czwartek, 31 grudnia 2015

Kolejny rok odchodzi......




                  




       Czytanie "Solo" Soni Raduńskiej i kończący się dzisiaj rok sprawiają, że jestem w  dość minorowym nastroju. Jak bym była młoda, tak jak to było lat .......temu to z pewnością szalałabym na jakimś balu, gdyż wówczas ich nie opuszczałam w kolejnych latach. Na balu nie na prywatce, bo to nie ten klimat i frajda.  Ale dzisiaj spędzę wieczór w gronie rodzinnym, trochę przy telewizorze chociaż te atrakcje, które się zapowiadają wcale mnie jakoś nie cieszą, bo co roku w zasadzie serwują nam to samo....muzycznie też. 
           Teraz mój nastrój oddaje najlepiej ten utwór Uniwersu, który wczoraj odkopałam na yt i wrzuciłam na FB,







ale wieczorem może być jednak bardziej szampańsko i będą mnie kręciły takie rytmy :




A jednak to sentymentalne wspomnienia.

Życzę Wam kochani klimatycznego wieczoru, gdziekolwiek go będziecie spędzać. 

A w nadchodzącym roku niech nam się dobrze dzieje.....

środa, 30 grudnia 2015

O konkursie........





           Ja dawno konkursu żadnego nie organizowałam. Pozostawiam to na przyszły rok, ale za to pozostawiam informację o tym, który jeszcze w tym roku zorganizowała 

http://webep1.com/Zobacz/To?a=4167&mp=400&r=Lw2&utm_source=pp&utm_medium=cps&utm_campaign=webepartners
 
 
                     
Wygraj książkę "Jak wyglądać olśniewająco"!
Jak wyglądać olśniewająco


Do zgarnięcia trzy egzemplarze książki "Jak wyglądać olśniewająco"!

Poradnik stanowiący obowiązkową lekturę każdej nowoczesnej, szykownej kobiety może być Twój!

Weź udział w konkursie >


 
Sprawdź szczegóły >
 Tym osobom, które się zdecydują wziąć w nim udział życzę powodzenia.

wtorek, 29 grudnia 2015

Cytat zamiast życzeń noworocznych.







                                        "Dom to miejsce, w którym trzyma się książki".
"A kiedy zamykam książkę powinnam się czuć bardziej oświecona".

                                                                  Erica Jong





Niech książki czytane w Nowym Roku sprawiają, że po ich już odłożeniu będziemy się czuć bardziej oświeceni . __________________________

Cytaty pochodzą z książki Soni Raduńskiej "Solo".
Źródło zdjęć 

piątek, 25 grudnia 2015

Z narodzenia Pana.....




źródło

Z narodzenia Pana dzień dziś wesoły,
Wyśpiewują chwałę Bogu żywioły:
Radość ludzi wszędzie słynie,
Anioł budzi przy dolinie
Pasterzów co paśli pod borem woły.

Wypada wśród nocy ogień z obłoku,
Dumają pasterze w takim widoku:
Każdy pyta co się dzieje?
Czy nie świta? czy nie dnieje?
Zkąd ta łona bije tak miła oku?

Ale gdy Anielskie głosy słyszeli,
Zaraz do Betleem prosto bieżeli:
Tam witali w żłobie Pana,
Poklękali na kolana,
I oddali dary co z Bobą wzięli.

Potem wykrzyknęli wgłos na przemiany,
Żyj Jezu maleńki na świat wydany:                                  
Niech ci Panie od nas chwała,
Nie ustanie wiecznie trwała;
Żyj, żyj Zbawicielu z nieba zesłany.

Odchodzą z Betleem pełni wesela,
Że już Bóg wysłuchał prośb Izraela:
Gdy tej nocy to widziełi,
Co prorocy widzieć chcieli,
W ciele ludzkiem Boga i Zbawiciela.

I my z pastuszkami dziś się radujmy,
Chwałę z Aniołami wraz wyśpiewujmy:
Bo ten Jezus z nieba dany,
Weźmie nas między niebiany,
Tylko go z całego serca miłujmy.


