niedziela, 31 maja 2015

Malutkie podsumowanko maja i majowy stosik......



         Maj czytelniczo był dla mnie kiepski bardzo. W sumie przeczytałam tylko dwie książki.
A były to  : 

- "Miłość i obłąkanie" Stanisława Srokowskiego
- "Ślady krwi" Jana Polkowskiego 

Mam nadzieję, że w czerwcu, w którym dostęp do internetu, który mnie mocno absorbuje,  będę mieć tylko w sobotę i niedzielę przeczytam więcej i nadgonię stracony czytelniczo dla wyzwania 52 książki czas.

       W maju odrobiłam chociaż  w niewielkim stopniu również kwietniowy brak nowych nabytków książkowych.
Książki, które  powiększyły mój stan posiadania głównie antykwarycznej części biblioteki to w większości inspiracja blogowa. Chodzenie po Waszych blogach ma różne skutki. 
Nie wszystkie kupiłam, gdyż pierwszą od góry czyli "Los utracony" Kertesza sprezentował mi Marlow za co dziękuję....



Antykwariaty Allegro zaopatrzyły mnie w :

"I rzeczywiście" Franka Mc Courta / liczę na zdobycie w miarę tanio pozostałych jego wspomnień/,
"Akwarium" Wiktora Suworowa,
i "Dom w niewoli" Beaty Obertyńskiej, o której to książce wiele dobrego czytałam na miłych memu sercu blogach.

A Matras w : "Zamach na prawdę" M. Wasserman i B. Rymanowskiego i "Niebezpieczne związki Bronisława Komorowskiego" Wojciecha Sumlińskiego.

Nie spisuję się w ogóle w wyzwaniach, w których jeszcze biorę udział, ale największy problem mam jednak z pisaniem opinii. W maju powstała tylko jedna do wspomnień Ewy Ludkiewicz "Siedem lat w więzieniu.1948-1955". Jedna, ale zaowocowała mi książką w postaci nagrody zdobytej u Marioli Pomykaj 
a są nią "Listy niezapomniane" Shauna Ushera, na którą czekam.
Shauna Ushera pt. „Listy niezapomniane”
Shauna Ushera pt. „Listy niezapomniane”


sobota, 30 maja 2015

Zażyłość z Myszkinem.....


             

         Dzisiaj dalszy ciąg wczoraj opublikowanego "książkowego" fragmentu "Śladów krwi" Jana Polkowskiego.





_______________________
Str. 17


piątek, 29 maja 2015

Czytać stare, czy dać szansę nowym tekstom......





              


         Większość wolnego czasu poświęcał na czytanie. Korzystał wyłącznie ze swojego niewielkiego zbioru książek, raptem około czterdziestu tytułów. Wśród nich były Lalka Prusa, Przedwiośnie i Popioły Żeromskiego, Ikar i Wyspa Szczepańskiego, Szkice piórkiem Bobkowskiego, parę tomów Józefa Mackiewicza. Miał też opowiadania Iwaszkiewicza, Nowakowskiego i Herlinga- Grudzińskiego. Sporą część biblioteczki tworzyła literatura rosyjska, francuska, niemiecka i czeska, miedzy innymi Obsługiwałem angielskiego króla, Mistrz i Małgorzata, Pani Bovary i Moskwa - Pietuszki.
                      Nowej książki Harsynowicz nie kupił od dwudziestu lat, nie tylko ze względu na szczupłość funduszy, ale przede wszystkim z powodu braku zaufania do współczesnych autorów, którzy jego zdaniem wyróżnili się czymś więcej niż tylko brakiem osobowości i niechlujstwem językowym. Wyraźnie drażniły go dość solidne dowody, że ci niekiedy zdolni ludzie nie czytali niczego poza własnymi utworami. On sam czytał wciąż te same stare teksty, zmieniając jedynie ich kolejność, i z czasem zrósł się z nimi jak zwielokrotniony syjamski brat.




_______________________________
*Jan Polkowski,"Ślady krwi",Wyd. M - Kraków,2013 r., str. 16-17.
                   

wtorek, 26 maja 2015

Róża i Aniela....córka i matka.....



            Iwona Żytkowiak w swej książce "Tam gdzie mój dom", którą jakiś czas temu przeczytałam i opisałam, a która opowiada o losach trzech pokoleń kobiet na Ziemiach Odzyskanych  ukazuje interesująco skomplikowane -  chociaż nie pozbawione ciepła i miłości - stosunki matek z córkami. I z niej właśnie przywołałam dwa fragmenty świadczące o tym, jak delikatną materią są te wzajemne uczucia, i jak trudno nam je wyrażać.
    

" Róża stoi w oknie na piętrze. Odchyla ciężkie zasłony, w których czai się zapach starości. Nie żeby były zniszczone czy brudne. Są tak majestatyczne, że siłą rzeczy muszą się kojarzyć ze starociami. Róża ma wrażenie, że wiszą tu od  zawsze.
 - Nie otwieraj okna, bo zniszczysz zasłony - upomina ja matka, kiedy któregoś lata, szukając w pokoju jakiejś książki, Róża chciała uchylić okno, bo kręciło ją w nosie i kichała raz za razem. A potem matka podeszła do okna i energicznie docisnęła skrzydło do ramy. Miała swoje fanaberie.
- Dobrze, dobrze. - Róża podniosła wówczas ręce w geście poddania.
- I wtedy matka, jakby się zawstydziła, podeszła i pchnęła zasłony w stronę ściany. Związała je, przewiesiła przez specjalny uchwyt, otworzyła szeroko okno. Szamotało się, więc podłożyła pod niego jakąś książkę. A później wsparła łokcie na parapecie i tkwiła tak nieporuszona, dopóki córka nie znalazła tego, czego szukała. Róża stanęła potem za matką, przylegając do jej pleców, oplatając ją ramionami, tworząc z rąk obręcz. Poczuła, jak ciało matki drgnęło, by za moment zastygnąć w bezruchu. Włosy, na pozór niedbale zwinięte na karku, łaskotały ją w nozdrza".[1]

