sobota, 30 stycznia 2016

MInęły cztery lata......



           Tak, faktycznie w tym miesiącu, dokładnie 20 stycznia, minęło 4 lata mojego blogowania. 
 I z tej okazji, bez zadęcia, bo i nie ma do niego powodu i bez podsumowań,  częstuję Was wirtualnie pączkami, które wczoraj usmażyłam




 i dziękuję za każdą wizytę u mnie i pozostawiane komentarze.



A przy okazji witam wszystkie osoby, które ostatnio zdecydowały się obserwować mój blog.





czwartek, 28 stycznia 2016

Pan Przypadek i fioletowoskórzy - Jacek Getner.






               Moja znajomość z Panem Przypadkiem zaczęła się wraz z pierwszym tomem serii o tytule "Pan Przypadek i trzynastka" a ponieważ jego bohater, Jacek Przypadek, który jako niedoszły adwokat  ot tak z dnia na dzień  stał się detektywem i to nie tylko oryginalnym w zachowaniu, ale równie niezwykle skutecznym, spodobał mi się i jako facet - trochę romantyczny z natury a przy tym jednak ekscentryk i cynik  -   i jako błyskotliwy detektyw przeczytałam więc kolejny tom jego przypadków  tym razem wśród celebrytów pod tytułem "Pan Przypadek i celebryci". A coraz bardziej zaintrygowana tym jak będzie się rozwijać kariera łebskiego Jacka, którego popularność rosła a wraz z nią przybywało mu zarówno sławy jak i  klientów, ale też  zapiekłych wrogów wśród tych "ogranych", sięgnęłam po kolejny tom, w którym przyszło mu rozwiązywać  kryminalne zagadki tym razem pośród  korpoludków  czyli po "Pana Przypadka i korpoludki". I tak dotarłam do czwartego tomu kryminalnej serii Jacka Getnera o arcy intrygującym tym razem tytule : "Pan Przypadek i fioletowoskórzy".
          Muszę przyznać, że byłam bardzo ciekawa tych fioletowoskórych, wśród których Jacek Przypadek miał się tym razem wykazywać swą niespotykaną intuicją i sprytem. Wprawdzie nie łamałam sobie nad tym głowy, ale nie wpadło też mi do niej, że to będą właśnie oni czyli żyjący na marginesie społecznym, ale za to na swój sposób nietuzinkowi i niezwykle barwni  mieszkańcy bemowskiej prerii.
         Okazało się bowiem, że jeden ze szkolnych przyjaciół Jacka pobłądziwszy w życiu znalazł swoje miejsce w skądinąd pełnym oryginałów  środowisku ludzi wolnych jak ptaki, pomieszkujących na prerii  warszawskiego Bemowa i  utrzymujących się głównie ze sprzedaży złomu. Ludzie ci ze względu na charakterystyczne zabarwienie skóry twarzy świadczące o nadużywaniu tanich  alkoholi to właśnie społeczność fioletowoskórych, w której Jacek Przypadek tym razem zaprezentował swe niezwykłe umiejętności w zakresie logicznego podchodzenia do faktów dokonanych jak i ich okoliczności.  Wspomniany fioletowoskóry o ksywce Winetu, nagle stracił kontakt ze swoją squaw, o wdzięcznym mianie Old spejs,  i zaczął po jakimś czasie podejrzewać, że musiało jednak coś niedobrego się jej przytrafić skoro do niego nie wraca. I wówczas udał się po pomoc do swego starego kupmpla, Tego, Który Myśli Szybciej. Pomoc Jacka miała kosztować Winetu tylko przysługę za przysługę. Jacek podjął się ustalenia co się stało z Old spejs a Winetu miał wprowadzając się do mieszkania Jacka doprowadzić do jego opuszczenia przez Przypadka seniora, który pobłądziwszy tylko inaczej został nagle pozbawiony lokum.
              I tak zaczęła się przygoda detektywistyczna Jacka z trzema dziwnymi sprawami mającymi kryminalne podłoże, które miały miejsce  na równinach  Bemowa.  W rozwiązywaniu pierwszej z nich wydatnie pomagała  mu fioletowoskóra dama o jeszcze bardziej oryginalnej ksywce, gdyż  : Makbetka, która miała makabryczne przeczucia i podejrzenia.  A finał zniknięcia Old spejs - w opowieści p.t Winetu i Old Spejs okazał się równie zaskakujący jak porażający. Tylko jego sprawca nie miał sobie nic do zarzucenia.
               Wśród pomieszkujących prerię na Bemowie fioletowoskórych wielkie poruszenie. Koziołkowi, który z wielkim trudem uzbierał sobie wózek złomu i już cieszył się na bezcenne papierki, na które go zamieni,  w trakcie, gdy oddawał się czynności fizjologicznej ktoś ukradł ten wózek na dodatek dając mu w głowę.
I tu niespodzianka, gdyż nie wiadomo z jakich przyczyn wszyscy pozostali fioletowoskórzy chcą koniecznie być winni tego ohydnego czynu. Sprawa w Wszyscy jesteśmy winni jest dość zagmatwana, bo w grę wchodzi sprawa własności kamienicy a stawką ogromne pieniądze i tym razem do jej rozwiązania Jacek dopuszcza komisarza Łosia, który już wcześniej kręcił się koło Przypadka ze względu na to, że Winetu okazał się być synem prominentnego dziennikarza i Łoś miał za zadanie nie dopuścić do skandalu. A ten z ogromną satysfakcją aresztuje winnego całego zamieszania informując łaskawie nielubionego detektywa, że takich przestępców może mu dostarczać pęczkami.
                  Bohaterka trzeciej opowieści jest bardzo nietypowa, bo wywodząca się z owadziej rodziny, a jest nią  ...... podfruwajka.... mały świerszczyk...., który zostaje wykorzystany przez  sprytnego i przebiegłego a zarazem pazernego tytułowego ekofana   Świentoszka,  a skądinąd prezesa fundacji Matka Ziemia, który za pomocą swych machinacji i owej podfruwajki próbuje bezczelnie wyłudzić pół miliona złotych. I tu przy wydatnej pomocy swych nowych, fioletowoskórych, znajomych, którzy walczą w obronie swego zagrożonego bytu w związku z zamknięciem skupu złomu udaje się błyskotliwemu detektywowi ujawnić przyczyny pojawienia się na Bemowie małego, chronionego, świerszcza a co za tym idzie pomóc w przywróceniu  ładu społecznego.

