niedziela, 30 kwietnia 2017

"Siedem spódnic Alicji" - Joanna Jurgała - Jureczka.




                 Wczoraj udało mi się skończyć czytać drugą książkę z okładką w zieleni a jest nią "Siedem spódnic Alicji" Joanny Jurgały-Jureczko. Książkę tę zdobyłam w konkursie u Beaty  a zaintrygował mnie w niej głównie tytuł. Samej pisarki nie poznałam wcześniej chociaż o jej twórczości czytałam sporo na blogach i wiem, że w kręgu jej zainteresowań pisarskich znalazła się Zofia Kossak oraz inne kobiety z rodu Kossaków. I te książki chciałabym przede wszystkim przeczytać. A teraz garść moich doznań związanych z książką, którą przeczytałam. Chyba w sumie spodziewałam się czegoś innego a przede wszystkim, by w powieści wybrzmiały tytułowe spódnice Alicji. Legenda o Portugalkach, jaką poznała bohaterka książki Alicja w czasie pobytu w Nazaré, które oczekując na swych mężów nie powracających z morza zakładały przez siedem dni kolejną spódnicę - nim włożyły  wdowią czerń -  wydawałoby się stanowi wstęp do całej historii ...... i tu jednak spotkał mnie zawód. Ja rozumiem, że te spódnice to pewna metafora, ale nie potrafiłam w żaden sposób jej skojarzyć z samą Alicją, która w książce trochę ginie wśród wszystkich powołanych przez Autorkę do życia postaci i to w większości ciekawych, barwnych i wyrazistych, i to zarówno tych współczesnych, jak i przywołanych z przeszłości.
           Książka ma jednakże niezaprzeczalny urok, który sprawił, że  czytało mi  się ją szybko i z zainteresowaniem. Jej początek mnie  nie tylko zaintrygował, ale również zauroczył samym Nazaré ....jej środek spodobał mi się, gdyż świetnie łączył teraźniejszość z przeszłością ukazując na przemiennie - w formie opowiadań współczesnych bohaterów - historię rodu zamieszkującego pałac w Stawiskach na Śląsku Cieszyńskim oraz czasem niezwykle zabawnie przebiegającą konfrontację prowincji, która żyje jeszcze tradycją i wartościami ponadczasowymi  z miastowymi, dla których one już niewiele znaczą. A koniec, w którym przeniosłam się wraz z Alicją i hrabią Przebłockim, którego poznałam w Nazaré, gdy się już definitywnie rozstawali, do Molunatu w Chorwacji pozwolił mi nie tylko poznać uroki tamtych miejsc, ale i decyzję Alicji....
             "Siedem spódnic Alicji" ma wiele walorów, dla których czyta się je z dużą  przyjemnością, ale moim skromnym zdaniem Autorka trochę się rozdrobniła chcąc zbyt wiele tematów zmieścić w ich treści ...zbyt dużo grzybów jak na jeden barszcz....co sprawiło, że historia Alicji utraciła na wyrazistości. A sama Alicja została jakby zdystansowana przez  Łucję Śliwkową, pałacową ochmistrzynię o dobrym sercu i bezkompromisowym charakterze, dla której to postaci warto książkę przeczytać. 

              Powieść polecam szczególnie tym, którzy lubią historie miłosne, tajemnice związane z przeszłością starych zamczysk, urok prowincji itd......
  

Książka wzięła udział w wyzwaniu Gra w kolory i Czytamy powieści obyczajowe

sobota, 29 kwietnia 2017

"Sprawiedliwość owiec" czyli o tym jak owce prowadziły śledztwo w sprawie śmierci swego pasterza...



          W kwietniu w wyzwaniu Gra w kolory okładki czytanych książek miały być w zieleni a zielony to mój ulubiony kolor. I w takim kolorze jest właśnie przeczytana przeze mnie "Sprawiedliwość owiec" Leonie Swan. I tak książka, którą wymieniłam za punkty na Finta.pl w 2012 roku /jak ten czas biegnie/ doczekała się wreszcie czytania - dzięki kolorowi okładki. 