"Lato było w pełni. Siedziały obok siebie, rzadko wymieniając jakieś uwagi.  I choć nie padały żadne wyznania, deklaracje, a nawet o wiele mniej, bo żadna nie spytała drugiej, co słychać, to Róża pierwszy raz poczuła, że bardzo kocha matkę, i że jest jej ona najbliższa na świecie. Może to kiełkujące w niej życie sprawiło, że nagle zrozumiała - uczucie było jak pociągnięcie pępowiny, przez które przepływa krew. I nagle wykonała ruch, który w jednakowym stopniu zdumiał, co onieśmielił obydwie. Przytuliła się do matki, kładąc głowę na jej ramieniu. Aniela przesunęła dłoń na głowę córki i przytrzymała ją przez chwilę. Ostrożnie, jakby się bała, że ją spłoszy. Delikatnie gładziła Różę po włosach".[2]



______________________________

[1]Iwona Żytkowiak,"Tam gdzie twój dom",Prószyński Media sp. z o.o.,2014 r., str.14-15
[2]tamże,str.217-218


poniedziałek, 25 maja 2015

Pisarze odchodzą - zostaje ich twórczość.

źrodło

             





             Wczoraj, w wieku 85 lat, odszedł do wieczności wybitny reportażysta, autor wielu znakomitych książek reportażowych, ale i beletrystycznych a także twórca scenariuszy filmowych, Krzysztof Kąkolewski.
Odszedł, ale pozostawił  po sobie znakomity i ogromny dorobek pisarski, po który możemy sięgać, by czerpać z niego wiedzę o wielu faktach mających związek z historią współczesną, które  warto poznać, ale nie tylko, gdyż wśród książek, które napisał są i te, które mogą dać czytelnikom dobrą rozrywkę.dobrą rozrywkę.

A oto niektóre z nich :







 Prawdziwa historia Stanisława Kosickiego (ps. "Bohun")
W książce Diament odnaleziony w popiele Krzysztof Kąkolewski ujawnia perfidną, jadowitą propagandę antypolską oraz losy pokoleń, które padły jej ofiarą. Bezlitośnie obnaża kulisy powstania Popiołu i diamentu, książki Jerzego Andrzejewskiego, który został poddany manipulacji UB, a także filmu Andrzeja Wajdy będącego ekranizacją powieści. "Nagromadzenie, spiętrzenie bohaterstwa, nieszczęść i szlachetności po stronie komunistów, podłości, tchórzostwa i zbrodni po stronie niekomunistów dochodzi w książce Andrzejewskiego do swoistej kumulacji".
Główny bohater powieści, Maciek Chełmicki, grany w filmie przez Zbigniewa Cybulskiego, to w rzeczywistości Stanisław Kosicki, harcerz Szarych Szeregów i żołnierz Kedywu AK. Aresztowany przez komunistyczne władze, został osądzony i skazany na karę śmierci za zabicie w przypadkowej potyczce funkcjonariusza "bezpieki", Jana Foremniaka, wojewody kieleckiego. W tym czasie na Kielecczyźnie działał mjr Antoni Heda "Szary", który wraz ze swoim oddziałem przeprowadził atak na więzienie w Kielcach i uwolnił kilkuset partyzantów, wśród nich Kosickiego.
Kiedy ?Bohun? opuścił celę, nasilające się represje miały go zabić. Dalsze losy Kosickiego to "agonia na śmietniku. Śmietnik to PRL, agonia rozłożona na 50 lat".








Pogrom kielecki miał przekonać opinię publiczną, ale także rządy wolnych krajów, że zwycięstwo radzieckie i okupacja Wschodniej Europy ma głębokie uzasadnienie, a pozostawienie Polski jako państwa niepodległego, a co gorsze - pozwolenie by wróciła armia polska z Zachodu, doprowadziłoby do odrodzenia nazizmu w Niemczech i w Polsce. Oblicze Polaków zostało po 4 lipca dokładnie odmalowane, a obraz ten zachowany jest do dziś i, co pewien czas, przypominany światu.




 Niezwykła reporterska praca powstająca niejako równolegle z wydarzeniami, które autor opisuje, analizuje, wiąże w całość i odkrywa przed czytelnikiem ich ukryte związki.
Niekiedy wydarzenia wyprzedzały fabułę, niekiedy zaś podejrzenie, przypuszczenie, intuicja autora pozwalały mu wyprzedzić bieg wypadków i przewidzieć kolejne zdarzenie. Czyż bowiem tajemnicze i niewyjaśnione zabójstwa małżeństwa Jaroszewiczów, generałów Papały, Fonkowicza i Dubickiego mogły być tylko przypadkowym zbiegiem okoliczności, czy może jednak coś je łączyło? Książka o roli polskiej polityczno-przestępczej mafii i jej działaniu, zabójstwach i przestępstwach, o braku woli ich wyjaśnienia, wreszcie o korupcji w policji, i wymiarze sprawiedliwości.Krzysztof Kąkolewski w genialny sposób łączy sprawy, zestawia nazwiska, odkrywa zakulisowe machinacje i powiązania mafii z przedstawicielami klasy politycznej. Okazuje się, że rzeczywiście nie ma skutku bez przyczyny. Ci ludzie zginęli, ponieważ...