           
"Pan Przypadek i fioletowoskórzy"  to moim skromnym zdaniem najlepszy tom kryminalnej serii z Jackiem Przypadkiem w roli głównej.  Wyraźnie daje się odczuć, że Jacek Getner chwycił wiatr w żagle i obrał dobry kurs. Różnorodność intryg  nie tylko kryminalnych, szeroki przekrój społeczno-zawodowy oraz cała gama ciekawych, barwnych postaci zarówno tych pozytywnych, jak i tych tzw. czarnych charakterów oraz przesycenie opowiadanych historii humorem sytuacyjnym, pobudzającym do częstego uśmiechu to wprawdzie  atut całej serii, która pisana  jest bardzo dobrym językiem, dopasowanym do języka środowisk, w których toczy się akcja poszczególnych tomów, ale na jej tle "Pan Przypadek i fioletowoskórzy" wypadają świetnie a ma na to wpływ żywy, ale równocześnie  niezwykle barwny język, jakim posługują się fioletowoskórzy. Język wydawałoby się potoczny i bywa dosadny, a jednak pozbawiony wulgarnego zabarwienia. Za co daję duży plus Jackowi Getnerowi. A poza tym wyraźnie daje się odczuć w trakcie czytania tej lekkiej, przyjemnej lektury osadzonej wyraźnie w realiach naszej wykrzywionej współczesności, że Autor nie stygmatyzuje środowiska bezdomnych, że ma do niego pełen sympatii stosunek. Co sprawia, że tę sympatię do zapełniających książkę oryginałów o dziwnych ksywkach zaczyna odczuwać i czytający. 
           W tomie tym spotykamy również wszystkich tych, którzy pojawili się na kartach serii wcześniej. Taka formuła sprawia, że więź czytelnika z czytaną serią jakby bardziej się zacieśnia, gdyż są to osoby, które wyraźnie obdarza się sympatią więc się chętnie z nimi przebywa czytając, jak i te które swymi intrygami ubarwiają akcję.            

          Kryminalna seria, w której  Jacek Getner zajmując się zwykłymi kryminalnymi przypadkami -  nie próbując nawet epatować czytelnika makabrycznymi zbrodniami i ocierającym się o pornografię erotyzmem -  swych bohaterów traktuje z lekkim  przymrużeniem oka ukazując ich wady i przywary, które niejednokrotnie mogą stać się źródłem zachowań kryminalnych to świetny scenariusz na serial telewizyjny, który oglądało by się z z zaintrygowaniem i dużą przyjemnością nie pozbawioną oczywiście napięcia, jakiego od serii kryminalnej się oczekuje. I ja z takim napięciem oczekuję na kolejny tom, który ma nosić tytuł mocno intrygujący, bo "Pan Przypadek i mediaktorzy".

         Kończąc muszę odnieść się do wydania książki. Jest ono bowiem estetyczne, przyjemne dla oka. I tu brawo dla pomysłu na głosowanie na okładkę, które sprawia, że okładki do serii są coraz ciekawsze a co za tym idzie przyciągają wzrok potencjalnego czytelnika.
 
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Autorowi, Jackowi Getnerowi. ________________________________

Książkę można nabyć w Selkar.pl






środa, 27 stycznia 2016

wtorek, 26 stycznia 2016

Star-Crossed Lovers - ulubiony utwór Hajime......


         

            " Trio skończyło oryginalny utwór bluesowy i zaczęło wstęp do Star-Crossed Lovers. Kiedy przychodziłem do baru, pianista często wybierał tę balladę, wiedząc, że należy do moich ulubionych. Nie była najlepiej znaną melodią Ellingtona, a ja nie miałem z nią związanych żadnych wspomnień. Po prostu raz ją usłyszałem i poruszyła we mnie jakąś strunę. Od czasu college'u aż po lata w tamtym smętnym wydawnictwie wieczorami na okrągło słuchałem albumu Such Sweet Thunder i utworu Star-Crossed Lovers.




