niedziela, 30 sierpnia 2015

Znikam na jakiś czas......



.......nie wiem jeszcze na jak długo, może to będzie tydzień a  może dwa. Powracam tam, gdzie spędzałam czerwiec i kilka dni lipca.



Tuchów- Garbek


Będę w tym czasie odpoczywać od internetu. W wolnym czasie będę mogła więc czytać i ewentualnie oglądnąć coś w telewizji, ale do niej się nie palę. Chyba, że na kanale Kultura będzie coś ciekawego.

A to stosik, który zabieram ze sobą....nic trudnego, bo mają być przynajmniej w pierwszych dniach września znów upały :




Oczywiście  wszystkich zabieranych książek przeczytać nie mam szansy, ale chodzi o to by mieć z czego wybrać. 

 Przyjemnych nadchodzących dni Wam życzę....



piątek, 28 sierpnia 2015

Stosiki takie siakie - sierpniowe....


         Sierpień dobiega końca i przynajmniej u mnie nadal jest piękny, słoneczny, ciepły i już co ważne  nie męczący więc niech by takie lato przekazało pałeczkę jesieni. Chyba nie mielibyśmy tego mu za złe. Oczywiście jest jeszcze problem suszy więc o deszcz Najwyższego trzeba prosić a może nawet błagać, bo jeszcze jego dzieci tego problemu same rozwiązać nie potrafią.
      W sierpniu pod wpływem różnych  inspiracji w tym będących efektem blogowych odwiedzin a także łutu szczęścia i pewnej cichej współpracy moja biblioteczka powiększyła  się o kilkanaście woluminów. 
      Na pierwszym zdjęciu znajdują się książki  nabyte w allegrowych antykwariatach :


i tak, od góry :

Colas Breugnon Romaina Rollanda 
W kleszczach lęku Henry Jamesa
Przemija postać świata  Hanny Malewskiej
Hania i Jarosław Iwaszkiewiczowie Piotra Mitznera
Na zachodzie bez zmian Ericha Marii Remarque'a
Sekretna kochanka Dickensa Claire Tomalin
I będę żyć Jerii Nielsen, Maryanne Vllers




       Nie jestem zwolenniczką z wielu względów sprzedaży książek w supermarketach a mąż wręcz mi zabrania ich tam kupowania, ale na początku sierpnia wpadłam sama do Biedronki no i to jest efekt. Po prostu się nie oparłam, by podejść i sprawdzić jakie książki są w ofercie i ta wylądowała w koszu. Z wielkiego sentymentu do Romy.


       


        




 Kolejne trzy to książki niedawno zmarłego Krzysztofa Kąkolewskiego, które podesłała mi Pani Marta  z  wydawnictwa  von borowiecky, a są to począwszy  od góry:


Zbrodniarz, który ukradł zbrodnię 
Diament odnaleziony w popiele
Najpiękniejsze i najskromniejsze - zbiór opowiadań

Sierpień przyniósł mi również niezwykle sympatyczna wygraną, tym razem u Agnieszki. U Agnieszki, która organizuje comiesięczne rozdawnictwo książkowe polowałam na książkę Emila Ajara Życie przed sobą. Czekałam cierpliwie dość długo, ale opłaciło się, bo do puli trafiło jeszcze UT Jacka Ostrowskiego, które w ten sposób również zdobyłam. Agnieszko ta drogą jeszcze raz dziękuję.


 Ostatni stosiczek jest biblioteczny, a w nim :


Ono Doroty Terakowskiej, o którym tu i mój pierwszy Patrick White -  Wiwisekcja.

Nie wiem czy jeszcze powstanie jakiś post w sierpniu a we wrześniu nie wiem kiedy coś napiszę bo znów idę na "służbę" a tam będę odpoczywać od internetu. W wolnym czasie będę więc czytać i korzystać z piękna otaczającej to miejsce przyrody.


A zatem do "zobaczenia".......... 

Z ogromną przyjemnością witam nowe osoby, które zdecydowały się obserwować mój blog i to co się na nim pojawia.

 zawstydzona w rannej rosie



czwartek, 27 sierpnia 2015

"Ono" - Dorota Terakowska ...w poszukiwaniu miłości i własnej tożsamości......


Wydawnictwo Literackie,2003 r.






                 "Ono teraz wiem, że to my nadajemy znaczenie rzeczom, a nie one nam".