To już drugi tom książki, której ideę zrodziły niewyjaśnione morderstwa generałów wojska i policji (milicji), a także, jak w przypadku Ireneusza Sekuły, Bartłomieja F. czy wybitnego gangstera a jednocześnie agenta tajnych służb, ?Baraniny", osób prominentnych, potężnych, niegdyś wszechmocnych. W ten sposób autor najpierw sam, a potem wspólnie z Czytelnikiem śledzi zarówno ich dalsze, pośmiertne losy, próbując zidentyfikować winnych ich zabójstwa, jak i szuka, poprzez analizę ich przeszłości i środowiska, w którym działali i robili oszałamiające kariery, rzeczywistych przyczyn ich śmierci. Szuka ?białych plam" w ich życiorysach, osób, z którymi zetknęli się, żyjąc jeszcze i tych, którzy mogli mieć interes w zlikwidowaniu ich, kiedyś użytecznych, a dziś niewygodnych już, choć wciąż posiadających ogromną wiedzę...







 Autor przedstawia reporterską książkę, pisaną z dnia na dzień, równolegle do zaistniałych w rzeczywistości wydarzeń. W genialny sposób łączy sprawy, które wydaja się być zupełnie niezależne od siebie. Zestawia nazwiska, przypomina fakty, odkrywa zakulisowe machinacje i powiązania mafii z przedstawicielami klasy politycznej. Pisze o zbrodniach, politycznych i kryminalnych morderstwach, o braku woli ich wyjaśnienia, o korupcji w policji i wymiarze sprawiedliwości.



 Mroczny kryminał mistrza reportażu i jednego z głównych przedstawicieli literatury faktu.
Ziuta jest samotną kobietą mieszkającą w Warszawie. Bez celu w życiu, bez szans na lepsze jutro, łączy koniec z końcem, udzielając korepetycji z angielskiego. Pewnego dnia odwiedza ją Mariola, wieloletnia przyjaciółka i powierniczka. Szukając lekarstwa na wszędobylską szarość i niechęć do życia, skłania Ziutę do podjęcia się zadania z ogłoszenia w gazecie a ma pełnić rolę świadka w sprawie wypadku samochodowego, którego jednak nie widziała. Nauczona szczegółów, doskonale wypełnia swoją rolę.
Nie wie jednak, że kłamstwo ma krótkie nogi i rozlegające się pukanie do drzwi może oznaczać wielkie kłopoty. Czy Ziuta zobaczy swoją śmierć?...





 



Wolnego czasu miał teraz dużo. Nie wiązały go obowiązki. Nic nie musiał - jedynie powinien: iść na spacer, kupić wędkę, odwiedzić starych przyjaciół. Przygotować się na czwarty zawał... lub zdążyć przed nim. Nie musiał...? Można przestać na starość być urzędnikiem, nie można przestać być milicjantem, malarzem ani pisarzem. Dobry kryminał z tamtych lat, nieskażony tanim dydaktyzmem i propagandą, to rzadkość. Ten jest wyjątkowy. Dlatego warto go przeczytać.



_____________________________

Zdjęcia i opisy pochodzą ze strony Selkar.pl

sobota, 23 maja 2015

W Wigilię Zesłania Ducha Świętego.....Hymn do Ducha Świętego....








O Stworzycielu, Duchu, przyjdź,
Nawiedź dusz wiernych Tobie krąg.
Niebieską łaskę zesłać racz
Sercom, co dziełem są Twych rąk.
Pocieszycielem jesteś zwan
I najwyższego Boga dar.
Tyś namaszczeniem naszych dusz,
Zdrój żywy, miłość, ognia żar.
Ty darzysz łaską siedemkroć,
Bo moc z prawicy Ojca masz,
Przez Boga obiecany nam,
Mową wzbogacasz język nasz.
Światłem rozjaśnij naszą myśl,
W serca nam miłość świętą wlej
I wątłą słabość naszych ciał
Pokrzep stałością mocy Twej.
Nieprzyjaciela odpędź w dal
I Twym pokojem obdarz wraz.
Niech w drodze za przewodem Twym
Miniemy zło, co kusi nas.
Daj nam przez Ciebie Ojca znać,
Daj, by i Syn poznany był.
I Ciebie, jedno tchnienie Dwóch,
Niech wyznajemy z wszystkich sił.
                                                   Amen


Hymn do Ducha Świętego(Veni Creator Spiritus) powstał prawdopodobnie, jako hymn gregoriański, w IX wieku a autorem jego prawdopodobnie jest teolog i mnich benedyktyński, Hraban Maur.






Tekst hymnu został wykorzystany w pierwszej części VIII Symfonii Gustava Mahlera, zw. Symfonią Tysiąca./wikipedia/
___________________________

Tekst Hymnu zaczerpnęłam ze strony .

piątek, 22 maja 2015

130 lat temu zmarł Wiktor Hugo.......

źrodlo
      

      Dzisiaj mija 130 rocznica śmierci Wiktora Hugo, który zasłynął jako autor, pisaną prawie dwadzieścia lat, epicką  powieścią "Nędznicy". Jak sądzę chyba mało kto powiedziałby, że jej nie czytał a przynajmniej nie oglądał filmu nakręconego na kanwie jej fabuły. Dla mnie osobiście Jeanem Valjeanem zostanie już na zawsze Jean Gabin, który zagrał go w filmie   nakręconym w 1957 roku.

