wtorek, 31 stycznia 2017

Wyspa z mgły i kamienia - Magdalena Kawka o pięknie i historii Krety.



          "Wyspa z mgieł i kamieni", o której piszę w dzisiejszym poście trafiła do mnie w ramach konkursu wygranego u monotemy.
             To pierwsza książka Magdaleny Kawki jaką przeczytałam, ale sądząc po wrażeniu jakie na mnie zrobiła chyba nie ostatnia. 



         Krajobraz wyspy tworzą skaliste wybrzeża przeplatające się z szerokimi, jasnymi plażami./Wikipedia/

        Jak Magdalena Kawka pisze na swoim blogu główną bohaterką jej, co stwierdziłam w trakcie czytania, świetnie i  z dużym polotem napisanej książki jest przede wszystkim Kreta. Już sam  tytuł powieści,  "Wyspa z mgły i kamienia", to potwierdza a resztę znajdujemy w powieści: 
 surowość skalistych wybrzeży złagodzoną fantastycznymi plażami i lazurem otaczającego wyspę morza oraz  jej historię, tę odleglejszą i tę niezbyt odległą, bo związaną z II wojną światową - tragiczną historię jej samej oraz jej mieszkańców.

       O odwiedzeniu Knossos i innych miejsc na Krecie Julia, dzięki której czytelnik poznaje tę wyspę, marzyła od dawna - od czasu, gdy ojciec zaszczepił w niej swymi opowieściami miłość do historii starożytnej. Julia zawsze  żałowała, że za namową matki wybrała bardziej praktyczny zawód, studiując medycynę, ale teraz,  będąc już w wieku przedemerytalnym, gdy została właścicielką kamienic jej marzenia mogły zostać spełnione. Trzeba było jednak podjąć, wbrew temu co myślą o jej zamiarze dorosłe córki, dwie brzemienne w skutkach decyzje. Pierwsza z nich to spieniężenie odziedziczonych kamienic a druga to rezygnacja z pracy a zatem i z przyszłej emerytury. Gdy już podejmie to ryzyko jej zamiary okażą się być bardziej śmiałe niż same marzenia, gdyż udaje jej się kupić dom w jeszcze ustronnej, cichej i pięknie położonej Falasarnie, gdzie przenosi się na stałe.


źródło

         Julii, zmęczonej wieloletnią pracą w szpitalu i wielkomiejskim Poznaniem, Falasarna jawi się oazą oczekiwanego spokoju. Wspaniale położony i wygodny dom, nie narzucające się sąsiedztwo oraz brak turystów ma jej to wszystko zapewnić. Ale jak się okazuje z czasem i to miejsce ma swoje tajemnice a one są również udziałem jej sąsiadów, stanowiących dziwną międzynarodową społeczność. Poznani zaś tuziemcy potrafią być niebezpiecznie zaplątani a przygoda w jaką wciągnie ją jej nadmierna ciekawość i chęć zgłębienia przeszłości niemieckiego archeologa a zarazem ojca Martina, od którego kupiła dom o mały włos nie przyprawi ją o śmierć.
          Zaczęłam czytać "Wyspę z mgieł i kamieni" nie mając zupełnie pojęcia co mnie czeka, gdyż nawet informację wydawnictwa potraktowałam dość zdawkowo. Ale po przeczytaniu książki stwierdziłam, że tym razem ta informacja jest adekwatna do treści co się nieczęsto wydawnictwom  zdarza.  Powieść Magdaleny Kawki zapewniła mi nie tylko intrygującą i bardzo dobrze się czytającą  lekturę, która wciągnęła mnie  swą fabułą w zasadzie już od początku a od połowy trzymała nawet w sporym napięciu, gdy nadpobudliwa i nad wyraz odważna mimo swego już zaawansowanego wieku Julia pakowała się w poważne tarapaty, ale dodatkowo dzięki ciekawym i bogatym opisom  pokazała mi uroki wyspy, której do tej pory nie znałam. Ta obrazowość opisów krajobrazu, przyrody, zabytków i  ludzi sprawiła, że  moja wyobraźnia została skutecznie pobudzona i zamarzyła mi się Kreta ze swym surowym pięknem i czasem, który - wydawać by się zdawało -  płynie tam o wiele wolniej i spokojniej niż u nas. 


Książka bierze udział w wyzwaniach : 
Gra w kolory,Połykam strony, bo kocham tomy,Czytamy powieści obyczajowe, Mini czelendż 2017


poniedziałek, 30 stycznia 2017

"Agatha Raisin i ciasto śmierci", czyli moje pierwsze spotkanie z serią kryminalną M.C.Beaton./audioksiążka/


          Dzisiaj krótko o audioksiążce wysłuchanej jeszcze w grudniu ubiegłego roku.


