poniedziałek, 11 maja 2015

Wspólna cela.....




         W książce Ewy Ludkiewicz, o której pisałam w tym poście jest wiele fragmentów opisujących warunki w jakich żyły całymi latami więźniarki polityczne, ofiary stalinowskiego terroru. Dzisiaj cytuję fragment o celi, w której spędziła ona czas po wyroku do przewiezienia jej do Fordonu. Trudno sobie wyobrazić dzień w takiej ciasnocie a co dopiero tygodnie a nawet  miesiące.

            Gdy oddziałowa otworzyła drzwi, weszłam do środka. Stałam, trzymając w ręku swoje tobołki, zaskoczona i oszołomiona tym, co zobaczyłam - tego się zupełnie nie spodziewałam! Znalazłam się w ogromnym (tak mi się wydawało) pomieszczeniu, ciemnym, o dwóch niewielkich oknach na samym końcu tej sali, wychodzących na mur sąsiedniego budynku. Z tych okien sączyło się trochę światła, a całą przestrzeń wypełniał tłum kobiet zajętych jakimiś sprawami. Rozmawiały, przechodziły tu i tam, przesuwając się pomiędzy koleżankami, które musiały ustępować innym miejsca, żeby móc przejść. Ile nas jest? Jak tu żyć?
             Przy drzwiach, gdzie stałam, było trochę wolnego miejsca. Tu zjawiły się dwie miłe panie - celowa i jej zastępczyni - i przejęły nade mną opiekę. Przedstawiły się : Mazurkiewiczowa, żona "Radosława", nazwiska drugiej z wrażenia nie zapamiętałam. Pamiętam tylko, że obie podały po dwa nazwiska, z czego wynikało, że są mężatkami - ale każde nazwisko było inne. Dowiedziałam się później, że podawały nazwiska i pseudonimy mężów, żebym nie miała wątpliwości, z kim mam do czynienia. Ja też się przedstawiłam, wspomniałam, że jestem ze sprawy Śliwińskiego, już po wyroku. Powiedziały mi, gdzie mam umieścić swój kartonik z prywatnym dobytkiem (pod stołem stały tam już pudełka wszystkich koleżanek), gdzie będę spać - na sienniku, który po apelu zostanie rozłożony, jak i wszystkie pozostałe, na podłodze. Powiedziano mi też, że w celi panuje zasada podziału koleżanek na "kołchozy". W każdym kołchozie składającym się z pięciu - sześciu kobiet, kilka ma paczki, a kilka paczek nie otrzymuje.W ten sposób łatwiej im przeżyć dzięki pomocy koleżanek, a bez uczucia, że ktoś im robi łaskę - po prostu, takie tu panują obyczaje i nie ma gadania. Panie ucieszyły się na wiadomość, że otrzymuję paczki z domu i przydzieliły mnie do czteroosobowego kołchozu, gdzie dwie koleżanki miały paczki, a dwie nie. Teraz proporcje się poprawiły i było nas trzy z paczkami na dwie bez paczek. Nikogo w tej celi nie znałam, więc przypadkowy przydział do kołchozu nie stanowił dla mnie problemu. Na razie oswajałam się z nową sytuacją - przysiadłam na brzegu ławki stojącej przy stole i oglądałam zatłoczone pomieszczenie.
            Była to cela długa, na jakieś dwanaście i szeroka co najmniej na sześć - siedem metrów, może trochę więcej. Pośrodku stał stół, a raczej kilka stołów razem zsuniętych, dzielących celę wzdłuż na dwie połowy, przy stole stały ławki; kilkanaście osób mogło tam siedzieć w ciągu dnia. Można było siedzieć w kucki pod ścianami lub spacerować pomalutku po prawej stronie celi, gdzie między stołem a ścianą było więcej wolnej przestrzeni. Na ścianach znajdowały się jakieś metalowe ramy z metalową siatką - nie zorientowałam się, co to jest. Dopiero, gdy dokładniej się temu przyjrzałam, domyśliłam się, że są to łóżka, podwieszone na ścianach pionowo do góry. Podczas mojego pobytu w tej celi nie były one nigdy zdejmowane, gdyż na podłodze mieściło się więcej sienników, w związku z czym mogło nas spać tam więcej niż na łóżkach, gdyby je zdjęto ze ściany i rozstawiono. Rano i wieczorem odbywały się apele: wszystkie ustawiałyśmy się w pięć dwudziestoosobowych rzędów, czyli razem setka, a co ponad setkę, łatwo było policzyć. Czasem było mniej niż sto, ale przeważnie było więcej.