            George Glenn był dobrym pasterzem dbającym o swoje, składające się z: czarnego, czwororożnego barana hebrydzkiego, górskiej owcy czarnogłówki, merynosa i owiec rasy Cladoir skrzyżowane z czarnogłówkami, stado, ostatnie takie w Irlandii. Owce, mimo pewnych pretensji do niego, lubiły swego starego pasterza, który im czytał książki, i który był jedynym człowiekiem jakiego rozumiały, gdy do nich mówił. Toteż, gdy znalazły go nieżywego, przebitego szpadlem, stwierdziły, że musiał zostać zamordowany i postanowiły odnaleźć sprawcę, by wymierzyć mu sprawiedliwość.
              Zadanie to nie było łatwe, gdyż stado, które musiało teraz samo walczyć o przetrwanie a na dodatek podjąć walkę z pasterzem Gabrielem, który okazał się być dla nich Wilkiem, a tropy zaczęły się mnożyć i rozbiegać w różne strony co komplikowało bardzo  dochodzenie do prawdy, zaczęło się zniechęcać. Ale wówczas panna Maple, najmądrzejsza z owiec George'a, przypominała im ile mu zawdzięczają skutecznie je w ten sposób motywując do działania. 
            
              Nie będę się rozpisywać o tej sympatycznej opowiastce kryminalno-filozoficznej, w której owce dowiadują się, że ludzie też tworzą stada, wśród których znajdują się Wilki wzbudzające strach, i że bywa, że ktoś jest wykluczany ze stada i staje się samotnikiem, takim, jakim był ich nieżyjący pasterz. A to dlatego, że "Sprawiedliwość owiec" ma zaskakująco wiele opinii na LC.
Sama jednak muszę stwierdzić, że powieść, którą czytałam z dużą przyjemnością, ma wszystkie atrybuty dobrego, lekkiego, kryminału, w którym jest trup, a nawet dwa i są zwroty akcji, jak również tropy prowadzące do nikąd, jak te z "trawką" a  nietypowi i wzbudzający sympatię śledczy  swą naiwnością i prostotą w "dedukowaniu" sprawiali, że często w trakcie czytania uśmiech gościł na mojej twarzy. Wyjaśnienie się zaś zagadki kryminalnej zaskoczyło mnie nie mniej niż owce, które odegrały pełen dramaturgii spektakl mający na celu wskazanie  domniemanego sprawcę.


Kończąc swoją opinię nie mogę się powstrzymać, by się nie odnieść do wydania "Sprawiedliwości owiec". O ile szata graficzna książki jest przyjemna z tą owieczką dla oka to tekst niestety jest niechlujny, jak rzadko. Nie tylko jest w nim dużo literówek, ale również i stylistyczne błędy się również w nim pojawiły. Nie jestem jakoś szczególnie wyczulona na tego typu błędy, ale tym razem mnie irytowały.

__________________

Książka bierze udział w wyzwaniu Gra w kolory

piątek, 28 kwietnia 2017

Piątek z poezją.......Jabłonka ......wspomnieniowo.






Jabłonka


Jabłoneczka biała
Kwieciem się odziała;
Obiecuje nam jabłuszka,
Jak je będzie miała.


Mój wietrzyku miły,
Nie wiej z całej siły,
Nie otrącaj tego kwiecia,
Żeby jabłka były.


                            M.Konopnicka



Kwiecia wietrzyk nie otrąca, ale cóż z tego, gdy ani jednej na nim pszczoły . Chyba, że wiatr je zapyla.

______________________________
zdjęcia mojego autorstwa a tekst wiersza zaczerpnęłam ze strony wikicytaty.pl

niedziela, 23 kwietnia 2017

Mały wycinek mojej biblioteczki z okazji Światowego Dnia Książki.



           Podobno dzisiaj jest Światowy Dzień Książki. Ja ostatnio żyję trochę jakby poza czasem i jedyne co dzisiaj kojarzę..... to to, że dzisiaj jest Niedziela Miłosierdzia. Ale skoro dzisiaj również jest święto moli książkowych to pokażę co zabrałam ze swojej biblioteczki, bo czytam, podczytuję lub zamierzam czytać w najbliższym czasie. Niczym tak nie lubię się otaczać jak własnymi książkami, toteż ich nigdy nie brakuje, tam, gdzie aktualnie, przebywam.