__________________________________________

Śpiewnik kościelny/Z narodzenia Pana dzień dziś wesoły


środa, 23 grudnia 2015

Na Świąteczny czas.....







        Wszystkim, którzy tu do mnie zaglądają a szczególnie obserwującym blog życzę Świąt Bożego Narodzenia pełnych radości i spokoju, spędzonych tak jak sobie  każdy z Was wymarzył, ale przede wszystkim nie samotnie i nie tylko z książką w ręku. 




niedziela, 20 grudnia 2015

Co chętnie widziałabym pod choinką.



             Wprawdzie, jak na razie,  realizacja takich marzeń nie jest możliwa, ale gdyby ktoś chciał mi zrobić prezent w postaci jednej z tych książek nie byłoby protestu z mojej strony....absolutnie.






Stryjeńska

Angelika Kuźniak

 

Zofia Stryjeńska była malarką na śmierć i życie, budziła podziw i zawiść, zaznała wielkiej sławy i straszliwej nędzy. A w tle jej życia krótka, chwiejna niepodległość, elity kulturalne międzywojennej Polski – Iwaszkiewicz, Tuwim, Pawlikowska, Boy, Witkacy, a zaraz potem Hitler i Stalin.
O czym rozmawiała cyganeria warszawska, krakowska, zakopiańska, paryska? Co ich łączyło z Zofią Stryjeńską? Z kim się artystka przyjaźniła? Czego się bała? Jak wyglądał jej związek z wybitnym architektem Karolem Stryjeńskim? Gdzie piła wódkę i jakie wznosiła toasty? O czym milczała? Jak na jej decyzje wpływało macierzyństwo? To tylko kilka z setek wnikliwych pytań, które zadaje Angelika Kuźniak, pozwalając nam w Zofii Stryjeńskiej zobaczyć człowieka z krwi i kości, a w jej rozterkach ponadczasowe dylematy. 



Lew Tołstoj. Ucieczka z raju

Pawieł Basiński 

 

 Sto lat temu w Jasnej Polanie zdarzyło się coś, co wstrząsnęło całym światem. Osiemdziesięciodwuletni pisarz, hrabia Lew Tołstoj potajemnie, w nocy, uciekł z domu w nieznanym kierunku. W listopadzie 1910 roku z 50 rublami w kieszeni dotarł do stacji Astapowo, gdzie zmarł. Od tego czasu szczegóły ucieczki i śmierci wielkiego starca obrosły mnóstwem mitów i legend…
Tołstoj przez całe swoje życie był niewygodny. Władzę uważał za zło, nawoływał do odmawiania służby wojskowej i piętnował zbytek. Obstawał przy tym, że na zło nie wolno odpowiadać złem – jedynie miłością, co wiązało się z jego głębokimi przekonaniami religijnymi. Ale największy żyjący Rosjanin, sumienie narodu, objęty był oficjalną ekskomuniką, ponieważ twierdził, że Cerkiew i władze państwowe są zepsute i sprzeniewierzają się prawdziwemu chrześcijaństwu. I nie zmienił zdania do życia.
Znany pisarz i dziennikarz Pawieł Basiński na podstawie dokumentów, także archiwalnych, przedstawia nie tyle własną wersję ucieczki, ile jej żywą rekonstrukcję. Czytelnicy mogą prześledzić życie Lwa Tołstoja, poznać przyczyny rodzinnego dramatu i tajemnicze okoliczności, w których powstał jego testament duchowy.
Całość ilustrowana jest rzadkimi fotografiami ze zbiorów muzeum w Jasnej Polanie oraz Państwowego Muzeum Lwa Tołstoja.

 

 

Wolontariuszka

Marek Harny

 

 Historia uczucia dwojga młodych ludzi, których na pozór dzieli zbyt wiele, by mogło im się udać. 