          Wczoraj wieczorem skończyłam czytać "Ono " Doroty Terakowskiej, które jak już pisałam pożyczyłam w bibliotece. Czytałam dość długo, bo w dopadkach, ale gdybym miała więcej czasu wolnego śniłabym ten sen, w który mnie pisarka wprowadziła,  bardzo szybko. Piszę sen, bo tak się po przeczytaniu ostatniego rozdziału książki poczułam, jakbym się nagle obudziła ze snu, z dobrego snu i powróciła do brutalnej rzeczywistości. Muszę przyznać, że dawno tak nie odebrałam treści powieści, którą czytałam, dawno nie zostałam tak zaskoczona i uderzona jej końcem. Śniłam dobrze, chociaż oczywiście miałam cały czas uczucie, że poruszam się w jakby baśniowej konwencji. Wokół zły świat i Dziewczyna, która postanawia inaczej, bo dowiedziała się, że dziecko, które w jej brzuchu pojawiło się za sprawą gwałtu słyszy. A jak słyszy to jest czymś więcej niż tylko płodem. Dziewczyna, gdy to sobie uświadamia sama zaczyna więcej dostrzegać i więcej słyszeć, staje się wrażliwsza na otaczający ją świat zewnętrzny, hałaśliwy i egoistyczny, i postanawia dziecku, którego jeszcze nie do końca akceptuje, jeszcze nie potrafi pokochać,  pokazać, że ten świat nie jest taki zły jak się to wydaje. Nie bardzo sama wie, jak to uczynić, boi się, że nie potrafi, ale chce tego dla tej jeszcze bezimiennej istoty, którą nazywa Ono, a która  jest czymś jej własnym, i z którą może prowadzić rozmowy, których tak jej brak.
       "Ono" to książka o poszukiwaniu własnej tożsamości i miłości w świecie rzeczy. To książka, która pokazuje, jak nie umiemy żyć i jak nie potrafimy cieszyć się tym co mamy. Jak się oddalamy od siebie nie chcąc ze sobą rozmawiać a  rozmowy zastępujemy  komunikowaniem się. Jak brak miłości czyni nasze życie byle jakim, pozbawionym głębszego sensu. Bohaterka książki chce się z tego świata wyrwać, chce swoje życie zmienić i wydaje się jej, że może jej w tym pomóc ta istotka, która niechciana i nie w porę chce pojawić się w świecie, w którym zapomniano, że kiedyś brzemienna kobieta była szanowana, bo była w stanie błogosławionym a nie w ciąży. Ale czy jest to możliwe?

      "Ono" Doroty Terakowskiej to książka tętniąca  życiem  zwykłego domu, w którym jest szara codzienność pozbawiona miłości z  ciągłymi żalami i pretensjami z jednej strony i wycofywanie oraz zmykanie w sobie się drugiej, domu w którym dzieci nie mają szansy nauczyć się jak żyć mądrze i pięknie.
Jest ona pełna przemyśleń na temat sensu życia i dróg jego poszukiwania co sprawia, że mimo swoich lat, i posiadanego doświadczenia, i ja zostałam na nowo pobudzona do refleksji.

Polecam ją wszystkim, bez wyjątku, bo to ponadto co napisałam głos za życiem. Przynajmniej ja tak ją odebrałam.

Na koniec cytat zawierający słowa, które warto sobie wziąć do serca.... :