Johny Hodges grał tam wrażliwe i eleganckie solo. Później za każdym razem, kiedy słyszałem te marzycielską, piękną melodię, w pamięci wracały do mnie tamte dni. Nie określiłbym ich jako szczęśliwe: w tamtym okresie stanowiłem poplątaną masę niespełnionych pragnień. Byłem o wiele młodszy, bardziej łapczywy, samotny. Ale byłem też sobą, skupiałem się na tym co najistotniejsze. Czułem z osobna każdą nutę muzyki, a każdy wers książki, którą właśnie czytałem zapadał we mnie głęboko. Nerwy miałem napięte jak postronki, oczy lśniły mi ostrym światłem. Zawsze potem, kiedy słyszałem tę muzykę, przypominałem sobie te gorejące oczy, które patrzyły na mnie z lustra".


____________

*Haruki Murakami,"Na południe od granicy, na zachód od słońca",Muza S.A.,2013 r., str. 100

poniedziałek, 25 stycznia 2016

Czytanie książek, rozważanie różnych zdarzeń i wypadków, przykłady w nich podawane, działały niesłychanie silnie na moją młodość i wyobraźnię.



źródło
               




             




        W nawiązaniu do wczorajszego posta o posiadanym w biblioteczce książko - albumie Andrzeja Zakrzewskiego "Wójt z Wierzchosławic" - o Wincentym Witosie -   przytaczam poniżej fragment, w którym ten wielkiego formatu chłopski polityk, który poszedł do szkoły dopiero w wieku 10 lat, gdyż wcześniejszej edukacji nie mógł podjąć z powodu braku butów i odpowiedniego ubrania wspomina  o swoim czytelnictwie : 


"...Czytając wszystko, co mi tylko dano, przypominam sobie, że między  innymi czytałem różne dzieła Ignacego Kraszewskiego, T.T. Jeża, Mikołaja Reja, Frycza Modrzewskiego, Zygmunta Krasińskiego, Ignacego Krasickiego, Pismo Święte ks. Wujka, Żywoty Świętych i Kazania Sejmowe ks. Piotra Skargi, Pamiętniki Jana Chryzostoma Paska, Wieczory pod lipą, wszystkie wówczas istniejące dzieła Henryka Sienkiewicza, Żeromskiego, Przybyszewskiego, Encyklopedię Orgeblanda, dzieje rewolucji francuskiej, włoskiej, powstań węgierskich, kilka książek o Napoleonie, powieści Tołstoja, Zoli, Jokaja i wielu innych pisarzy krajowych i zagranicznych. Ponadto - wszystkie utwory Mickiewicza, Konopnickiej, Słowackiego, Pola, Brodzińskiego, Kochanowskiego, Goszczyńskiego i innych polskich poetów; szereg książek dotyczących wojen rzymskich i greckich, historii papiestwa, filozofów, mędrców świata chrześcijańskiego, dzieje Słowiańszczyzny, zmaganie się jej z nawałą germańską itd. Poza tym całe stosy książek treści politycznej, społecznej i gospodarczej, jak również broszur aktualnych w tym czasie wydawanych...

... Czytanie książek, rozważanie różnych zdarzeń i wypadków, przykłady w nich podawane, działały niesłychanie silnie na moją młodość i wyobraźnię. Z jednej strony czułem się powołany do spełnienia jakichś nieokreślonych jeszcze zadań, z drugiej widziałem się małym, upokorzonym nędzarzem, który tylko z łaski innych może korzystać ze skarbów wiedzy, a swoje młode życie musi poświęcać ciągłej gonitwie za chlebem..."


 _________________________

* Andrzej Zakrzewski, "Wójt  z Wierzchosławic", wyd. LSW, W-wa 1984 r., str.53

niedziela, 24 stycznia 2016

Wójt z Wierzchosławic.....




             Z okazji 140  rocznicy urodzin Wincentego Witosa    wyciągnęłam na światło dzienne z półki z albumami



album, który stoi  na niej  już od wielu, wielu lat. Przeczytam go wreszcie, by przypomnieć  sobie życie i działalność tego  nietuzinkowego i niezwykle  ważnego dla historii I Rzeczpospolitej chłopa, który ze wsi pod Tarnowem dotarł aż do Warszawy, by zostać "Włodarzem sejmu", a później być trzykrotnie premierem.



    "Pochodzę z tych, których losy długie wieku rzucały pod nogi      i na pastwę drugich, tak pod względem politycznym, jak i materialnym, a więc z klasy chłopskiej"[str 5].

            W albumie tym, wydanym przez  wydawnictwo   LSW  w 1984 roku Andrzej Zakrzewski  prezentuje  na wstępie  krótką, ale dość obszerną notę biograficzną a później daje głos  samemu Wincentemu Witosowi.
Wspomnienia wójta z Wierzchosławic, później marszałka sejmu a następnie trzykrotnego premiera Rzeczypospolitej Polskiej wzbogacone i urozmaicone  są w albumie licznymi  fotografiami dokumentującymi zdarzenia z  bogatego w wydarzenia życia jego bohatera.  
W swym krótkim poście zamieszczam ich tylko kilka. 


 
                                                                             
Kondukt  pogrzebowy, który wyruszył z Krakowa, gdzie odbyły się uroczystości pogrzebowe, po trzech dniach dotarł do Wierzchosławic, gdzie Wincenty Witos powrócił po trudach swej pracy dla Ojczyzny i tych, z których wyszedł.   
                                


                                                                                                                                  

czwartek, 21 stycznia 2016

Janusz Meissner - 115 rocznica urodzin.......pisarz zapomniany?







