sobota, 31 maja 2014

Krótkie podsumowanie maja i majowy stosik z nabytkami książkowymi.


                      Wiosna na finiszu a lato za pasem.  Dla większości z Was będzie to czas urlopów, letniego wypoczynku a dla mnie będzie to, jak co roku czas gorący. Już mam tego "truskawkowy"przedsmak, gdyż to truskawki zaczynają mój sezon przetworów, który trwa kilka miesięcy, gdyż  jeszcze zbiór jednych  owoców w ogrodzie się nie kończy a już drugie zaczynają dojrzewać. Strach pomyśleć ile pracy mnie czeka. Niestety odbije się to na moim czytelnictwie, a i blogowaniu pewno też. A i do tej pory nie było z tym najlepiej.
Posty krótkie, takie tam trochę mało konkretne zapychacze, recenzji jak na lekarstwo. Oto obraz mojego tegorocznego blogowania. 
                 Maj zamknął mi się liczbą półtorej przeczytanej książki. Tłumaczy mnie może fakt, że jedna miała 470 stron, a ten czytany w dalszym ciągu "Legion" Elżbiety Cherezińskiej  ma stron 790, z czego przeczytałam na razie 340 stron. "Legion" to nie cegła, to po prostu pustak.Tyle, że interesujący "pustak".
 Najbliższa recenzja, jaka się ukaże mam nadzieją na dniach będzie o książce Iwony Żytkowiak pt. "Tam, gdzie Twój dom". Jak zwykle jestem z recenzją spóźniona.
          
                O książkach, które w maju powiększyły stan  mojej biblioteczki miałam pisać po tym, jak nadejdą książki nabyte na allegro, ale ponieważ dzisiaj niespodziewanie zdobyłam w prezencie  kilka książek wydawnictwa M nie mogłam powstrzymać się od pokazania majowych zdobyczy.


Od góry :

"Sobota" -  Ian  McEwan - z wymiany na Fincie.pl
"Przewrotność dobra" - Jolanty Kwiatkowskiej - od księgarni Matras

reszta to dzisiejsze prezenty :

"Znaleziony" - Nadine Gordimer
"Podążając za Św. Franciszkiem. Przewodnik" - L.Foley OSM, J.Weigel OSM, P.Normile SFO
"Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną. Ryszard Wagner - Pole minowe." - Gottfried Wagner. To książka napisana przez prawnuka Wagnera.
"Tajemnica Marii Magdaleny" - Pawła Lisickiego

środa, 28 maja 2014

Piwonie.




           
          Barbara siedziała jakiś czas z kartką lekko oszołomiona.
Następnie zbiegła do ogródka Michi, zerwała kilka piwonii, które właśnie zakwitły, i zabrała je w wazonie do izby chorych.[...]










* Wino śliwkowe, Angela Davis - Gardner, Muza SA 2008 r, str.239

wtorek, 27 maja 2014

Co na Dzień Dziecka.



    Dzień Dziecka już za chwilę. A oto wznowienia takich książeczek czytanych z dużą przyjemnością przez całe lata można znaleźć w internetowej księgarni Matras.pl




Kubuś Puchatek

A.A. Milne

Nasza Księgarnia

Wzruszające, pełne liryzmu przygody Krzysia i jego przyjaciół w Stumilowym Lesie. Obdarzone ludzkimi cechami charakteru zwierzątka śmieszą i bawią z jednej strony naiwnością, z drugiej - filozoficznym podejściem do życia. Niezwykłe ilustracje Ernesta H. Sheparda oraz doskonały przekład Ireny Tuwim sprawiają, że od wielu lat książki o Krzysiu, Puchatku, Kłapouchym i Prosiaczku należą do ulubionych lektur dzieci i młodzieży.
To nowe, eleganckie wydanie z kolorowymi ilustracjami, w dużym formacie, z pewnością spodoba się kolejnemu pokoleniu małych czytelników.  

 

 

 

Ferdynand Wspaniały

Ludwik Jerzy Kern 

Wydawnictwo Literackie

 Pozycja klasyczna literatury dziecięcej, na której wychowały się już pokolenia. Postać psa o ludzkich cechach stworzona przez Kerna i zobrazowana graficznie przez Kazimierza Mikulskiego bawi od lat dzieci i dorosłych.
Książka wielokrotnie wydawana, ekranizowana i tłumaczona na kilkanaście języków. 

 




Katechizm polskiego dziecka

Władysław Bełza

Zysk i S-ka

 


  - Kto ty jesteś? - Polak mały
to słowa znane polskim dzieciom
od ponad stu lat.
Katechizm polskiego dziecka
ukazał się po raz pierwszy
we Lwowie w 1900 roku
i po dziś dzień jest najbardziej
rozpoznawalną książką dla dzieci
szerzącą wartości patriotyczne. 

 
 

 Bajki z 1001 dobranocy

Wanda Chotomska

Literatura


 A gdyby tak drożdżowy rogalik został księżycem? Choć przez jedną noc! A koniki z karuzeli nie były wcale z drewna, tylko prawdziwe, najprawdziwsze, z miłą sierścią i aksamitną grzywą? I gdyby kukułka z zegara miała 20 małych kukułczątek, które by wszystko pomyliły zegarmistrzowi?

To by było zupełnie jak z bajki 1001 dobranocy!
Nie sądzicie?



 

poniedziałek, 26 maja 2014

Z dedykacją dla wszystkich Matek, Mam, Mamuś.......



źródło



„Dom to wcale nie są ściany
i sufity i podłogi,
ale ręce naszej mamy.” 

                                         Anna Kamieńska


niedziela, 25 maja 2014

To też jest Rzym.



      To zdjęcie zrobiłam chyba wychodząc już z Piazza Navona. Na parterze kamienicy znajduje się, jak dopiero przeglądając zdjęcia zauważyłam,  jedna z wielu rzymskich restauracyjek.



Nie wstępowaliśmy tam. W takich miejscach niestety było dla nas za drogo. Moja córka obchodziła w tym dniu, gdy zwiedzaliśmy Piazza Navona / szersza fotorelacja ukaże się kiedy indziej / urodziny i chcieliśmy to uczcić kawą i tiramisu, a było nas cztery osoby. Siostra napaliła się na restaurację przy placu, ale  szwagier, z natury nierozrzutny Niemiec,  który miał to fundować, gdy usłyszał, że to ma kosztować 50 euro stanowczo zaprotestował. Urodziny uczciliśmy w innym miejscu z tym samym menu za niecałe 18 euro.