    "- Na świecie było wielu mądrych ludzi. Trudno ich ustawić w szereg i ponumerować. I myślę, że nadal gdzieś są, ale nie mogą przebić się do nas ze swoimi głosem. Tak, Sokrates na pewno był mędrcem.
     - Daj mi do przeczytania coś, co napisał - prosi Ewa.
    Jan znowu się uśmiecha, tym razem inaczej, zadowolony, że może z kimś dzielić się swoją nikomu nie potrzebną wiedzą :
    - Sokrates nigdy niczego nie napisał. Ani jednego zdania. Dziwne, prawda?
     Ewa stoi oszołomiona.
    Jak to? Ani jednego zdania? To czemu uchodzi za mędrca?
     Może właśnie dlatego? - ojciec znowu się uśmiecha, ale zaraz poważnieje i mówi cicho, jakby zawierzał córce wielką tajemnicę : - Mnie to też fascynowało. Długo nad tym myślałem, szukałem potwierdzenia u innych filozofów i już wiem, że Sokrates był mędrcem nie dlatego, że pierwszy powiedział " wiem, że nic nie wiem", a zdanie to powtórzyły za nim tysiące mądrych ludzi. Ani też dlatego, że Platon przekazał nam jego słowa w swoich "Dialogach" i były to słowa rzeczywiście mądre. Nie, Sokrates był wielki, ponieważ wiedział, co w życiu jest najważniejsze : rozmowa z drugim człowiekiem.
Sokrates przez całe swoje siedemdziesięcioletnie życie, aż do skazania go na śmierć za rzekomą bezbożność i gorszenie młodzieży ateńskiej, co rano wychodził z domu, szedł na rynek i rozmawiał z napotkanymi ludźmi. I robił tak przez pięćdziesiąt lat lub więcej. Myślę, że nikt przed nim i nikt po nim już nie umiał tak rozmawiać. Bo my nie rozmawiamy, nie wiemy, jak się to robi, my najwyżej coś sobie komunikujemy albo przekazujemy słowa - szyfry lub słowa całkowicie puste, ot, byle coś powiedzieć. Prawie już nie rozmawiamy tak, aby pod wpływem tej rozmowy ktoś, albo my, mógł zmienić zdanie, bo zmianę zdania uważamy za brak charakteru, choć jest to wielka sztuka, która posiedli tylko mędrcy. Sokrates rozmawiał naprawdę i robił to od rana do wieczora, a czasem i w nocy. Wychodził z domu i rozmawiał, rozmawiał, rozmawiał. Słuchał uważnie, co mówią inni, oczekując, że inni też go usłyszą. A dziś, nawet gdy nam się wydaje, że ze sobą rozmawiamy, to i tak, się nawzajem nie słyszymy; słuchamy swojego głosu, swoich myśli. Ludzie, którzy ze sobą naprawdę rozmawiają, nie mają czasu na zbrodnie, przestępstwa, na wojny, na krzywdzenie bliźnich. Bo rozmawiają, słyszą drugiego człowieka. Bo chcą go zrozumieć. Więc gdyby wszyscy ze sobą rozmawiali, gdyby nadal pamiętali, jak to się robi, być może nie byłoby wojen, przemocy i zbrodni. I dlatego rozmowa, prawdziwa rozmowa jest miłością bliźniego, a ponieważ zapomnieliśmy, co to znaczy rozmawiać, więc tej miłości jest niewiele lub wcale jej nie ma, i będzie jej jeszcze mniej. Rozumiesz?
           Tak. Chyba tak - mówi Ewa i myśli : "Wiem, jakie są nasze codzienne rozmowy. Moje, mamy, Złotka, ludzi w pociągu, na ulicy, ludzi w kawiarniach, klubach, hipermaketach i domach".[ str.372-373]
     


Książka bierze udział w wyzwaniu : Polacy nie gęsi.......

środa, 26 sierpnia 2015

Tygrysek i książki.......




     C też ta pani widzi w w tych książkach, które wciąż zajmują biurko.
Ale w sumie  fajnie jest  sobie na nich poleżeć.....



wtorek, 25 sierpnia 2015

110 rocznica urodzin siostry Faustyny .



       110 lat temu przyszła na świat Helena Kowalska, znana całemu światu jako Święta Faustyna.Ta skromna, prosta  zakonnica, jak nikt inny dostępowała przywileju rozmowy z Panem Jezusem, od którego otrzymywała pouczenia i wskazówki, a którego słowa skrupulatnie zapisywała w swym Dzienniczku.

        A oto jak pisze o dniu jej narodzin Ewa K.Czaczkowska :




zdjęcie pochodzi z mojej książki/str.17/





             "O pokoro, piękny kwiecie, widzę, jak mało dusz cię posiada – czy dlatego, żeś taka piękna, a zarazem trudna, aby cię zdobyć? O tak, i jedno, i drugie. Sam Bóg w niej znajduje upodobanie. Nad duszą pokorną są uchylone upusty niebieskie i spływa na nią łask morze. O, jak piękna dusza pokorna; z jej serca wznosi się jak z kadzielnicy woń wszelka i nader miła, i przebija obłoki, i dosięga Boga samego, i napełnia radością Jego Najświętsze Serce"./ 1306, str.584 /

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Takie sobie pogodowe.......