 Z serią o M.C.Beaton spotkałam się w blogosferze i przeczytałam o niej sporo ciepłych słów. Toteż, gdy znalazłam ją na storytel.pl pomyślałam, że dla odmiany posłucham coś kryminalnego w angielskim klimacie. W tej książce poznałam Agathę Raisin, główną bohaterkę serii, która właśnie zdecydowała przejść na wcześniejszą emeryturę i opuścić Londyn a zamieszkać w uroczej, cichej i spokojnej wiosce, Carsely, w domku, który tam sobie nabyła. Agatha jest od wielu lat samotna, gdyż egocentryczna a przy tym pozbawiona nie tylko urody, ale również wdzięku  i na dodatek niesympatyczna nie zjednuje sobie ludzi.  Przyzwyczajona do sukcesu i uznania, które zdobywała stosując różne metody -  w tym również wywierania presji zarówno na pracowników swej firmy, jak i dziennikarzy czy klientów - po osiedleniu się w Carlsery zaskoczona jest tym, że nikt z sąsiadów jej nie wita, że kompletnie nie wzbudza zainteresowania w społeczności, której stała się częścią. I wtedy z pomocą przychodzi jej ogłoszony konkurs na najlepszy wypiek. Agatha postanawia zabłysnąć na nim i w ten sposób zdobyć ogólne uznanie, ale ponieważ nie umie piec ciasto kupuje w znanej sobie doskonale londyńskiej piekarni. Mimo iż ciasto francuskie nadziewane szpinakiem jest znakomite Agatha zakładanego sukcesu nie osiąga, lecz wręcz przeciwnie, sprowadza na siebie spore kłopoty, gdy się okazuje, że po zjedzeniu kawałka tego ciasta umiera sędzia oceniający wypieki. Wprawdzie nie zostaje uznana winną tej całej sytuacji, ale musi się wstydzić swego małego oszustwa a poza tym nabywa wrogów, gdyż podejrzewając, że ktoś zabił tego sędziego próbuje na własną rękę dociec kto to zrobił, co sprowadza na nią szereg niebezpiecznych sytuacji, ale daje również pozytywne efekty, gdyż Agatha zaczyna się przyjmować w społeczności Carsely.

          Pierwsze spotkanie z Agathą Raisin uważam za udane. Osobowość jej jest niezbyt skomplikowana i nie wzbudzająca sympatii, ale okazuje się, że ta miłośniczka kryminałów ma duży zmysł detektywistyczny co sprawiło, że lektura tego tomu była w miarę emocjonująca i przyjemna a to myślę zapowiada równie wciągającą lekturę kolejnych, mam nadzieję tak samo intrygujących, tomów z kolejnymi przygodami bohaterki serii. 

         Dużym walorem tej książki jest nie tylko lekkość z jaką autorka snuje nieskomplikowaną fabułę, ale również angielski klimat i wiejska sielskość oraz urok  małej miejscowości, w której akcja powieści się toczy. To się po prostu fajnie czyta a w moim przypadku słuchało dzięki przyjemnemu głosowi Pauliny Holtz i jej interpretacji tekstu. Przy tak "czytanym" kryminale, w którym nie ma mocnych, brutalnych, scen można się doskonale odprężyć.



Książka bierze udział w wyzwaniu Konkurs - wyzwanie



_________________________

Zdjęcie okładki tym razem pochodzi ze strony lubimyczytać.pl.

wtorek, 24 stycznia 2017

W imię matki - Erri de Luca, czyli historia Zwiastowania i Narodzenia opowiedziana przez samą Maryję.....

zdjęcie własne okładki książki


        
zdjęcie własne okładki książki

Dzisiejszy post  traktuje o książce, którą przeczytałam jeszcze w grudniu ubiegłego roku a noszącej intrygujący  tytuł "W imię matki".  Minimalistyczna w wyrazie okładka wskazująca na to, że będzie to książka o Maryji, matce Jezusa, sprawiła, że zdecydowałam się na portalu Finta.pl. wymienić za nią posiadane tam punkty. Książka przyciągnęła mój wzrok swym wyglądem, na który składa się obwoluta z nazwiskiem pisarza i tytułem oraz okienkiem, w którym widać śliczną twarz młodej kobiety. Ta kobieta to oczywiście Maryja, którą tak przedstawił w 1476 roku na swym obrazie zatytułowanym Madonna annuciata Antonello Da Messina. Ten piękny, emanujący spokojem, obraz przestawia Zwiastowanie chociaż bez udziału archanioła Gabriela.
A w tej niewielkiej objętościowo książeczce włoski pisarz o lewicowych poglądach, Erri De Luca, tłumacz fragmentów Biblii, zawarł niezwykłą historię młodej Żydówki o imieniu Miriam, od momentu, gdy dowiaduje się ona, że będzie matką syna. " Syna, który przeznaczony będzie do wielkich rzeczy, do tego, by ratować świat".  
[*] Aż do jego narodzin. 
             Jak ujęto we wstępie " Wiadomości na temat Miriam, czyli Maryi, przekazali nam w swoich Ewangeliach święci Mateusz i Łukasz. W tej książce uwypuklono szczegół, o którym oni tylko napomknęli : narodziny nowego życia w ciele kobiety, to najdoskonalsze misterium".[**]
I  tym właśnie misterium dzieli się z nami sama Maryja, której autor udzielił głosu w swej książce jako zwykłej a zarazem niezwykłej dziewczynie, która zachodzi w ciążę, ale nie tak jak każda inna kobieta, lecz w sposób nadnaturalny. Przyszła matka Boga opowiada nam o cudzie poczęcia, który jednak sprawia, że  jest ona w ciąży w niezgodzie z prawem, bo jest już przyrzeczona. Józef, jej przyszły mąż, kochając ją bardzo nie chciałby jej wystawić na pohańbienie więc zastanawia się jak usprawiedliwić jej stan przed społecznością, w której żyją, by nie doszło do jej ukamienowania. I tu przychodzi mu z pomocą   anioł, który ukazuje mu się we śnie i mówi mu jak ma postąpić a on wówczas postanawia stawić czoła przeciwnościom i poślubić Miriam, by stać się ojcem dla jej syna.
               Miriam szybko dojrzewa do macierzyństwa, wsłuchując się w swoje ciało, w którego wnętrzu, w jej łonie  zagnieździło się nowe życie. Uczy się kochać swego syna od początku i przygotowuje się do jego przyjścia na świat.  W międzyczasie opowie nam o wszystkim co ich z Józefem spotyka : o zaślubinach, wspólnym życiu, jego ogromnej miłości i swoim dla niego zaufaniu i o długiej wędrówce z Nazaretu do Bet-Lechem a także o tej nocy, gdy
wypełniając swoje przeznaczenie urodzi go sama, bez niczyjej pomocy. .
                 W "Imię matki" to piękna, subtelna i bardzo wzruszająca opowieść snuta po raz pierwszy przez samą bohaterkę Zwiastowania. Ta powieść to ciekawy w sumie zabieg literacki - próba opowiedzenia w pierwszoosobowej narracji historii Maryji i Józefa przez ateistę, który skupia się w swej książce głównie na przemyśleniach i odczuciach młodziutkiej dziewczyny, która została wybrana do realizacji nadprzyrodzonego planu. Oczywiście, jak to ma miejsce w Biblii, i tu na pierwszy plan wysuwa się ten co ma się narodzić, syn Boży, ale tym razem jako obiekt miłości i zabiegów matki, która musi wiele znieść dla niego, zanim go urodzi. Co istotne dla tej opowieści, mimo iż pisarz pomija w tej opowieści Nawiedzenie przez Maryję swej ciotki  Elżbiety, które odgrywa istotną rolę w przekazie Pisma Świętego, to jednak historia Zwiastowania i Narodzenia, w tym jak nam ją zaprezentował Erri de Luca, nie traci swego pełnego tajemnicy i świętości  charakteru.