A to gdzieś w przelocie w trakcie wędrowania uliczkami starej części zrobione zdjęcie chyba ze względu na niespotykany chyba u nas sposób eksponowania kwiatów doniczkowych w oknach, ale i z zachwytu dla wszystkiego co nosi ślady wieków, których było świadkiem.




Miłej niedzieli życzę wszystkim, którzy nie ominą dzisiaj mojego bloga.

czwartek, 22 maja 2014

Przemyślenia obyczajowe J. Fowlesa w "Kochanicy Francuza" .


źródło

        Czytając "Kochanicę Francuza"  zaznaczałam sobie co ciekawsze fragmenty jego różnych arcyciekawych  przemyśleń na różne tematy, ale rzadko w recenzjach cytuję autora więc i tym razem tego nie zrobiłam.

Jednym z takich fragmentów jest ten :

       "Wiktorianie uważali za właściwe traktować poważnie dziedzinę życia, którą my traktujemy dość lekko, a dawali wyraz swej powadze, pokrywając milczeniem sprawy seksualne, podobnie jak my wyrażamy swój stosunek do tych spraw w sposób wręcz odwrotny. Jednak te "sposoby" wyrażania są przecież ściśle umowne. Kryjące się pod nimi fakty pozostają niezmienne.
        Sądzę też, że popełnia się ogólnie jeszcze jeden błąd : stawia się mianowicie znak równania między wysokim stopniem ignorancji seksualnej a niskim stopniem seksualnej rozkoszy. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że gdy usta Karola i Sary zetknęły się, żadna ze stron nie wykazała się zbyt wielkim kunsztem miłosnym, nie wyciągałbym jednak stąd wniosku o braku podniecenia seksualnego. W każdym razie znacznie ciekawszy jest stosunek matematyczny między pożądaniem a możliwością jego zaspokojenia. Tutaj znów moglibyśmy sądzić, że nasza sytuacja jest nieporównanie lepsza od sytuacji naszych pradziadków. Jednakże pożądanie uzależnione jest od tego, jak często się je budzi - nasz świat spędza moc czasu na zachęcaniu nas do kopulacji, gdy tymczasem rzeczywistość równie usilnie stara się nas sfrustrować. Nie jesteśmy aż tak sfrustrowani jak wiktorianie? Być może. Ale jeżeli człowiek jest w stanie zjeść tylko jedno jabłko dziennie, z pewnością nie powinien mieszkać w sadzie pełnym jabłoni - kto wie, może jabłka będą mu znacznie bardziej smakowały, gdy dostanie tylko jedno na tydzień.
       Wydaje się więc rzeczą bardzo prawdopodobną, że wiktorianie doznawali znacznie większej, bo rzadziej doświadczanej rozkoszy seksualnej aniżeli my, i że doskonale zdawali sobie z tego sprawę, wobec czego wybrali konwencję hamowania, tłumienia i przemilczania, aby rozkosz ta nie straciła na ostrości. Można by nawet rzec, iż wystawiając na widok publiczny to, co inni zaliczali do sfery najintymniejszej, staliśmy się stuleciem bardziej wiktoriańskim - w pejoratywnym znaczeniu tego słowa - niwecząc bowiem znaczną część tajemniczości, przeszkód, aury spraw zakazanych, zniweczyliśmy też znaczną część rozkoszy. Oczywiście nie można mierzyć porównawczo stopnia rozkoszy, ale może to lepiej dla nas niż dla wiktorianów, że nie można. Przy tym ich system dawał im premie w postaci nadwyżek energii. Owa zagadkowość, owa przepaść między mężczyznami i kobietami, która tak niepokoiła Karola, kiedy Sara usiłowała ją zmniejszyć, bez wątpienia była źródłem większej siły, a częstokroć i większej szczerości we wszystkich innych dziedzinach życia."



____________________________
*str. 309,310,311 książki przeze mnie recenzowanej
  


środa, 21 maja 2014

Kochanica Francuza -John Fowles - połączenie romansu z dywagacjami na temat wiktorian.

Dom Wydawniczy REBIS - 2013 rok

            Zanim przejdę do opinii o książce krótko przybliżę jej autora czyli Johna Fowlesa.  John Fowles to zmarły w 2005 roku angielski pisarz i eseista. Na studiach poznał on języki : francuski i niemiecki i zanim zdecydował się poświęcić wyłącznie pisarstwu pracował jako nauczyciel w szkołach w Anglii, we Francji i w Grecji. Książką, która zadecydowała o tym, że zostanie pisarzem był wydany w 1963 roku "Kolekcjoner". To po tym, gdy się ukazała zrezygnował z kariery w zawodzie nauczyciela na rzecz realizowania się jako pisarz. W 1966 roku wydał książkę, w której zawarł swoje doświadczenia z pobytu w Grecji. Książka nosiła tytuł "Mag", a jej bohaterem był młody nauczyciel. W 1968 roku Fowles osiadł już na stałe w Lyme Regis,  w hrabstwie Dorset na południu Anglii. I właśnie głównie w Lyme Regis osadził akcję swej trzeciej z kolei książki noszącej tytuł "Kochanica Francuza".