źródło
 
A po raz pierwszy z tą powieścią zetknęłam się w szkole, gdy jako lekturę czytając "Kozetę" wzruszałam się dramatyczną  historią małej Kozety, której los odmienił się dzięki nieznajomemu mężczyźnie. Mężczyzna ten pomógł jej - małej dziewczynce - nieść ciężkie wiadro z wodą, a jak się później okazało przybył, by zabrać ją z miejsca, w którym traktowana była z  okrucieństwem. Wtedy nie zdawałam sobie sprawy, że jest to część całości pod nazwą "Nędznicy". Przypomniałam sobie o tej książeczce czytanej w szkole podstawowej po wielu latach, gdy czytałam już całą tę znakomitą, wielowątkową powieść, w której Wiktor Hugo na tle panoramicznego przeglądu XIX wiecznego  społeczeństwa francuskiego ukazał tragiczne losy i przemianę swego głównego bohatera, Jeana Valjeana.

Moi "Nędznicy" 

wydani prze PIW w 1980 roku są niestety siermiężne, ale dzisiaj można nabyć ich sobie nie tylko w estetycznym, ale  i mam nadzieję  trwalszym wydaniu choćby Bellony :



A jakie są Wasze doświadczenia związane z  czytaniem
książek Wiktora Hugo, bo ja niestety jak na razie znam tylko "Nędzników.


_________________________

Zdjęcia książek pochodzą ze strony Selkar.pl

poniedziałek, 18 maja 2015

Czytanie książek a muzykalność......





            
 Podczytuję opowiadania z tej książeczki wieczorem w pościeli, bo jest wygodna ze względu na gabaryty a same opowiadania, to takie ciekawe sytuacyjne obrazki z życia prostych ludzi, z którymi autor się stykał jako praktykujący lekarz, a które dobrze się czyta przed snem. I właśnie z jednego z nich noszącego tytuł " Dusza i ciało" pochodzi fragment, który dzisiaj zacytuję :


             " Czy dla siebie samych nie jesteśmy środkiem wszechświata? Każde z nas? Chyba tak jest, ja tak uważam. Tylko ja jedna w mojej rodzinie miałam odwagę żyć wyłącznie dla siebie. Naturalnie wiemy, dodała, że świat istnieje, ale co to ma wspólnego z nami? Co z tego, że dla kogoś Sigrid Undset jest wielka pisarką? Dla mnie nie jest. Nie będę czytała jej książek. Uważam, że są nudne. Nie jestem muzykalna, ale do czytania nadają się tylko te dzieła pisarskie, które mają w sobie melodię, a jej książki są niemelodyjne. Nie cierpię Sigrid Undset. Tak myślę i tak mówię".


Zawsze myślałam, że mam dobry słuch i jestem muzykalna. A teraz nie wiem co o tym sądzić, gdyż ja książki Sigrid Undset lubię czytać........


sobota, 16 maja 2015

Byłam w bibliotece......




             Wczoraj odwiedziłam swoją bibliotekę, by zwrócić książki, które przeczytałam i te, które mnie jednak nie zainteresowały na tyle, by je chcieć przeczytać.
Panie ucieszyły się moim widokiem, gdyż chciały zaprosić mnie na spotkanie z pisarką Barbarą Kosmowską, o którym już wiedziałam, że ma się odbyć. A mnie zrobiło się  miło z tego powodu. Mam nadzieję, że nic mi nie stanie na przeszkodzie i wezmę w nim udział, a ma się odbyć w najbliższy wtorek w godzinach przedpołudniowych. Może trochę pora mi nie odpowiada, ale będę się mobilizować, bo ciekawa jestem Pani Barbary, której już trzy książki czytałam.

Oczywiście zwyczajowo nie obyło się bez zabrania do domu książek. Tym razem są to : 


 Trochę się zastanawiałam nad "Drachem" Twardocha, bo jakoś nie czuję takiej literatury, ale się jednak zdecydowałam i muszę przyznać, że bardzo mnie do niej teraz ciągnie,  i jak skończę czytać "Ślady krwi" Jana Polkowskiego to prawdopodobnie zabiorę się za nią.
A w ramach ploteczek dowiedziałam się, że Jan Polkowski zamieszkał w mojej gminie, we wsi Tymowa i odwiedził już naszą bibliotekę pozostawiając przy okazji "Ślady krwi", których w niej nie było jeszcze i drugą swoja książkę p.t. "Polska moja miłość".
Panie już myślą o zorganizowaniu z nim spotkania, na które się już cieszę.

Moja gmina przyciąga Krakusów. Bardzo.



piątek, 15 maja 2015

Czwartek z poezją - wiersz F.J. Klimka .......


         Kilka dni temu w trakcie wędrówki udało mi się zrobić portrety  kotu moich dalszych sąsiadów.
Zaprzyjaźnić się z nim niestety nie da, bo jest płochliwy, ale do zdjęć ładnie pozował. A żeby go pokazać poszukałam wiersza. I ten mi się spodobał.












 „Żeby człowiek nie miał złudzeń”


I żeby nie miał złudzeń, że się z Bogiem zbratał,
Że wszystkie mu zwierzęta będą się kłaniały
I uznają, że właśnie on jest panem świata –
Więc żeby człowiek nie wpadł w samouwielbienie,
By poznał jak ułomna jest z niego istota,
Bóg dał mu przykazania, rozum i sumienie,
A gdy to nie pomogło, wtedy stworzył kota.