Książka  mnie mile zaskoczyła  swą treścią i delikatnym pięknem języka, tym bardziej, że napisał ją mężczyzna, który przez dwadzieścia lat swojego życia pracował jako robotnik.
_______________________

* Erri de Luca,"W imię matki",przeł. M. Wyrembelski,wab,r.2009,str.15
** tamże,Wstęp,str.7

                 
Książka bierze udział w wyzwaniu  


poniedziałek, 23 stycznia 2017

Qutlet i nie tylko, czyli książki ciekawe i tanie ......


       Styczeń w trzeciej dekadzie. Najwyższy czas na pisanie opinii do przeczytanych, czy też wysłuchanych książek, bo inaczej nie zaliczę wyzwań a u mnie, jak zwykle, z mobilizacją problem.   Nim jeszcze uda mi się wrzucić posty z tymi opiniami w dzisiejszym kolejna porcja książek, które nie są nowościami, ale wydają mi się interesujące. Bowiem jeszcze do końca dzisiejszego dnia w Taniej książce.pl  sporo ciekawych pozycji ma niską cenę.....a wśród nich te, na które zwróciłam szczególna uwagę : 






Poruszająca historia wybitnego anestezjologa, który przeżył śmierć kliniczną

Wspaniała opowieść o tym, że wiara może zdziałać cuda
Świadectwo to poruszająca do głębi, prawdziwa historia dr. Rajiva Parti, światowej sławy anestezjologa, który wspiąwszy się na szczyt kariery zawodowej, nagle znalazł się na krawędzi. Przeżył śmierć kliniczną, podczas której w całej prawdzie ujrzał swoje życie: egoistyczne, pozbawione współczucia i miłości – nie tylko w stosunku do pacjentów, ale również syna, wobec którego był apodyktyczny. Po zaświatach oprowadzali go nie bogowie hinduizmu, lecz… archaniołowie. Poprosił wówczas o możliwość przemiany swojego życia. Dostał ją i powrócił z otrzymanym od Jezusa przesłaniem miłości i życiową misją do wypełnienia. Gdy ponownie otworzył oczy, był już zupełnie innym człowiekiem…
W książce, do której przedmowę napisał sam Raymond Moody, znajdziesz odpowiedzi na te pytania oraz otrzymasz dowód na istnienie życia po życiu!





Druga część fantastycznej trylogii kryminalnej o kulisach zabójstwa szwedzkiego premiera.

"W innym czasie w innym życiu" to zakrojona na szeroką skalę powieść, która zaczyna się od opisu faktycznego zdarzenia - okupacji przez terrorystów zachodnioniemieckiej ambasady w Sztokholmie w 1975 r. Historia przeskakuje szybko do 1989 r. i nierozwiązanego zasztyletowania urzędnika cywilnego, a następnie do 1999 r., kiedy to szwedzki wywiad sprawdza nowo powołanego ministra obrony i znajduje nieoczekiwane związki z dawnymi zbrodniami.
Z charakterystycznym dla siebie sardonicznym dowcipem i znawstwem politycznego żargonu Persson snuje okrutną sieć szantażu, agentów Stasi i chciwości, która oplata wszystkie warstwy szwedzkiego społeczeństwa. Okupacja zachodnioniemieckiej ambasady w Sztokholmie w 1975 r. przez sympatyków grupy Baader-Meinhof staje się punktem wyjścia do zakrojonej na szeroką skalę powieści kryminalnej o niewypowiedzianych sekretach, zacieraniu śladów i korupcji wśród polityków i policjantów. Druga część tylogii Leifa GW Perssona opisuje 25 lat historii i potężne zmiany w zachodnim społeczeństwie. Mistrzowsko wiarygodne i przenikliwe studium działania władzy i korupcji, jakiej nieuchronnie ulegają ludzie dzierżący władzę. Powieść porównywana z dziełami Thackeraya i Balzaka pod względem realizmu społecznego, elementów komedii ludzkiej, ostrego, kwaśnego dowcipu, oschłego humoru.





Autobiografia Christiana Diora (1905-1957) po raz pierwszy ukazała się drukiem w roku 1956, dosłownie na kilka miesięcy przed śmiercią autora. Dior zaczyna swoją opowieść od chwili, gdy zdecydował się „iść na swoje”, odejść z lukratywnego stanowiska w znanym paryskim domu mody i założyć własny, stworzyć osobistą kolekcję. Krok po kroku opisuje wątpliwości, lęki, rozmowy z bankierami, rolę szczęśliwych zbiegów okoliczności, mozolne budowanie własnej marki. Dopiero na zakończenie, w ostatnich rozdziałach, powraca do swojego dzieciństwa, młodości, przyjaciół. Dior lubi i umie z siebie kpić, widzi własne słabości, ma ciepły dystans i do siebie, i do świata.