              Jak ja organicznie wprost nie znoszę tych zmian frontów pogodowych, jakie teraz miewamy. Dzisiejsza zmiana, która przyniosła znów wiatr wywołała u mnie aż ból głowy. A tyle mam pracy. I post o książkach nabytych w sierpniu w taki czy inny sposób chciałam napisać, ale niestety nic z tego. Muszę poczekać aż się aura ustabilizuje.

Zgadzacie się z tym :


źródło

 bo ja częściowo tak. Ale tylko co do  powieści, które  jednak trzeba koniecznie sobie dawkować. Jak i filmy......,by nie próbować swojego życia dostosowywać do tego fikcyjnego....



Przed odlotem..........

sobota, 22 sierpnia 2015

W ogrodzie i co czytam.....



          Dzisiejsza sobota jest wyjątkowo przyjemna. Po kilku dniach z silnym wiatrem zrobiło się ciepło, cicho i spokojnie. Mam sporo różnych prac domowych, ale wpadłam na chwilę do ogrodu, by pomóc mężowi w jego porządkowaniu. A przy okazji zrobiłam kilka zdjęć głównie kwitnącym jeszcze cyniom i ich gościom, którzy korzystając z ciepełka i promieni słonecznych pojawili się jeszcze na nich, by posmakować nektaru.....który im bardzo odpowiada...




 Rusałka admirał.....smakosz nektaru kolorowych cynii.....


 i rusałka pokrzywnik ...ten zaś smakował tylko nektar z białej cynii....

Ten ma zwiniętą swą trąbkę ssącą więc nie wiem czy dopiero przyleciał czy już miał zamiar odlecieć...

A to chyba jakiś bielinek.....


 I oczywiście pracowita o tej porze jeszcze miododajna pszczoła...


 A tak przekwitają cynie...pięterkowo....






 Oczywiście cały czas towarzyszyły mi moje kociczki, z których ta, Białasia, jest wyjątkową miłośniczką skrobania się na drzewa....








      W wolnych chwilach staram się podczytywać książkę, a jest nią   "Ono" Doroty Terakowskiej, które przyniosłam sobie z biblioteki. Powieść ta  wyzwala we mnie ogrom różnych emocji . Z pewnością większość z Was ją już czytała a dlaczego ja dopiero teraz ?

Życzę wszystkim do mnie jeszcze zaglądającym miłego sobotniego popołudnia i dobrej niedzieli.......

piątek, 21 sierpnia 2015

Kobiety - Stanisława Kuszelewska -Rayska





      O książce Stanisławy Kuszelewskiej - Rayskiej "Kobiety", którą wczoraj co dopiero skończyłam czytać,  po raz pierwszy przeczytałam u Beaty, która swym postem zwróciła mi na nią szczególną uwagę. Nazwisko Autorki książki nic mi wówczas nie mówiło, bo i skąd skoro u nas do tej pory była na jej temat cisza, jak zresztą na temat wielu innych pisarzy emigracyjnych. A szkoda, bo to nie tylko nietuzinkowa kobieta, niezwykła Polka ze wspaniałą przedwojenną i wojenną przeszłością, ale również bardzo ciekawa postać licząca się w literaturze nie tylko jako pisarka, ale również jako znakomita tłumaczka dzieł Jacka Londona, Aldousa Huxleya, Donna Byrne'a i Sinclaira Lewisa. Jej "Kobiety" - aż żal, że dopiero teraz po raz pierwszy u nas wydane, mimo że ukazały się już w 1946 roku w Rzymie, dzięki Instytutowi Literackiemu -  należą do książek, które czyta się prawie na wdechu, i którymi od razu po przeczytaniu chce się podzielić.  Stanisława Kuszelewska- Rayska pisze w nich bowiem o tym co sama i znane jej kobiety,  z różnych środowisk,  przeżyły w wojennym koszmarze dnia codziennego  okupowanej i niszczonej nalotami Warszawy a później w czasie Powstania. Mogła wraz z córką Ewą opuścić we wrześniu Polskę razem z mężem, który stanowił ochronę dla wywożonego z Polski złota, ale jednak tego nie zrobiła.  Zapłaciła za to ogromną cenę współuczestnicząc w codziennym strachu  i trudzie innych, cierpiąc  głód, chłód i wszy. Ale to jeszcze nic. Największą ceną było jednak życie Ewy oddane w Powstaniu Warszawskim. Śmierć ukochanej córki powaliła ją psychicznie i fizycznie a  również wpłynęła na  jej ocenę Powstania o czym pisała w liście do swego pierwszego męża, ojca Ewy. Nigdy już nie odzyskała pogody ducha i do końca swych dni, które upłynęły w 1966 roku, schorowana i znerwicowana  rozpamiętywała Powstanie i odejście Ewy, którą niemcy -  takiej pisowni Kuszelewska - Rayska używa w swojej książce dla podkreślenia czym byli zbrodniarze, którzy zamordowali jej ukochaną córkę  i niemniej kochaną Warszawę - rozstrzelali na ulicy 26 września dobijając wcześniej wszystkich rannych w szpitalu, w którym pełniła swe obowiązki pielęgniarki. 
        Autorka "Kobiet" była osobą wyjątkową pod każdym względem, życzliwą innym i troszcząca się o nich nawet w sytuacji, gdy czuła się skrzywdzona, jak to miało miejsce z pierwszym jej mężem, Ignacym Matuszewskim, którego najprawdopodobniej nigdy nie przestała kochać i utrzymywała z nim listowne kontakty aż  do jego śmierci. Dbała również ogromnie o  swojego drugiego męża, którego tuż przed swą śmiercią, by zapewnić mu opiekę i pomoc w 1966 roku wyswatała ze swą najlepszą irlandzką przyjaciółką. 
            O książce swojej tak napisała w słowie "Od autorki" :