Agnieszka jest dziewczyną z dobrego domu. Wychowywana bez ograniczeń i uprzedzeń, dostaje od życia wszystko, czego zapragnie. Mimo to czegoś jej brakuje, czegoś szuka. Chciałaby robić coś pożytecznego. Pracowała już z opóźnionymi dziećmi i w hospicjum. Teraz zamarzyła jej się praca z narkomanami, których uznała za najbardziej nieszczęśliwe ofiary społeczeństwa. Chce zostać streetworkerką, brać udział w programie wymiany strzykawek. Michał, kilka lat starszy od Agnieszki, całe życie musiał walczyć o siebie. Później również o innych. I Szymon, kontrowersyjny terapeuta, który niespodziewanie wkracza w życie Agnieszki i Michała.Różne wyobrażenia, wzorce i kanony dobra, ale ten sam zapał i niepohamowane pragnienie bliskości drugiego człowieka.

 

 

Ja, Fronczewski

Piotr Fronczewski, Marcin Mastalerz

 

Nie ma Polaka, którzy nie znałby tego pięknego głosu. Znaku rozpoznawczego najwszechstronniejszego polskiego aktora, wybitnego w każdym swoim wcieleniu: teatralnym, filmowym, telewizyjnym, kabaretowym.
Niezapomniany Pan Kleks, zwariowany pan Piotruś i tragiczny Edyp. Szpicbródka, Franek Kimono i jeden z najlepszych Hamletów w historii polskiego teatru. Aktor wyczynowiec, który zagrał w swoim życiu kilkaset ról, w każdą wkładając całe swoje mistrzostwo. Aktor, który czytając książki o Harrym Potterze, ożywił je lepiej niż hollywoodzkie filmy. Ale to przede wszystkim ciepły, skromny człowiek, patrzący na swoje dokonania z dystansem i przymrużeniem oka.
Piotr Fronczewski szczerze opowiada o swoim dzieciństwie na gruzach zburzonej Warszawy, niezwykłej relacji ze 103-letnią mamą, o rodzinie, przyjaciołach, miłości do motocykli, debiucie scenicznym w wieku 11 lat i doświadczeniu starości na scenie oraz poza nią. Ta rozmowa to pasjonująca wycieczka przez najciekawsze momenty historii polskiego kina i teatru ostatniego półwiecza, ale też spotkanie z człowiekiem, który dzieli się swoją mądrością życiową w sposób żartobliwy, nienachalny i budzący szczerą sympatię.


A co pod Waszymi choinkami mogłoby się znaleźć? 

_________________________________

Opisy i zdjęcia pochodzą ze strony Matras pl.

sobota, 19 grudnia 2015

Przeczytałam w minionym tygodniu i podczytuję.



             Wreszcie powróciłam na trwale do domu, ale teraz czeka mnie gorący czas  przedświąteczny i chociaż nigdy nie przesadzam to jednak jest to zawsze wyzwanie a jeszcze w tym roku, gdy dni świątecznych, które zaczynamy wraz z kolacją wigilijną  zblokowało się aż trzy. 
Mimo to jednak coś sobie podczytuję chociaż  projekt 52/2015 zakończyłam w tym tygodniu z sukcesem przeczytawszy trzy ostatnie w nim książki :

  50./Fragmenty mojego życia -  Catherine Doherty
  51./Na południe od granicy, na zachód od słońca - Haruki Murakami
  52./Czas przeszły - Francois-Marie Banier.

Podczytuję  zaś w ciągu dnia, jak znajdę chwilkę wolną

 a wieczorem i rankiem 


Dziękuję za wszystkie pozostawione komentarze pod poprzednim postem.  Moje odpowiedzi pojawią się chociaż nie od razu. Internet mam słabiutki a czasu na siedzenie w sieci niewiele.

Pozdrawiam wszystkich zapiątkowo.


Ostatnie.

niedziela, 13 grudnia 2015

Finiszuję w projekcie 52/2015.