Pięć subtelnych opowiadań psychologicznych nagrodzonego Bookerem autora Okruchów dnia i Nie opuszczaj mnie , połączonych uniwersalnymi tematami - miłości, muzyki i nieubłaganego upływu czasu. Oblewane łagodnym światłem zakątki Wenecji, mieszkanie w gwarnym Londynie, sala w ekskluzywnym hotelu w Beverly Hills stają się sceną wydarzeń, na której pojawiają się kolejne postacie - marzyciele, muzycy, blaknące gwiazdy estrady. Każde z nich znajduje się w przełomowym momencie swojej drogi życiowej. Ishiguro opowiada o życiu i jego wartości, o poszukiwaniu sensu i porządku w przemijającym świecie. Wspólną cechą "nokturnów" jest ich lekkość i humor, pod tym względem stanowią prawdziwe perełki. Polak, grający na gitarze na Placu św. Marka w Wenecji, spotyka amerykańskiego śpiewaka, który był bożyszczem jego matki w okresie rządów komunistycznych. Inny muzyk, niedoceniony saksofonista, zostaje zmuszony przez swojego menedżera do operacji plastycznej. Dochodząc do siebie w ekskluzywnym hollywoodzkim hotelu spotyka tam wielką gwiazdę mediów - po podobnej operacji. Nocna wędrówka tej pary obandażowanych upiorów to gotowy fragment komedii filmowej. Młody węgierski wiolonczelista, koncertujący na włoskiej prowincji, ulega przemożnemu wpływowi znacznie starszej Amerykanki pozującej na wirtuoza i bierze u niej lekcje gry.






BESTSELLER „THE SUNDAY TIMES”
Powieść obyczajowa z wątkiem romansowym i detektywistycznym
Lata 20. – 50. XX wieku
Grace ma dwadzieścia siedem lat, mieszka w Londynie i jest nieszczęśliwą mężatką, która dusi się w świecie konwenansów, sztywnych manier i przepychu.
Jej los się odmienia, gdy nieoczekiwanie otrzymuje w spadku wspaniały apartament w centrum Paryża.
Kto zapisał jej taki spadek? Kim jest tajemnicza Eva d’Orsey – niegdyś pokojówka w nowojorskim hotelu, potem bohaterka licznych skandali i romansów, hazardzistka, muza największego kreatora perfum tamtych lat. Co ją łączy z Grace?



Największa akcja humanitarna przeprowadzona na terytorium Trzeciej Rzeszy w czasie II wojny światowejNa początku 1945 roku, gdy było już jasne, że upadek hitlerowskich Niemiec jest kwestią kilku najbliższych miesięcy, rząd neutralnej Szwecji postanowił przeprowadzić akcję humanitarną, która miała przynieść ocalenie więźniom obozów koncentracyjnych. Obawiając się, że Hitler wyda rozkaz zgładzenia tam uwięzionych, zanim obozy zostaną wyzwolone przez aliantów, rozmowy z Heinrichem Himmlerem w sprawie uwolnienia więźniów, zwłaszcza tych pochodzących ze Skandynawii, podjął Szwedzki Czerwony Krzyż i rząd Danii. Głównym negocjatorem był hrabia Folke Bernadotte. Jego misja trwała dwa miesiące, a w jej efekcie uratowano około 17 tysięcy osób, przetransportowanych następnie na terytorium neutralnej Szwecji.Nazwa ekspedycji wzięła się od charakterystycznych, pomalowanych na biało autobusów, oznaczonych jedynie symbolem czerwonego krzyża na dachu (co miało uchronić je przed atakami nazistów), którymi w konwoju życia przewożono uwolnionych więźniów.Książka stanowi pierwszą tak pełną relację z tej niezwykłej operacji, ujawnia kulisy tajnych negocjacji, a także zeznania naocznych świadków i uczestników wydarzeń.


Ostatnia, nigdy niepublikowana powieść wybitnego pisarza. Erich Maria Remarque, klasyk literatury niemieckiej i światowej, autor głośnej i wielokrotnie wznawianej w Polsce powieści Na Zachodzie bez zmian. Na ziemi obiecanej rozpoczął pisać na rok przed śmiercią. Opowiada ona o losach uchodźców niemieckich, głównie Żydów.
USA to dla nich ziemia wolności i spokoju, świat nowych możliwości. Na obczyźnie ludzie ci nie są jednak w stanie uwolnić się od wspomnień koszmaru prześladowań i niekończących się ucieczek. Akcja powieści nagle się urywa. Jak autor zamierzał ją zakończyć dowiadujemy się w ogólnych zarysach z pozostałych w spuściźnie pisarza notatek. Decydując się na druk niedokończonej powieści niemiecki wydawca postanowił pokazać czytelnikom również poszukiwania autora, dołączając do książki jego notatki.



Była autentyczną gwiazdą II Rzeczpospolitej. Choć jej artystyczny rodowód sięga opery, to jednak rewia, kabaret, musical, piosenka, radio i przede wszystkim film stały się jej pasją i sensem życia. Tola Mankiewiczówna „rozkręcała” polski show-biznes. Wchodziła do tego świata świetnie przygotowana, znakomicie wykształcona. Nie czekała na swojego odkrywcę. W tym nowym, rodzącym się szaleństwie zwanym kulturą masową była artystką w pełni ukształtowaną, świadomą swojej pozycji i roli, jaką miała odegrać. W okresie międzywojennym tak naprawdę odnajdujemy wszystko to, czym żyje dzisiejszy świat rozrywki. I może właśnie tym trzeba tłumaczyć jej nieobecność – na miarę talentu i dorobku – na powojennej polskiej scenie i w filmie.
W pełni wolnej Polski nie doczekała. Ludowa ojczyzna nie umiała, może nie chciała, a może po prostu nie była przygotowana do tego, aby dla gwiazdy tego formatu stworzyć odpowiednią oprawę i repertuar godne jej statusu i talentu.