"Oto kobiety w Polsce 1939 - 1945.
            Nie piszę o zdarzeniach, chociaż wszystkie były mi bliskie; piszę o ludziach wśród zdarzeń. Dlatego nie chronologia mnie obchodzi, lecz serce i losy. Kolejność dat zachowuję tylko wewnątrz działów.
            Pisałam tę książkę już na emigracji, po wyjściu z Polski w lipcu 1945 roku". [str 9]


            I tak faktycznie jest; Stanisława Kuszelewska - Rayska w książce wydanej przez Zysk i S-Ka pod tytułem "Kobiety", w której znajdują się dwie części :  Kobiety i Dziwy życia, na które składają się krótsze lub dłuższe nie opowiadania, lecz opowieści -  każda opatrzona osobnym tytułem -  wspomina znane sobie kobiety, w tym również znane postaci, takie jak np. Zofia Kossak Szczucka w różnych sytuacjach w jakich się znalazły, o ich roli w codziennym okupacyjnym życiu, a także w walce o wyzwolenie, w której brały udział na równi z mężczyznami. Przy czym w Kobietach miejscem akcji tych opowieści jest oczywiście Warszawa od 1939 do 1944 roku, do czasu Pruszkowa. A w Dziwach życia dramatycznie  tułaczy los warszawiaków, głównie kobiet, tych które przeżyły Powstanie a później powrót do ruin i szukanie, szukanie najbliższych o losie, których nic nie było wiadomo, a którym to poszukiwaniom towarzyszyła nadzieja, rozpacz i ból a czasem radość skutecznie gaszona jednak przez nowego okupanta. Te opowieści są jak niezwykle sugestywne obrazy, które przewijały mi się przed oczyma wyobraźni, czego rzadko  doświadczam czytając inne książki, dostarczając ponadto bezpośredniej wiedzy o życiu w tamtych jakże gorzkich i niewyobrażalnie trudnych czasach, oraz nadziei trzymającej przy życiu, nadziei na wolną Polskę, ale nie taką jaka nadeszła.
            Mogłabym tak pisać i pisać, ale sama nie potrafiłabym oddać wrażeń jakich doświadczyłam w trakcie czytania "Kobiet" dlatego posłużę się zacytowaną przez S. Cenckiewicza w kończącym książkę rozdziale, w którym świetnie i obszernie pisze o samej Autorce wypowiedzią Jana Lechonia,  jaką zawarł w swym dzienniku w październiku w 1951roku:
            "Przeczytałem raz jeszcze "Kobiety" Stasi Kuszelewskiej z prawdziwym a godnym wzruszeniem ...... Niby są to migawki, same autentyczne zdarzenia, ale ich podanie świadczy o prawdziwym pisarstwie - choć chwilami mogłoby się zdawać, że to szlachetność opisanych ludzi i samej autorki jest główną wartością, urokiem i prawie artystyczną kompozycją książki. Ale nie Kuszelewska ma dobry styl, prosty niedotknięty żadnymi kadenizmami, ma pełne umiaru, ale i bardzo dramatyczne poczucie efektu, każde opowiadanie kończy się świetną, niemal teatralną pointą. To prawdziwe pisarstwo choć zarazem autentyczny dokument, taki że bez trudu poznaje się i Zosię Pietrabissa i Kossak -  Szczucką i Turcię Potocką".[str.421-422]

