Dzisiaj będzie poezja i obraz, gdyż nadal nie może powstać nic na co musiałabym poświęcić więcej czasu. Aura w tym tygodniu nie sprzyjała spacerom z aparatem, chociaż czwartek był pięknie jesienny nawet z tym silnym wiatrem, który zrzucał liście i orzechy. A co za tym idzie poczytałam sobie a nawet dołożyłam do swych zajęć dzierganie, bo to nie przeszkadza mi w czasie spędzanym z moją drogą teściową. Przeczytałam doskonale i szybko się czytający Amsterdam Iana MvEwana. Kontynuowałam czytanie niezwykle interesujących a przez to wciągających wspomnień Jerzego Damsza, lotnika, który walczył w czasie II wojny światowej w Anglii i podczytywałam świetny, oddziałujący niezwykle na wyobraźnię Petersburg Jarosława Iwaszkiewicza, który od lat leżał na półce i spokojnie czekał na swoją kolej.
A po powrocie do domu sięgnęłam po nabytą kiedyś za jedyne 3 zł na księgarnianej wyprzedaży Miłość Beatrcice Janine Boissard. I ta książka mnie mile zaskoczyła swą formą i tematem, tak że zabiorę ją ze sobą w poniedziałek i pewno błyskawicznie skończę.
To na tyle o tym na co między innymi poświęcałam swój czas w ubiegłym tygodniu.
W początkach października poranki były bardzo mgliste a to zaowocowało kilkoma zdjęciami, do których postarałam się dopasować poezję. Mam nadzieję, że i zdjęcia i wiersz przypadną Wam do gustu. Chociaż tylko jego pierwsza część mówi o poranku a szarlotki nie pokażę, bo nie miałam kiedy jej upiec.
JAK TO JESIENIĄ...
Jesienne poranki są zaspane i zamglone,
budzą świat jesiennymi smutkami.
Szarzeją marzenia czesane nostalgią,
wiatr potrząsa drzew gałęziami.
A wieczory jesienne są piękne i ciche
czarują niezwykłym urokiem.
Pachną szarlotką z cynamonem,
grzeją herbatą z malinami
i ludzkim ciepłym,życzliwym wzrokiem.
Gdy za oknem noc nastaje-
ważna jest bliskość,dobra książka i koc...
Niech sobie nawet mocno wieje i pada -dziś wiem -
to będzie na pewno dobra,jesienna noc.
A kończę innym wierszem poetki, którą dzięki mgle poznałam, a w którym pięknie odnalazłam również swoje życie chociaż oczywiście nie podziękuję Stwórcy wierszem, jak Pani Barbara.
BILET NA ŻYCIE...
Kiedyś,przed wielu,wielu laty,
wsiadłam do przepełnionego autobusu,
i skasowałam bilet od Stwórcy.
Tak rozpoczął się mego życia start.
Mijają kolejne pory roku,
a ja mijam kolejne przystanki
od prawie sześćdziesięciu lat.
Bilet na życie jest wciąż ważny,
bo dziwnym trafem kredyt w Boskim Banku
jak na razie dość wysoki mam...
Ze zdolnością spłaty,
rzecz jasna, trochę gorzej-
tak to bywa w średnim wieku u dam...
Staram się nie myśleć o końcowym przystanku...
Wiem,że za ten długoterminowy bilet
i tak się nigdy nie odwdzięczę...
Licząc na dotychczasową łaskawość Pana -
mogę podziękować jedynie modlitwą
i prostym,pisanym o północy wierszem.
Tę poezję i jesienną różę dedykuję wszystkim, którzy do mnie zaglądają a szczególnie osobom pozostawiającym swe słowo pod moimi postami. Postaram się mimo braku czasu na wizyty w sieci odpowiedzieć na te pozostawione pod poprzednim postem.
A ten kosz świadczy o tym jak kocham trzaskający pod piecem kuchennym ogień.
Pozdrawiam i życzę Wam ciekawego następnego tygodnia.
__________________________
Wiersze autorstwa Barbary Leszczyńskiej znalazłam na jej stronie internetowej : Barbara Leszczyńska - samo życie - poezja