Ktoś czytał? Poleca.......


_____________________________

Zdjęcia okładek i opisy książek pochodzą ze strony Tania książka.pl

piątek, 20 stycznia 2017

Minęło 5 lat........


     
źródło
       
           Pamiętam, że blog zakładałam w styczniu, ale nie zapamiętałam jaki to był dzień i zazwyczaj post rocznicowy był zawsze spóźniony. Dzisiaj, myśląc o tegorocznej rocznicy, powróciłam do swoich początków, czyli pierwszego  wpisu i stwierdziłam, że było to właśnie 20 stycznia. A zatem to dzisiaj mój blog obchodzi piątą rocznicę powstania.

           Nie przygotowałam się na ten wpis. Jest on bardzo spontaniczny więc nie będzie z tej okazji żadnego podsumowania. Chcę tylko podziękować wszystkim  czytelnikom Mojego zaczytania a szczególnie tym, którzy są ze mną od początku.


               To dzięki Wam prowadzenie tego bloga nadal ma sens.


wtorek, 17 stycznia 2017

Ks. Mieczysław Maliński odszedł, ale pozostały jego książki.....


              I ja też kilka mam, i mogę nadal korzystać z jego cennych wskazówek duchowych.







"Świadkowie Jezusa" to moje pierwsze spotkanie z jego twórczością.  Bardzo interesujące, które pozwoliło mi poznać bliżej postaci Judasza, Piłata, Annasza, Marii Magdaleny  i Szymona-Piotra. Tak jak postrzegał je kierując się tym co napisano w Piśmie Świętym sam ks. Mieczysław. Książka jest tak interesująco napisana, że czytałam ją z zapartym tchem.


"Życie Jezusa" w trzech tomach; piękna, zbeletryzowana,  opowieść obrazująca historię życia na ziemi  Boga - Człowieka.




Z okładki : "Autor czerpiąc z tego, co mówi Pismo Święte, Ojcowie i tradycja Kościoła - przybliża nam codzienność Jezusa - jego przyjaźnie, troski, trud głoszenia i radość nawróceń. W ten sposób układa barwną historię największej spośród tajemnic, jakie poznał świat".








Jak  sam autor napisał we wstępie książka ta zbudowana jest w oparciu o  liturgię kościelną : "Rozbita jest ona na 365 modlitewnych jednostek: dni świątecznych i zwyczajnych, Każdy dzień zwyczajny składa się z fragmentu Ewangelii, która przypada na dany dzień roku liturgicznego, wziętej ze mszału, po drugie - rozważania z nią związanego i po trzecie - z fragmentu psalmów, modlitw świętego króla Dawida. Niedziele i dni świąteczne mają bardziej rozbudowaną jednostkę modlitewną. Dołączone są : komentarz do Ewangelii wzięty z dzieł wielkich pisarzy Kościoła oraz poezja religijna polskich twórców". 
                      Jest to wspaniała  pomoc we  własnej modlitwie. Ale nie tylko, gdyż ta książka to kopalnia niezwykle pięknych tekstów.

I jeszcze dwie : to pomocnicy duchowi.










W tej ks. Maliński w dobrze znanych nam słowach Modlitwy Pańskiej odkrywa przed nami niezmierzone jej bogactwo i uczy nas modlitwy prostej a  pięknej, bo tej, która płynie z naszego serca.


A w tej uczy nas, jak żyć bez bojaźni.


A w Waszych biblioteczkach znalazłby się ks. Maliński?

czwartek, 12 stycznia 2017

I otworzyło się niebo - LaVyrle Spencer .....o tym jak zastąpić jedno powołanie drugim....

   




     Powieść pisarki amerykańskiej, LaVyrle Spencer, znanej aż z dwudziestu dwu  książek, o istnieniu której do tej pory nie miałam pojęcia,  nabyłam przy okazji innych zakupów książkowych na allegro już chwilę temu. Przemówił do mnie tytuł, ale bardziej to co wyczytałam na tylnej części okładki a mianowicie, że powieść osadzona jest w środowisku polskich emigrantów w Stanach Zjednoczonych. Przeważyło jednak to, że jak wyczytałam na skrzydełku okładki : Ta amerykańska pisarka o oryginalnym imieniu LaVyrle i pogodnej, otwartej twarzy z powodzeniem konkuruje z najpopularniejszymi autorkami i bez trudu podbiła serca milionów czytelniczek. Jej książki nie są melodramatami z życia wyższych sfer, nie ma w nich taniej sensacji - to "powieści rodzinne", ciepłe i bezpretensjonalne.

Jak widać zostałam skutecznie zachęcona i stwierdzam po jej przeczytaniu, że nie żałuję tego zakupu, gdyż słowa zawarte w opisie potwierdziły się całkowicie.