             Serdecznie polecam tę piękną i ogromnie wartościową pod każdym względem  a zarazem poruszającą  i porywającą za serce książkę, by chociaż przez  moment przyjrzeć się tej cichej odwadze dziesiątek warszawskich kobiet, które codziennie w różny sposób narażały swe życie w walce z niemieckim okupantem. 
A poza tym, te ciekawie snute opowieści Stanisławy Kuszelewskiej - Rayskiej o zwykłych a jakże niezwykłych kobietach to wciągająca i świetnie czytająca się lektura.

 ________________________

Książka bierze udział w wyzwaniu Polacy nie gęsi....

środa, 19 sierpnia 2015

Książki w cenie do 15-tu złotych......



           Księgarnia Tania książka.pl oferuje ponad 400 książek w cenie do 15-tu złotych. Rzuciłam okiem na tę ofertę i wybrałam sześć książek, które mnie zainteresowały a wydają się być godne uwagi :













Tę książkę czyta się jak powieść o dawnym Hollywood z jego czarami i mitami!
New York Times
Jesienią 1960 roku, na tytułowej nowojorskiej Piątej Alei, o piątej rano, padł pierwszy klaps na planie `Śniadania u Tiffany`ego` - jednego z najsłynniejszych filmów w historii. Dlaczego filmowa opowieść o Holly Golightly, sympatycznej dziewczynie `z przeszłością`, miała kłopoty z cenzurą? Czym różni się od głośnej powieści Trumana Capote`a? Co zmieniła w życiu milionów młodych kobiet, które nie chciały żyć jak ich matki, i w karierze grającej główną rolę Audrey Hepburn? Pełna faktów i anegdot kronika powstawania filmu na burzliwym tle Ameryki przełomu lat 1950/1960.









Do paskudnego bloku na Bródnie wprowadza się dwoje młodych ludzi, świeżo poślubieni Agnieszka i Robert, którzy przyjechali do stolicy z prowincji, by zacząć lepsze życie. Ich pierwszy dzień w nowym miejscu nie zaczyna się jednak zbyt dobrze: na zalanej krwią klatce schodowej leży człowiek bez głowy... Ale to dopiero początek koszmaru. Groza narasta, aż w końcu blok dosłownie zamyka się, więżąc...





Wyjątkowo przewrotna – gorzka, a zarazem bardzo śmieszna – powieść o człowieku, któremu życie, jawiące się jako ciąg przypadków, nieustannie płata figle. Czarna komedia, krytyka ludzkiej głupoty i cynizmu amerykańskiego rządu, którą John Irving uznał za jedną z najlepszych książek Vonneguta. Bohater, Eugene Debs Hartke, niespełniony pianista jazzowy, który marzy o studiach humanistycznych, za namową ojca do Akademii Wojskowej West Point i jako żołnierz piechoty odbywa służbę w Wietnamie. Krytycznie nastawiony do wojny, po powrocie do kraju podejmuje pracę nauczyciela fizyki w Tarkington College w Scipio – szkole dla niepełnosprawnych umysłowo nastolatków z bogatych rodzin. 15 lat później, wyrzucony z pracy za rzekome demoralizowanie młodzieży, zostaje wychowawcą w znajdującym się nieopodal więzieniu o zaostrzonym rygorze. Jednak nie na długo. W zakładzie wybucha bunt, więźniowie opanowują Tarkington College i biorą jego personel za zakładników. A bohater, oskarżony o pomoc w ucieczce, sam trafia za kratki. 










Sherlock Holmes i doktor Watson szukają sprawców morderstw w rodzie Baskervillów. Metodycznie tropią straszliwą bestię i zimnego mordercę, narażając się na mrożące krew w żyłach niebezpieczeństwa na bagnach Grimpen Mire...








