czwartek, 30 października 2014

Mija pażdziernik i czas pokazać nowe książki w mojej biblioteczce.



              Październik nieuchronnie zbliża się ku listopadowi, by mu przekazać pałeczkę w sztafecie miesięcy a ja uzbierałam trochę w różny sposób książek, które chciałam pokazać zanim trafią na półki i będą czekać na swoją kolej. Żywię nadzieję, że wszystkie się doczekają.  Te książki to głównie owoc odwiedzania Waszych blogów, które wciąż mnie inspirują aż do bólu mojej kieszeni, albo dają szansę zdobycia książek w drodze szczęśliwego trafu, a na ten nadal nie mogę narzekać. 
           W pierwszym stosiku znajdują się książki kupione na allegro w antykwariatach :






Letnie noce  -  z inspiracji Beaty,
Pani na Hruszowej- przy okazji
Matka Papieża - po przeczytaniu pożyczonej z biblioteki
Dwór w Haliniszkach  - z inspiracji książkowca
Miłość i wygnanie - z inspiracji Beaty/ jak wyżej/
Miłość i nienawiść - z już czasowo odległej inspiracji anetapzn
Dzieje Anglii - też z inspiracji tym razem prosperiusza.
 W drugim znajdują się książki wymienione na portalu aledil.pl, a w nim:
Kwietniowa czarownica
Przyjęcie w Angleterre
 i coś z literatury rosyjskiej czyli Wieś Bunina .

 Ten stosik to te, które cieszą inaczej, bo zdobyte :

Cień wiatru  - u przynadziei, 
jak zwykle z magnetyczną zakładką

Księga stylu Coco Chanel - u Julii
Błękitny zamek - od biblionetki za recenzję Legionu.




I na koniec  pojedynczy stosik a w nim  książka Nic, jaką sobie wybrałam u guciamal, która wietrzyła swoją bibliotekę domową. Z książką przybyły niespodzianki. Urocze prawda - i na dodatek  prosto z Paryża.
 

To by było tyle na dzisiaj i znikam, bo pracy czeka huk.

wtorek, 28 października 2014

3 x Melvin R.Starr czyli pierwsze trzy odsłony średniowiecznych kronik chirurga Hugha z Singleton.








                 Te trzy książki, o intrygujących i  wskazujących na tajemniczość ich treści okładkach, to wydane przez Wydawnictwo PROMIC kolejno w 2012, 2013 i 2014 roku -  w serii interesującego cyklu Corpus Delicti -  powieści o charakterze średniowiecznych kronik, autorstwa Melvina Starra. Fabuła książek umieszczona jest w XIV- wiecznej Anglii a ich bohaterem, który jest równocześnie narratorem,  jest Hugh z Singleton,  z wykształcenia chirurg a z przypadku i potrzeby również średniowieczny detektyw.  Melvin Starr, który prawie 40 lat uczył historii w szkole od wielu lat interesuje się średniowieczną chirurgią i zawiłościami języka  Anglii z czasów wojny stuletniej. Kiedy w 2001 roku odwiedził wraz z żoną swych znajomych w  położonym niezbyt daleko od Oksfordu Bampton spostrzegł, że miasteczko idealnie pasuje jako tło do powieści,  którą zamierzał właśnie napisać. Bardzo pomocne w realizacji tego zamiaru okazały się prace doktora Johna Blaira z oksfordzkiej uczelni Queen's  Colege o dziejach Bampton, które umożliwiły mu znakomicie ukazać w pisanych przez swego bohatera kronikach realia życia w Anglii w XIV wieku, Anglii która co dopiero przeżyła tragedię dwukrotnego pochodu dżumy, która zebrała ogromne żniwo wpływając na opustoszenie całych terenów a co za tym idzie na ich życie gospodarcze. To właśnie ta straszna czarna  zaraza, której wspomnienie przewija się przez karty książek miała pośredni, ale istotny wpływ  na decyzję ich bohatera, Hugha z Singleton,  w kwestii wyboru zawodu.
    