                                                                                                                 Franciszek.J.Klimek



_________________________________________

Wiersz zaczerpnęłam ze strony.

środa, 13 maja 2015

Rocznica strzałów, które bolesnym echem odbiły się nie tylko w naszym kraju.....



     Dzisiaj kolejna rocznica zamachu na Jana Pawła II, jaki miał miejsce 13 maja 1981 roku na Placu Świętego Piotra.

 Te zdjęcia obiegły

źródło
cały świat.


źródło

A ja z tej okazji przypomniałam sobie, że na półce mojej biblioteczki czeka na przeczytanie już wiele lat skromna książeczka Christiana Roulette "Jean Paul II - Antonov - Agca".



         "Książka, którą oddaliśmy w ręce Czytelników, miała na celu wskazanie ukrytych za kulisami prawdziwych sprawców zamachu. Ale zakończenie książki dopisze dopiero życie. Kiedy? Jak prędko?" - to z posłowia napisanego przez Mariusza Dystycha.

Ktoś czytał?

poniedziałek, 11 maja 2015

Wspólna cela.....




         W książce Ewy Ludkiewicz, o której pisałam w tym poście jest wiele fragmentów opisujących warunki w jakich żyły całymi latami więźniarki polityczne, ofiary stalinowskiego terroru. Dzisiaj cytuję fragment o celi, w której spędziła ona czas po wyroku do przewiezienia jej do Fordonu. Trudno sobie wyobrazić dzień w takiej ciasnocie a co dopiero tygodnie a nawet  miesiące.

            Gdy oddziałowa otworzyła drzwi, weszłam do środka. Stałam, trzymając w ręku swoje tobołki, zaskoczona i oszołomiona tym, co zobaczyłam - tego się zupełnie nie spodziewałam! Znalazłam się w ogromnym (tak mi się wydawało) pomieszczeniu, ciemnym, o dwóch niewielkich oknach na samym końcu tej sali, wychodzących na mur sąsiedniego budynku. Z tych okien sączyło się trochę światła, a całą przestrzeń wypełniał tłum kobiet zajętych jakimiś sprawami. Rozmawiały, przechodziły tu i tam, przesuwając się pomiędzy koleżankami, które musiały ustępować innym miejsca, żeby móc przejść. Ile nas jest? Jak tu żyć?
             Przy drzwiach, gdzie stałam, było trochę wolnego miejsca. Tu zjawiły się dwie miłe panie - celowa i jej zastępczyni - i przejęły nade mną opiekę. Przedstawiły się : Mazurkiewiczowa, żona "Radosława", nazwiska drugiej z wrażenia nie zapamiętałam. Pamiętam tylko, że obie podały po dwa nazwiska, z czego wynikało, że są mężatkami - ale każde nazwisko było inne. Dowiedziałam się później, że podawały nazwiska i pseudonimy mężów, żebym nie miała wątpliwości, z kim mam do czynienia. Ja też się przedstawiłam, wspomniałam, że jestem ze sprawy Śliwińskiego, już po wyroku. Powiedziały mi, gdzie mam umieścić swój kartonik z prywatnym dobytkiem (pod stołem stały tam już pudełka wszystkich koleżanek), gdzie będę spać - na sienniku, który po apelu zostanie rozłożony, jak i wszystkie pozostałe, na podłodze. Powiedziano mi też, że w celi panuje zasada podziału koleżanek na "kołchozy". W każdym kołchozie składającym się z pięciu - sześciu kobiet, kilka ma paczki, a kilka paczek nie otrzymuje.W ten sposób łatwiej im przeżyć dzięki pomocy koleżanek, a bez uczucia, że ktoś im robi łaskę - po prostu, takie tu panują obyczaje i nie ma gadania. Panie ucieszyły się na wiadomość, że otrzymuję paczki z domu i przydzieliły mnie do czteroosobowego kołchozu, gdzie dwie koleżanki miały paczki, a dwie nie. Teraz proporcje się poprawiły i było nas trzy z paczkami na dwie bez paczek. Nikogo w tej celi nie znałam, więc przypadkowy przydział do kołchozu nie stanowił dla mnie problemu. Na razie oswajałam się z nową sytuacją - przysiadłam na brzegu ławki stojącej przy stole i oglądałam zatłoczone pomieszczenie.
            Była to cela długa, na jakieś dwanaście i szeroka co najmniej na sześć - siedem metrów, może trochę więcej. Pośrodku stał stół, a raczej kilka stołów razem zsuniętych, dzielących celę wzdłuż na dwie połowy, przy stole stały ławki; kilkanaście osób mogło tam siedzieć w ciągu dnia. Można było siedzieć w kucki pod ścianami lub spacerować pomalutku po prawej stronie celi, gdzie między stołem a ścianą było więcej wolnej przestrzeni. Na ścianach znajdowały się jakieś metalowe ramy z metalową siatką - nie zorientowałam się, co to jest. Dopiero, gdy dokładniej się temu przyjrzałam, domyśliłam się, że są to łóżka, podwieszone na ścianach pionowo do góry. Podczas mojego pobytu w tej celi nie były one nigdy zdejmowane, gdyż na podłodze mieściło się więcej sienników, w związku z czym mogło nas spać tam więcej niż na łóżkach, gdyby je zdjęto ze ściany i rozstawiono. Rano i wieczorem odbywały się apele: wszystkie ustawiałyśmy się w pięć dwudziestoosobowych rzędów, czyli razem setka, a co ponad setkę, łatwo było policzyć. Czasem było mniej niż sto, ale przeważnie było więcej.