Doris Lessing spędziła w Rodezji Południowej dzieciństwo i młodość, w większości na farmie. Swoje przeżycia i obserwacje z tego okresu ujęła w powieściach oraz licznych opowiadaniach, których osią są miłość, nienawiść, tęsknota i przemoc. Wstrząsające, liryczne, nierzadko przepełnione gorzkim humorem, odkrywają przed czytelnikiem prawdę o tym, co kryje się w otchłaniach duszy.




 Powieść oparta na faktach, które obrazują dzisiejszą sytuację Sudanu. Młode małżeństwo z Polski, które cudem ratuję się z katastrofy lotniczej na pustyni. Trafi a w świat konfliktu wojny domowej, niewolnictwa, islamu. Bez nadziei powrotu. Zapomniani przez świat. Uznani za zmarłych. Każdy dzień, to walka o kolejny dzień życia. Rozdzieleni, z niewiedzą o losach ukochanej osoby, próbują na własną rękę dostosować się do warunków przetrwania. Czy, nie popełnią błędów? Czy, miłość będzie trwalsza niż załamanie? Czy, jeszcze się spotkają i wrócą kiedykolwiek do Polski? Książka Tajemnice Sahary jest powieścią przygodowo awanturniczą.
Można ją umieścić również w katalogu literatury faktu. 


______________________________________
Zdjęcia okładek i opisy pochodzą ze strony Tania książka.pl

wtorek, 18 sierpnia 2015

Wtorek z poezją.....Antoni Słonimski " Podziękowanie"......






PODZIĘKOWANIE
Pragnę wyrazić moją wdzięczność kwiatom,
Że tak piękne
I że jeszcze w charakterze dodatku
Pachną.
I to bez względu na to, kto je wącha.
A przecież nieraz miałyby prawo
Stulić płatki,
Ba, nawet zwiędnąć.
A przynajmniej dozować zapachy.
Pragnę wyrazić moją wdzięczność niebu,
Zwłaszcza gdy czyste
I gdy każe słońcu
Podkreślać cieniem to, co jest ważne w krajobrazach.
A przecież mogłoby się uprzeć przy szarości
I gromadzić chmury
Na nowych dni czterdzieści,
Bo wiele jest ku temu powodów.


Pragnę wyrazić mój podziw
Dla dwu motyli. Są to Paź Królowej,
Papilio Machaon, i Rusałka Admirał,
Pyrameis Atalanta.


Paź jest z orszaku Królowej Mab,
I obaj z Admirałem są wysłannikami

Z kraju mego dzieciństwa.

Pragnę wyrazić moją wdzięczność nocy,
Że, jeśli tylko może, na niebie rozsiewa
Gwiazdy, bez których byłoby nam smutno.

Dziękuję drzewom, kwiatom, niebu, słońcu i motylom,
Że z nieomylną regularnością, dokładnością, troską
Wykonywają swoje obowiązki.
Tak niemądrze, nie chcąc nic w zamian.

_______________________
Wiersz pochodzi ze strony strony 
zdjęcia są mojego autorstwa

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Modliszka we fragmencie wspomnień Oli Watowej .........



źródło

                 " W lepiance z gliny i krowiego łajna, w której byliśmy ściśnięci we troje, stały pod ścianami nasze wyrka. Miniaturowe okienko zawiesiliśmy ciemną rogożą, która chroniła nas przed rażącymi promieniami słońca. Od pewnego czasu zasiadał na tej rogoży duży owad, który zabarwieniem niewiele się od niej różnił. Uczepiony nieruchomo, zdawał się być martwy. Ale żył. Cała dolna część była niewspółmiernie duża, w kształcie jaja zaostrzonego i upstrzonego na końcu. Któregoś dnia miała wyskoczyć z niego modliszka.
                   Stary Kazach - podobno szaman - który nas odwiedzał, ujrzawszy owada powiedział z zabobonnym strachem, że jest to szczególny rodzaj modliszki i że, broń Boże, nie należy mu robić krzywdy, nie ruszać, nie wyrzucać - przyniosłoby to nam bowiem nieszczęście. Obserwowaliśmy więc tajemniczego gościa i nie ruszaliśmy".[1]