  Niespokojne kości to pierwsza część kronik pisanych przez Hugha z Singleton, w której poznajemy jego samego i okoliczności w jakich został chirurgiem a następnie jak to się stało, że oprócz wykonywania swego zawodu zajął się również rozwiązywaniem tajemniczych  zagadek o naturze przestępczej.
             Hugh jako najmłodszy syn podrzędnego rycerza a zarazem posiadacza małej posiadłości ziemskiej nie mogąc liczyć na schedę po ojcu miał zostać księdzem i w tym celu podjął studia w Oksfordzie, ale ponieważ nie wyobrażał sobie życia bez żony, a ponadto chciał się dalej kształcić,  nie zdecydował się na przyjęcie po ukończeniu licencjatu święceń kapłańskich. Myślał o studiach prawniczych, by później zostać doradcą króla,  ale zmienił swój zamiar za sprawą otrzymanej w spadku od kolegi, którym się opiekował w czasie choroby na dżumę,  księgi p.t. Chirurgia napisanej przez  Henriego de Mondeville'a. Księga ta zafascynowała go swą treścią do tego stopnia, że udał się na roczne studia do Paryża,  by po zdobyciu tam różnych umiejętności w zakresie chirurgii wrócić do Oksfordu i otworzyć w nim praktykę.
           Hugh miał świadomość, że w Oksfordzie, jako młody i  nie posiadający doświadczenia chirurg nie ma specjalnie szans na dochodową praktykę. Postanowił jednak zaryzykować, i jak się okazało  dobrze na tym wyszedł, gdyż tu właśnie zdobył znacznego pacjenta, który sprawił, że przyszłość jego stała się jasna i pewna. Lord Gilbert Talbot z Bampton, bo to o nim mowa, obdarzył młodego chirurga, który po osiedleniu się w Bampton wykazał się nie raz swymi umiejętnościami i sprawiedliwym postępowaniem, dużą sympatią i  zaufaniem. Toteż, gdy znaleziono w przy zamkowym szambie  tajemnicze kości wyjaśnienia ich pochodzenia zlecił właśnie jemu uważając, że skoro są to kości to najlepiej będzie, gdy zagadką ich pochodzenia zajmie się właśnie  chirurg. I w ten sposób zaczęła się przygoda Hugha z kryminalnymi zagadkami.
          Po dokładnym zbadaniu wyciągniętych z szamba kości Hugh dochodzi do wniosku, że ich właścicielką była młoda dziewczyna, która utykała na nogę. To podstawowy ślad, który według  Hugha powinien pomóc w  ustaleniu kim była posiadaczka znalezionych kości. Początki dochodzenia do prawdy jednak okazały się nie być łatwe i pierwsza próba wyjaśnienia zagadki o mały włos nie zakończyła się tragedią.  Okazało się bowiem, że oddane wiejskiemu kowalowi kości nie były szczątkami jego córki a jej adorator o mało nie oddał głowy za czyn, którego nie popełnił. Hugh, jako osoba głęboko wierząca i prawa bardzo mocno przeżył tę pomyłkę i potraktował  ją jako wyraźny znak, że musi bardziej rozważnie w przyszłości postępować, by nie doprowadzić już do podobnej sytuacji. Pociechą stał się dla niego jednak fakt, że odnaleziona córka kowala wraca do domu i historia jej narzeczeństwa znajduje szczęśliwy finał.
          Ale nie tylko niewyjaśniona historia kości zaprzątuje naszemu chirurgowi  głowę. Okazuje się bowiem się, że rycerz starający  się o rękę pięknej siostry lorda Gilberta  po ostatnich odwiedzinach na zamku nie powrócił do siebie i zachodzi obawa, że obaj z giermkiem zaginęli w niejasnych okolicznościach.  Lord Gilbert, którego sprawa zaginięcia konkurenta do ręki lady Joan żywo obchodzi poleca mu więc wyjaśnić również tę niezwykle intrygującą zagadkę. A Hugh powiązawszy ją z pewnym wcześniejszym występem grupy wędrownych artystów  na zamku i upodobaniami zamordowanego rycerza do płci pięknej, bez względu na jej pochodzenie, w zaskakujący sposób rozwiązuje cały tajemniczy i sensacyjny  wątek zawarty w fabule książki udowadniając, że kości z szamba i zaginięcie rycerza oraz  jego giermka ściśle się ze sobą łączą. 
            Niespokojne kości to świetny początek znajomości z bohaterem książek  Melvina R, Starra, który jako kronikarz narrator przemierzając  kilometry dróg na swoim niezawodnym starym Bruc'ie, by zdobywać dowody niezbędne do rozwikłania  zagadkowych przypadków, a także wykonując swój zawód chirurga w fascynujący sposób wciąga czytelnika w klimat zupełnie niewyobrażalnego dla nas pod każdym względem średniowiecznego życia różnych warstw społecznych w Bampton i jego okolicach.


  W cieniu kaplicy  to kolejna z kronik życia spisywanych przez  chirurga Hugha, który po zamieszkaniu w Bampton, w uznaniu zasług nie tylko na polu udzielania pomocy chorym, został przez  lorda Gilberta mianowany zarządcą jego włości i zamieszkał w zamku. W tej kronice Hugh snuje  opowieść o swoim  codziennym życiu na zamku w czasie, gdy jego dobroczyńca, lord Gilbert,  pilnował granicy ze Szkotami przebywając  wraz z rodziną w innej swej posiadłości  i o dwu przypadkach morderstw, których wyjaśnieniem  musiał jako zarządca posiadłości lorda się zająć.
             Gdy nieopodal kaplicy św. Andrzeja znaleziono zwłoki nadzorcy folwarcznego Alana na pierwszy rzut oka wydawało się, że został on zagryziony przez dzikie zwierzę. Jednak ewidentny brak jakichkolwiek śladów,  mimo miękkiego otoczenia wokół zwłok, jak również krwi, która powinna wytryskać z rozerwanego gardła a także fakt, że Alan nie miał na stopach butów, jak również nie leżał koło niego jego kij, jakiego używał - w czasie wieczornego obchodu posiadłości lorda -  dały Hughowi wiele do myślenia, ponieważ obalały podejrzenie, że to mógł być wilk -  tym bardziej, że wilków w tej okolicy ostatnio nie widywano. W trakcie intensywnie  prowadzonego dochodzenia, ze względu na to, że sprawa, jako zarządcy włości lorda spędzała mu sen z powiek, Hugh o mało dwukrotnie nie traci sam życia, ale gdy życie utraci z kolei podejrzany przez niego o zabójstwo nadzorcy Henry atte Bridge, na którego stopach zauważył buty zamordowanego, a których posiadania ten nie potrafił wiarygodnie wytłumaczyć sprawa się skomplikuje jeszcze bardziej. Hugh jednakże mając umysł otwarty i bystry inteligentnie wiążąc wszystkie okoliczności obu zabójstw ze swymi podejrzeniami popartymi wynikiem nocnych i dziennych obserwacji, dociekliwości i przemyśleń wykazuje jasno i dobitnie kto szantażuje niektórych spowiadających się u wikarego z kaplicy św. Andrzeja, i dlaczego również i Henry atte Bridge musiał zginąć.
              W tej części swej kroniki Hugh sporo miejsca poświęca swoim  marzeniom o żonie, które nabierają na sile  szczególnie w zimne noce na zamku, gdy nie może się rozgrzać w łożu. Martwi się, że biorąc pod uwagę nieśmiałość, jaka mu jest przyrodzona a także brak umiejętności w postępowaniu z białogłowami będzie mu trudno znaleźć żonę odpowiadającą  jego stanowi tym bardziej, że ostatnio swe uczucia ulokował za wysoko, bo aż w siostrze swego dobroczyńcy, pięknej lady Jane, która niestety już znalazła męża. Wydaje się jednak, że i tu dopisze mu szczęście, gdyż w czasie  pobytów w Oksfordzie, do którego bywa wyjeżdża po pergamin do pisania kronik, odwiedza zawsze swego mistrza z czasów studiów, Johna Wycliffe'a, u którego zasięga rad w każdej trudnej -  nie omijając również tematu małżeństwa - sprawie. Mistrz John, sam jako kawaler obcujący głównie z książkami, uczonymi i studentami nie wiele mu w tej materii może pomóc, ale proponując mu zmianę sklepu z pergaminem przyczynia się do poznania przez  Hugha  Kate, którą nie tylko zostaje zauroczony, ale która na dodatek zdaje się być idealną żoną dla kogoś takiego, jak on. 
              W cieniu kaplicy  wciąga swą interesującą fabułą równie mocno, jak pierwszy tom czytanej przeze mnie serii,  intrygując kolejnymi, różnorodnymi i pasjonującymi, a również tym razem  niebezpiecznymi  przygodami  swego nietuzinkowego średniowiecznego bohatera, który równie umiejętnie przywraca zdrowie swym pacjentom co rozwiązuje ekscytujące zagadki.
 