"Życie Madame Lavalier" i jej "Życie i pisma" czekają na to, by powstał o nich post.
Czytam "Sprawiedliwość owiec" i "Psalm u kresu podróży" a podczytuję przed snem, by się duchowo umocnić "O naśladowaniu Chrystusa" Tomasza A Kempis co szczególnie polecam. W czytaniu również jest "Sigrid Undset"....jej biografia.
Natomiast "Pobojowisko" to mój jedyny kwietniowy zakup, którego sobie nie potrafiłam odmówić, gdyż od dłuższego czasu intryguje mnie jego autor i jego powieści. 

sobota, 22 kwietnia 2017

C'est la vie.......



     






Rzadko tu teraz piszę więc i nie dziwi mnie, że coraz mniej wejść odnotowuję. Zmiana sytuacji życiowej i oderwanie od swojego komputera, i to raczej na dłużej, sprawiły, że nie mogę się jakoś odnaleźć. Przyzwyczajam się do laptopa córki, ale idzie mi to opornie. Czytam w sumie mało i to na dodatek kilka książek na raz. Ale by pisać trzeba się skupić a z tym jest gorzej jeszcze niż z czytaniem. Dlatego wyzwania jakie podjęłam nie mają raczej szans na realizację, bo nawet jeżeli przeczytam książkę to na powstanie posta na czas już liczyć nie mogę. Ale cóż, takie jest życie.........c'est la vie.



Pozdrawiam cieplutko wszystkich czytelników bloga.




poniedziałek, 17 kwietnia 2017

Śmigus Dyngus w Lipcach......


Zofia Stryjeńska - Dyngus 


"Zaś nazajutrz, w świąteczny poniedziałek, dzień się podnosił jeszcze jaśniejszy, barzej jeno skąpany w rosach i modrawych omgleniach, ale i barzej rozsłoneczniony i jakiś zgoła weselszy. Ptaki śpiewały rozgłośniej, a ciepły wiater przeganiał po drzewinach, że szemrały jakby pacierzem cichuśkim; ludzie zrywali się raźniej wywierając drzwi a okna, na świat Boży lecieli spojrzeć, na sady przytrząśnięte zielenią, na te nieobjęte ziemie zwiesną oprzędzone, całe rosami skrzące, w słońcu radosnym utopione, na pola, kaj już oziminy, wiatrem kolebane, niby płowe, pomarszczone wody ku chałupom spływały.
Myli się przed domami, przekrzyki się niesły wskroś sadów, kajś już dym walił z komina, konie rżały po stajniach, skrzypiały wierzeje, wodę czerpali ze stawu, bydło szło do picia, krzyczały gęsi, a kiej dzwony uderzyły i ogromne, niebosiężne głosy jęły huczeć i rozlewać się na wieś, na pola, na bory dalekie, wzmogły się jeszcze krzyki, a serca żywiej i weselej zabiły.
Chłopaki już latały z sikawkami, sprawiając sobie śmigus, albo przyczajone za drzewami nad stawem, lały nie tylko przechodzących, ale każdego, kto ino na próg wyjrzał, że już nawet ściany były pomoczone i kałuże siwiły się pod domami.
Zawrzały wszystkie drogi i obejścia, wrzaski, śmiechy, przegony narastały coraz barzej, bo i dzieuchy gziły się niezgorzej, lejąc się między sobą i ganiając po sadach, że zaś ich dużo było i dorosłych, to wnet dały radę chłopakom rozganiając ich na wszystkie strony, a tak się rozswawolili, że nawet Jaśka Przewrotnego, któren się z sikawką od gaszenia pożarów zaczajał na Nastkę, dopadły Balcerkówny, wodą zlały i jeszcze do stawu zepchnęły na pośmiewisko...
Ale ozgniewany za despekt, iż to dzieuchy górę nad nim wzięły, przyzwał w pomoc Pietrka Borynowego i tak się zmyślnie zasadzili na Nastkę, aż ją dostali w pazury i pod studnię zawlekli, a tak srodze spławili, jaże wniebogłosy wrzeszczała... Zaś potem, dobrawszy jeszcze Witka, Gulbasiaka i co starszych, chycili Marysię Balcerkównę i taką jej kąpiel sprawili, aż matka z kijem leciała na pomoc; przyparli też gdzieś Jagnę i tęgo utytłali, nawet Józce nie przepuszczając, choć się prosiła i z bekiem leciała na skargę do Hanki.
- Skarży się, a rada, oczy się jej skrzą do figlów!
- A i mnie zapowietrzone do żywej skóry dojęły!- użalała się wesoło Jagustynka wpadając do chałupy.
- Niby te obwiesie komu przepuszczają! - biadoliła Józka przewłócząc się w suche szmaty, ale mimo strachu wyszła potem na ganek, bo aż dudniało na drogach od przeganiań i wieś się trzęsła wrzaskami: chłopaki dziw nie oszalały z uciechy, chodzili całą hurmą, zaganiając, kto się napatoczył, pod sikawki, aż sołtys musiał rozganiać swawolników, bo nie sposób się było pokazać z chałupy".