             Jak pokrótce można byłoby przedstawić osnowę książki, która na pierwszy rzut oka na jej tytuł i urokliwą okładkę wydaje się być kolejnym, zwykłym XIX wiecznym romansem.  Oto główny bohater powieści, Karol, 32 letni baronet żyjący ze schedy po swoim ojcu, z widokami na spadek po swym nieżonatym wujku, z wielkim upodobaniem zajmujący się paleontologią, która jest idealnym lekarstwem na nudę życia zamożnego arystokraty, który nie kala się żadną pracą,  postanawiając się po latach podróży po świecie i używania życia pod każdym względem ustatkować,  zaręcza się z o wiele lat młodszą od siebie Ernestyną, córką zamożnego kupca. Ernestyna co roku spędza dwa miesiące  lata w Lyme u swej ciotki, ale teraz, gdy jest zaręczona zgadza się na wyjazd tylko dlatego, że narzeczony będzie tam również, by prowadzić swe paleontologiczne poszukiwania na brzegu morza. Ernestyna jest  uszczęśliwiona możliwością przebywania  w Lyme z Karolem, gdyż to gwarantuje jej, że nie będzie się nudziła w towarzystwie ciotki i jej znajomych, ale niedługo okaże się, że lepiej byłoby, gdyby tam pojechała jednak sama. Może wtedy los nie wypłatałby jej tak perfidnego figla. Karol nie poznałby dziwnej, intrygującej swym losem i nieprzewidywalnej  Sary, nazywanej w Lyme Kochanicą Francuza lub Tragedią i nie porzuciłby jej, narzeczonej, której przyrzekł ożenek, dla kobiety nie tylko niższej stanem, biednej, ale na dodatek ze zszarganą opinią. Staje się jednak to czego Ernestyna nie wyśniłaby w najczarniejszym śnie pewna uczucia swego narzeczonego. Karol poznając bliżej Sarę, z początku czuje się  przez nią osaczony, gdy ta opowiedziawszy mu swą historię liczy na jego pomoc, ale z czasem ulega coraz bardziej jej nietuzinkowej na owe czasy osobowości, z której przebija naturalność i szczerość a także urokowi jej kobiecości, tak krańcowo różniącej ją od przewidywalnej, purytańskiej narzeczonej, która wydaje się mu teraz być zaledwie rozkapryszonym uroczym tylko dziewczęciem. Uczucie, które nim owładnęło sprawia, że on tak do tej pory sztywny w swym zachowaniu, niezwykle zważający na konwenanse, na opinię publiczną podejmuje niezwykle odważną, jak na swoją pozycję towarzyską decyzję i zrywa narzeczeństwo z Ernestyną łamiąc w ten sposób przyrzeczenie małżeństwa nie przypuszczając nawet jak poważne  konsekwencje tego czynu go dotkną.

     Historia  Karola i Sary, jak również inne ciekawie toczące się  w powieści wątki, a dopełniające w sposób zajmujący główny,  w zasadzie stanową może 1/3 "Kochanicy Francuza". A osadzone na tle wiktoriańskiej Anglii zdają się być tylko punktem wyjścia dla pisarza do  szerokiego zaprezentowania epoki odznaczającej się na Wyspach w tym czasie niezwykłym zróżnicowaniem społecznym, które determinowało również sposób zachowania Anglików w zależności od tego, do której sfery należeli. Fowles, który wciąga czytelnika w swoistego rodzaju finezyjną, pełną aluzji i odniesień również do współczesności literacką zabawę jaką sam na kartkach książki prowadzi poprzez  różne  formy narracji, a szczególnie gdy sam się na nich pojawia informując czytelnika o tym, że to postaci, które stworzył decydują o tym, w którym kierunku akcja potoczy się dalej lub prezentując trzy rodzaje zakończenia historii swych bohaterów, w zasadzie przede wszystkim w niespotykany w innych lekturach sposób opisuje i analizuje obyczajową sferę życia wiktorian. To ona go najbardziej inspiruje i stąd  w książce mamy sporo różnych smaczków z tego zakresu, jak choćby niepublikowanych nigdzie a dotyczących  biografii ulubionego jego pisarza Thomasa Hardy'ego.  Poznajemy między innymi również Londyn od tej właśnie strony z jego dzielnicami rozpusty świadczącymi o tym, jak szerzyła się w epoce wiktoriańskiej tam prostytucja, która była z jednej strony efektem ogromnej nędzy niższych sfer społecznych, ale z drugiej zapotrzebowania na usługi seksualne w tym nadmiernie pruderyjnym, ale równie pełnym hipokryzji świecie.


       Fowles dużo dywaguje w "Kochanicy Francuza" na różne tematy bezpośrednio związane z życiem społeczno- obyczajowym wiktorian,  sygnalizuje również  nadchodzące w nim zmiany, których jaskółką jest przywoływany w książce Karol Marks. Te rozważania wydawały by się z pozoru nudne i zbędne, ale też pisarz serwuje czytelnikowi swoje  przemyślenia  w tak porywający sposób, że wszystko czym zapełnił kartki powieści czyta się z wielkim zainteresowaniem aż do końca.
A ponadto z  książki wyraźnie przebija ogromne zainteresowanie pisarza  epoką wiktoriańską,  a w tym szczególnie fascynacja poezją i literaturą tamtego okresu o czym świadczy fakt, że  każdy rozdział inspirowany jest  przytaczanymi wersami znanych wiktoriańskich utworów a w jej treści co rusz pojawiają się odniesienia do znanych twórców z tamtego okresu. 
 Paleta zaś różnorodnych, barwnych i doskonale zarysowanych oraz scharakteryzowanych postaci, jaką stworzył autor w swej powieści, które  w zderzeniu dwu światów -  świata konwenansów, pruderii i wielkiej hipokryzji ludzi o wyższym statusie społecznym z realistycznym i naturalnym  światem ludzi niżej usytuowanych w hierarchii społecznej  na przemian bawią i  irytują, sprawia, że książkę czyta się z dużą przyjemnością, mimo iż do zbyt łatwych w odbiorze ta lektura nie należy.

   Po prostu, "Kochanica Francuza" to klasyka warta z wielu względów poznania. 


       Za możliwość przeczytania książki i przeżycia  fascynującej literackiej przygody z Johnem Fowlesem dziękuję księgarni Matras.pl.



wtorek, 20 maja 2014

Nowości księgarskie.


     Powracam do pokazywania nowości księgarskich. Dzisiaj kilka ciekawych w/g mnie nowości w księgarni Matras.


Kiedy Bóg odwrócił wzrok

Wiesław Adamczyk

Rebis

 Opowieść o wojennym dzieciństwie Wiesława Adamczyka spędzonym na Syberii i naznaczonym barbarzyństwem sowieckim.