     O ile w dwu poprzednich tomach kronik Hugha z Singleton akcja toczy się głównie w Bampton i jego okolicach to w kolejnej, noszącej tytuł Ślad atramentu przenosimy się na pewien czas wraz z Hughem do Oksfordu, gdzie nasz chirurg kronikarz tym razem znów oprócz prezentowania swych umiejętności w leczeniu będzie miał się okazję wykazać swymi umiejętnościami detektywistycznymi. A staje się tak za przyczyną  nieszczęścia, jakie spotyka jego umiłowanego mistrza Johna, któremu znikają z mieszkania wszystkie księgi, w tym 20 ksiąg stanowiących jego własność i dwie pożyczone. Księgi te nie tylko mają bezcenną dla ich właściciela zawartość, ale również są niezwykle drogie, gdyż jak wiadomo pisane ręcznie.Więc rozpacz mistrza Johna jest po prostu ogromna a współczucie z powodu straty mistrza Hugha i oburzenie na potencjalnych sprawców wielkie. Na prośbę swego mistrza Hugh za zgodą swego chlebodawcy i z nieocenioną pomocą przydzielonego mu przez lorda sługi Artura podejmuje się więc odnalezienia skradzionych ksiąg w czym wydatnie pomaga mu również bardzo rezolutna Kate.

Tym razem Hugh naraża się nie tylko sprawcy zuchwałej kradzieży ksiąg Johna Wycliffe'a, na trop którego wpada dzięki poczynionym  spostrzeżeniom, mozolnemu śledztwu  a także i przypadkom, które jak wiadomo odgrywają niejednokrotnie  zasadniczą rolę w osiąganiu sukcesów, ale i dość wysoko postawionemu adoratorowi Kate, który gdy nie udaje mu się go skompromitować  oskarżając o kradzież futrzanego płaszcza a tym samym posłać na śmierć, bo prawo w Anglii średniowiecznej było bardzo surowe,  co rusz będzie podejmował próby pozbawienia go życia.
           W Oksfordzie  Hugh przeżywa więc sporo trudnych chwil, chwil pełnych emocji i zagrożenia, włącznie z pobytem w więzieniu, w którym śmierci uniknie  tylko, jak sam będzie później uważał dzięki opatrzności Bożej, która sprawiła, że  lord Gilbert zdążył na czas. 
Na jego głowę cały czas dybią nie przebierając w środkach zarówno złodziej ksiąg,  jak i konkurent do ręki Kate nasyłając na niego i jeden, i drugi zbirów. 
Ale zaznaje również  wielu przyjemnych momentów, do których należeć będą  te spędzane z Kate, która decyduje się zostać panią jego serca a w przyszłości żoną, jak i oczywiście radość mistrza Johna z odzyskania swych ksiąg.
           W Śladzie atramentu czytelnik otrzymuje pasjonującą kontynuację świetnej fabuły poprzednich kronik z akcją pełną dramatycznych zwrotów i niespodzianek oraz możliwość wędrowania razem z Hughem średniowiecznymi  ulicami Oksfordu a także poznawania codziennego życia i obyczajów panujących wśród jego mieszkańców, a przede wszystkim w kręgach uczelnianych. 
  
           Gdy otrzymałam Ślad atramentu i zorientowałam się, że to już trzecia część kronik Hugha, a ja nie znam dwu pierwszych zaryzykowałam i szybciutko zwróciłam się o przesłanie mi również wcześniejszych, i udało się. I w ten sposób zatapiając się w lekturze cały wrzesień spędziłam w  średniowiecznych okolicach Oksfordu towarzysząc z ogromną przyjemnością  młodemu, wzbudzającemu sympatię,  średniowiecznemu  medykowi, który z zapałem i poświęceniem służył innym nie tylko swą szeroką, jak na tamte czasy wiedzą medyczną, ale także marzył o własnym szczęściu, które upatrywał w małżeństwie.
Książki te zapewniły mi  doskonałą i pasjonującą lekturę historyczno kryminalną z  fabułą znakomicie osadzoną przez autora  w  historycznych realiach średniowiecznych Anglii , w tle których pobrzmiewa echo wojny stuletniej pomiędzy Anglią i Francją. Fabułą, w której interesująco przeplatają  się intrygujące wątki kryminalne z równie pasjonującymi obyczajowymi, i w której żywo tocząca się akcja ma zaskakujące zwroty a  jej tempo sprawia, że na nudę w czasie czytania miejsca nie ma. 
          Dużym atutem tej, jak zwykle w przypadku wydawnictwa PROMIC niezwykle estetycznie wydanej serii  jest urokliwie i z dużą znajomością tematyki, w której autor się poruszał, oddany klimat  średniowiecza. Klimat ten, który dodatkowo potęguje język, jakim książki są pisane, wyczuwa się tak dobrze dzięki temu, że Starr bardzo realistycznie i rzetelnie a zarazem interesująco pokazał w nich warunki życia i bytowania w XIV wieku poszczególnych sfer społecznych w Bampton i jego okolicach a także w Oksfordzie. A udało mu się to dzięki szerokiemu przekrojowi społecznemu powołanych do życia na kartach książek postaci, w tym przywołanych mimo fikcyjności fabuły również autentycznych postaci z tamtego okresu, jak choćby lord Gilbert Talbot, mistrz John Wycliffe, czy szeryf Oksfordu John Trillowe i miejsc. 
           Seria kronik pisana przez Melvina R Starra, pisana, bo autor napisał już ich chyba osiem jest warta poznania, gdyż to nie tylko literatura, która dostarcza przedniej rozrywki, ale to również powieści, z których można zaczerpnąć wiele interesujących wiadomości historycznych nie tylko o metodach leczenia jakimi posługiwał się średniowieczy chirurg
Osobiście pozostając  pod urokiem  średniowiecznego klimatu serii i nietuzinkowej osobowości jej bohatera, który traktuje siebie i swoje przygody bywa nawet z dużą dozą humoru liczę na to, że PROMIC szybko wyda kolejną książkę.