                        Wygląda na to, że jednak uda mi się zrealizować projekt 52 książki w tym roku. W ubiegłym tygodniu bowiem przeczytałam błyskawicznie i  z ogromną przyjemnością  te trzy małe Koliberki zawierające twórczość znakomitości w świecie klasyki literatury.


Przeczytane to :

Pierwsza hrabina Wessex - Thomasa Hardy
Jej pierwszy bal - Katherine Mansfield
Stara panna - Edith Wharton


i kończę już 50-tą książkę.

Żywię nadzieję, że w przyszłym roku  uda mi się podgonić z szerszą prezentacją  chociaż  części książek przeczytanych w tym roku.
Całą listę książek, które przeczytałam w 2015 można zobaczyć w zakładce.  
A w tym roku jeszcze tylko dwie ... pewno sięgnę znów po Kolibry, bo czasu niewiele tym bardziej, że w czasie Świąt nie mam szans na czytanie.

A jak to u Was wygląda? 

Grudniki w tym roku cieszą już swą urodą. Nawet te co u mnie kwitną zazwyczaj dopiero prawie przed Wielkanocą.

poniedziałek, 7 grudnia 2015

Malutkie podsumowanko listopada i coś na ten tydzień.




         Listopad nie zakończył mi  się sukcesem czytelniczym. Udało mi się bowiem przeczytać tylko cztery i to niezbyt objętościowe książki, a opisać i to tylko króciutko tylko jedną. Przeczytane w listopadzie to : 

Srebrne gody - Maeve Binchy
Objawienie -  Didier van Cauwelaert
 
Kara - Maja Wolny 
Trzecia próba lotu - Wanda Witter 

 Sytuacja może ulegnie poprawie na tym polu być może dopiero w nowym roku. Tak po cichu na to liczę.
A dzisiaj ze sobą biorę na ten tydzień kilka Kolibrów, bo cieniutkie i pozwolą mi trochę podgonić projekt 52 książki oraz coś  na adwentowy czas czyli zdobyte kiedyś za punkty na Granice.pl  "Fragmenty życia" Catherine Doherty

źródło


Oczywiście zabieram również ze sobą aparat i druty, gdyż dziergam czapki i opaski na zimę dla siebie, męża i córki.



Dobrego tygodnia wszystkim, którzy zaglądają do mnie, mimo iż ja tu rzadko bywam, życzę.

niedziela, 6 grudnia 2015

Święty zawsze aktualny ...... Biskup z Myry........



źródło


               "Od epoki, w której żył św. Mikołaj, dzieli nas siedemnaście stuleci. To wystarczająco długi czas, by wiele wydarzeń z życia Świętego uległo zapomnieniu. Dziś wiedza o nim jest mieszaniną faktów historycznych i legend. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że nawet w fantastycznie brzmiących opowieściach o św. Mikołaju tkwi ziarno prawdy.
Święty Mikołaj nieustannie przekazuje nam jedną, zawsze aktualną ideę. Przypomina o potrzebie ofiarności wobec bliźniego. Pięknie ujął to papież Jan Paweł II mówiąc, że św. Mikołaj jest „patronem daru człowieka dla człowieka” "./
Święty Mikołaj - „patron daru człowieka dla człowieka”/.

 
A każdy dar dawany bardziej cieszy niż otrzymywany......o tym się za każdym razem przekonuję. A szczególnie, gdy darem tym jest własny czas.

poniedziałek, 30 listopada 2015

Zimowe migawki a także co czytałam, co czytam i co przybyło do mojej biblioteczki.


              Osobiście mam nadzieję, że to tylko drugi epizod zimowy, który zmienił wokół mnie krajobraz. Chociaż lubię takie krajobrazy to jednak mroźna zima mnie już przeraża. Wolę ją lekką z niewielką ilością śniegu.