Autor był małym chłopcem, gdy w maju 1940 roku wraz z matką i rodzeństwem deportowano go na sowiecką Syberię. Jego ojciec, oficer Wojska Polskiego, wzięty do niewoli przez Armię Czerwoną, zginął jako jedna z tysięcy ofiar zbrodni katyńskiej. Rozdzielenie rodziny i wysiedlenie zapoczątkowało dziesięcioletnią tułaczkę. Skrajnie trudne warunki życia w Kazachstanie, głód, karkołomna ucieczka z ZSRR, śmierć matki, obozy dla uchodźców, rodziny zastępcze - tę drogę, tak jak Autor, przeszło tysiące Polaków.
W pasjonujących wspomnieniach Wiesław Adamczyk oddaje głos ofiarom

sowieckiego barbarzyństwa. Bezkompromisowa, przejmująca opowieść jest zapisem utraty dziecięcej niewinności i zmagań z rozpaczą, przez które przechodził mały chłopiec.
W opracowaniach dotyczących II wojny światowej często przemilcza się tę mroczną kartę europejskiej historii, pozostającą w cieniu Holokaustu. Wydarzenia na niej zapisane wciąż jeszcze czekają, by w pełni oddać im historyczną sprawiedliwość.




Dziewczyny z Powstania

Anna Herbich


Znak

 1 sierpnia 1944 roku w Warszawie było pół miliona kobiet. Wiele z nich poszło do Powstania jako sanitariuszki, łączniczki, część chwyciła za broń. Wszystkie walczyły o przetrwanie. Panienka z dobrego domu w myślach powtarzała: "Boże, spraw, abym wytrzymała tortury". Matka, która urodziła tuż przed godziną "W", kołysała dziecko w rytm wybuchających bomb. I ośmioletnia Helenka, prowadzona na pewną śmierć. "Mamo, ja nie chcę umierać" - szeptała.

Przez 63 dni heroicznej bitwy walczyły, bały się, śmiały, kochały, opłakiwały bliskich. Mężczyźni stwierdzili: "Ojczyzna jest pierwsza. Musicie sobie jakoś radzić". Kobiety zostały same, w obliczu dramatycznych dylematów. Włożyć coś do garnka czy kupić bandaże dla rannych? Jak zginę: z głodu czy z rąk Niemców? Ale pytanie, czy warto walczyć, w ogóle nie przychodziło im do głowy. Bo odpowiedź była tylko jedna.

 

Kniaziowskie Rody Kresowe

Henryk Kamiński

Bellona

 Słowo "Kresy" do dziś budzi w społeczeństwie polskim emocje i romantyczne skojarzenia. Minionej chwały nikt i nic nie przywróci, ale w tradycji i legendzie narodowej na zawsze pozostaną wielkie rody arystokratyczne krzewiące polskość na ziemiach wschodnich Rzeczypospolitej.
Nie zaprzątamy sobie głowy tym, że rody te wywodzą się z bojarów litewskich i kniaziów ruskich, że ich polonizacja była procesem długim i złożonym. Piękna legenda łatwiejsza do przyjęcia aniżeli skomplikowana rzeczywistość.
O barwnym życiu, czarnej i białej legendzie arystokracji kresowej opowiada ta książka. 

 

Tajemnica Fatimy i cierpienie Kościoła

Cristina Siccardi

Esprit

 W słynnym orędziu fatimskim Matka Boża zapowiedziała szereg dramatycznych wydarzeń. Wiele z nich miało dotyczyć kryzysu Kościoła oraz prześladowań i cierpień, które go czekają. Kolejni papieże, konfrontowani z pełną wersją objawień, podtrzymywali decyzję o zachowaniu w tajemnicy najbardziej niepokojących fragmentów.

Owa skrywana część objawień zwana Trzecią Tajemnicą Fatimską ujawniona została dopiero przez papieża Jana Pawła II. Nie przerwało to jednak dociekań na temat tajemnic Fatimy oraz ich dotychczasowych interpretacji. Znany dziennikarz Antonio Socci postawił tezę o istnieniu Czwartej Tajemnicy, której jakoby nie zdecydowano się ujawnić ze względu na wstrząsające treści,

jakie kryła – przepowiadać miała wydarzenia, które można by określić jako „Apokalipsę Kościoła”.

Jak pisał papież Pius XII: „Przyjdzie dzień, w którym cywilizowany świat zaprze się własnego Boga, gdy Kościół zwątpi, tak jak zwątpił Piotr. Skusi się wtedy, żeby uwierzyć, że człowiek stał się Bogiem”.

CRISTINA SICCARDI, włoska pisarka i badaczka objawień, prowadzi nas przez labirynt prawdziwych i fałszywych poszlak dotyczących tajemnic fatimskich, rzetelnie i pasjonująco przedstawiając fakty oraz mity na temat orędzia, którego przepowiednie wypełniają się na naszych oczach. Autorka szuka odpowiedzi na pytania:
- Czy można mówić o istnieniu „Czwartej Tajemnicy Fatimskiej”?
- Czy jest to zapowiedź „Apokalipsy” i zniszczenia, a przynajmniej głębokiego kryzysu Kościoła?
- Kim byli wizjonerzy z Fatimy
- Co mówi o przyszłości Kościoła znana, bezsporna część objawień?

 Kto tak jak ja uważa, że te książki są warte przeczytania?

poniedziałek, 19 maja 2014

Różności na nowy tydzień.






   Witam wszystkich do mnie zaglądających w nowym tygodniu maja. I już lato coraz bliżej. Jeszcze tylko miesiąc. Maj się nam dał we znaki, ale może teraz  wynagrodzi dni zimne i mokre piękną słoneczną pogodą. Dzisiaj, gdy przebudziłam się o 5.30 słońce tak pięknie świeciło, że miałam obawy czy tak będzie przez cały dzień. Ale na razie świeci i jest przyjemnie ciepło.

         Nieraz na blogach widziałam wyliczane hasła z google, jakie pojawiają się w statystykach bloggera. U mnie nic specjalnie ciekawego ani śmiesznego się nie pojawiało, ale już 100 razy pojawiło się hasło : 
                                                jak zosta anorektyczk.

Nigdy nie pisałam na blogu o anorektyczkach, a i samej daleko mi do takiego stanu oj daleko. A hasło nadal uparcie  się pojawia, jakby ktoś po nim wyszukiwał mój blog. Nicka jednak zmieniać nie będę.

     W tym tygodniu musi się już ukazać recenzja "Kochanicy Francuza" więc zabieram się za jej pisanie a czytam w dalszym ciągu "Legion" czyli czytelniczo znajduję się w czasach II wojny światowej i na razie śledzę losy pojedynczych bohaterów, którzy  stworzą partyzancki "Legion" Świętokrzyski.