                           



       Te cztery książki Janusza  Meissnera  pochodzą z najstarszej części mojej biblioteki. Wszystkie je kiedyś przeczytałam.  Ich wciągająca, bo też interesująca, wartka i  pełna dramaturgii przygodowa fabuła z akcją na morzu lub na niebie okraszona  wątkami romantycznymi a wszystko opowiedziane  dobrym  literackim językiem sprawiały, że czytałam je wówczas z dużą przyjemnością. 
             Nie wiem czy ktoś obecnie czyta książki  Janusza Meissnera, który właśnie dzisiaj obchodzi 115 rocznicę urodzin o czym dowiedziałam się z kalendarium na LC.  Nie wiem czy się go wydaje. Moje książki pochodzą z lat 70-tych ubiegłego stulecia.

             Sam Janusz Meissner,  jak się dopiero teraz zorientowałam miał niezwykle bogatą biografię jako pilot Wojska Polskiego

źródło
Był ponadto dziennikarzem i płodnym pisarzem, ale niestety jak wyczytałam w Wikipedii nie potrafił być człowiekiem  honoru o czym świadczy fakt, że w  swoich książkach Wiatr w podeszwach i Pilot gwiaździstego szlaku mszcząc się na swoim przełożonym opisał w sposób wyjątkowo stronniczy, jedną z największych wojskowych katastrof lotniczych w przedwojennej Polsce, jaka miała miejsce  25 lipca 1931 w Dęblinie. 

W każdym bądź nie bądź razie  życiorys miał nietuzinkowy.


środa, 20 stycznia 2016

Ktoś przeczytał wszystkie?



         Dzisiaj na LC jest interesujący artykuł o tym co polecił czytać Ernest Hemingway marzącemu o tym, by zostać pisarzem 22 - letniemu Arnoldowi Samuelsonowi.

A oto lista tych książek :

  1. Błękitny hotel Stephena Crane'a
  2. Szalupa i inne opowiadania Stephena Crane'a
  3. Pani Bovary Gustave'a Flauberta
  4. Dublińczycy Jamesa Joyce'a
  5. Czerwone i czarne Stendhala
  6. W niewoli uczuć Williama Somerseta Maughama
  7. Anna Karenina Lwa Tołstoja
  8. Wojna i pokój Lwa Tołstoja
  9. Buddenbrookowie Thomasa Manna
  10. „Hail and Farewell” George'a Moore'a
  11. Bracia Karamazow Fiodora Dostojewskiego
  12. Oxford Book of English Verse"
  13. The Enormous Room E.E. Cummingsa
  14. Wichrowe wzgórza Emily Brontë
  15. Far Away and Long Ago W.H. Hudsona
  16. Amerykanin Henry'ego Jamesa
    We wcześniejszej rozmowie z nim za  najlepszą  książkę, jaka powstała w Ameryce” Hemingway uznał  "Przygody Hucka Finna" Marka Twaina.

     Ja, jak na razie przeczytałam razem Z "Przygodami Hucka Finna" tylko pięć z tej listy. Reszta z przetłumaczonych na j. polski przede mną i pewno przeczytam, bo niektóre już mam. Ale marny byłby ze mnie ewentualny pisarz a raczej pisarka nie z powodu nie przeczytanych poleconych przez Hemingway'a, ale z powodu braku talentu......ha,ha....


____________

Lista pochodzi ze strony LC

wtorek, 19 stycznia 2016

Shirley MacLaine w znakomitym, zabawnym, a zarazem romantycznym duecie z Jackiem Lemmonem, czyli "Garsoniera".


źródło


              Wczoraj dzięki TVP Kultura z ogromną przyjemnością powtórzyłam sobie dawno, dawno temu oglądany film Billy'ego Wildera z 1960 roku czyli czarno-białą "Garsonierę". I stwierdziłam, że ten klasyk dzisiejszego  gatunku komedii romantycznej nigdy się nie zestarzeje i za każdym razem potrafi wciągnąć nie tylko swą komediową fabułą z dodatkiem nuty romantycznej, ale również znakomitą grą pary aktorów wcielających się w  role  głównych bohaterów. Intryga jaka się nam przewija przed oczami wydaje się niezbyt skomplikowana a jednak wątek wędrującego wśród pracowników pewnej dużej firmy kluczyka potrafi widza pobudzić do salw śmiechu. Kluczyk ten jak czarodziejska różdżka sprawia, że nasz bohater ma mnóstwo przyjaciół wśród męskiej załogi a  jego właściciel dotąd nie dostrzegany przez swego szefa nagle awansuje na wyższe stanowiska. Jednak, gdy w grę wchodzi uczucie wszystko to  przestaje być zabawne a staje się nawet tragikomiczne. Ale jak w dobrej komedii romantycznej wszystko się dobrze kończy i grający   sympatycznie ciapowatego bohatera intrygi - znakomity w tej roli -  Jack Lemmon zdobywa serce obiektu swych westchnień czyli uwikłanej w romans z ich wspólnym szefem windziarki, którą zagrała równie znakomita w tej roli a moja ulubienica, pełna dziewczęcego uroku Shirley MacLaine.




Duet Lemmon MacLaine wart jest tych dwu godzin, jakie trzeba na obejrzenie filmu przeznaczyć. Jestem o tym całkowicie przekonana.

A przy okazji można zauważyć jak daleko tym dzisiejszym, ckliwym, komediom romantycznym przeładowanym treścią, mnóstwem postaci i niezwykle hałaśliwym a przede wszystkim mało subtelnym / oczywiście nie wszystkim / do takiej klasyki.