      Jak przewidywałam "Karę " Maji Wolny, o czym pisałam w wcześniejszym poście, przeczytałam błyskawicznie, bo lubię książki, w których wspomnienia przeplatają się z teraźniejszością. Tym bardziej, gdy jest to pewien rodzaj obrachunku ze sobą i z  tą przeszłością. Ciekawym wątkiem w swoistym monologu bohaterki jest emigracja,na którą zdecydował się jej teść, żołnierz w II wojnie światowej, ale i ona wychodząc za mąż za Belga polsko - walońskiego pochodzenia, który zajmuje się jako wykładowca na brukselskiej uczelni problemem emigracji.
 

           Po powrocie do domu wyciągnęłam z półki nabytą kiedyś chyba na allegro "Trzecią próbę lotu" Wandy Witter, która zainteresowała mnie dramatycznym losem głównej bohaterki, repatriantki z Druskiennik, która wraz z piątką dzieci osiedliła się na Dolnym Śląsku. I tę książkę szybko przeczytam, bo mnie już wciągnęła powikłanymi losami bohaterek i przeplatającą się dramatycznie teraźniejszością  z przeszłością.

             




            
 W tym roku niewiele książek zasiliło moją biblioteczkę, być może i dlatego, że tak rzadko od pół roku bywam w internecie, ale w listopadzie pojawiły się dwie nowe a są nimi : 







 
To tyle na cały tydzień, bo znów znikam żegnając się do soboty.
Dobrego początku grudnia życzę wszystkim zaglądającym a molom książkowym prezentów książkowych w dniu Świętego  Mikołaja.      





      




niedziela, 29 listopada 2015

Adwentowo...........M.J.Kononowicz.






 Idę pod niebem adwentowym



Jest zima, śnieg i biały księżyc.
O czwartej rano szosą w dół
idziemy depcząc własny cień i
ślady wcześniejszych, cudzych stóp...


Dziwny to spacer: Bóg z człowiekiem
pod rękę jak przyjaciół dwóch –
Mówisz mi: „Każde twe życzenie
Spełnię, więc czego pragniesz – mów!”


A ja – pamiętasz, Przyjacielu –
wpatrzony w gwiazdy, śnieg i świt,
równie rozrzutny jak Ty hojny,
odpowiedziałem Ci, że – nic.


A dzisiaj głodny i spragniony,
samotny, trwożny, pełen trosk,
idę pod niebem adwentowym
i wiem, że idziesz mi na wprost.


                                                                                             M. J. Kononowicz


Tym pięknym a jakże oddającym moją nędzę wierszem wchodzę w czas oczekiwania, do którego i Was zapraszam.


________________________

wiersz zaczerpnęłam ze strony

poniedziałek, 23 listopada 2015

I znów minął tydzień oraz krótko o "Objawieniu" Didiera van Cauvalaerta.



       Powinnam była zamieścić już opinię o przeczytanym czwartym tomie detektywistycznych przygód Jacka Przypadka, bo Pan Getner  mi się delikatnie przypomniał, ale jeszcze jest w trakcie pisania. Nie przychodzi mi to łatwo w warunkach w jakich spędzam tydzień a poza tym przyzwyczaiłam się do pisania bezpośrednio na komputerze i w tej sytuacji jest mi go brak.

 


     Pod względem czytelniczym poprzedni tydzień minął mi na przyjemności poznawania  "Objawienia" francuskiego pisarza Didiera van Cauwelaerta, w którym zabrałam się do Meksyku. Podróż tę odbyłam razem z bohaterką, znaną w Paryżu okulistką, mającą za zadanie zmierzyć się z oczami Najświętszej Marii Panny w odbitym w 1531 roku na szacie Juana Diego swym obrazie.  Juan Diego  ma być kanonizowany, ale jak się okazuje bardzo tego nie chce więc robi wszystko -  oczywiście w sobie tylko możliwy sposób -  co jest możliwe, by Nathalie Krenz, córka Żydówki i katolika z wyboru ateistka, swą diagnozą mu pomogła. Staje się jednak inaczej, a on niechcący przyczynia się do tego, że prawdopodobnie Nathalie powróci do swych marzeń sprzed czasu, gdy zaczęła zajmować się głównie zarabianiem pieniędzy.
Książka jest wielowątkowa. Głównym wątkiem jest w niej podjęcie przez dostojnika z Watykanu próby zaprzeczenia cudowności obrazu Matki Boskiej z Gadelupe a co za tym idzie nie dopuszczenia do kanonizacji Juana Diego, ale jest w niej i romans, który być może ma się szansę dobrze zakończyć jednak nie w Paryżu a w Meksyku, miasto Meksyk trochę jakby od podszewki a także tajemnice Watykanu.
Fabuła jest ciekawie skonstruowana, temat równie interesująco zaprezentowany a przy tym finał zaskakujący. Czytałam "Objawienie" z dużą przyjemnością przy okazji nabywając trochę różnej wiedzy. To lektura, przy której można się świetnie  zrelaksować i ja to robiłam wieczorami.
   