               W dalszym ciągu tego rozdziału książki zatytułowanego "Ogólniak" czytelnik dowiaduje się o tym jak więźniarki spędzały w takich warunkach czas, ale o tym może sobie już sami poczytacie.
                                           Zachęcam.

_____________________ 

* Ewa Ludkiewicz, "Siedem lat w więzieniu.1948-1955",wyd.BiT, wyd.II, 2011 r. str.67-69

niedziela, 10 maja 2015

Wyniki, wyniki......



            Po porannym deszczu zaświeciło słońce. To tak  jak bywa w życiu, że po smutku przychodzi radość. I dzisiaj też kogoś  radość spotka, gdyż w tym poście ogłoszę wynik mojej zabawy , która zakończyła się wczoraj.

Chęć posiadania i przeczytania książki, która była przedmiotem mojej wygrywajki, nie wygrywajki 

 wyraziło 20 osób,
które zostały ujęte na liście  w kolejności zgłaszania się.














Z moim czasem bywa kiepsko więc zrezygnowałam z robienia losów i poprosiłam córę o szybkie wybranie  numerku jednego z dwudziestu ujętych na liście. A ona rzuciła szybko cyfrę 11, która po sprawdzeniu okazała się tym razem szczęśliwa dla :

                                                         Beaty Wieczorek.

Dziękuję wszystkim, którzy wzięli udział w mojej zabawie a Tobie Beato gratuluję i życzę zadowolenia z lektury.

sobota, 9 maja 2015

O tym jak pozostać człowiekiem w nieludzkich warunkach.......Ewa Ludkiewicz " Siedem lat w więzieniu"





    Nareszcie nadszedł ten dzień, trzydziesty pierwszy grudnia. Zaprowadzono mnie do budynku administracji, tym razem nie do pokoju fryzjerskiego, a do jakiegoś innego. Nie pamiętam szczegółów, jedynie ostateczny wyrok : siedem lat! Było tam jeszcze sporo o jakichś utratach praw, ale mało mnie to interesowało - siedem lat! Mój Boże! Dziewczyny dostawały dożywocia, piętnaście lat, dziesięć lat! A ja siedem! Siedem to prawie nic w porównaniu z innymi. Byłam wprost uradowana, wierzyłam w jakąś amnestię, zmniejszenie wyroku! A może będę siedzieć tylko trzy lata? Wytrzymam![*]

Tak wspomina Ewa Ludkiewicz w swej książce 31 grudnia 1948 roku,  dzień który zakończył jej niecierpliwe i pełne obaw oczekiwanie w więzieniu na Mokotowie na to, jak zakończy się prowadzone w jej sprawie śledztwo, i jaki wyrok otrzyma w związku z oskarżeniem jej o współudział w szpiegostwie. 

       W 1948 roku Ewa Ludkiewicz miała 25 lat, studiowała w Warszawie i przygotowywała się do pierwszych egzaminów, nawet nie przypuszczając, że gdy 6 czerwca odwiedzi razem z bratem jego szkolnego kolegę, Władysława Śliwińskiego, obydwoje zostaną aresztowani i przyjdzie im długie lata spędzić za murami ubeckich więzień. A tak się niestety stało i ta książka, którą dostałam - opatrzoną autografem autorki - od miłego książkowca jest niezwykłym zapisem jej wspomnień, wspomnień, które pozwoliły mi zapoznać się z niebywale trudnymi pod każdym względem warunkami, w jakich więziono w czasach stalinowskich więźniów politycznych, i z nieludzkim traktowaniem, jakie musieli znosić. Wspomnień tak realistycznych, że mogłam zaglądnąć do każdej celi, w której przebywała w areszcie śledczym na Mokotowie, czy już po wyroku w Fordonie i wejść w  położenie kobiet, które żyjąc latami w ciasnocie a bywało potwornej, pozbawione elementarnych środków do godnego życia  i nawet wzrokowych kontaktów ze światem zewnętrznym starały się jak tylko potrafiły dostosowywać do życia pozbawionego nawet minimum intymności i zachować swą ludzką godność, z której je bezwzględnie codziennie odzierano.Wspomnień, które poruszyły mną do głębi obrazem szarej, przepełnionej nostalgią nie tylko za rodziną, ale tak w ogóle za światem zewnętrznym wieloletniej więziennej  codzienności, ale również tym jak Ewa Ludkiewicz dzięki pokładom życzliwości dla innych potrafiła się, na ile to było możliwe, zaadaptować w warunkach, w jakich przyszło jej bytować, nawiązywać przyjaźnie a nawet tworzyć wiersze, które z braku możliwości ich zapisywania musiała zapamiętywać.
            
              A  o tym jaka ta książka jest i dlaczego potrafi sprawić, że czyta się ją z ogromnym zainteresowaniem  od początku do końca   najlepiej świadczy ten oto fragment ze wstępu do niej napisanego przez Barbarę Otwinowską :

    Wspomnienia więzienne Ewy Ludkiewicz mają szczególny walor bezpośredniości i autentyzmu. Wyobraźnia ludzi z "wolnego świata" skłonna jest widzieć życie więźniów politycznych tamtego czasu jako pasmo nie tylko udręk i szykan, ale przede wszystkim straszliwej monotonii i beznadziejności, degradującej osobowość człowieka. Trudno polemizować z taką wizją, jest w niej bowiem jakaś część prawdy. Ale drugą jej część, tę, której z zewnątrz nie można sobie dopowiedzieć, ujawniają strony tej książki. Okazuje się, że w sytuacji "człowieka myślącego", mającego dar żywej obserwacji, wiernej pamięci a przy tym zmysłu humoru pozwalającego na dystans i wobec tamtej rzeczywistości, i wobec własnej osoby - a takim człowiekiem jest Autorka tych wspomnień - obraz siedmiu więziennych lat nie emanuje nudą, której czytelnik mógłby się spodziewać.[**]