 

poniedziałek, 18 stycznia 2016

To już 10 lat......



źródło






Zamiast śmierci
racz z uśmiechem
przyjąć Panie
pod Twe stopy
życie moje
jak różaniec.


                       Ks. Jan Twardowski

niedziela, 17 stycznia 2016

Dalszy ciąg moich założeń czytelniczych na 2016.


  


       Wreszcie częściowo uporałam się z uporządkowaniem biblioteczki. I chociaż nadal panuje w niej chaos to przynajmniej nowe, odnowione, regały jakoś już się prezentują  zawierając głównie książki nabyte czy też w różny sposób zdobyte w latach mojego blogowania czyli od 2012 roku i jeszcze nie czytane. Te przeczytane umieściłam w odrębnym regale.
To z tej, pokazanej niżej, części swojej biblioteczki będę wyciągać w tym roku książki do czytania, by realizować projekty, o których już pisałam wcześniej



  a także by zrealizować tę niewielką liczbę wyzwań, do których przystąpiłam w tym roku.






1/ Książka pożyczona - "Wiwisekcja" Patrick White
2/ Książka nieznanego mi autora - "Mr. Pebble i Gruda - Mariusz Ziomecki
3/ Książka z kiepską okładką - "A właśnie tak" - Justyna Szymańska
4/ Książka będąca pierwszym tomem trylogii - "Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet" - Stieg Larsson
5/ Książka 3-letnia - "Dworzec ZOO"- David Downing





A ponieważ jest to rok Henryka Sienkiewicza oprócz planowanego powrotu do jego twórczości będę poznawać jego życie. Mam tu nadzieję nie po przestać tylko "Onegdaj".




A Święty Rok Miłosierdzia mam nadzieję zmotywuje mnie  do skończenia czytania biografii siostry Faustyny i czytania jej "Dzienników".

piątek, 15 stycznia 2016

Papusza..........



          Wczoraj oglądnęłam "Papuszę". Film w konwencji czarno-białej, co mi się niezwykle spodobało, świetnie oddaje klimat życia wędrujących taborami Cyganów i pokazuje zmianę ich życia po zmuszeniu ich przez państwo do osiedlania się, co z czasem stało się przyczyną degradacji tego dumnego narodu. Głównym wątkiem filmu jest oczywiście pełna osobistego dramatu historia cygańskiej poetki Papuszy, której nieszczęściem stała się tworzona przez nią poezja a wydana przy współudziale Jerzego Ficowskiego, który poznał i opisał życie polskich Cyganów w swoich trzech książkach.  Film oparty na książce Angeliki Kuźniak pod tym samym tytułem pozwala w jakimś stopniu poznać losy Cyganów i wzrusza trudnym życiem Papuszy wśród swoich. 
     Ale czy faktycznie taki był koniec znajomości Papuszy z Jerzym Ficowskim, jak nam to pokazuje film?
Znalazłam w internecie film z w 1974 roku, w którym Jerzy Ficowski przeprowadza wywiad z Papuszą, a w którym wspomina ona swoje życie w taborze i swą z nim znajomość oraz recytuje swoje wiersze.





Polecam gorąco  ten znakomity reportaż, w którym poznajemy prawdziwą Papuszę, niezwykłą Cygankę o dużym  uroku osobistym, z pięknych wierszy której  przebija ogromna tęsknota poetki zmuszonej wraz z taborem do Wielkiego postoju za czasem, gdy wędrował on po polskiej ziemi a Cyganie byli wolnymi ludźmi.....żyjącymi w rytm natury, który przymuszał ich  wiosną wyruszać w drogę.




 Muzyka Jana Kantego - Pawluśkiewcza porywa za serce.

___________________________

Książki z poprzedniego posta powędrują do  : 

 Basi Pelc - "Droga przez mękę"
 Jadwigi Kluczyńskiej - "Konsul honorowy"

czwartek, 14 stycznia 2016

Chętnie oddam.....


           Właśnie rozpoczęłam porządkowanie swej biblioteczki...oj będzie to ciężki orzech do zgryzienia i żmudna praca, bo nie bardzo wiem - chociaż plan w głowie niby mam - jak książki posegregować,  ale nowe regały już się pomału zapełniają. I tę część biblioteczki pokażę niedługo, bo to z nich będę książki w tym roku wyczytywać.
           
           W trakcie tych wstępnych porządków stwierdziłam, że posiadam dwa egzemplarze "Konsula honorowego" Grahama Greena. Posiadałam go już od dawna a chyba dwa lata temu wraz z innymi Greenami nabyłam jeszcze ten.
     



 



     A także mam, chociaż zdekompletowaną, "Drogę przez mękę" Aleksego Tołstoja w takim oto wydaniu. Tomy te są może w stanie zewnętrznym niezbyt zachęcająco wyglądającym, ale środek mają kompletny.


Jeżeli ktoś miałby chęć na te moje naddatki biblioteczne proszę w komentarzu ją wyrazić i podać adres mailowy, na który się odezwę. Książki oddaję za darmo i wysyłam na własny koszt.

Próbuję ogarnąć biblioteczkę, oczywiście działam na niwie kuchennej, bo rodzina na to liczy, czytam "Wiwisekcję" a w międzyczasie oglądam na raty bardzo interesujący film.







wtorek, 12 stycznia 2016

Polecam konkurs ........



