonywałam wyboru książek, które zamierzałam ze sobą zabrać licząc na to, że ponieważ nie będę mieć dostępu do internetu a telewizji oglądać nie zamierzam będę mogła więcej czytać. Okazało się, że jednak z tym czytaniem przy obowiązkach jakie mam łatwo nie jest, ale z zabranych ze sobą a wydanych w serii Koliber książek Willi Cather, na które się zdecydowałam, udało mi się poczytać a w domu po powrocie już skończyć pierwszą z nich, "Drzewo białej morwy".
Jak się okazało w trakcie czytania tej mini powieści był to znakomity wybór. Idealny na tę porę jak i miejsce, w którym przebywam te kilka dni w tygodniu. Willa Cather bowiem, która wczesną młodość a zatem lata 70 i 80-te XIX wieku spędziła na rodzinnej farmie  w płn. Wirginii, co wywarło wielki wpływ na jej psychikę a zarazem silnie odbiło się na jej twórczości,  z wielkim pietyzmem sławi  w niej okres pionierski w Stanach Zjednoczonych, do których ściągali ci, którzy w Europie nie widzieli dla siebie i swych rodzin przyszłości.  Tu czekała ich surowa, trudna do ujarzmienia  ziemia, ale oni jeżeli już nie w pierwszym to następnym pokoleniu przy pomocy zmian w uprawach, jak i pojawiających się nowinek technicznych usprawniających pracę na roli,  potrafili ją doprowadzać do rozkwitu sami osiągając dobrobyt i stabilizację. Tak właśnie dzieje się w przypadku szwedzkiej rodziny osadniczej, której członkowie są bohaterami "Drzewa białej morwy".
            Jak zdążyłam się zorientować po opisach książek, które wybrałam ze swojego zbioru Kolibrów do przeczytania w czerwcu to kobiety są głównie bohaterkami książek Willi Cather. I tak jest również w przypadku "Drzewa białej morwy". Aleksandra, gdy ją poznajemy ma 19 lat i śmiertelnie chorego ojca, który oddaje w jej ręce los farmy na Roztoczu. 
"Przez jedenaście lat długich lat John Bergson zdołał wycisnąć bardzo słabe piętno na dzikich ugorach. Przyjechał, by ujarzmić tę ziemię, lecz pozostała nadal nieposkromiona i tak kapryśna, że człowiek nie wiedział, kiedy mu dokuczy i dlaczego". 
 I taką ziemię przejmuje Aleksandra mając zapewnić utrzymanie z niej sobie oraz  trzem braciom  i matce. Otwarta na nowinki, ale  rozsądnie odważna mimo oporu ze strony starszych braci w czasie gdy inni farmerzy zrezygnowani sprzedają swe gospodarstwa ona  stawia wszystko na jedną kartę i wygrywa. Po 16-tu latach każdy ze starszych jej  braci jest usamodzielniony, najmłodszy Emil studiuje a ona posiada spory majątek i  nadal jest samotna. A jej ukochany szuka szczęścia w świecie.
Niestety życie bywa uderza niespodziewanie i w najbardziej czułe miejsce. I tak jest i tym razem. Dramat czai się skrycie a świadkiem jego zaistnienia będzie  tytułowe drzewo białej morwy. 

Czytanie "Drzewa białej morwy" wzbudzało we mnie wiele emocji  o różnych odcieniach. Cather stworzyła  bowiem w książce barwne i ciekawie zarysowane postaci, które polubiłam co sprawiło, że ich losy nie pozostawały mi obojętne.
Historia  Aleksandry, która poświęciła swoje najlepsze lata dla farmy i rodziny, ale w końcu doczekała się również spełnienie swych osobistych marzeń i dramatycznych jej brata Emila, który zakochał się w pięknej mężatce, Czeszce Marii, na tle osadników innych narodowości takich jak Czesi czy też Francuzi,  i na tle wspaniałej przyrody, jaką niezwykle obrazowo opisuje Cather to lektura warta uwagi. To klasyka, którą warto poznać by poczuć  klimat tamtych lat, klimat bohaterskiego, pełnego szlachetności  trudu, którego uosobieniem jest bohaterka książki, gdy historia tego nowego kraju brała "swój początek w w sercu mężczyzny lub kobiety".



