sobota, 9 maja 2015

O tym jak pozostać człowiekiem w nieludzkich warunkach.......Ewa Ludkiewicz " Siedem lat w więzieniu"





    Nareszcie nadszedł ten dzień, trzydziesty pierwszy grudnia. Zaprowadzono mnie do budynku administracji, tym razem nie do pokoju fryzjerskiego, a do jakiegoś innego. Nie pamiętam szczegółów, jedynie ostateczny wyrok : siedem lat! Było tam jeszcze sporo o jakichś utratach praw, ale mało mnie to interesowało - siedem lat! Mój Boże! Dziewczyny dostawały dożywocia, piętnaście lat, dziesięć lat! A ja siedem! Siedem to prawie nic w porównaniu z innymi. Byłam wprost uradowana, wierzyłam w jakąś amnestię, zmniejszenie wyroku! A może będę siedzieć tylko trzy lata? Wytrzymam![*]

Tak wspomina Ewa Ludkiewicz w swej książce 31 grudnia 1948 roku,  dzień który zakończył jej niecierpliwe i pełne obaw oczekiwanie w więzieniu na Mokotowie na to, jak zakończy się prowadzone w jej sprawie śledztwo, i jaki wyrok otrzyma w związku z oskarżeniem jej o współudział w szpiegostwie. 

       W 1948 roku Ewa Ludkiewicz miała 25 lat, studiowała w Warszawie i przygotowywała się do pierwszych egzaminów, nawet nie przypuszczając, że gdy 6 czerwca odwiedzi razem z bratem jego szkolnego kolegę, Władysława Śliwińskiego, obydwoje zostaną aresztowani i przyjdzie im długie lata spędzić za murami ubeckich więzień. A tak się niestety stało i ta książka, którą dostałam - opatrzoną autografem autorki - od miłego książkowca jest niezwykłym zapisem jej wspomnień, wspomnień, które pozwoliły mi zapoznać się z niebywale trudnymi pod każdym względem warunkami, w jakich więziono w czasach stalinowskich więźniów politycznych, i z nieludzkim traktowaniem, jakie musieli znosić. Wspomnień tak realistycznych, że mogłam zaglądnąć do każdej celi, w której przebywała w areszcie śledczym na Mokotowie, czy już po wyroku w Fordonie i wejść w  położenie kobiet, które żyjąc latami w ciasnocie a bywało potwornej, pozbawione elementarnych środków do godnego życia  i nawet wzrokowych kontaktów ze światem zewnętrznym starały się jak tylko potrafiły dostosowywać do życia pozbawionego nawet minimum intymności i zachować swą ludzką godność, z której je bezwzględnie codziennie odzierano.Wspomnień, które poruszyły mną do głębi obrazem szarej, przepełnionej nostalgią nie tylko za rodziną, ale tak w ogóle za światem zewnętrznym wieloletniej więziennej  codzienności, ale również tym jak Ewa Ludkiewicz dzięki pokładom życzliwości dla innych potrafiła się, na ile to było możliwe, zaadaptować w warunkach, w jakich przyszło jej bytować, nawiązywać przyjaźnie a nawet tworzyć wiersze, które z braku możliwości ich zapisywania musiała zapamiętywać.
            
              A  o tym jaka ta książka jest i dlaczego potrafi sprawić, że czyta się ją z ogromnym zainteresowaniem  od początku do końca   najlepiej świadczy ten oto fragment ze wstępu do niej napisanego przez Barbarę Otwinowską :

    Wspomnienia więzienne Ewy Ludkiewicz mają szczególny walor bezpośredniości i autentyzmu. Wyobraźnia ludzi z "wolnego świata" skłonna jest widzieć życie więźniów politycznych tamtego czasu jako pasmo nie tylko udręk i szykan, ale przede wszystkim straszliwej monotonii i beznadziejności, degradującej osobowość człowieka. Trudno polemizować z taką wizją, jest w niej bowiem jakaś część prawdy. Ale drugą jej część, tę, której z zewnątrz nie można sobie dopowiedzieć, ujawniają strony tej książki. Okazuje się, że w sytuacji "człowieka myślącego", mającego dar żywej obserwacji, wiernej pamięci a przy tym zmysłu humoru pozwalającego na dystans i wobec tamtej rzeczywistości, i wobec własnej osoby - a takim człowiekiem jest Autorka tych wspomnień - obraz siedmiu więziennych lat nie emanuje nudą, której czytelnik mógłby się spodziewać.[**]