         Dzisiaj o tym, że na fanpage'u bloga Kresy zaklęte w książkach zorganizowany został konkurs noworoczny, w którym można zdobyć jedną z  tych interesujących książek o Kresach :






Wystarczy się zgłosić do udziału i podzielić w komentarzu pod wpisem na FB swoimi ulubionymi lekturami o kresach.

Sama miałabym dużą ochotę na "Tak było".

Polecam......

poniedziałek, 11 stycznia 2016

Nowe wyzwanie czytelnicze, które zwróciło moją uwagę swą oryginalnością.




               Po założeniu bloga rzuciłam się  w wir czytelniczych wyzwań i nawet miałam jakieś osiągnięcia, ale po pewnym czasie stwierdziłam, że to mocno ogranicza mnie w czytaniu tych książek, na które mam w danym momencie ochotę a poza tym byłam zmuszona do szybkiego pisania postów o tych przeczytanych co przychodziło mi z trudem więc zrezygnowałam z większości pozostając przy tylko tych, które nie miały rygorów czasowych. I tak,  nadal współuczestniczę  w prowadzeniu blogów, które wymienione są w zakładce Współtworzę blogi  chociaż rzadko tam obecnie publikuję nowe posty.
Nadal nie wypisałam się z wyzwania Adelajdy prowadzącej blog z Setna strona a mianowicie : Czytamy książki nie oczywiste . I to raczej na dzisiaj byłoby wszystko, gdybym nie zauważyła tego oryginalnego wyzwania, które ogłosiła na ten rok Tarnina na swym blogu. Może dlatego, że kocham zieleń, i że kiedyś, gdy chodziłam w sukienkach często  były one właśnie w tym kolorze. W każdym bądź razie postanowiłam wziąć udział w tym wyzwaniu, które w sumie jest mało zobowiązujące a sprawi, że będę odtąd zwracać czytając książki większą uwagę na ubiór ich bohaterek. 



http://czytamtoiowo.blogspot.com/2016/01/piec-kobiet-w-zielonych-sukienkach.html




Sprawdźcie sami a ja z przyjemnością poznam bohaterki, które zakładały zielone sukienki.
A może ktoś już coś poleci oprócz tych książek, które zaprezentowała Tarnina.



niedziela, 10 stycznia 2016

"Solo" Soni Raduńskiej a moje plany czytelnicze na 2016 rok.


           
 


            


          Na przełomie roku 2015/2016 przeczytałam "Solo" Soni Raduńskiej. Sporo o tej książce dobrego czytałam na blogach więc, gdy nadarzyła się okazja wymieniłam na Finta.pl posiadane  punkty właśnie na nią.
         "Solo"  jest swoistego rodzaju dziennikiem składającym się z zapisków dojrzałej kobiety, która po śmierci męża pozostaje od wielu lat sama utrzymując stałe kontakty z dwojgiem swoich dorosłych już dzieci. Bohaterka książki prowadzi zajęcia terapeutyczne z kobietami, z którymi się zżywa stąd jej problemy wynikające z doświadczanej samotności splatają  się z ich problemami. 
        Sonia Raduńska a właśc. Jolanta Włoch – polska psycholog, pisarka i felietonistka - oswaja w "Solo" czytelniczkę, czy też czytelnika z problemem samotności a także śmierci.  Jej książka ma wiele walorów. Podnosi na duchu, ukazuje sens życia i mówi pozytywnie o starzeniu się oraz o  nieuchronności śmierci a poza tym jest kopalnią wiedzy o książkach czy też filmach wartych uwagi. Zapiski codzienności i przemyślenia bohaterki znakomicie przeplatane są tu cytatami dotyczącymi istoty życia, małżeństwa, rodziny, ale nie tylko. To wszystko sprawia, że "Solo" może być, jak stało się dla mnie, doskonałym źródłem inspiracji dla czytających go. I chociaż jest to lektura skierowana może bardziej dla osób w średnim wieku to jednak polecałabym ją wszystkim.  Mnie książka bardzo wciągnęła, bo wiele poglądów autorki podzielam, więc czytałam  "Solo" z ogromnym zainteresowaniem i emocjami,  i mogę śmiało rzec, że  to książka, do której będę wracać, by podładowywać baterie dobrego samopoczucia......chociaż w wymiarze religijnym osobiście nie widzę sensu łączenia modlitwy, jak wnioskuję po powoływaniu się na teksty chrześcijańskich autorytetów, chrześcijańskiej z buddyjskimi  medytacjami i odbieram to jako ewidentne  pomieszanie z poplątaniem.
        Czytanie "Solo" jednak okazało się być doskonałym wyborem na ten czas, czas gdy coś pozostawia się za sobą i coś się zamierza.  

          Sonia z "Solo" notuje : 

          " Dziś oparłam się pokusie "odlecenia od siebie" do kolejnych sklepów z ciuchami i książkami.
             Przypuszczam, że nie zdążę przeczytać tych lektur, które już mam na półkach. Nie mam takiego prawa, że nie umrę, dopóki nie przeczytam tego co mam. Jestem coraz starszą kobietą. Trzeba zacząć sprzątać po sobie. Odciążać  tę bagażówkę. Redukować".