_______________________________________________________

17 komentarzy:

  1. Czytałam kilka powieści o pionierach, ale wszystkie były bardzo pesymistyczne. Życie pionierów pokazane w nich było jako niesłychanie ciężkie, całkowicie pozbawione radości. Ta powieść wydaje się inna. Muszę ją przeczytać! A autorkę tę kojarzę tylko z nazwiska, żadnej jej książki jeszcze nie czytałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tu Cather pisze o ogromnym trudzie życia pionierów. O zniechęceniu i o sprzedaży ziemi, i wyjeździe do miast. Głównie w pierwszej części książki. Jej bohaterka jednak postanawia wytrwać, nie poddać się wyczuwając, że wieje dobry wiatr, gdyż nie na darmo ziemia jest wykupywana od zniechęconych farmerów.
      Jestem przekonana, że ta książka Cather spodobałaby Ci się. Jest w niej i miłość i przyjaźń, która okazuje się być po latach miłością, i wielki dramat, ale i samotność, oczekiwanie i wielkie umiłowanie ziemi a także stron, w których przyszło żyć....

      Usuń
  2. Mam wszystkie trzy książki, które masz na zdjęciu. I na pewno do którejś z nich zajrzę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Opis książki brzmi świetnie poszukam tytułu bo to w 100% moje klimaty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, znając już troszkę Twój gust czytelniczy mogę być pewna, że ta książka pewnością Ci się spodoba.
      Gdy się ją czyta przychodzą na myśl oglądane filmy amerykańskie o osadnikach.

      Usuń
  4. Słyszałam wiele o tej książce, ale przeczytać nie miałam okazji.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nazwisko autorki jest mi znane, ale twórczość nie. Jak widać czas nadrobić. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem przekonana, że warto poznać i jej twórczość. Choćby te książkę.
      Nie chcąc wiele zdradzać z fabuły ograniczyłam swój wpis a poza tym brak czasu mnie ogranicza. Książka jest pełna uroku.

      Usuń
  6. Nie czytałam ich, ale czuję się zaintrygowana:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytałam jedynie Utraconą, która uleciała mi z pamięci, więc sięgnęłam do wpisu, z którego wynika, iż książka nie wywarła na mnie większego wrażenia, choć w zasadzie nie mogłam jej nic zarzucić, może poza banalnością tematu. Teraz czytając swój własny opis chyba zrozumiałam, dlaczego taki, a nie inny tytuł. :) Z tego co piszesz, wynika, iż Drzewo białej morwy miałoby szansę na lepsze notowania u mnie. Życzę miłej lektury kolejnych książek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Zatracona" będzie ostatnia. "Kończę " Mojego śmiertelnego wroga" i może zdołam dokonać krótkiego wpisu zanim zostanę pozbawiona internetu.
      "Drzewo białej morwy" spodobało mi się, gdyż czytanie go to jak powrót do starych amerykańskich filmów o pionierach tyle, że już bez wozów przemierzających amerykańskie prerie....A poza tym sporo w niej na temat poszczególnych nacji osadników i różnic między nimi w sposobie bycia i życia...
      Dziękuję za życzenie.

      Usuń
  8. "Drzewo białej morwy" - to tytuł, który mnie już kiedyś zaintrygował. Jakoś się nie złożyło, nie natknęłam się na tę książkę nawet w bibliotece, nie wiedziałam czego się po niej spodziewać. A tu taki interesujący opis. Dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń

Każdy pozostawiony komentarz to balsam na moją duszę. Toteż za każdy serdecznie dziękuję i zapewniam, że czytam je z uwagą i staram się nie pozostawiać ich bez odpowiedzi.