        Gdyby ktoś jeszcze wyraził chęć na 5 % rabatu do księgarni Matras  zapraszam tu.

I wspominamy.



Dobrego tygodnia wszystkim życzę.

sobota, 17 maja 2014

O pogodzie i rabatach w Matrasie z okazji Dnia Matki, a także 10 drobnych prezentów.


      Pogoda u nas w Małopolsce jest koszmarna. Miałam dzisiaj wyjazd do Starego Sącza, ale niestety musiałam zostać w domu, gdyż nie wiadomo, gdzie może być droga nieprzejezdna. A dzisiaj to już jest natężenie opadów. Leje jak z przysłowiowego cebra

źródło
A ja przy tej fatalnej pogodzie mam dla Was na osłodę  10 razy po 5 % rabatu do księgarni Matras.pl. Te 5% to być może niezbyt wiele, ale w księgarni jest duża promocja z okazji Dnia Matki 

http://webep1.com/Zobacz/To?a=4167&mp=521&r=L3ByZXplbnR5X2R6aWVuX21hdGtpLw2&aff=2


więc może znajdzie się ktoś chętny. Rabaty zdobyłam za umieszczone tam recenzje, dla siebie zachowałam jeden, a resztą chętnie obdaruję, gdyż ich nie wykorzystam w terminie do 4 czerwca i przepadną. Pierwszym dziesięciu osobom /te  rabaty się nie sumują/, które wyrażą chęć na rabat i podadzą swój mail wyślę kody rabatowe.

Księgarnia zastosowała jeszcze inne obniżki z okazji, tak że można w niej pobuszować:



 A zatem zapraszam i życzę mimo złej aury wszystkim, którzy tu wpadną dobrego nastroju weekendowego.

piątek, 16 maja 2014

Bitwa pod Monte Cassino we fragmencie książki Renée Bonneau.



                            Monte Cassino rankiem 18 maja 1944 r. - źródło zdjęcia


          W tym miesiącu obchodzona jest 70-ta rocznica bitwy pod Monte Cassino. Zapowiadają się wielkie uroczystości tam, na miejscu, gdzie na polskim cmentarzu leży 900 naszych żołnierzy, którzy poświęcili swe młode życie, by zdobyć wzgórze, które było dla nich jedną z wielu przeszkód w tej wojnie na drodze do powrotu do ojczyzny.
       Nie czuję się na siłach pisania na temat tego wydarzenia, które teraz historycy rozkładają na czynniki pierwsze wyciągając z jego przebiegu różne wnioski. Ale chcąc go wspomnieć na swoim blogu robię to przy pomocy fragmentu książki, którą nie tak dawno czytałam a mianowicie "Requiem dla młodego żołnierza. Monte Cassino." - Renée Bonneau, o której można przeczytać tu.




























                                                     klikasz w zdjęcie i go i powiększasz

* str. 10-11

czwartek, 15 maja 2014

Utracona cześć Katarzyny Blum - Heinrich Böll o przemocy słowa.


         Heinrich Böll , niemiecki Noblista z 1972 roku, jak można wyczytać w końcowym przypisie do książki wydanej u nas w 1978 roku, o której będzie dzisiejszy post,  uparcie tropił w powojennej społeczności Niemców wszystko to, co ludziom, w nich samych i po za nimi, przeszkadzało żyć po ludzku. W swych pierwszych książkach powracał raz po raz do dziedzictwa hitleryzmu i wojny, z niepokojem obserwując jego nie zatarte ślady w psychice współczesnych. Później w swej  twórczości pisał o zjawiskach nie mnie groźnych niż dziedzictwo hitleryzmu, a związanych z powojenną stabilizacją, do których należały : konformizm, egoizm, nietolerancja, aż wreszcie w  kolejnej książce, "Utracona cześć  Katarzyny Blum",  poruszył problem przemocy.  Nie chodziło mu jednak o nielegalną przemoc, która polegała na aktach terrorystycznych, które co pewien czas wstrząsały opinią publiczną w RFN w latach 70-tych, ale o zalegalizowaną przemoc słowa, którą bezkarnie uprawiały bywało tylko i wyłącznie dla sensacji, ale najczęściej dla określonych celów politycznych brukowe gazety. Pod "Gazetą" w książce kryje się sensacyjny dziennik "Bild", a praktyki dziennikarza pojawiającego się na jej kartach przypominają całkiem praktyki dziennikarzy tego organu koncernu prasowego Springera. 
    
        Akcja ksiązki dzieje sie w latach 70-tych ubiegłego stulecia, w RFN. Katarzyna Blum, bohaterka książki Hneiricha  Bölla zabija w swoim mieszkaniu dziennikarza piszącego w Gazecie a następnie pojawia się u nadkomisarza policji, by  przyznać się do popełnionego czynu. Wszystkim jej znajomym, pracodawcom wydaje się to niemożliwe, by była zdolna do popełnienia  tej zbrodni, a jednak jest ona faktem. Z powieści pisanej suchym, rzeczowym  językiem,  posiadającej formę pewnego rodzaju sprawozdania,  dowiadujemy się po kolei, jak doszło do tego dramatycznego dla młodej kobiety wydarzenia. Katarzyna, ta niezwykle pracowita, odpowiedzialna, świetnie zorganizowana i skrupulatna pod każdym względem młoda kobieta, która była zatrudniona jako gosposia domowa u adwokata Blorna, nagle na kilka dni wcześniej została zatrzymana we własnym mieszkaniu pod zarzutem umożliwienia ucieczki swemu kochankowi, który jest oskarżany o rozbój. Wokół niej i jej życia jak sęp teraz krąży dziennikarz Gazety i coraz to ukazują się w niej oszczercze, zniesławiające ją artykuły i zdjęcia ukazujące Katarzynę w jak najgorszym świetle co sprawia, że ona wręcz obsesyjnie czytając te artykuły wciąż od nowa czuje się nie tylko zbrukana i pohańbiona, ale również  pozbawiona normalnego funkcjonowania w przyszłości a co za tym idzie sensu życia. Decyduje się więc ona na spotkanie z dziennikarzem celem udzielenia wywiadu u siebie w mieszkaniu. Wprawdzie zaopatruje się w broń, ale używa jej dopiero, gdy dziennikarz, który manipulując zbieranymi na jej temat materiałami w krótkim czasie odebrał  jej cześć, potraktuje ją na wstępie jak dziwkę, z którą można za darmo się przespać. 
       