               W dalszym ciągu tego rozdziału książki zatytułowanego "Ogólniak" czytelnik dowiaduje się o tym jak więźniarki spędzały w takich warunkach czas, ale o tym może sobie już sami poczytacie.
                                           Zachęcam.

_____________________ 

* Ewa Ludkiewicz, "Siedem lat w więzieniu.1948-1955",wyd.BiT, wyd.II, 2011 r. str.67-69

11 komentarzy:

  1. Czytałam wiele takich książek, ale pewnie jeszcze dużo ich poznam. Nadal mam ją w planach, a po fragmencie, który przeczytałam nawet bardziej. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Po tym fragmencie nie ma wątpliwości, że przeczytam tę lekturę. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O rany... Nie wiem co powiedzieć :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Temat trudny i porażający, ale uważam, że nie wolno od takich uciekać. Chętnie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  5. W tym więzieniu, w czasie wojny, została osadzona moja babcia, Zofia Majkowska. Historię o tym, jak pewien rower produkowany w Bydgoszczy stał się przyczynkiem do tego, by ona, kobieta z podostrołęckiej wsi, trafiła do więzienia w Fordonie, blisko miejsca, gdzie ów rower wyprodukowano, opisałem w swoim opowiadaniu: Rower. Opowiadanie jest do przeczytania lub ściągnięcia tutaj: http://mjakmilton-opowiadania.blog.pl/2015/04/01/rower/ lub bezpośrednio stąd: https://drive.google.com/open?id=0B55GfbxgMdUmdVllWmZHWHdGUnc

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za odwiedziny i link do opowiadania.
      To bardzo ciekawa historia.
      Przeczytam i udostępnię dalej..

      A ja polecam książkę, o której pisałam we wcześniejszym poście.

      Usuń
  6. Dziękuję za zainteresowanie i opinię. To smutna część historii rodzinnej, zakończona happy endem. Historie takie , jak opisana w książce, budzą we mnie jak najgorsze wspomnienia z czasów stanu wojennego. Może kiedyś na tyle się uodpornię, by ją przeczytać. Tymczasem jestem "po lirycznej stronie mocy" i tak się wyraża moja twórczość. Głównie w wierszach. Polecam zerknąć, tym bardziej, że wydałem ostatnio tomik wierszy drukiem o czym można przeczytać tutaj: https://www.facebook.com/czytelniawierszy/ a wszystkie wiersze, te opublikowane, są dostępne tu: http://mjakmilton-wiersze.blog.pl/. Pozdrawiam i zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety ja nie mam duszy zbyt lirycznej stąd poezja ma do niej dość trudny dostęp, ale z przyjemnością zajrzę na blog i zapoznam się z Pana twórczością.

      Pozdrawiam serdecznie....

      Usuń
    2. Skoro tak, to zawsze można spojrzeć na powieści, choć nie wiem, czy ta tematyka, którą w nich poruszam, byłaby dla Pani interesująca. W każdym razie dwie powieści napisałem. "Desperat" - jeszcze jest przed ostateczną korektą, stąd dostępna jedynie w pdf. http://mjakmilton-powiesci.blog.pl/category/powiesc/desperat/, druga zaś, gotowa do druku, to pierwszy tom powieści dwutomowej. Jest ona dostępna w różnych formatach, również na czytniki i możliwa do pobrania za darmo. http://mjakmilton-powiesci.blog.pl/category/powiesc/saligia/tom-pierwszy/. Pozdrawiam i dziękuję za kontakt.

      Usuń
    3. Blog z wierszami odwiedziłam ...cykl o kapliczkach mi się spodobał.
      Będę zaglądać.
      A w wolnym czasie i spróbuję się zapoznać z tym co Pan pisze.
      Choćby z z ciekawości.

      Usuń

Każdy pozostawiony komentarz to balsam na moją duszę. Toteż za każdy serdecznie dziękuję i zapewniam, że czytam je z uwagą i staram się nie pozostawiać ich bez odpowiedzi.