       To tak tylko króciutko o tym co czytałam a teraz znów Was żegnam na cały tydzień życząc, by paskudna pogoda jaka się  zapowiada nie zepsuła nam nastroju.  Ze sobą tym razem zabieram kolejną książkę z moich półek a jest nią  "Kara" Maji Wolny, którą już zaczęłam czytać i prawdopodobnie łyknę  szybko co pozwoli mi na kontynuację "Młodości króla Henryka IV" Henryka Manna.

Kończę jak zwykle ostatnio zdjęciami. Tym razem goście, którzy korzystają z bogactwa orzechów w tym roku, które nadal spadają z orzecha.


poniedziałek, 16 listopada 2015

Coś o zdrowiu..... i jaką profilaktykę stosowała matka Louisa Armstronga.....



       Nabyłam sobie ostatnio świetną książkę Marka Zaremby pt. Jaglany detoks. W książce tej autor prowadzący blog gotuj zdrowo.pl szeroko traktuje o zdrowym stylu życia i odżywianiu.
Książka, którą się świetnie czyta,  estetycznie wydana,  z wieloma kolorowymi zdjęciami zawiera nie tylko dobre rady jak sobie radzić z dolegliwościami, ale również sporo ciekawych przepisów na dania, których podstawą jest zapomniana a obecnie powracająca do łask kasza jaglana. Kaszę jaglaną sama mile wspominam ...lubiłam ją ugotowaną przez babcię na mleku z własnego, wyprodukowanego w gospodarstwie prosa, którego obecnie chyba trudno u nas spotkać a  kasza w sklepie jest z importu.
W książce swej Marek Zaremba kilka stron poświęca strajkującym jelitom i wczytując się w ten rozdział przypomniałam sobie co pisał w swojej autobiografii p.t. Moje życie w Orleanie Louis Armstrong o tym jak matka ich leczyła : 


       - Bałam się, że babcia cię nie puści. Zdaję sobie sprawę, że nie zrobiłam dla ciebie tyle, ile powinnam. Ale, synu, mama to nadrobi.
Żeby nie ten twój niedobry ojciec, wszystko poszłoby lepiej. Robiłam, co mogłam , ale zostałam sama jedna z tym maleństwem. Ty, synu, jesteś jeszcze za młody i całe życie przed tobą. Zapamiętaj to sobie : kiedy ktoś jet chory, nikt mu nic nie da. Dlatego musisz dbać o swoje zdrowie. To ważniejsze niż pieniądze. Chcę, żebyś mi przyrzekł, że do końca życia będziesz przynajmniej raz w tygodniu brał na przeczyszczenie. Przyrzekasz?
        - Tak, mamo - powiedziałem.
        - Dobrze. Teraz podaj mi pigułki z górnej szuflady w komodzie. Są w pudełku z napisem "Drażetki węglowe". Takie malutkie czarne.
        Wyglądały jak "Pigułki wątrobiane Cartera", tylko że były chyba trzykrotnie czarniejsze. Kiedy na życzenie matki połknąłem trzy takie pigułki, kobieta, która mnie przywiozła, powiedziała, że musi już iść.[str. 12]
        Jak już  mówiłem, matka zawsze pouczała mnie i Mamę Lucy o cudownym działaniu środków przeczyszczających.
         - Małe przeczyszczenie raz lub dwa razy na tydzień - mawiała - usunie wszelkie dolegliwości i zarazki, które nie wiadomo skąd biorą się w żołądku. Nie stać nas na jakiegoś lekarza za pięćdziesiąt centów czy dolara".[str.16]



       Jednym słowem podstawą zdrowia są doskonale funkcjonujące jelita.  Warto więc o nich pamiętać... czyż nie?