        Böll ukazuje w swej książce mechanizm powstawania przemocy oraz to do czego ona może doprowadzić. Skutki słownej przemocy, jaką się okazały publikowane dla taniej sensacji, mającej jedynie za zadanie podnieść  nakład dziennika a co za tym idzie jego zyski dotknęły w książce nie tylko główną jej bohaterkę, która tracąc swój honor mści się i trafia do więzienia na wiele lat, ale również jej chlebodawców, czyli adwokata Blorna i jego żonę, którymi również się "zajęła" ofiara zemsty Katarzyny wystawiając ich życie prywatne i zawodowe na publiczny osąd co sprawiło, że ich kariery zawodowe uległy zrujnowaniu.

         Przekaz książki "Utracona cześć Katarzyny Blum" jest niestety aktualny w dzisiejszym świecie, w którym wszystko jest na sprzedaż i liczą się tylko zyski. A na dodatek mediów biorących udział w tym zalegalizowanym procederze, który  można by całkiem śmiało nazwać przestępczym, bo godzącym przecież w to co dla człowieka jest najcenniejsze,  czyli w jego dobre imię, jest niezliczona ilość. Ta książka zatem się nie zestarzała i nie zestarzeje. Dlatego i tym razem polecam jej przeczytanie. To bardzo dobra lektura, z której na dodatek sporo można się dowiedzieć również na temat życia społeczno-politycznego  w RFN i zobaczyć jak to w porównaniu z naszymi latami 70- tymi wyglądało. 

Dodam jeszcze, że książkę świetnie przetłumaczyła Teresa Jętkiewicz.

______________________________
Książkę  przeczytałam w ramach wyzwania : Czytamy serie wydawnicze...

środa, 14 maja 2014

Owoce zimy - Bernard Clavel o starości w czasie wojny.



Książkę, o której będzie ten post nabyłam na allegro przy okazji innych zakupów książkowych. Zazwyczaj przed podjęciem decyzji : kupić, nie kupić staram się cokolwiek przeczytać o książce, by się do niej przekonać.
W przypadku "Owoców zimy", na które padł mój wzrok znalazłam tylko jedną opinię na LC, tylko jedną i nigdzie więcej nic na jej temat. Ta  opinia jednakże sprawiła, że postanowiłam dać szansę Bernardowi Clavel, pisarzowi francuskiemu, który zmarł w 2010 roku, w Grenoble. Niestety w naszym języku na temat pisarza znalazłam niewiele, więc musiałam korzystać z googlowego tłumacza, by cokolwiek więcej o nim napisać,  niż na jego temat można wyczytać na skrzydełku okładki książki wydanej w 1971 roku :


      Bernard Clavel urodził się w departamencie Jura, w rodzinie piekarza ożenionego z kwiaciarką. Rodzina była skromnie sytuowana więc i on pomagał pracując już od 14 roku życia jako pomocnik piekarza. Zanim poświęcił się pracy literackiej imał się różnych zawodów. Był pisarzem lubiącym pisać o prostych ludziach i opisywać  ich  surowe warunki życia. I tacy właśnie są bohaterowie jego powieści "Owoce zimy", stary Gaston  Dubois i jego kilkanaście lat młodsza żona. Akcję książki, która toczy się pomaleńku, bez pośpiechu, w tempie dostosowanym do fizycznych możliwości pary bohaterów, a szczególnie starego Dubois, Clavel osadził w swym rodzinnym departamencie w czasie II wojny światowej, a jego Gaston całe życie był piekarzem, który ciężko pracując wypiekał chleb, z czego był bardzo dumny, gdyż pozwalało mu to utrzymać rodzinę. Czas wojny, która toczy się gdzieś tam, daleko w krajach, o których on nigdy nie słyszał, dla niego i jego żony jest czasem trudnym głównie ze względu na braki w zaopatrzeniu w żywność i opał. On piekarz, który wypiekał smaczne chleby i bułeczki teraz musi jeść chleb z trocin i otrąb a ponadto musi sam zaopatrywać się w opał na zimę co przy zdrowiu jego i żony jest niezwykle trudnym zadaniem, ale jest uparty i chcąc udowodnić, że mimo swych 70 lat poradzi sobie sam nie poprosi o pomoc swego syna, Pawła. Starzy mają bowiem dwu synów, ale starszy Paweł to syn jego i pierwszej żony, a młodszy, Julian, to ich wspólny syn. Oprócz trudnych warunków bytowania i ograniczeń związanych z wiekiem Gaston, który brał udział w I wojnie światowej i uważa ją o wiele straszniejszą niż ta obecna, a także  jego żona trwali by sobie w zgodnej harmonii, gdyby nie to, że wojna nie tylko utrudniła im życie, ale co gorsza podzieliła  rodzinę. A to za sprawą synów, gdyż Paweł trzyma z faszystami robiąc różne ciemne interesy, czym przynosi wstyd ojcu i co wciąż wypomina staremu Dubois żona, a Julian zaś po ucieczce z wojska opowiedział się za generałem de Gaulle i jeszcze na dodatek, gdy wreszcie pojawił się w domu a później przyprowadził narzeczoną, okazała się ona komunistką. To wszystko przygnębia Gastona i sprawia, że każda wzmianka żony o synach go denerwuje, a wtedy unosi się gniewem, co niszczy domową atmosferę.  Wojnę a co za tym idzie wszystkie z nią związane utrudnienia Gaston przyjmuje jako nie zasłużony dopust Boży, bo przecież miał trudne życie, naznaczone ciężka pracą od 12 roku życia a użył w nim tylko tyle co podczas dwuletniej służby wojskowej.
Więcej nie będę zdradzać, szczególnie jak kończy się ta książka, która mimo iż pozbawiona akcji, wydawałoby się rozwleczona w opisach sytuacji, przyrody,  okazała się świetnie czytającym się, przynajmniej dla mnie, wzruszającym studium starości na tle zwykłej, szarej codzienności dwóch bliskich sobie osób, które sporo dzieli, ale jednak więcej wiąże w sposób nierozerwalny, skazanych w trudnym czasie w zasadzie wyłącznie na siebie.
Mogę śmiało rzec, że "Owoce zimy" mnie zauroczyły nie tylko szczerze i realistycznie opowiedzianą historią bohaterów w tym głównie starego Gastona Dubois, który mimo swych wad zaskarbił moje serce, ale również wielkim  urokiem języka, jakim posługuje się w nich Bernard Clavel i żałuję bardzo, że tylko jeszcze jedna książka jego autorstwa /opowiadania/ została przetłumaczona na język polski.