_________________________________
Fragment "Chłopów" Wł.. Reymonta zaczerpnęłam ze strony http://literat.ug.edu.pl/chlopi/0030.htm

sobota, 15 kwietnia 2017

"abym zmartwychwstał".........




źródło



Wielkanoc

w każą z moich szczelin pęknięć przestrzeni
wejdź w czasie purpurowym
i odwal kamień serca

abym zmartwychwstał
     

                                 ks. Wiesław Al. Niewęgłowski


Wszystkim zaglądającym na mój blog życzę radosnego przeżywania  Świąt Zmartwychwstania Pańskiego i czasu na refleksję.

___________________
Wiersz zaczerpnęłam z miesięcznika "List do Pani"

niedziela, 9 kwietnia 2017

Niedziela Palmowa w wierszu Ks. Piotra A. Falińskiego.....



Giotto di Bondone (c. 1267 –1 337) 


   Niedziela Palmowa

niedziela jak każda inna
inna bo niezwykła
pełna dostojeństwa i zadumy
to niedziela Pana i osiołka
niedziela entuzjazmu zwiastującego zdradę
dzień jerozolimskiej euforii
wypełniającego się objawieniem,
które wypełnia się do końca
niedziela radości i smutku
dzień szumiącej palmy
kołyszącej się dumnie na wietrze
dzień płaszcza
tworzącego dywan na drodze Pana
to ten dzień,który nazywamy
Niedzielą Palmową
ta niedziela jest też moja
wtapiam się w miłość Boga


------------------------------------------------------------
Ten piękny, krótki a jakże wymowny wiersz znalazłam na stronie Opoka 

sobota, 8 kwietnia 2017

Zawilec.......w sobocie z poezją.




 Białe, drobne kwiatki rozchyla zawilec,
by wśród leśnych ścieżek spacer nam umilać.
Żyje nie za wiele, choć zawilcem zwie się —
pragnie tylko kwitnąć jak najdłużej w lesie.

                                                                                             Włodzimierz Scisłowski





_____________________wiersz pochodzi ze strony wikicytaty
______________________zdjęcia są mojego autorstwa

niedziela, 2 kwietnia 2017

Czytane i nabyte w marcu.......


         W marcu czytelniczo poległam i na następne miesiące nie zapowiada się lepiej, ale odpukuję. W całości przeczytałam tylko jedną książkę 





a podczytywałam trzy, ale najwięcej zaangażowała mnie biografia "Sigrid Undset"Andreasa H. Winsnesa oraz "Życie i pisma " Ewy Lavalliere.



A książkę tę jako jedyną w marcu, wykukawszy przy okazji poszukiwań czegoś uzupełniającego przeczytaną książkę  do posta jaki zamierzam napisać, nabyłam w antykwariacie Nie tylko dla moli. Zafascynowała mnie ta piękna aktorka belle epoque swym niezwykłym życiem.