         Ewa Ludkiewicz nie epatuje w swych wspomnieniach czytelnika strasznymi opowieściami z przesłuchań, gdyż sama nie doświadczyła tortur a o torturach stosowanych wobec innych nie rozmawiano ze względu na godność tych osób. Oczywiście opowiada o strachu jaki przeżywała w areszcie śledczym, gdy nie wiedziała co ją na przesłuchaniach może czekać, ale przede wszystkim snuje wspomnienia o tym jak w takich warunkach organizowała sobie ona i inne więźniarki czas, by nie oszaleć od jego nadmiaru. A to dotyczyło wielu miesięcy aresztu, bo w Fordonie już pracowała a praca chociaż ciężka, wyniszczająca stawała się w tych warunkach mimo wszystko jakimś  błogosławieństwem, bo pozwalała wyjść z ciasnej, dusznej celi i nawiązywać kontakty poza nią. Tęsknota za światem zewnętrznym, za możliwością zobaczenia skrawka nieba była u niej tak ogromna, że mogła wszystko znieść, by w Fordonie móc chociaż na chwilę usiąść na parapecie okna korytarza i sycić się widokiem Wisły, o której napisała piękny wiersz tak się zaczynający : 

Wisło, poezjo moich dni
Pośród wiosennej drzew zieleni
Twa woda w słońcu blaskiem lśni
I brylantami nam się mieni.[***]

      Pisząc swe wspomnienia Ewa Ludkiewicz sięgała do listów pisanych z więzienia do matki, o których tak wspomina :

Z ich lektury wynikać by mogło, że pobyt w Fordonie przedstawiał się jako pasmo spokojnych dni, spędzanych na przyjemnej pracy, wypoczynku, spacerach, lekturze i rozrywkach, takich jak kino czy amatorski teatr organizowany przez koleżanki. Trochę jest w nich słów o tęsknocie i o nadziei na rychłe spotkanie na wolności. Właściwie to, co pisałam, było prawdą, wszystkie te przyjemne chwile zdarzały się czasem, jednak nie pisałam o innych sprawach, o codziennym udręczeniu ciasnotą w celach, chłodem w zimie, zaduchem w lecie, o nędznym jedzeniu, o zmęczeniu ogłupiającą fizyczna pracą i o poczuciu zmarnowanych dni, miesięcy, lat. Bez nauki, bez budowania przyszłości, bez kontaktu z ludźmi, z normalnym życiem, o skrywanej głęboko tęsknocie za miłością, za założeniem własnej rodziny. A jak cierpiały te, które oderwano od dzieci, mężów, czy narzeczonych! O tym w listach nie ma śladu.[****]

       Tak mogła bym pisać i pisać prawie bez końca o tej książce, którą  Ewa Ludkiewicz poruszyła mnie do głębi poszerzając równocześnie moją nikłą do tej pory wiedzę o losach kobiet, więźniów politycznych w czasach, gdy w naszej Ojczyźnie szalał stalinowski terror. 
To znakomita i ważna lektura wspomnieniowa a na dodatek napisana takim językiem, który sprawił, że czytałam ją jednym tchem a  po jej przeczytaniu moje spojrzenie na wiele spraw, które do tej pory wydawały mi się istotne zmieniło się.
Bo czyż można sobie wyobrazić wieloletnie życie pozbawione wszystkiego, gdy Twoją własnością są tylko metalowe miska i łyżka i to co masz na grzbiecie. 

             Kto sięgnie po tę książkę z pewnością nie pożałuje swego wyboru.

_______________________________________________________________________
 Ewa Ludkiewicz - urodzona w Warszawie w 1923 roku, córka Zdzisława Ludkiewicza, ekonomisty rolnego, profesora polityki agrarnej SGGW, który uczestniczył w organizowaniu administracji niepodległej Polski a w rządzie Władysława Grabskiego był ministrem reform rolnych. W czasie okupacji hitlerowskiej uczęszczała do średniej szkoły rolniczej, gdzie zdała małą maturę.Po śmierci ojca podjęła pracę w Skierniewicach w Majątku Doświadczalnym SGGW. Po zakończeniu wojny Ewa z bratem i matką przeniosła się do posiadłości Ludkiewiczów w Milewku na Pomorzu. Po wyjściu z więzienia wyszła za mąż. Mieszka obecnie w Gdańsku, gdzie należy do Związku Byłych Więźniów Politycznych.