Ja już od dawna nie odwiedzam sklepów z ciuchami zadowalając się tu wymaganym minimum, ale jeżeli chodzi o książki to w ostatnich czterech latach, latach blogowania, moja biblioteka znacznie się powiększyła i najwyższy czas, by przestać ją  powiększać tylko ją wyczytywać. I to jest moje główne założenie czytelnicze na 2016 rok; maksymalnie ograniczam kupowanie i czytam z półki - a przede wszystkim finiszuję z czytaniem tych książek, w trakcie czytania których jestem, a jest ich trochę. Oczywiście realizować będę również projekt Przeczytam 52książki w 2016.
A ponadto zacznę redukować liczbę książek pozbywając się tych mało dla mnie istotnych choćby z punktu widzenia obecnego gustu czytelniczego.
 
       Dzisiaj tak ogólnie, a w najbliższym czasie postaram się pokazać półki, do których będę sięgać w tym roku.

piątek, 8 stycznia 2016

Pisarz, którego dzisiaj odkryłam......



           Odwiedziłam dzisiaj swoje miasto powiatowe i w drodze, w busie, słuchałam programu radiowego, w którym prezentowane były książki. I w ten sposób po raz pierwszy usłyszałam o prozaiku amerykańskim Raymondzie Carvera i jego książce,
o której czytamy w opisie : "Powściągliwe, niedopowiedziane, wieloznaczne opowiadania Carvera pełne są tłumionych emocji i skrywanych dramatów ludzi poranionych i samotnych. Pisarzowi udało się wykreować świat mroczny, w którym nawet najprostsze słowa i gesty mogą okazać się niebezpieczne i złowieszcze. Jego minimalistyczny, zdystansowany styl w znakomity sposób oddaje podejmowane przez bohaterów desperackie próby porozumienia się i dotarcia do prawdy o własnych uczuciach". 




Kuknęłam na strony Matrasu i zauważyłam, że oprócz tej książki wydano u nas jeszcze  inne książki tego nieżyjącego już pisarza  :


 








Książka zawiera siedem ostatnich opowiadań Raymonda Carvera, uznawanych za jedne z najwybitniejszych w jego dorobku. Trudno je zapomnieć: są niejednoznaczne, złowieszcze, pełne tłumionych emocji. Jest wśród nich prawdziwe arcydzieło krótkiej formy prozatorskiej - opowiadanie Sprawa do załatwienia - poświęcone ostatnim chwilom życia Antoniego Czechowa. 

 





To świat bezimiennych często bohaterów i świat rzeczy, który nie został uczłowieczony. Świat z natury obcy, którego mieszkańcy żyją w cudzych domach, poruszają się pośród cudzych mebli. Zasadnicza obcość świata rzeczy przekłada się tu na losy urzeczowionych postaci, bez względu na ich gotowość..
Raymond Carver (1938-1988), wybitny amerykański prozaik, poeta i eseista, mistrz krótkich opowiadań, które ukazały się między innymi w zbiorach: Will You Please Be Quiet, Please (1976), O czym mówimy, kiedy mówimy o miłości (1981), Cathedral (1983), Na skróty(1993). Członek American Academy and Institute of Arts and Letters, doktor literatury w Hartford University, laureat wielu prestiżowych nagród literackich. Jego opowiadania stały się podstawą scenariusza wybitnego filmu Roberta Altmana Na skróty. Powściągliwe, niedopowiedziane, wieloznaczne opowiadania Carvera pełne są tłumionych emocji i skrywanych dramatów ludzi poranionych i samotnych. Pisarzowi udało się wykreować świat mroczny, w którym nawet najprostsze słowa i gesty mogą okazać się niebezpieczne i złowieszcze. Jego minimalistyczny, zdystansowany styl w znakomity sposób oddaje podejmowane przez bohaterów desperackie próby porozumienia się i dotarcia do prawdy o własnych uczuciach.




A także "Na skróty" - niestety brak przy niej opisu










Ktoś czytał i poleca?



_________________________

Zdjęcia i opisy pochodzą ze strony Matras.pl

środa, 6 stycznia 2016

Trzej Królowie w Objawienie Pańskie.



James Tissot - Minneapolis Institute of Arts


(Mt 2, 1-12)
Gdy Jezus narodził się w Betlejem w Judei za panowania króla Heroda, oto
Mędrcy ze Wschodu przybyli do Jerozolimy i pytali: Gdzie jest nowo
narodzony król żydowski? Ujrzeliśmy bowiem jego gwiazdę na Wschodzie i
przybyliśmy oddać mu pokłon . Skoro to usłyszał król Herod,
przeraził się, a z nim cała Jerozolima. Zebrał więc wszystkich
arcykapłanów i uczonych ludu i wypytywał ich, gdzie ma się narodzić
Mesjasz. Ci mu odpowiedzieli: W Betlejem judzkim, bo tak napisał Prorok: A
ty, Betlejem, ziemio Judy, nie jesteś zgoła najlichsze spośród
głównych miast Judy, albowiem z ciebie wyjdzie władca, który będzie
pasterzem ludu mego, Izraela. Wtedy Herod przywołał potajemnie Mędrców
i wypytał ich dokładnie o czas ukazania się gwiazdy. A kierując ich do
Betlejem, rzekł: Udajcie się tam i wypytujcie starannie o Dziecię, a gdy
Je znajdziecie donieście mi, abym i ja mógł pójść i oddać Mu
pokłon. Oni zaś wysłuchawszy króla, ruszyli w drogę. A oto gwiazda,
którą widzieli na Wschodzie, szła przed nimi, aż przyszła i
zatrzymała się nad miejscem, gdzie było Dziecię. Gdy ujrzeli gwiazdę,
bardzo się uradowali. Weszli do domu i zobaczyli Dziecię z Matką Jego,
Maryją; upadli na twarz i oddali Mu pokłon. I otworzywszy swe skarby,
ofiarowali Mu dary: złoto, kadzidło i mirrę. A otrzymawszy we śnie
nakaz, żeby nie wracali do Heroda, inną drogą udali się do swojej
ojczyzny.
 