                   "Minęło kilka tygodni. Któregoś dnia z ogromnego jaja na ciemnej rogoży wyskoczyła modliszka. Z niepojętą szybkością zakleiła kokon i przylepiła zew wszystkich stron do rogoży. Była teraz piękna jak baletnica, zwinna, szczupła i, wydawało się, lotna nawet bez skrzydeł. I zaraz zaczęła pożerać muchy zabijając je z doskonałą nieomylnością swoim bardzo długim i ostrym szpikulcem, zagłębiając go zawsze w to samo centralne miejsce. Była monstrualnie żarłoczna, bezbłędna maszyna do pożerania. I chociaż muchy dokuczały nam niemiłosiernie, Aleksander nie wytrzymywał potwornego spektaklu. Modliszka ucieleśniała jakby całą drapieżność świata, ludzi, losu. Zabijała ze szkaradną, lodowatą obojętnością. Nic w niej nie było z namiętności myśliwego, żadnego napiętego czyhania na ofiarę ani drgającej, okrutnej wizji jej losu. Więc któregoś dnia zdjęty obrzydzeniem wyrzucił ja na dwór w brudny pył drogi.
                  Przepowiednia szamana niestety szybko się ziściła. Po dwóch tygodniach Aleksander zachorował na cięzki tyfus i teraz oto leżał w szpitalu walcząc ze śmiercią".[2]

 ________________________________

Cytowany przeze mnie fragment pochodzi z mojej książki "Wszystko co najważniejsze" Oli Watowej wydanej przez wydawnictwo Czytelnik w 1990 roku.
[1] str.89
[2] str.97

* - rogoża - mata pleciona z sitowia, łyka lub innych łodyg/za słownikiem  PWN/

niedziela, 16 sierpnia 2015

Liryczna i leniwa niedziela.......




                          Z inspiracji Beaty.








Aura się wyraźnie zmienia, słońce za chmurami...nie pali ....ciśnienie spada...... zrobiło się prawdziwie leniwie.....










 

sobota, 15 sierpnia 2015

Matka Boska Zielna w poezji i na obrazach........


Witold Prószkowski - 1883 Niedziela Kwietna, Procesja Matki Boskiej Zielnej



           

               Ci, którzy do mnie zaglądają zdążyli się już chyba zorientować, że lubię przy różnych okolicznościach  prezentować wiersze z tymi okolicznościami związane a także jeżeli to jest możliwe obrazy. I taką właśnie  okolicznością jest dzisiejsze, najstarsze, katolickie święto maryjne czyli Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny, które u nas w Polsce  nazywamy również Świętem Matki Boskiej Zielnej a u naszych sąsiadów Czechów Matki Boskiej Korzennej.
      Szukając tym razem wiersza natrafiłam na stronę : ANNA ŁĘKAWA 1911 - 2012 - WIERSZE WYBRANE  i z niej właśnie pochodzi ten, który prezentuję :


zdjęcie mojego autorstwa
Matka Boska Zielna

Szumiącym łanem pachnących zbóż
Kwiatów naręczem, pieśnią skowronka
W bezkresie nieba omodlona
Matko Boska Zielna, bądź pozdrowiona.

W sierpniowy słoneczny poranek
Na Twe ołtarze przynosimy żniwny dar

Z ojczystych łanów zebrany,
Złociste brzemienne kłosy chlebem pachnące,
Kwiaty i zioła rozkwiecone,
Barwami tęczy grające. 



Zdzisław Jasiński W Święto Matki Boskiej Zielnej, 1926





W dniu Twego święta, o Matko nasza,
Do Twego tronu modlitwy ślemy.
Błogosław rolniczej pracy
Na tej ojczystej, rodzinnej ziemi,
Nad którą zapach żniwny
Jak kadzidło z naszą modlitwą
i uwielbieniem
W niebo ulata, uświęć nasze dary,
Matko Boska Zielna,

Matko Wniebowzięta.









         Przy okazji takich okolicznościowych postów sama wciąż coś nowego poznaję. I to daje mi ogromną przyjemność. Dzisiaj udało mi się poznać aż trzy znakomite osoby. Pochodzącą z gminy Żegocina, a więc z naszej Małopolski, cenioną poetkę i malarkę ludową, która dożyła nie bagatela, bo aż  101-u lat. Anna Łękawa  urodzona bowiem w 1911 roku w Łąkcie Dolnej zmarła w bocheńskim szpitalu w  roku 2012. 
Oraz dwu malarzy : mającego niezwykły życiorys ucznia Jana Matejki czyli  malarza i rysownika Witolda Prószkowskiego i studiującego m.in.u Wojciecha Gersona malarza, rysownika i akwarelistę Zdzisława Jasińskiego.