       A książkę Marka Zaremby, który jest dietoterapeutą uważającym, że "kluczem do zdrowia jest synergia pomiędzy sferą materialną i duchową " żegnając się znów na cały tydzień  gorąco polecam.

I jeszcze na koniec jesienny akcent.....

niedziela, 15 listopada 2015

Chryzantema - ks. Jan Twardowski w niedzieli z poezją....

 

              Kocham chryzantemy  ... te ogrodowe szczególnie i lubię ich zapach, ale nie wiedziałam, że roztarte liście krwawnika pachną jak one.

 

 

 

Chryzantema

ksiądz Jan Twardowski

 
 
Nikt o tym by nie pomyślał
nikt by się nie spodziewał
że liście krwawnika roztarte
pachną jak chryzantema 











Na zdjęciach jesień w ogródku mojej drogiej teściowej.
_____________________________________
Wiersz zaczerpnęłam ze strony .

poniedziałek, 9 listopada 2015

Wyniki ........


                Dzisiaj, z poniedziałku, króciutko o tym do kogo trafi książka


Chęć jej posiadana wyraziło 11 osób a los uśmiechnął się tym razem do Beaty.
Beatko gratuluję Ci i proszę o podanie mi  adresu na  gut.anna1@gmail.com a książkę wyślę w przyszłym tygodniu. 

    Żegnam się  jesiennie i znikam a wszystkim, którzy tu wpadną życzę dobrego tygodnia.


      Liście, które jesienią spadają z drzew, chciałyby się wskazać jako przykład przemijania. Byłby to jednak zły przykład, ponieważ po kilku miesiącach drzewo wypuści nowe liście i nastanie wiosna, dokładnie taka jak była wcześniej. 
                                                                                                     Peter Rosegger


 Za chwilę zrobi się szaro i buro, ale ja mam spory zapas zdjęć, którymi będę powracać do barw jakimi nas ten rok obdarzał.

niedziela, 8 listopada 2015

O czytaniu i pracowitych pszczólkach.






             W październiku przeczytałam cztery i pół książki a w minionym tygodniu "zaliczyłam" kolejną. Wszystkie te powieści to pozycje wyczytywane z mojej biblioteczki...ostatnio faktycznie prawie, że nie kupuję książek więc moje noworoczne założenie "więcej przeczytać niż kupić" się świetnie ma. O tym co czytałam w poprzednim miesiącu już pisałam a w pierwszym tygodniu listopada połknęłam Srebrne gody Maeve Binchy. To takie dobre czytadło na jesienną melancholię. Ze względu na charakter swoich obowiązków w tygodniu sięgam ostatnio po literaturę lżejszą, nie obciążającą psychiki...z takim bardziej pozytywnym wydźwiękiem. I dlatego też na tydzień, który jest przede mną zabieram ze sobą Objawienie Didiner Van Cauwelaert, którą nabyłam prawdopodobnie na jakiejś antykwarycznej wyprzedaży.

        W międzyczasie nadal podczytuję ekscytujące wspomnienia Jerzego Damsza, lotnika walczącego w Wielkiej Brytanii w 307  Dywizjonie Nocnych Myśliwców.

        Przykro mi, że nie odwiedzam Waszych blogów, że tylko od czasu do czasu do Was wpadam tu czy tam ...niestety nie mam na razie innej  możliwości.
Cieszę się, że mój blog na razie nie "zamiera" mimo wszystko a to dzięki temu, że tu zaglądacie.