Za możliwość przeczytania książek, o których pisałam dziękuję Pani Agnieszce z wydawnictwa :


http://www.wydawnictwo.pl/

            

środa, 22 października 2014

Co czytam i o pewnej serii czytelniczej.



           Opinia do przeczytanych trzech kronik Hugha z Singleton już napisana  jest w połowie  i powinna w najbliższych dwu dniach zostać opublikowana na blogu a dzisiaj kilka słów o tym co czytam. Skończyłam czytać najnowszą książkę Jacka Getnera o domorosłym detektywie Jacku Przypadku czyli Pan Przypadek i korpoludki i zaczęłam,  zgodnie z podjętym wyzwaniem z koczowniczką,  czytać Lot nad kukułczym gniazdem Kena Kesey'a. Już widzę, że łatwo czytać się nie będzie, bo nie tylko, że  książka porusza trudną tematykę to jeszcze na dodatek wydana w 1990 roku przez PIW w serii KIK ma druk drobny i  momentami prawie, że zanikający więc przed moim  nie najlepszym wzrokiem  jest poważne zadanie. Na tej książce widać jak na dłoni trudności wydawnictwa w ostatnich latach, ale i braku staranności wydawniczej  - seria była wydawana do połowy lat 90-tych. Uważam, że szkoda,  iż jej zaniechano, bo była to potężna seria wydawana od lat 70-tych, w której ukazało się mnóstwo interesujących powieści pisarzy znanych i mniej znanych, a  dzięki swej szacie graficznej była świetnie rozpoznawalna. Przez jakiś czas ją  zbierałam, ale pozostało mi w biblioteczce z niej niewiele książek / kilka egzemplarzy oddałam do biblioteki, między innymi Irwina Shawa / a z tych co dzisiaj zaprezentuję  część nabyłam nie dawno.



       Chętnych do obejrzenia więcej egzemplarzy tej serii odsyłam do to przeczytałam , u której na półkach króluje sporo interesujących  pozycji w niej wydanych, które i ja chętnie bym w swojej biblioteczce widziała.

       Gdyby ktoś jeszcze zechciał się do nas przyłączyć z czytaniem Lotu..... będzie bardzo mile widziany.



sobota, 18 października 2014

Dzisiaj wigilia 30 rocznicy śmierci ks. Jerzego Popiełuszki.



                  Jest sporo książek napisanych o nim a ja niestety nie czytałam żadnej. Ale ja historię jego drogi duszpasterskiej i śmierci znam z ówczesnych przekazów. Sporo również słuchałam i czytałam o metodach stosowanych przez PRL owską bezpiekę. Rano jednakże usłyszałam urywek z książki Krzysztofa Kąkolewskiego

i zostałam ponownie ogromnie  poruszona tym co usłyszałam do tego stopnia, że  postanowiłam koniecznie książkę przeczytać. Zachęciła mnie do tego również świetna recenzja, jaką znalazłam na blogu Słowem malowane.  




„Popiełuszko. Będziesz ukrzyżowany”  powtarzane bezustannie słowa oficerów Służby Bezpieczeństwa stanowiły wstęp do męczeńskiej śmierci księdza Jerzego Popiełuszki. Nieświadomi ich wagi, wbrew własnym intencjom, rozpoczęli drogę ku przemianom ustrojowym Polski i świętości Księdza.
Krzysztof Kąkolewski, mistrz literatury faktu, prezentuje nową odsłonę rozprawy na temat zabójstwa księdza Jerzego Popiełuszki. "Popiełuszko. Będziesz ukrzyżowany" opiera się na wzbudzającym wiele sensacji cyklu reportaży publikowanych w „Tygodniku Solidarność” w 1996 roku, wzbogaconym o nowe informacje oraz materiał zdjęciowy.
Autor wpisuje zbrodnię w znacznie szerszy obraz działań służb specjalnych PRL i ZSRR, ujawnia kulisy procesu toruńskiego, który z mordu politycznego uczynił sprawę kryminalną, a oskarżonych przekształcił w oskarżających. Krzysztof Kąkolewski ukazuje zabójstwo księdza Jerzego Popiełuszki jako część bezdusznego planu zlikwidowania Kościoła w Polsce, a w dalszej perspektywie – śmierci Papieża.




________________________________
Zdjęcie i tekst pochodzą ze strony Tania Książka.pl

środa, 15 października 2014

Prawdziwa dama, żona i matka czyli Emilia Wojtyłowa - Matka Papieża.