   źródło :Pokłon Trzech Króli - fresk autorstwa Giotta di Bondone (lata 1304-1306)
 
 
 
 

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Małe podsumowanie czytelnicze 2015 roku .



                  W poście z 4 stycznia 2015 roku napisałam o powziętym postanowieniu na 2015 rok, które miało wyraźnie ograniczyć kupowanie książek a co miało polegać na tym, że więcej ich przeczytam niż kupię. I dzisiaj  mogę się  pochwalić, że udało się..........Biblioteczka moja bowiem chociaż powiększyła się, dzięki sprawnym łapkom mojej córki, o dwa odrestaurowane regały to przybyło w niej w minionym roku można rzec zaledwie 43 książki, z których kupiłam tylko 27, gdy przeczytałam 52 ........więc odniosłam sukces.



Poza realizacją  osobistego postanowienia i w 100% realizacji projektu Przeczytam 52 książki w 2015  nie wykazałam się zbytnio w innych trzech wyzwaniach, w których jakoby brałam udział, ale  nie tak przez brak przeczytanych książek, jak przez brak postów o nich, gdyż o ile przeczytałam w ubiegłym roku dość sporo książek to opinii o nich powstało już znacznie, znacznie mniej.
W związku z tym, że książki muszą u mnie zawsze na półce swoje "odleżeć" nie czytuję nowości więc wśród przeczytanych takowych raczej nie ma, ale ponieważ staram się dobierać sobie lekturę już na etapie jej zdobywania prawie wszystkie pozycje wymienione tu  moim skromnym zdaniem są godne uwagi. 
Niemniej  największe wrażenie zrobiły na mnie : 

Siedem lat w więzieniu.1948-1955 - Ewy Ludkiewicz
Bliski szpieg - Petera Rainy
Nienawiść - Stanisława Srokowskiego
Wszystko co najważniejsze - Oli Watowej
Ślady krwi - Jana Polkowskiego
Kobiety - Stanisławy Kuszelewskiej - Rayskiej
Ono - Doroty Terakowskiej
Fragmenty mojego życia -  Catherine Doherty

2015 rok był dla mnie rokiem odkrywania  wartych zauważenia pisarzy i autorów książek, do których zaliczyć mogę :

Ian McEwana, Johna Updike'a, Wandę Witter, Catherine Doherty, Stanisława Srokowskiego i Noblistkę -  Nadine Gordimer, ale i Edith Wharton czy Henry Jamesa. Z pewnością ich twórczość będzie nadal w kręgu mojego zainteresowania.


Uf! Jakoś przebrnęłam przez to skromne czytelnicze podsumowanie.

O tym co w tym roku zamierzam może jednak kiedy indziej napiszę.

piątek, 1 stycznia 2016

W uroczystość Bożej Rodzicielki.......wspomnienie pobytu w Rzymie poparte swoimi zdjęciami.....

źródło



         1 stycznia, rozpoczynający każdy kolejny rok naszego życia, kościół katolicki poświęcił  Maryi, jako Bożej Rodzicielce. Z dzisiejszego kazania dowiedziałam się, że pierwszym Sanktuarium Maryjnym jest Bazylika Matki Bożej Większej -  Basilica Papale di Santa Maria Maggiore, której budowa, jak mówi legenda, była odpowiedzią na sen rzymskiego patrycjusza Jana, w którym ujrzał on Matkę Bożą. Matka Boża powiedziała im,  że w miejscu, w którym w środku lata spadnie śnieg, zostanie zbudowany kościół. W nocy z 4 na 5 sierpnia 352 wzgórze Eskwilińskie pokrył śnieg i  papież w obecności ludu rzymskiego wytyczył zarys przyszłego kościoła.
Bazylika poświęcona została św. Marii z Nazaretu, a jej inne nazwy to : Matki Bożej Śnieżnej, Matki Bożej przy Żłóbku. W liturgii kościoła katolickiego znana jest natomiast jako Rzymska Bazylika Najświętszej Maryi Panny.
             Miałam możliwość w marcu 2014 roku - jak ten czas biegnie - zwiedzić tę przepiękną świątynię, której obecną fasadę zaprojektował na życzenie Benedykta  XIV Ferdynand Fuga.
I ten post dzisiejszy pozwala mi się podzielić zdjęciami, jakich jeszcze chyba nie pokazywałam a zrobiłam podczas jej zwiedzania.


Zdjęcia pozostawiam bez opisu i komentarza. Mam nadzieję, że chociaż w jakimś stopniu pokazują piękno tej świątyni, po której oprowadzają. A ponieważ pierwszy styczeń to dzień poświęcony również Pokojowi na Świecie pozostawiam Wam cytat z dzisiejszych czytań :


"Niech cię Pan błogosławi i strzeże. Niech Pan rozpromieni oblicze swe nad tobą, niech cię obdarzy swą łaską. Niech zwróci ku tobie oblicze swoje i niech cię obdarzy pokojem".(Lb 6,22-27) 

z życzeniami, by każdy z nas w w 2016 roku tego pokoju  doświadczył.