                 Książka opatrzona jest krótki wstępem Od autorki, z którego dowiedziałam się, że " I otworzyło się niebo" jest ostatnią książką LaVyrle Spencer, a powraca w niej do swego rodzinnego miasteczka Browerville osadzając własnie w nim akcję powieści. Browerville było miejscem akcji również pierwszej książki pisarki. Pisze o tej decyzji tak : Miałam miłość rodziny, spokój miasteczka, w którym wszyscy się znali, i oparcie w parafialnej szkole, gdzie tradycja stwarzała silne poczucie bezpieczeństwa. Nic więc dziwnego, że pisząc swoją pierwszą książkę umieściłam jej akcje w Browerville, i prawdopodobnie nie zdziwi też nikogo, że teraz, gdy piszę ostatnią znów do niego wracam.
I taką atmosferę oddała w opowiedzianej historii, która jak sama pisze jest dziełem wyobraźni, niemniej inspirowana jest osobami, które znała jako dziecko, w tym również swym domem rodzinnym.
Jedynie siostra Regina, główna bohaterka powieści, której życiowe i duchowe rozterki  śledziłam z niesłabnącym zainteresowaniem, jest postacią, która nigdy nie istniała. A zatem wygląda na to, że i historia zakonnicy, która po długiej walce wewnętrznej opuszcza zakon została przez pisarkę wymyślona. LaVyrle Spencer nie wspomina bowiem, by kiedykolwiek słyszała o takiej sytuacji. Jednak opowieść jej brzmi zupełnie prawdziwie i może dlatego tak porusza.
                    Książka wprowadza nas w atmosferę małego amerykańskiego miasteczka lat pięćdziesiątych ubiegłego stulecia, w którym mieszka i żyje kolejne pokolenie polskich emigrantów. Rodziny są wielopokoleniowe i wielodzietne. Wszyscy się doskonale się znają, gdyż uczęszczają  do jednego kościoła katolickiego, którego proboszcz jest nie tylko ich spowiednikiem, ale również doradcą, a w życiu którego biorą czynny udział, gdyż życie  odmierzane jest tu zmieniającymi się porami roku i katolickimi świętami. Posyłają dzieci do jedynej szkoły prowadzonej przez zakonnice, dominikanki. A nawet mężczyźni spotykają się wieczorami po pracy w jednym barze a w soboty poza okresem Wielkiego Postu i Adwentu młodzi chodzą na tańce, na których zawiera bywa i trwałe znajomości, które owocują nawet małżeństwem. Życie wydaje się tu być  sielankowe, ale i tu wydarzają się tragedie. I taka właśnie dotyka szczęśliwie żyjącą rodzinę Krystyny i Eddiego Olczaków. Krystyna nagle ginie w wypadku samochodowym pozostawiając nieutulonego w żalu męża i osieracając dwie małe córeczki. Dramat jest tym większy, że nie tylko była dobrym duchem swego domu, ale to ona wszystkim się w nim zajmowała a Eddie mógł się poświęcać swym zawodowym obowiązkom, do których oprócz wypełniania zadań woźnego  w szkole należało codzienne dzwonienie na msze, Anioł Pański /trzy razy dnia/  i przy wszystkich innych okazjach. Eddie przy pomocy swej i żony rodziny radzi sobie jak może, ale czuje się bardzo przybity i osamotniony. 
            Tragedię rodziny Olczaków bardzo mocno przeżywa młoda zakonnica Regina, która doskonale znała zmarłą Krystynę i podziwiała ją za jej ogromne zalety, które uzewnętrzniały się nie tylko w domu. Regina uczy córeczki Eddiego i z bólem serca patrzy na ich rozpacz i rozpacz ich ojca. Surowa reguła zakonu zabrania jej uzewnętrzniania swych uczuć a przede wszystkim najmniejszego kontaktu fizycznego z osobami świeckimi co sprawia, że nie może nawet przytulić dziewczynek, które bardzo lubi i z którymi razem cierpi. Mimo to stara się, jak może, pocieszać osieroconą rodzinę, wchodząc często w konflikt ze ślubowanym posłuszeństwem. Ta sytuacja coraz bardziej, chociaż podejmuje próby uratowania swego zakonnego życia, utwierdza ją w tym, że wspólnota zakonna, do której wstąpiła jako jedenastoletnia dziewczynka sądząc, tak jak jej ukochana babcia, że to jest właśnie jej powołaniem  nie spełnia jej oczekiwań a surowa reguła krępująca jej naturę jest nie do uniesienia. Gdy jeszcze do tego dochodzi rodzące się uczucie, na dodatek odwzajemnione, do Eddiego Olczaka i miłość do jego dzieci Regina, po długotrwałej walce wewnętrznej, decyduje się na wystąpienie z zakonu, mimo obawy o swój los poza zakonem. Regina czuje, że jej powołaniem jest rodzina.

                   Powieść LaVyrle Spencer kończy się happy endem. 
Regina mimo swych wielkich obaw bez problemu i to w atmosferze pełnego zrozumienia jej problemu uzyskuje pożądaną dyspensę od złożonych ślubów zakonnych. Ale sam zakon opuścić jest zmuszona prawie, że potajemnie, tylko za wiedzą przełożonej. Nie może nawet pożegnać się z innymi siostrami. Przyczyny tego należy się doszukiwać w negatywnym w/g przełożonych zakonu oddziaływaniu takiej sytuacji na inne zakonnice.
Jednakże nie spotyka się, czego obawiała się najbardziej, z ostracyzmem społeczności, w której znana była wcześniej, a w której zdecydowała się pozostać.
I tu przyszła mi na myśl książka  Marty Abramowicz "Zakonnice odchodzą po cichu", której jeszcze nie czytałam, ale o której sporo czytałam. Nie jest może trudno uzyskać dyspensę od ślubów zakonnych. Można chyba z czasem  przeboleć konieczność cichego opuszczenia zakonu. Ale najtrudniej jest się odnaleźć w nowej rzeczywistości, gdy nie ma się oparcia w społeczności, do której się powraca. I to trudno mi osobiście faktycznie zrozumieć.
                    "I otworzyło się niebo" to wielowątkowa powieść  pełna ciepła i miłości o wielu wymiarach, o silnych więziach  rodzinnych a także sąsiedzkich  w społeczności żyjącej tradycją wyniesioną jeszcze ze starego kraju.  Czyta się ją z dużą przyjemnością i z zainteresowaniem.  Polecam ja tym, którzy lubią takie powieści, które sprawiają, że zaczyna się tęsknić za światem, w którym życie nie jest zdeterminowane tempem i tym wszystkim co sprawia, że ma się coraz mniej czasu dla siebie nawzajem.