       O książce, której poświęcam dzisiejszy wpis czytałam sporo dobrego więc, jak zobaczyłam ją na wystawce w bibliotece nie namyślając się wiele zabrałam do domu i pochłonęłam, jak rzadko w błyskawicznym tempie,  przenosząc się do pierwszej połowy ubiegłego stulecia - do Krakowa, Wadowic, Białej. Ale nie tylko tam, gdyż również do Michałowa i Klemensowa na Zamojszczyźnie skąd wywodzili się Kaczorowscy - przodkowie po kądzieli Jana Pawła II i do Czańca i Lipnika skąd pochodził jego ojciec.
Emilia z Karolem

          
Matka Jana Pawła II, Emilia z Kaczorowskich Wojtyłowa, zmarła gdy on miał zaledwie 9 lat. Mimo zagrożenia  jakim była dla jej życia  kolejna ciąża nawet przez chwilę nie potraktowała poważnie sugestii lekarza, by ją usunęła. Gdyby postąpiła inaczej nie byłoby Papieża Polaka.

         Milena Kindziuk autorka Matki Papieża podjęła się niezwykle trudnego zadania, by stworzyć obraz kobiety, po której oprócz urzędowych dokumentów, niewielu  zdjęć i pamiątek nie pozostało prawie nic nawet w pamięci osób, które mogły ją znać. Sam  Papież też nigdy jej nie wspominał chociaż pamiętał o każdej rocznicy jej śmierci. A  mimo to,  na bazie tego co z wielkim trudem zebrała, powstała urocza, pełna ciepła i sympatii dla jej bohaterki książka, z której dowiedziałam się nie tylko kim była, ale również jaką mogła być kobieta, która żyjąc ze świadomością, że kobiety w jej rodzinie przedwcześnie odchodzą nigdy nie dowiedziała się kim został jej najmłodszy syn,  dla którego zaryzykowała własne życie.

            Krakowianka, urodzona i wychowana w Krakowie, dobrze wykształcona i uformowana przez szkoły, do których uczęszczała,  a przy tym świetnie  przygotowana do życia  po wyjściu za mąż zajęła się wyłącznie prowadzeniem swego domu i wychowywaniem dzieci dzieląc los  męża, który zatrudniony w wojskowości  zmieniał miejsca pobytu wraz ze swym garnizonem, by w czasie I wojny światowej znaleźć się nawet na Morawach, gdzie spędziła rok oddalona od kraju i swego domu w Wadowicach. Odznaczała się bardzo dobrym charakterem i silną wiarą przejawiającą się nie tylko w zwykłej  pobożności, a przy tym posiadała duże wyczucie estetyczne i znakomity gustktóry widoczny był  w stylu w jakim prowadziła dom, jak i  w powściągliwej elegancji ubioru.
  
          Milena  Kindziuk w swej książce, którą wprawdzie za  biografię  Emilii Wojtyłowej  uznać nie można,  snuje prawdziwie fascynującą i niezwykle wciągającą opowieść o  zwykłej żonie i matce a zarazem, jak to często podkreśla w każdym calu damie. 

Emilia Wojtyłowa z synem Edmundem i jej słynna srebrna torebka


Z kart jej książki poznałam matkę Jana Pawła II taką, jaką w znacznym stopniu wykreowała sama autorka  na podstawie zebranych materiałów i tych strzępów informacji, jakie uzyskała od osób, które jeszcze cokolwiek mogły o Emilii powiedzieć. I tak poznałam jej historię od momentu urodzenia, poprzez dzieciństwo i młodość. Zobaczyłam ją w dniu ślubu z Karolem Wojtyłą i towarzyszyłam jej, gdy stawała  się matką, wychowywała starszego syna i straciła córkę, gdy podjęła decyzję o urodzeniu Karola i jak upadała coraz bardziej na zdrowiu cierpiąc z tego powodu i z tego, że nie może, jak należy zajmować się domem,  i jak w końcu odchodziła pogrążając w smutku męża i synów. Równocześnie poznałam jej otoczenie, rodzinę z której wyszła i jej ukochany Kraków takim jakim był wówczas gdy w nim dorastała, do którego po latach spędzonych poza nim powróciła już na stałe chociaż już cieszyć się nim nie mogła.

         Dysponując tak nikłymi informacjami trudno oczywiście było stworzyć książkę li  tylko wokół  jej bohaterki. Ale Milena Kindziuk wspaniale wykorzystała  bogatą dokumentację,  jaką zgromadziła w postaci imponującej ilości  dokumentów urzędowych, zdjęć osób i pamiątek, listów i innych materiałów jakie pokazała w książce,  do napisania  świetnej książki, w której  rzetelnie i niezwykle interesująco ukazała nie tylko nietuzinkowe losy Emilii i Karola Wojtyłów  na tle wydarzeń jakie miały miejsce w czasie, w którym przyszło im żyć, ale również ich korzenie. I ta część książki, opowiadająca o przodkach rodziców Papieża a szczególnie o przodkach matki to fascynująca podróż w przeszłość, którą również warto było przebyć.

           Matka Papieża to nie tylko książka napisana  z wielkim polotem i lekkością pióra co sprawiło, że czytałam ją z nie słabnącym zainteresowaniem i  dużą przyjemnością,  to ponadto kopalnia różnorakiej i zajmująco podanej wiedzy zarówno o rodzicach i przodkach Papieża, jak i o nim samym. A przy tym rozbudowane  tło historyczne poszczególnych wątków książki podniosły dodatkowo jej walory,  jako lektury wartej przeczytania.

           Książkę niestety muszę zwrócić do biblioteki, ale już szukam taniego źródła, bo warto ją mieć, by do niej wracać.


_________________________

Zdjęcia mojego autorstwa. 

Książkę przeczytałam w ramach wyzwań: Polacy nie gęsi i Czytamy książki historyczne.

niedziela, 12 października 2014

Jabłko - niedziela z poezją.

         

              Z pisaniem nadal mam problemy. Większe niż z czytaniem. Skończyłam Dom na kresach i powróciłam na razie z pięknej krainy wspomnień, w której : "W 1924 roku Helena założyła sad. Drzewa rosły bardzo szybko; jabłonie, grusze, wiśnie" do teraźniejszości, do Warszawy,  czytając kolejną książkę Jacka Getnera  o detektywistycznej aktywności Jacka Przypadka czyli Pan Przypadek i korpoludki.