Władysław Śliwiński -  bohaterski pilot bitwy o Anglię, wrócił do kraju a tu został oskarżony o bycie agentem i stracony w 1951 roku.


* Ewa Ludkiewicz,"Siedem lat w więzieniu.1948-1955",wyd.BiT,wyd.II,2011 r.str.63
** tamżę, B. Otwinowska -  wstęp, str.5
*** tamże, str.131
****.tamże, str.102


________________________
Książkę przeczytałam w ramach wyzwania Polacy nie gęsi.....


 

20 komentarzy:

  1. Aniu, jestem Ci tak ogromnie wdzięczna, że znalazłaś czas na przeczytanie i tak pięknie napisałaś o tej ważnej książce! To część przeszłości moich bliskich, ale przede wszystkim pamięć winniśmy tysiącom kobiet, dla których niebo zasłoniło się na lata... Każde przeczytanie to hołd im złożony. Dziękuję tak najzwyczajniej na świecie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie kwestia czasu Bogusiu, tylko wyboru tego co w danym momencie czytać.
      I ja dokonałam chociaż raz właściwego wyboru w tej kwestii.
      Książka mnie pochłonęła i jak rzadko udaje mi się w niedługim czasie po przeczytaniu książki coś o niej napisać to w tym przypadku mnie aż coś przymuszało.
      Mam nadzieję, że kiedyś zostanie wznowiony jej nakład a może jakieś inne wydawnictwo ją wyda i będzie szerzej dostępna.

      Dzisiaj rzadko takie wspomnienia są czytane przez młodych czytelników a to przecież również lekcja historii i pięknych postaw.

      Miło mi, że Ci to co napisałam o niej przypadło do gustu.

      Usuń
  2. Bardzo ciekawa recenzja! Nie jestem sobie nawet w stanie wyobrazić, co musiała czuć ta kobieta w tej sytuacji. Taka młoda, pełna marzeń, wchodząca w życie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jej podobnych było mnóstwo. Pani Ewa wymienia w książce, o czym już nie wspominałam, wiele nazwisk kobiet sobie znanych wcześniej i poznanych w więzieniu, z którymi dzieliła swój los.
      Nie wszystkie przetrzymały trudy więzień...szczególnie więzienia w Inowrocławiu, do którego część z nich trafiała.

      Dziękuję za miłe słowo pod adresem recenzji.

      Usuń
  3. Widzę, że to naprawdę poruszająca i wartościowa lektura...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te wspomnienia warte są poznania tym bardziej, że mają szerszy kontekst polityczny.

      Usuń
  4. Siedem lat w ubeckim więzieniu. Jaki to ogrom zmarnowanego czasu... Trudna lektura, ale widzę, że trzeba poszukać i przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tematyka książki jest bolesna, tak to mogę nazwać, ale sposób w jaki Pani Ewa wspomina lata spędzone w więzieniu sprawia, że lektura nie należy do trudnych w odbiorze....i to jest atut tej książki.

      Usuń
  5. Wydaje się, że są ludzie, których nawet więzienie i niewola nie mogą złamać, a ich ciężkie przeżycia nie zatruwają goryczą i nienawiścią do ludzi, a dają siłę. Bardzo ciekawa recenzja i ciekawa książka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trafiłaś Gosiu w sedno. Akurat tak było w przypadku Pani Ewy i chociaż przeżyła bardzo poważne załamanie / o czym sobie właśnie przypomniałam/ to jednak potrafiła siłą swej woli przywrócić sobie równowagę psychiczną - sama.
      To prawda - to jest ciekawa książka. A ja, by recenzja oddała wartość książki i zachęciła do jej sięgnięcia podparłam się cytatami z niej. I cieszy mnie Twoja opinia o tym co napisałam.