Było to tak udane spotkanie z LaVyrle Spencer, że poszukam jej innych książek.






Książka bierze udział w realizacji wyzwań : 










Konkurs - wyzwanie









Linki do wyzwań znajdują się w zakładce Wyzwania czytelnicze 2017.

poniedziałek, 9 stycznia 2017

Mały aneks do moich czytelniczych planów rocznych........"czytanie" przez słuchanie.

    
źródło zdjęcia 
         

          W poście o swoich planach na 2017 rok zapomniałam wspomnieć o tym, że  jak pisałam w swym podsumowaniu roku 2016, przekonałam się do czytania przez słuchanie. I już w grudniu udało mi się w ten sposób odsłuchać  dwie książki i w ten sposób zwiększyć liczbę książek przeczytanych. Stwierdzam, że mogłam to przecież robić znacznie wcześniej, gdyż sporo czasu poświęcam pracom, przy którym z powodzeniem mogę słuchać a co za tym idzie, że straciłam wiele okazji do poznania większej ilości różnej literatury. Wprawdzie szukałam takiej możliwości w sieci, by nie kupować audiobooków, i nawet zaglądałam wcześniej na storytel.pl, ale wstrzymywałam się, gdyż nie jest on nieodpłatny.
     
Zainspirowana jednak przez monotemę zdecydowałam się na 14-to dniowe wypróbowanie go i wsiąkłam. Jest tam duży wybór różnych książek, z różnych gatunków więc jest w czym wybierać.

W grudniu odsłuchałam :

Włoskie buty Henninga Mankela

Ciasto śmierci - Agathy Raisin, którym to kryminałem rozpoczęłam "wyczytywanie:" tej serii, bo daje przyjemną rozrywkę.

Obecnie jestem w trakcie "czytania" pierwszej części Niepokornych Agnieszki Wojdowicz, czyli Elizy i muszę przyznać, że jestem pod urokiem bohaterek Pani Agnieszki oraz klimatu powieści, której akcja toczy się w moim ulubionym mieście, Krakowie. 

Zakładam, że uda mi się w ten sposób miesięcznie "przeczytać" co najmniej trzy książki, tak, by mi się opłaciło uiszczanie abonamentu,  a to pozwoli mi zrealizować w pełni Projekt 52 książki, a może nawet znacznie te liczbę przekroczyć.

niedziela, 8 stycznia 2017

O moich planach czytelniczych na ten rok.....



                     





        Chciałoby się czytać dużo, oj chciało, ale to już nie te czasy, gdy mój czas należał tylko do mnie. Dlatego zakładam, że w tym roku, który nam miłościwie zapanował przeczytam przynajmniej 52 książki a tym samym wezmę  udział w projekcie 52 książki w 2017. Poza tym zamierzam wyczytywać głównie książki ze swojej biblioteczki tak, by w tym roku osiągnąć poziom Mistrza w wyzwaniu Z półki.

            Ostatnimi czasy nie angażowałam się w wyzwania czytelniczych, gdyż one w dużym stopniu mnie ograniczały w czytaniu tych książek, które w danym momencie  wpadły mi  w oko  i przyciągały swą treścią. Ale w tym roku chcę znów zaszaleć w tym względzie i już zgłosiłam swój akces w siedmiu. 
A w jakich?  Można zobaczyć w zakładce Wyzwania czytelnicze 2017. Zapraszam do zajrzenia tam. 
Wyzwania te mi odpowiadają, gdyż pomogą mi wyczytywać książki z półek własnej biblioteczki.

            Postanowień noworocznych jak zwykle nie robię......w dalszym ciągu jednak będę ograniczać zakupy książek starając się nie kupić ich więcej niż przeczytam, chociaż będzie to trudne, bo kolekcjonerstwo to jednak pasja, może nawet większa niż czytanie.


Styczeń, w planach, czytelniczo zapowiada mi się tak : 

czytam : 

zamierzam czytać : 

 i co najmniej jedną z poniższych :



a może jeszcze się uda :


A ile z tego planu uda mi się zrealizować........to się okaże 31 stycznia.

Kończąc post o planach zapraszam jeszcze na podsumowanie roku ubiegłego.

piątek, 6 stycznia 2017

W piątku z poezją - Trzej królowie ........






Znalezione obrazy dla zapytania Trzej królowie
źródło


                         


 Trzej Królowie

I w tej chwili, i zawsze mogę ujrzeć ich w wyobraźni:
W barwnych i sztywnych szatach, bladzi, nienasyceni,
Majaczą w głębiach nieba, sędziwi i niewyraźni,
Z twarzami podobnymi do deszczem spłukanych kamieni,
Z szyszakami ze srebra unoszącymi się w górze,
Z oczyma, co wciąż patrzą, krwawym Kalwarii cierniem
Nie nasycone – patrzą, aby raz jeszcze ujrzeć
Na bydlęcym klepisku niepojęte misterium.

                                                                   William Butler Yeats                                                  
                                                                                                                    /  tłum.  Stanisław Barańczak /



-----------------------------------------------
Wiersz zaczerpnęłam ze strony : Ludzie wiersze piszą

wtorek, 3 stycznia 2017

Czytelnicze podsumowanie roku 2016.........