             Dzisiejszy post zainspirowany został znów zdjęciami. Tym razem ze starego sadu moich sąsiadów, w którym wiosną niezmiennie od lat podziwiane przeze mnie jabłonki wyglądają jak panny młode w bieli a o tej porze czerwienią się swymi owocami.


 Nie zawsze jabłko jabłkiem było,
wpierw było szczere kwiecie,
przedtem pienisty kwiecia cień,
przedtem wiosenny sen na świecie,
a najpierw – czysta miłość.  

                                                  Tadeusz Borowski


 Jabłka, jak bańki tryskające z drzew
nabrzmiałe, ciche wśród ciemnych gałęzi:
(…) były jak wątłe duchy lat ubiegłych,
jak duchy duchów, sny o oczach ducha. 

                                                           Walter James Turner





 Wicher wieje, szybko tracą liść jabłonie…
Spójrzcie, tam, u szczytu jednej, jabłko płonie!
Minął zbiorów czas, lecz ono pozostało,
Choć rozbłyska w słońcu barwą tak dojrzałą. 

                                                      Maria Pawlikowska -Jasnorzewska






Dobrej niedzieli i fantastycznego wypoczynku wszystkim życzę.

______________________________________

Teksty poezji zaczerpnęłam z wikicytaty

piątek, 10 października 2014

Pochód jesieni trwa........






      


Za oknem piękna, prawdziwie  Złota Jesień Polska. Jestem nieodmiennie od zawsze pod urokiem palety jesiennych barw. Toteż odkąd fotografowanie stało się  moim hobby kocham ją "dokumentować".  Dzisiaj przy okazji wyjścia z domu zrobiłam więc pierwsze kilka fotek a  szukając cytatu o jesieni  znalazłam pełen niezwykłego uroku fragment  o niej pochodzący z powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza, Ostatnia brygada, którym się z Wami dzielę : 

     "Była to złota, dojrzałością pachnąca jesień. Najpiękniejsza z pór roku, zadumana pogodną zadumą zrozumienia i ciszy, wspaniała w mądrym uśmiechu do opadających z niej złotych i purpurowych liści, w uśmiechu do przemijającego porywu wiosennej młodości i rozkwitu lata. Najmądrzejsza z pór roku, zapatrzona w głębię tajemnic natury, spokojna, że znowu przyjdzie kwiecisty szych wiosny i znowu bujna radość lata, by przygotować jej odwieczny powrót, powrót ciężarnej nowym płodem jesieni, że znowu odda go światu, a sama, wolna już od trosk, zanurzy się w pogodzie rozmyślań.
Z bladobłękitnego stropu znikły już dawno klucze żurawi. Odleciały stada ptactwa koczowniczego, a w wysokich koronach drzew wróble odbywały swe hałaśliwe wiece, jakby naradzając się, czy zostać, czy też pofrunąć w ślad za tamtymi" .
  




______________________________________

Fragment niestety nie zaczerpnęłam bezpośrednio z książki, bo jej nie czytałam i nie mam lecz ze strony

czwartek, 9 października 2014

Patrick Modiano nowym Noblistą.



             Jakoś w tym roku nie zauważyłam na blogach typowań do Nagrody Nobla z zakresu literatury. Chyba, że po prostu coś pominęłam. W każdym bądź razie nie zauważyłam w tym roku żadnych emocji związanych z  przyznaniem tej nagrody w tym roku. A ponieważ sama tymi tematami raczej nie żyję więc pewnym zaskoczeniem była dla mnie informacja usłyszana w telewizji, że dzisiaj właśnie przyznano Nagrodę Nobla i otrzymał ją znów facet, tym razem francuskiego pochodzenia, Patrick Modiano.
Patrick Modiano został uhonorowany przez Szwedzką Akademię za, jak to określono " sztukę pamięci i dzieła, w którym uchwycił najbardziej niepojęte ludzkie losy o odsłaniał świat czasu okupacji". 
 Pisarz w 1978 roku otrzymał nagrodę Goncourtów za powieść " Ulica Ciemnych Sklepików". W Polsce z jego 28 powieści ukazało się pięć :
Ulica Ciemnych sklepików/1981/, Nawroty nocy/1983 r/,  Zagubiona dzielnica/1993/, Przejechał cyrk/1996/, Willa "Triste"/1997/.



Modiano jest bardzo dobrze znany we Francji, ale jak przyznał to sam ogłaszający przyznanie nagrody sekretarz Akademii na świecie nie. I ja również  nie znam nowego Noblisty, ale to co usłyszałam na temat tematyki jego książek sprawia, że tego Noblistę wpiszę  na listę pisarzy, których książki chciała bym przeczytać.

wtorek, 7 października 2014

Książki, na które zwróciłam uwagę mimo, że takowych mało czytam.........

         Ostatnio u mnie w domu trwa remont i to kuchni a ponieważ prowadzony jest przez męża i dzieci, systemem gospodarczym więc trochę potrwa,  jestem całkowicie rozkojarzona  i wybita z normalnego rytmu. Nie mówiąc już o pisaniu postów o książkach, które przeczytałam. W najbliższym czasie jednak powinien się ukazać zbiorczy post o przeczytanej serii trzech kronik Hugha z Singleton autorstwa Melvina R. Starra.
A dzisiaj prezentuję kilka książek, które sama chętnie bym przeczytała. Tym razem są to powieści sensacyjne i kryminalne.



 Sprawa Alfreda Dreyfusa podzieliła na przełomie XIX i XX wieku nie tylko Francję, ale też całą Europę. Oficer żydowskiego pochodzenia oskarżony został o szpiegostwo na rzecz Niemiec. Nagonka na niego zjednoczyła narodowców i prawicę. Powieść Harrisa koncentruje się na postaci, która dotąd pozostawała w cieniu sprawy. Georges Picquart, młody francuski oficer i antysemita, odkrywa, że oskarżenie Dreyfusa o szpiegostwo było fałszywe, i podejmuje walkę o ujawnienie prawdy. Harris przewertował ogromną ilość materiałów poświęconych sprawie Dreyfusa, a dzięki swoim wybitnym zdolnościom literackim stworzył powieść emocjonującą i głęboką
The Washington Post. 