Rzadko to czynię, ale tym razem gorąco polecam tę książkę, to chociaż może trochę gorzka, ale bardzo dobra lektura. Ja przeczytałam ją w półtora dnia/ leżałam w łóżku/.

Jeszcze muszę dodać, że książkę znakomicie przetłumaczyła Anna Tatarkiewicz. 


_____________________________
Książkę przeczytałam w ramach wyzwań : Czytamy serie wydawnicze...

wtorek, 13 maja 2014

Gdyby żył miałby 90 lat - człowiek, którego śpiewane przez niego wiersze przyparawiały moje serce o drżenie - Bułat Okudżawa.



źródło


9 maja swoje 90 urodziny, gdyby żył, obchodziłby mój ulubiony śpiewający poeta, jak sam siebie określał, syn Ormianki i Gruzina, Bułat Okudżawa. Jego refleksyjne piosenki były powiewem wolności w zniewolonym komunistycznym świecie. W młodości słuchałam go na okrągło, śpiewając sobie razem z nim, później już w mniejszym stopniu, ale do dzisiaj mi ta fascynacja nim przetrwała. Zwykle przypomina się jego "Modlitwę",


 która z pewnością znana jest na całym świecie, ale oprócz niej do moich ulubionych piosenek należą "Trzy miłości"   



 i wiele, wiele  innych, które bym tu wrzucała i wrzucała, ale przypomnę tylko kilka. Każda z nich jeszcze dzisiaj przyprawia mnie o drżenie serca.


W czasie wojny jako 18 - latek zgłosił się jako ochotnik do wojska. Był kilkakrotnie ranny, a wojna wracała w jego twórczości często tupotem wojskowych butów.




I ta ostatnia o Wierze, Nadziei i Miłości - trzech siostrach, które były dla niego najważniejszymi cnotami człowieka.


poniedziałek, 12 maja 2014

Wałęsa. Człowiek z teczki - Sławomir Cenckiewicz.


Zysk i Spółka-Wydawnictwo - Poznań 2013 rok
           Swego czasu, chyba tak już po połowie lat 90-tych poznałam przeora jednego z klasztorów franciszkanów. Był on niezwykle zafascynowany osobą Lecha Wałęsy. Po niedzielnej mszy szybciutko wychodził przed kościół, by o nim i sytuacji w kraju rozmawiać ze swymi parafianami. To od niego słyszałam, że Wałęsa jest tylko "jeden". Nie wiem jakie dzisiaj ma on zdanie o Lechu Wałęsie, czy takie samo, czy też go zmienił po publikacjach na jego temat, ale już się niestety nie  dowiem, gdyż od dawna nie mam z nim kontaktu. A byłabym niezmiernie ciekawa tego czy Lech Wałęsa jest dla niego nadal tym samym Lechem Wałęsą co przed laty.

         Do czasu sięgnięcia po  książkę Sławomira Cenckiewicza, "Lech Wałęsa. Człowiek z teczki",  nie czytałam  innych opracowań na temat byłego Prezydenta,  toteż nie mogę robić żadnych porównań. Sławomir Cenckiewicz nie ukrywa, że jego książka tym razem jest repliką na film Andrzeja Wajdy "Wałęsa. Człowiek nadziei". Filmu nie widziałam, wiem tylko tyle co o nim słyszałam, więc głosu  na jego temat zabierać nie będę. Cenckiewicz jednakże, jako  historyk, który zapoznał się z mnóstwem materiałów na temat życia i działalności Lecha Wałęsy, na podstawie, których mógł wywnioskować, jaki wpływ miało to kim był Wałęsa na to, jaki przebieg miała transformacja ustrojowa i gospodarcza w Polsce po obaleniu komunizmu, stwierdził, że nie może  przejść obojętnie  obok tego, jak  reżyser przedstawił postać Lecha Wałęsy. I stąd ta książka, która jest tym razem pełną biografią legendarnego przywódcy "Solidarności", ukazującą jego życie począwszy w zasadzie od poczęcia go przez rodziców.

         Trochę obawiałam się tej książki, ale przyciągała mnie do niej nie tak jej, jak to wydawca prezentuje, demaskatorska treść, gdyż o tym, że Lech Wałęsa okazał się być współpracownikiem SB i to od lat 70-tych można było się dowiedzieć, ponieważ było o niej głośno przy wcześniejszych publikacjach to ujawniających, ale wiedza, której spodziewałam się otrzymać, wiedza szersza niż tylko biografia samego bohatera książki, a stanowiąca ważny kontekst polityczno społeczny tej publikacji. A obawiałam się nie tak jej czytania, jak pisania o niej recenzji, gdyż w przypadku takiej lektury potrzebne jest zaufanie do piszącego, by oceniać czy to co napisał jest prawdą obiektywną, czy też subiektywną prezentacją człowieka, do którego być może nie ma się sympatii, a  raczej traktuje się go z antypatią, która jest konsekwencją informacji jakie się na jego temat  posiadło, a którymi  koniecznie chce się podzielić z innymi, by prawdzie stało się zadość.  Obawiałam się ponadto, że będzie napisana trudnym językiem, ale nie, język jej jest przystępny, zrozumiały więc czytało mi się ją dobrze, tym bardziej, że tematyka jej, czyli biografia Lecha Wałęsy, jak i cały kontekst historyczno - polityczny  tej opowieści o ikonie "Solidarności" to bardzo wciągająca i intrygująca  lektura, a ponadto, co w jej przypadku jest najbardziej istotne, dająca konkretną wiedzę na temat przeszłości bohatera, przy czym ta wiedza jest doskonale udokumentowana,  czy to dowodami źródłowymi, czy też kopiami takich dowodów. A to daje nam, czytającym jasny i wyraźny obraz uwikłania się Lecha Wałęsy we współpracę z SB oraz  konsekwencji z niego wynikających dla niego samego a przede wszystkim dla naszego kraju, który zamiast wolnym, demokratycznym stał się krajem postkomunistycznym, w którym funkcjonariusze byłego aparatu ucisku nie tylko nie zostali pociągnięci do odpowiedzialności za swoje czyny, ale jeszcze  rozgrabili majątek narodowy. I tu muszę stwierdzić, że nie mam podstaw, by nie wierzyć, że Sławomir Cenckiewicz napisał tę książkę w sposób obiektywny odbrązawiając postać Lecha Wałęsy.