      Usuń
  6. Piękna recenzja bardzo wartościowego dokumentu historycznego. Muszę się przyznać, że czytałam dużo wspomnień z pobytu w ubeckim więzieniu napisanych czy zrelacjonowanych rozmówcy przez mężczyzn (ostatnio choćby Henryka Kończykowskiego ps. Halicz), natomiast kobiet - jeszcze nie... Mam nadzieję, że uda mi się przeczytać tak czule zaprezentowaną przez Ciebie książkę E. Ludkiewicz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę przyznać, że książka pozytywnie mnie zaskoczyła a to za sprawą prawie gawędziarskiego stylu jakim Pani Ewa Ludkiewicz snuje swoje wspomnienia, jego obrazowości. Czuje się w tym jak pisze wyraźny dystans do siebie, jak i do tego w czym brała udział w czasie tych siedmiu lat. Ona czytelnika nie epatuje swymi przeżyciami lecz je przywołuje... te codzienne czynności, jakie wykonywała i odczucia jakich doświadczała. Tak jak i wiele osób, z którymi się tam zetknęła.

      Miło mi, że to co napisałam znalazło w Twoich oczach uznanie.

      Usuń
  7. Tematyka znajduje się w kręgu moich zainteresowań, poszukam książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli tak to gorąco Ci polecam...nie zawiedziesz się.

      Usuń
  8. Nie wiem, czy znasz książkę Łukasza Modelskiego "Dziewczyny wojenne"? Tematyka podobna, z tym że są to historie kilkunastu młodych kobiet z różnych środowisk i rozpoczynają się w czasie okupacji. Większość bohaterek przeżyła długoletni pobyt w stalinowskich więzieniach bądź w łagrach. To zdumiewające, ile człowiek jest w stanie znieść i skąd może czerpać siłę. Podobne świadectwa można znaleźć też w książce Normana Daviesa "Powstanie '44", która jest przetykana wspomnieniami uczestników i uczestniczek powstania. Na pewno warto takie historie przypominać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znam jeszcze tych książek, ale myślę o nich....
      Tak, to prawda. Jest zdumiewającym, że człowiek potrafi przetrwać czasem najbardziej ekstremalne warunki....chyba nie tylko samą siłą woli i życia....może czerpie się ja też z nadziei na to, że przecież ta sytuacja się kiedyś skończy...A jednak, gdy się czyta różne wspomnienia osób doświadczonych w latach wojennych i zaraz powojennych to trudno dać wiarę temu, że przeżyli.
      Najwyraźniej w każdych warunkach można jednak przetrwać.....

      Usuń
  9. Wspaniała recenzja... Poruszająca i serce i zmysły. O zmysłach wspominam, bowiem mieszkam w Fordonie i budynek więzienia jest mi znany (z zewnątrz). Od strony Wisły jego biel nie zdradza, że to więzienie, tym, którzy po raz pierwszy go widzą. A jestem przekonana, że wielu przejeżdżających nawet go nie zauważa. Od strony głównego rynku (jedynego zresztą) wtapia się między kamienice. Tylko mieszkańcy Fordonu Bydgoszczy (pewnie też nie wszyscy absolutnie) wiedzą o istnieniu tego więzienia... Wzruszająca recenzja- pozwala wczuć się w rolę i serce głównej bohaterki- jakby się Ją znało... Pozdrawiam i lecę szukać pozycji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lejesz Jadziu miód na moje serce. O Fordonie Pani Ewa pisze sporo, gdyż to tam spędziła cały wyrok z małą przerwą.
      Przywołała w treści książki wiersz Ireny Tomalakowej, która też między innymi więzieniami zaliczyła Fordon pt. Fordon"
      Jutro wrzucę ten wiersz dla Ciebie specjalnie a książki szukaj....

      Usuń
  10. Cenna lekcja historii i niewątpliwie ważna lektura. Chciałabym móc ją przeczytać. Absurdy okropnych czasów. A recenzja jest świetna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, ta książka to poglądowa lekcja historii współczesnej, historii tak słabo znanej jeszcze.
      Dziękuję za miłe słowa.

      Usuń

Każdy pozostawiony komentarz to balsam na moją duszę. Toteż za każdy serdecznie dziękuję i zapewniam, że czytam je z uwagą i staram się nie pozostawiać ich bez odpowiedzi.