 


Czarny kryminał, reportaż historyczny i suspens – pierwszy tom kryminalny Philipa Kerra z Bernhardem Güntherem.

Berlin, rok 1936, tuż przed igrzyskami olimpijskimi. Prywatny wywiadowca Günther zostaje wynajęty przed zamożnego przemysłowca, który za wszelką cenę chce poznać prawdę o śmierci swojej córki i zięcia. Günther, rodowity berlińczyk, nie sympatyzuje z reżimem hitlerowskim, i dlatego musiał opuścić szeregi policji kryminalnej – rozpoczął wówczas „prywatną praktykę”. Jego oczami widzimy zmiany w Niemczech, okrutne rządy narodowych socjalistów, terror wszechobecnego gestapo oraz bezwzględnych karierowiczów, zwanych „marcowymi fiołkami”, którzy do NSDAP wstąpili po zwycięstwie Hitlera.

Bernie Günther, były policjant z Alex – prowadzący wówczas śledztwa w sprawie najcięższych przestępstw – to typowy bohater kryminału noir: sceptyk i ironista, człowiek brutalny, choć przecież na swój sposób uczciwy. W niebezpiecznym i skomplikowanym dochodzeniu Günther dotrze do zbrodniczych elit nowej władzy, rozpracowując kryminalną intrygę…

 


Lata trzydzieste, Niemcy i śledztwo, które zawiedzie detektywa w kręgi najwyższych sfer – hitlerowskich elit władzy...Rok 1938, dwa lata po wydarzeniach opisanych w Marcowych fiołkach, Bernhard Günther pracuje ze swoim kolegą Stahleckerem, również byłym policjantem. Interes kwitnie, obaj wspólnicy mają mnóstwo zleceń. W czasie pewnej sprawy partner Günthera zostaje zamordowany.Już następnego dnia po śmierci Brunona Bernhard otrzymuje propozycję nie do odrzucenia – wezwany przed oblicze samego gruppenführera SS Reinharda Heydricha. Bernie ma wyśledzić i ująć szaleńca grasującego w Berlinie, którego ofiarami są nastolatki o blond włosach, w typie aryjskim. Do tej pory zabójca dziewczynek pozostaje nieuchwytny, a cała berlińska policja jest bezradna. Günther tkwi po uszy w kłopotach i już nikomu nie może ufać. Szuka zabójcy lub zabójców dziewczynek i zarazem oprawcy Brunona Stahleckera. Niebezpieczne śledztwo zaprowadzi go w kręgi najwyższych sfer – hitlerowskich elit władzy...

 


11 października 1943 roku brytyjski samolot szpiegowski rozbija się w okupowanej przez nazistowskie Niemcy Francji. Pilotka i pasażerka to serdeczne przyjaciółki. Jedna z nich ma możliwość przetrwania, druga odpada z gry, zanim ta zdąży się na dobre rozpocząć.
Kiedy „Verity” wpada w ręce gestapo, jest pewna, że nie ma żadnych szans. Jako tajna agentka, pojmana na terytorium wroga, przeżywa najgorszy koszmar szpiega. Śledczy dają jej prosty wybór: ujawnienie misji albo makabryczna egzekucja.
Misternie snując swoje zeznanie, Verity wspomina własną przeszłość. Opowiada, jak zaprzyjaźniła się z pilotką Maddie, dlaczego ją porzuciła w kadłubie rozbitego samolotu. Na każdym skrawku papieru toczy walkę o życie, mierząc się ze swoimi poglądami na odwagę, porażkę i desperacką nadzieję na powrót do kraju. Czy wystarczy przehandlować wrogowi sekrety, żeby uratować życie?
Książka o „szatańsko skomplikowanej intrydze”, jak to określił „New York Times”, otrzymała Honorową Nagrodę Michaela L. Printza. Kryptonim „Verity”, ekspresyjna powieść o zagrożeniu, determinacji i przetrwaniu, ukazuje, jak daleko mogą się posunąć prawdziwe przyjaciółki, aby przyjść sobie z pomocą

 

 Może ktoś już czytał którąś z nich i może polecić.

 ____________________________________

 

Zdjęcia i treść pochodzą ze strony Matras.pl 
 

niedziela, 5 października 2014

Zofia Ilińska - dwujęzyczna poetka.



                    Czytam teraz książkę Philipa Marsdena.

        Gdy ją kupowałam nie wiedziałam nic ani o jej autorze, ani o jej bohaterce. Inspiracją do nabycia jej był przede wszystkim tytuł związany z Kresami, który sam mówił już wiele na temat ewentualnej tematyki książki.  
Lubię jednak, zanim zaczynam czytać jakąkolwiek książkę,  dowiedzieć się cokolwiek o jej  autorze. Miłym zaskoczeniem więc było dla mnie fakt, że Philip Marsden znał doskonale bohaterkę swej książki  i był od dzieciństwa darzony przez nią  przyjaźnią. Tym razem jednak bardziej zainteresowałam mnie sama jej bohaterka, którą okazała się być polską poetką, która w 1939 roku musiała razem z matką opuścić Kresy na zawsze i osiedliła się po drugim zamążpójściu w Kornwalii. 
Zofia Ilińska, bo to ona i jej matka, Helena, są  bohaterkami książki Marsdena  / zmarła w 1995 roku / tak pisała o swojej matce i sobie :


Przyjechałaś tu dwadzieścia lat temu jako „refugee”.
Dziś masz brytyjski paszport
I prawo do starczej pensji.
Matkę pochowałaś w Irlandii,
Męża pochowałaś w Polsce, nazywanej Rosją
na najnowszych mapach.
Brat twój osiedlił się ostatecznie w Kanadzie.
Córka w Kornwalii hoduje wieprze
i pisze wiersze w obcym języku.
 