          "Kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny; a kto w drobnej rzeczy jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy będzie."[Łk.10,11].  W jakimś sensie tak  bym podsumowała to jak zaprezentował Sławomir Cenckiewicz Lecha Wałęsę w swej książce "Wałęsa. Człowiek z teczki". To z jakiego środowiska wyszedł, czym nasiąkał jako młody człowiek, jakie wartości prezentował ; czy to jako uczeń, żołnierz czy też pracownik POM-u, jaki miał stosunek do własności społecznej, i to jak potraktował matkę swego kawalerskiego dziecka, gdy uciekł od odpowiedzialności, a później jego grób, to daje asumpt autorowi do wysunięcia tezy, że ktoś, kto jako młody człowiek kierował się raczej niskimi instynktami i pobudkami łatwo da manipulować swoją osobą i raczej nie będzie się kierował w przyszłości wyższymi racjami. A że to niestety się w przypadku Lecha Wałęsy potwierdziło Cenckiewicz w sposób sugestywny i  poparty szeroko zaprezentowanym materiałem dowodowym oraz  przekonująco uzasadnił w swej książce.

       Książkę Sławomira Cenckiewicza "Lech Wałęsa. Człowiek z teczki" osobiście uważam za dobrze napisaną i dającą  czytelnikowi rzetelną oraz obszerną wiedzę już historyczną na temat Lecha Wałęsy, jego postawy życiowej od młodości aż do czasów obecnych a co dodatkowo podnosi walory książki : czasów i ludzi z którymi ten współpracował, a w których przyszło mu żyć i "działać". To dobra lekcja historii współczesnej naszego kraju, do której każdy powinien sięgnąć, tym bardziej, że historię tę przekłamuje się na wiele sposobów.


               Za książkę dziękuję  wydawnictwu Zysk i S-ka.


_________________________________

 Książkę przeczytałam w ramach wyzwania Polacy nie gęsi....
        

niedziela, 11 maja 2014

Niedziela z poezją - Halina Poświatowska.


         Goście, goście, goście. Najpierw się zapowiedzieli, później przyjechali, pobyli kilka dni i właśnie odjechali więc znów będę mogła powrócić na swój blog i zaglądać na Wasze. I może wreszcie wrzucę pisaną recenzję.

    A w ubiegłym tygodniu swoje 79 urodziny obchodziła by, gdyby tak młodo, bo mając zaledwie 32 lata,  nie zmarła Halina Poświatowska.




kiedy umrę kochanie
gdy się ze słońcem rozstanę
i będę długim przedmiotem raczej smutnym

czy mnie wtedy przygarniesz
ramionami ogarniesz
i naprawisz co popsuł los okrutny
często myślę o tobie
często piszę do ciebie
głupie listy - w nich miłość i uśmiech
potem w piecu je chowam
płomień skacze po słowach
nim spokojnie w popiele nie uśnie
patrząc w płomień kochanie
myślę - co też się stanie
z moim sercem głodnym miłości
a ty nie pozwól przecież
żebym umarła w świecie
który ciemny jest i który chłodny






wiersz pochodzi ze strony

poniedziałek, 5 maja 2014

Coś tam, coś tam o czytelnictwie kwietniowym i majowym.



    Pomału kończę opinię, która mnie tak jakoś przystopowała. Nie robiłam podsumowania kwietniowego, gdyż też wynik był mizerny. W sumie przeczytałam coś więcej niż półtorej książki, nie licząc nie całej "Pasji" czyli spisanych objawień Katarzyny Emmerich.   Ale czas był przedświąteczny, a później świąteczny co akurat w moim przypadku znaczy jedno, dużo obowiązków i spotkania rodzinne, które wykluczają czytanie.

    Przeczytana jednak "Kochanica Francuza"  Johna Fowlesa miała 530 stron i  dość zwięzły druk, a poza tym to nie był ot taki sobie romans, jakby na to wskazywał tytuł, a nawet film na jej podstawie nakręcony. Te ponad półtorej książki, które mi się udało przeczytać jeszcze w kwietniu, to Iwony Żytkowiak "Tam gdzie mój dom". I tyle kwietniowego czytelnictwa w moim wydaniu.
Maj może będzie lepszy. Skończyłam " Tam gdzie mój dom", przeczytałam "Utraconą cześć Katarzyny Blum" a co za tym idzie ukończyłam czytanie serii Nike w ramach wyzwania : Czytamy serie wydawnicze.... Jeszcze tylko pozostaje mi napisanie  postu. A czytam świetnie się zapowiadający "Legion" Elżbiety Cherezińskiej, który mam nadzieję nie będzie ostatnia majową pozycją chociaż to prawdziwa "cegła" prawie 800 stronicowa, bo maj się przecież dopiero zaczął.


A ten różanecznik, w naszym ogrodzie, w tym roku wyprzedził nawet wczesną piwonię.


Zdjęcia moje własne i tegoroczne.

sobota, 3 maja 2014

J.I. Kraszewski o sejmie czteroletnim.


              Z okazji dzisiejszego święta  przytaczam słowa Józefa Ignacego Kraszewskiego zawarte w rysie biograficznym 
 Stanisława Augusta Poniatowskiego, pochodzącym z "Wizerunku książąt i królów polskich" 
 




 wydanych przez Oficynę Cracovia w 1888 roku, a opisujące sejm czteroletni.

 



czwartek, 1 maja 2014

Arthur Conan Doyle o pracy.




            

       " Praca jest najlepszym lekarstwem na smutek ".


                 
                        Arthur Conan Doyle, str. 110 Przygód Sherlocka Holmesa