      Słoneczny ubiegły tydzień sprawił, że małe pszczółki uwijały w ogrodzie na jedynych kwiatach, które w nim jeszcze kwitną. O czym świadczą moje zdjęcia, które Wam dedykuję. Tylko nie wiem czy to jeszcze na miodzik, czy raczej tylko delektowanie się nektarem chryzantem......

      Jeszcze można zgłosić chęć posiadania książki "Cień tajnych służb".

sobota, 7 listopada 2015

Jeszcze czekam.......



               Gdyby jeszcze ktoś był chętny na 


można do jutra jeszcze wyrazić chęć pod tym postem  .
Wyniki tego szybkiego konkursu podam w poniedziałek zanim znów opuszczę sieć.


 Złota Polska Jesień na tuchowskim Garbku......


poniedziałek, 2 listopada 2015

Minął ostatni tydzień października ...co przeczytałam co mi przybyło w biblioteczce i szybki konkurs.

 

                   O ile poprzedni tydzień zakończył mi się rodzinną uroczystością o radosnym charakterze o tyle ten, który właśnie minął, miał smutny akcent. W sobotę znów popędziłam na Śląsk, ale tym razem bliżej, gdyż w okolice Pszczyny, gdzie  odbyła swą ostatnią ziemską podróż niezwykła kobieta, seniorka rodu, która może być przykładem jak przeżyć dobrze swoje życie służąc innym nie narzekając na swój los; matka, babcia i prababcia a przede wszystkim oddana żona, która przez długie czternaście lat opiekowała się swym sparaliżowanym mężem. Chciała koniecznie odwiedzić grób męża przed pierwszym listopadem a całkiem niespodziewanie dołączyła do niego. Jest to ewidentny przykład nieprzewidywalności naszego życia i potwierdzający fakt, że trzeba być zawsze przygotowanym na to, że przejść na jego drugą stronę możemy w każdym momencie. I to była również okazja do spotkania rodzinnego chociaż w innym niż to wcześniejsze gronie. 

                     A tak w ogóle to tydzień minął mi na zwykłych zajęciach w tym oczywiście również na czytaniu w ramach, którego udało mi się przeczytać mającego autobiograficzny charakter Poskramiacza lwów Willema Esschota. Była to moja pierwsza książka napisana przez belgijskiego pisarza, tym razem rodem z Flandrii a  ciekawym pełnym swoistego humoru akcentem tej uroczej opowieści o mieszkającej w latach trzydziestych ubiegłego stulecia w Antwerpii flandryjskiej rodzinie była miłość jednej z jej przedstawicielek, Adeli, do Polaka Benka, która zaowocowała Jasiem, któremu dziadek zadedykował swe "wspomnienia".
 
            Do nowych zajęć doszło mi grabienie liści zrzuconych obficie przez orzecha. Było to grabienie połączone z przeczesywaniem, gdyż sporo orzechów jeszcze w tych liściach się kryło.

Ja pracowałam a  zielonooka koteczka wygrzewała się w słońcu....



                 Na razie nadal u mnie się nic nie zmienia więc znów wybywam na cały tydzień. W domu a co za tym idzie również w sieci pojawię  się dopiero w sobotę. Przykro mi, że prawie nie miałam czasu na odwiedzanie Waszych blogów a zarazem dziękuję za odwiedzanie mojego.

                  I jeszcze jedno; w październiku przybyły mi  do biblioteczki, jako prezenty, dwie książki Wydawnictwa M 

 
 - Matrix Ewy Stankiewicz
 - Cień służb Doroty Kani.

Cień służb mam w dwu egzemplarzach, jak się okazało, więc jeżeli ktoś ma na tę książkę chęć ogłaszam szybki konkurs.


Wyrażamy chęć pod postem do soboty a ja rozstrzygnę  w przyszłą niedzielę do kogo los się uśmiechnie.

 
Życzę dobrego tygodnia .......