Synowie na Malajach walczyli z bandytami/ źródło/


Zofia Ilińska była poetką dwujęzyczną i  jak sama o tym się wyrażała "uprawiała bigamię językową", ale bolała nad tym bardzo, że pisze  w języku angielskim.

Jak przeczytałam w artykule -  zamieszczonym  w "Kulturze" z 1996 roku -   Teresy Halikowskiej -Smith,  poetka w ostatnich latach swego życia intensywnie pracowała na cyklem wierszy autobiograficznych, ale niestety nie dane jej było tego dzieła sfinalizować. Wiersze te w/g autorki artykułu, mimo iż napisane w obcym języku, były silnie przeniknięte niepowtarzalnym "genius loci" i atmosferą życia dworu ziemiańskiego na Kresach.


piątek, 3 października 2014

Nie patrz na mnie z takim wyrzutem - Sergiusz Jesienin.


             Na blogach szum w związku z artykułem o blogerach książkowych , ale nie dajmy się zwariować i zwróćmy się  na moment ku poezji.



źródło
      3 października 1895 roku urodził się rosyjski poeta - Sergiusz Jesienin. Krótko żył, bo tylko 30 lat, ale wielokrotnie się zakochiwał i był pięciokrotnie żonaty. 










Nie patrz na mnie z takim wyrzutem
Nie patrz na mnie z takim wyrzutem,
bo choć wzgardę moją dostrzegłaś,
Lubię oczy twe mgłą zasnute
I wykrętną twoją uległość.

Zdajesz mi się wręcz rozpostartą,
Lecz zobaczyć bierze mnie chętka,
Jak lisica, udając martwą,
Nieostrożne chwyta pisklęta.

No, cóż, chwytaj, ja się nie boję,
Czy twój zapał jednak nie zgaśnie?
Wiedz, o serce wyziębłe moje
Już się takie potknęły właśnie.

Kocham przecież nie ciebie, miła,
Jesteś echem, jesteś odbiciem,
W tobie inna mi się wyśniła,
Co ma oczy całe w błękicie.

Może nawet nie jest łaskawa
I na pozór może jest chłodna,
Lecz jej godny chód i postawa
Poruszyły mi serce do dna.

Taką trudno jest otumanić,
Do niej zawsze pójdę z ochotą,
A ty nawet nie zdołasz zranić
Zakłamaną swoją pieszczotą.

Lecz ci wyznam prawdę zawiłą,
Chociaż takem cię upokorzył:
Gdyby piekła i raju nie było,
Człowiek sam by je sobie stworzył.

Przełożył
Jan Brzechwa

strona z której zaczerpnęłam wiersz.


czwartek, 2 października 2014

Anioł Stróż w poezji.

Pietro da Cortona (1596-1669) Anioł Stróż

         





        Dzisiaj wspominamy swoich osobistych Aniołów  Stróżów. Na tę okazję znalazłam kilka wierszy.

 

***

 "Robota Anioła Stróża"

Gonił cię mój stróż anioł po świecie, o mój Drogi,
biegł wciąż za tobą przez lasy, przez łany,
potrącał cię ku mnie, zapędzał cię do mnie,
ciągnął za obie ręce, spychał z prostej drogi -
o miłości coś szeptał, bredził nieprzytomnie,
pachniał jak wytężone białe nikotiany..

Siedzący noc całą przy tobie na warcie
krzyczał głosem jak trąby złote i waltornie,
to znów o łaskę twoją modlił się pokornie,
- zbawienie własne diabłom rzucał na pożarcie! -
Wreszcie ciebie ślepego, ciebie niechętnego
zawiódł przemocą do mego pokoju,
gdzie siedziałam płacząca, Pan Bóg wie dlaczego,
jak to się zdarza czasami.-
Wpuścił cię naprzód, sam został za drzwiami,
zatańczył w tryumfie taniec jakiś boski -
potem twarz zakrył szatą srebrno białą,
zamyślił się pełen troski - - -
i jęknął z przerażenia nad tym, co się stało - - -

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska



"Nie anioł stróż"

mojego Anioła Stróża nie widać
choć nie zazdrości archaniołom
nie strzeże nikogo jak na obrazku
przewraca kładkę po której idę
rzuca w przepaść na zbitą głowę
wyciąga za nogawki
pyta - jak leci
mówię mu nieprzyzwoity po łacinie banał
- Aniele tobie łatwo bo nie masz ciała
ale mnie sempiterna zabolała
nie rozumie strzeżonego Pan Bóg nie strzeże
do Boga idzie się na całego
przez kładkę skopaną
przez miłość która wyszła bokiem
przez rozpacz ze szczegółami
przez korek uliczny w którym ugrzęzło pogotowie z syreną
czasem jak stonoga co pomyliła nogi i stanęła jak noga
tłumaczył i ja tłumaczę ale na obrazkach inaczej

 ks. Jan Twardowski


***
Czemu zamykasz drzwi za sobą... 
Czemu zamykasz drzwi za sobą 
Tak szybko żeby nikt nie zdążył 
Wejść do mieszkania razem z tobą 
Za oknem przecież 
Anioł krąży  
Słuchaj naprawdę to Twój Anioł 
Więc po co ma na deszczu czekać 
On z nieba na to jest posłany 
By czuwał wiernie przy człowieku  
Takie jest nad nim prawo boże 
Że żyć bez ciebie nie może 
W szyby puka skrzydłami 
Puść go — niech żyje z nami  
Czego za sobą drzwi zamykasz 
Czy boisz się przeciągu? 
Niech wiatr zahuczy jak muzyka
I w niebo nas pociągnie 
 
Ernest Bryll
________________________________________________________

 wiersze zapożyczyłam ze strony Prosperita


 


Aniele Boży, stróżu mój,
Ty zawsze przy mnie stój.
Rano, wieczór, we dnie, w nocy
Bądź mi zawsze ku pomocy,
Strzeż duszy, ciała mego,
zaprowadź mnie do żywota wiecznego.

Amen.