         Ewa Ludkiewicz nie epatuje w swych wspomnieniach czytelnika strasznymi opowieściami z przesłuchań, gdyż sama nie doświadczyła tortur a o torturach stosowanych wobec innych nie rozmawiano ze względu na godność tych osób. Oczywiście opowiada o strachu jaki przeżywała w areszcie śledczym, gdy nie wiedziała co ją na przesłuchaniach może czekać, ale przede wszystkim snuje wspomnienia o tym jak w takich warunkach organizowała sobie ona i inne więźniarki czas, by nie oszaleć od jego nadmiaru. A to dotyczyło wielu miesięcy aresztu, bo w Fordonie już pracowała a praca chociaż ciężka, wyniszczająca stawała się w tych warunkach mimo wszystko jakimś  błogosławieństwem, bo pozwalała wyjść z ciasnej, dusznej celi i nawiązywać kontakty poza nią. Tęsknota za światem zewnętrznym, za możliwością zobaczenia skrawka nieba była u niej tak ogromna, że mogła wszystko znieść, by w Fordonie móc chociaż na chwilę usiąść na parapecie okna korytarza i sycić się widokiem Wisły, o której napisała piękny wiersz tak się zaczynający : 

Wisło, poezjo moich dni
Pośród wiosennej drzew zieleni
Twa woda w słońcu blaskiem lśni
I brylantami nam się mieni.[***]

      Pisząc swe wspomnienia Ewa Ludkiewicz sięgała do listów pisanych z więzienia do matki, o których tak wspomina :

Z ich lektury wynikać by mogło, że pobyt w Fordonie przedstawiał się jako pasmo spokojnych dni, spędzanych na przyjemnej pracy, wypoczynku, spacerach, lekturze i rozrywkach, takich jak kino czy amatorski teatr organizowany przez koleżanki. Trochę jest w nich słów o tęsknocie i o nadziei na rychłe spotkanie na wolności. Właściwie to, co pisałam, było prawdą, wszystkie te przyjemne chwile zdarzały się czasem, jednak nie pisałam o innych sprawach, o codziennym udręczeniu ciasnotą w celach, chłodem w zimie, zaduchem w lecie, o nędznym jedzeniu, o zmęczeniu ogłupiającą fizyczna pracą i o poczuciu zmarnowanych dni, miesięcy, lat. Bez nauki, bez budowania przyszłości, bez kontaktu z ludźmi, z normalnym życiem, o skrywanej głęboko tęsknocie za miłością, za założeniem własnej rodziny. A jak cierpiały te, które oderwano od dzieci, mężów, czy narzeczonych! O tym w listach nie ma śladu.[****]

       Tak mogła bym pisać i pisać prawie bez końca o tej książce, którą  Ewa Ludkiewicz poruszyła mnie do głębi poszerzając równocześnie moją nikłą do tej pory wiedzę o losach kobiet, więźniów politycznych w czasach, gdy w naszej Ojczyźnie szalał stalinowski terror. 
To znakomita i ważna lektura wspomnieniowa a na dodatek napisana takim językiem, który sprawił, że czytałam ją jednym tchem a  po jej przeczytaniu moje spojrzenie na wiele spraw, które do tej pory wydawały mi się istotne zmieniło się.
Bo czyż można sobie wyobrazić wieloletnie życie pozbawione wszystkiego, gdy Twoją własnością są tylko metalowe miska i łyżka i to co masz na grzbiecie. 

             Kto sięgnie po tę książkę z pewnością nie pożałuje swego wyboru.

_______________________________________________________________________
 Ewa Ludkiewicz - urodzona w Warszawie w 1923 roku, córka Zdzisława Ludkiewicza, ekonomisty rolnego, profesora polityki agrarnej SGGW, który uczestniczył w organizowaniu administracji niepodległej Polski a w rządzie Władysława Grabskiego był ministrem reform rolnych. W czasie okupacji hitlerowskiej uczęszczała do średniej szkoły rolniczej, gdzie zdała małą maturę.Po śmierci ojca podjęła pracę w Skierniewicach w Majątku Doświadczalnym SGGW. Po zakończeniu wojny Ewa z bratem i matką przeniosła się do posiadłości Ludkiewiczów w Milewku na Pomorzu. Po wyjściu z więzienia wyszła za mąż. Mieszka obecnie w Gdańsku, gdzie należy do Związku Byłych Więźniów Politycznych.

Władysław Śliwiński -  bohaterski pilot bitwy o Anglię, wrócił do kraju a tu został oskarżony o bycie agentem i stracony w 1951 roku.


* Ewa Ludkiewicz,"Siedem lat w więzieniu.1948-1955",wyd.BiT,wyd.II,2011 r.str.63
** tamżę, B. Otwinowska -  wstęp, str.5
*** tamże, str.131
****.tamże, str.102


________________________
Książkę przeczytałam w ramach wyzwania Polacy nie gęsi.....


 

czwartek, 7 maja 2015

Na dobranoc.....



                          przypomnę jeszcze, że do soboty można spróbować szczęścia w mojej wygrywajce nie wygrywajce  i zdobyć powieść Roberta Whitlowa "Wybór".


Zachęcam do wzięcia udziału w zabawie.....jeszcze niezdecydowanych.