                   2016 rok był dla mnie kolejnym rokiem  ograniczania kupowania książek i realizacji postanowienia, jakie sobie zrobiłam dwa lata wcześniej, że będę więcej czytać niż kupować. I gdybym przeczytała, jak zakładałam, 52 książki wynik w tym względzie osiągnęłabym nie najgorszy. Ale niestety przeczytałam tylko 41 książek, z czego dwie poprzez wysłuchanie, a mój stan posiadania powiększył się o 43 książki, tyle że zakupiłam tylko 31 a dziewięć to prezenty, 2 wygrałam w zabawie blogowej i jedną zdobyłam w wymianie na Finta.pl. Można uznać, że to założenie kolejny już rok udało mi się jednak zrealizować. 
 W grudniu poza tymi, które pokazywałam jeszcze trafiły do mnie :



Małe kobietki L.M.Alcott z Finty pl
oraz 
Kot, który czytał wspak L.J.Braun wylicytowany na facebookowym bazarku / w styczniu też taki się odbędzie/.


Książki, jakie przeczytałam w 2016 roku można zobaczyć w zakładce Projekt 52 książki.

W moim subiektywnym odczuciu nie czytuję złych książek, uważam, że wszystkie, które przeczytałam w minionym roku mają swe walory, jedne duże, drugie mniejsze, ale jednak mają. 

A które szczególnie są warte uwagi.......to te :

Milczenie - Shusaku Endo o prześladowaniach chrześcijan w XVII wiecznej Japonii, ale przede wszystkim o tym jak rozumieć milczenie Boga w obliczu ogromu cierpienia. To książka
którą nie wystarczy przeczytać tylko raz.
Na podstawie tej książki M.Scorsese nakręcił film.....w lutym będzie jego polska premiera. Jestem niezmiernie ciekawa tego filmu i wybieram się na niego.

Nasze szczęśliwe czasy Gong Ji-young za piękne potraktowanie przywracania godności człowieka dzięki wierze. / Byłby niezwykle ciekawy film /

Hildegarda z Bingen. Opowieść o życiu naznaczonym łaską. - Luci Tancredi za prawdziwie piękną i pięknym językiem napisaną opowieść kobiecie, która silna Bogiem potrafiła wiele zdziałać, i z którą liczono się w czasach, gdy kobiety nic nie znaczyły.

A pisarskim odkryciem roku były dla mnie tym razem dwie amerykańskie pisarki : Elizabeth Strout i Anne Tyller, ze względu na tematykę poruszaną w swoich książkach i pięknie opowiadanie o zwykłych, prostych, ludziach. Nie ma tu świata blichtru...jest zwykłe co dzienne życie ze swymi smutkami i radościami.

Kilka, co się mi niezmiernie rzadko zdarza, książek przestałam czytać w trakcie i już do nich nie powrócę a wśród nich były dwie powieści Johna Fowlesa, "Mag" i "Hebanowa wieża". Książki mnie po prostu nie wciągnęły swą fabułą. A trzecia, książka Sarah Waters "Muskając aksamit" tak mnie zniesmaczyła w drugim rozdziale naturalistycznymi opisami poczynań głównej bohaterki jako męskiej prostytutki, że darowałam sobie resztę.

Przeczytałam niezbyt wiele, ale jeszcze mniej napisałam postów o przeczytanych książkach. Co widać na zmieszczonym wykazie. Niestety jakoś nie pisało mi się w tym minionym 2016 i liczę na to, że w tym roku będzie inaczej.

Pod koniec minionego roku wreszcie przekonałam się do czytania poprzez słuchanie. Dużo czasu spędzam na różnych pracach domowych więc ta metoda "czytania" pozwoli mi zwiększyć ilość poznanych książek. Zarejestrowałam się dzięki podpowiedzi Janiny z prowadzącej blog 52 tygodnie czytania na storytel.pl i już mam za sobą dwie odsłuchane książki i słucham kolejnej.
Nie udało mi się zrealizować projektu , gdyż zabrakło mi aż 11 książek, ale już lepiej wygląda wyzwanie 



Poziomu "Mistrza" wprawdzie nie osiągnęłam, ale zabrakło mi jedynie 2 książki do pełni sukcesu i to z własnej winy, gdyż nie sprawdziłam sobie jak ta realizacja się przedstawia.




Rzutem na taśmę zaś udało mi się zrealizować wyzwanie







Powróciłam również do wyzwania czytamy serie wydawnicze i wyczytałam aż siedem posiadanych Kolibrów.....

Opowieści małżeńskie - Edith Wharton 
Białe noce - Fiodor Dostojewski
Żmija - Aleksy Tołstoj
Jaśnie pani i generał - George Meredith
Ballada miłosna - John Cheveer
Małżeństwo z Lyndą Winters - J. Odrowąż - Pieniążek.Albatros - Susane Hil

To była prawdziwa uczta czytelnicza. 

http://czytamtoiowo.blogspot.com/2016/01/piec-kobiet-w-zielonych-sukienkach.html
Zgłosiłam również w 2016 roku udział w wyzwaniu.
"Zieloną" sukienkę znalazłam w dwu książkach : 
Trzy silne kobiety M.NDiaye
Morderstwo przy klifie Czarnego Łabędzia - CH.Hooper, ale nie udało mi się niestety stworzyć o książkach postów więc nie może być zaliczone.

W tym roku może uda mi się sporządzić hurtowe posty, w których powrócę do książek przeczytanych w minionym.

O  planach czytelniczych na 2017 będzie w innym poście.

Dziękuję wszystkim, którzy nie omijali mojego bloga a szczególnie tym, którym chciało się pozostawić na nim ślad w postaci komentarzy pod postami. I serdecznie witam nowo obserwujących blog.