Śpij bajki śnij
Kolorowe piękne dobre bajki
W nich na łące ty
Wokół ciebie niezapominajki
Abyś zapamiętał sen radosny
Pełen słońca i oddechów wiosny





Nie znałam tej piosenki Grechuty a ona taka niezwykle liryczna i piękna.....


wtorek, 5 maja 2015

Przyjaciel.......



             



            Dziękuję za wszystkie miłe słowa zawarte w komentarzach pod wczorajszym moim postem.





Przyjaciel

Jesteś przyjacielem, ponieważ jesteś węzłem,
który łączy, lecz nie zniewala.
Jesteś przyjacielem, ponieważ jesteś podmuchem,
który uspokaja, lecz nie usypia.
Przyjacielem, ponieważ jesteś bratem,
który upomina, lecz nie upokarza.
Przyjacielem, ponieważ jesteś wzrokiem,
który patrzy, lecz nie osądza.
Jesteś przyjacielem, ponieważ jesteś ręką,
która prowadzi, lecz nie ciągnie na siłę.
Przyjacielem, ponieważ jesteś oazą,
która pokrzepia, lecz nie zatrzymuje.
Przyjacielem, ponieważ jesteś sercem,
które kocha, lecz nie zmusza.
Przyjacielem, ponieważ jesteś czułością,
która chroni, lecz nie podporządkowuje.
Przyjacielem, ponieważ jesteś obrazem Boga.
Właśnie dlatego. 

                                                                        Oshiro Elena


poniedziałek, 4 maja 2015

Minął kwiecień...małe podsumowanie.....i inne informacje...


     


 Już nam się majowo zrobiło a ja jeszcze nic nie skrobnęłam o tym co w kwietniu się u mnie czytelniczo działo. Może dlatego mi nie było spieszno, bo specjalnie nie mam się czym chwalić, gdyż przeczytałam tylko cztery książki z czego tylko dwie udało mi się nie tak zaopiniować, jak je opisać. Niestety pisze mi się coraz gorzej. A są to : Kot Georgesa SimenonaWybór  Roberta Whitlowa.

Wszystkie książki przeczytane w kwietniu pochodzą z mojego bibliotecznego zbioru, ale dwie z nich jako prezenty przybyły do mnie dopiero w tym roku.
             


Cieszę się, bo w poprzednim miesiącu udało mi się powstrzymywać od kupowania książek i  mój zbiór powiększył się tylko o jedną


A cieszę się dlatego, że jak ostatnio wybierałam książkę  do czytania to mnie trochę przeraziło, że ich tyle czeka na czytanie a jest to przeważająca większość biblioteczki i przez moją głowę przeleciała jak błyskawica myśl :  kiedy ja je wyczytam? i czy zatem jest sens kupować kolejne książki?  Tym bardziej, że korzystam jeszcze z biblioteki. Aby jednak nie pozbawiać się przyjemności pozyskiwania nowych książek po prostu będę się mocno zastanawiać nad każdym zakupem.

W kwietniu spotkały mnie dwie przyjemności :

- blog mimo, iż nawet moim zdaniem staje się coraz mniej atrakcyjny czytelniczo przekroczył liczbę 200,000 odwiedzin,

- na portalu Granice.pl moja opinia do książki "Zakładniczka" Clary Rojas była pokazywana jako jedna z pięciu opinii miesiąca co przyjęłam z miłym zaskoczeniem.

        Planów czytelniczych nie robię na maj, na razie wyczytuję przyniesione  z biblioteki książki Stanisława Srokowskiego, którego odkryłam dzięki "Nienawiści". Muszę przyznać, że  przypadł mi do gustu jego styl pisarki a to co pisze mnie zaintrygowało na tyle, że postanowiłam bliżej go poprzez jego książki poznać.

        A i o coś jeszcze. W tym miesiącu w naszej bibliotece będzie gościć Barbara Kosmowska, którą znam już,  ale tylko z dwu  a może trzech książek i ze spotkania z nią z pewnścią  nie wyjdę bez książki z autografem, myślę, że będzie to "Niebieski autobus", którego jestem dość ciekawa.


        I tyle na dzisiaj przynudzania. Życzę Wam dobrego tygodnia a od jutra podobno ma być ciepło, a nawet gorąco....


A w przyrodzie się dzieje.....






niedziela, 3 maja 2015

Witaj maj, trzeci maj......



   Dzisiaj w patriotycznym nastroju.

                                          
                        Biało czerwony kolaż z nutą zielonej nadziei zamiast kotyliona.






sobota, 2 maja 2015

Kilka zdjęć nawiązujących do biografii Gaudiego......




                „Autobiografia Gaudiego została zapisana w kamieniu; w popękanych kaflach, szylkrecie, powykręcanym metalu, witrażach i wypolerowanym złocie; w cemencie i zaprawie murarskiej. Aby stworzyć obraz człowieka, musimy bliżej przyjrzeć się budynkom, które zbudował, w których mieszkał, przedmiotom, które czcił, i źródłom jego wyobraźni: temu, co sam nazwał Wielką Księgą Natury” – napisał Autor książki we wstępie do tej jedynej w swoim rodzaju „biografii architektonicznej”. 

          Książkę tę prezentowałam tu  a dzisiaj wrzucam kilka zdjęć ukazujących geniusz hiszpańskiego architekta. Zdjęć  niestety nie robiłam sama, gdyż niedane mi jeszcze być w Barcelonie, a czy będzie.......? , ale mój syn, który tam na króciuteńko zawitał.